Ok, zanim zaczniecie czytać o moich ziołowych sposobach na złagodzenie objawów trądziku różowatego, uczciwie na początku od razu zaznaczę, że lekarze nie wiedzą skąd to się bierze, a w związku z tym - nie wiedzą za bardzo jak to leczyć skutecznie. Są to zatem metody mogące złagodzić istniejące obawy, w niektórych przypadkach prowadzące niemalże do zaniku problemu - ale nie zawsze. Warto jednak spróbować, czyż nie? :)
Jestem fanką higieny i prostych rozwiązań. Jak najbardziej popieram używanie alkoholu do dezynfekcji nie tylko skalpela chirurgicznego, ale - zwłaszcza! - naszych rzeczy codziennego użytku: klawiatury, myszy, włączników światła, pędzli do makijażu oraz... dłoni.
A w dniu końca świata prawdziwa kobieta powinna wyglądać zjawiskowo. Mam zamiar go zatem przywitać na bogato, z brokatem zarówno na brwiach, jak i na ustach. A co! ;)
Siedząc w ciężkim turbanie na głowie, niniejszym podzielę się dziś z Wami prostym przepisem o niezwykłej mocy zmieniającej suche i nijakie kłaki w piękne, jędrne, lśniące i szczęśliwe włosy. Ponieważ wszystkie jesteśmy tego warte! :D A co!
O tym, jak się bujają nasze ciocie i babcie po sanatoriach krążą już legendy. O kąpielach solankowych, o kuracjach peloidami, o młodych przedstawicielach handlowych próbujących im wcisnąć komplet garnków i padających ofiarami karesów starszych pań. Nic dziwnego, że wracają z takiego uzdrowiska żwawe i wesołe jak nastolatki ;)
Na początku listopada ukręciłam sobie krem z ekstraktem z czerwonego wina ze sklepu Kolorowka.com. Jest to krem przeznaczony do pielęgnacji cery zniszczonej słońcem, borykającej się z trądzikiem, potrzebującej "generalnego remontu".
W drugiej połowie października, a więc już niemal półtora miesiąca temu, ukręciłam sobie ci ja podkład mineralny. Od razu posypały się pytania na jego temat i prośby o recenzję, i choć mogłabym już wtedy się na jego temat wypowiedzieć, postanowiłam jednak grzecznie odczekać przyzwoitą ilość czasu i dać mu szansę zrobić mi jakąś przykrą niespodziankę.
Bardzo dziękuję wszystkim biorącym udział w moim konkursie! Przeczytałam wszystkie z ponad 120 zgłoszeń, jakie wysłaliście i nieraz uśmiałam się do łez czytając Wasze odpowiedzi na pytanie "Dlaczego św. Mikołaj powinien używać kosmetyków naturalnych?" :)
Spieszę dziś do Was z długo wyczekiwanym postem o tym, w jaki sposób pielęgnuję cerę aby nie wrócił koszmar minionego lata... ;)
Powyżej możecie podziwiać mnie w wersji bezmakijażowej, rozespanej i potarganej. Tak obecnie wygląda moja cera po wygranej batalii z nagłym atakiem trądziku.
Mam świra na punkcie czystości; szczególnie rąk. Staram się, aby to nie przekształciło się nigdy w fobię uniemożliwiającą dotknięcie klamki ale czasami, przyznaję, mam ciary widząc w jakim stanie są klawiatury niektórych znajomych.
Czy te pigmenty w ogóle jeszcze muszę przedstawiać? Jestem w nich zakocha i to widać w moich postach na blogu, oraz w makijażach - ostatnio do malowania używam niemal wyłącznie pigmentów mineralnych.
Jest to propozycja kremu dla tych z Was, które do kwestii kręcenia własnych kremów podchodzą jak do jeża, tudzież innego smoka. Jest to bowiem formuła prosta, dzięki czemu dostajemy wszystkie półprodukty już odmierzone wraz z instrukcją polegającą na wypunktowaniu co mamy po kolei wlać do słoiczka.
Nawet nie trzeba się znać na stężeniach, ani HLB; na niczym nie trzeba się znać :)
W moim wielkim konkursie Mikołajkowy Wysyp Prezentów (KLIK) jest do wygrania całe mnóstwo różnych nagród. Są to kosmetyki naturalne, gotowe zestawy lub półprodukty kosmetyczne, z których można skorzystać na różne sposoby.
Wśród nich jest zestaw złożony z kwasu hialuronowego 2,5% oraz kolagenu rybiego.
Co to jest? Z czym to się je? Komu i na co to? Już spieszę z odpowiedziami.
TAG powstał spontanicznie podczas wieczornych rozmów fejsbukowych z Kuną Domową i SmykuSmykiem.
Pati zrobiła już taki ranking na swoim facebooku, a my z wywieszonymi jęzorami się dołączyłyśmy komentując zawzięcie co się da. Wymsknęło mi się nawet, że skill oralny Maynarda Keenana sprawia, iż wybaczyłabym mu noszenie kiecek, bycie łysym i wzrost karakana - adoptowałabym go i tak.
Problem z rozstępami dotyczy nas wszystkich - nie tylko kobiet w ciąży, ale też szybko rosnących nastolatków płci obojga. Powstają w wyniku nadmiernego rozciągania się skóry i zerwania sieci włókien kolagenowych tworzących skórną strukturę.
Jakże często wkurza mnie to, że w naszym pięknym kraju producenci podkładów uparcie tkwią w świecie kreskówek, gdzie kolory buziek są czystymi, nasyconymi odcieniami różu i pomarańczu. Żadnych kompromisów ani ustępstw. Słowiańska rzeczywistość bladych, wręcz szarawych twarzy zdaje się być dla nich licentia poetica jakiegoś Grzegorza T. z Krakowa. Podkłady w drogeriach zwykle są pomarańczowe, lub różowe - i BASTA!
Wracamy do notatek z surowców naturalnych i ziołolecznictwa :)
Nasz wykładowca najwyraźniej dostał skrzydeł, gdy zauważył że skrzętnie wszystko notuję - chętniej podaje przepisy na przeróżne maseczki czy napary, a ja szkolę się w pisaniu z prędkością światła.
I tracę fortunę na długopisy! :)
Mam dziś dla Was przepis na tonik do skóry bardzo zanieczyszczonej, z rozszerzonymi porami.
Jest to propozycja idealna dla osób borykających się z wągrami i powracającym problemem trądzikowym.
Pisząc dla Was analizy kolorystyczne (możecie je zobaczyć TUTAJ oraz TUTAJ) często największym problemem jest dobór odpowiedniego odcienia... różu. Zarówno tego do policzków, jak i do ust.
Olejki pozyskiwane z roślin są stosowane do leczenia wielu dolegliwości tak fizycznych, jak i psychicznych, oraz w kosmetyce lub dla przyjemności. Aromaterapia jest nieodłącznym elementem nurtu spa&wellness, ponieważ doskonale uzupełnia zabiegi. Przyjemny zapach podczas zabiegu kosmetycznego znacząco wpływa na dobry nastrój klienta. Coraz częściej też widzimy olejki eteryczne w składach kosmetyków, ponieważ silnie oddziaływują nie tylko na psychikę, ale i na skórę.
Szykując się do tego posta wymyślałam sposoby zabezpieczenia się przed rozprzestrzenieniem się brokatu po całym pokoju. Że wezmę nawilżane chusteczki, że zdjęcia na dużym zoomie aby obiektywu nie przyprószyć złotym glitterem, że będę uważała aby nie rozsypać, i że swatche zrobię po zmieszaniu brokatów z Duraline, co powinno je ujarzmić.
Zostało mi z wczoraj trochę farszu do ruskich pierogów, bo zrobiłam go trochę za dużo i jak to zwykle bywa z pierogami - ambitne plany są modyfikowane w trakcie lepienia. I choć każdy ma swój próg tolerancji, to jednak większość wymięka przy setnym pierogu :)
Spojrzawszy w lustereczko, musiałam krytycznie przyznać, że owal nie ten, że tu i tam sucho, sino i ble. Jestem przy okazji osobą nieznoszącą bezproduktywnego marudzenia, więc nie szukam wymówek w stylu: "nooo, w PEWNYM wieku to ma prawo zacząć się marszczyć i wisieć", albo "i co ja biedna teraz zrobię, jestem brzydka i stara, i jest jesień, idę wciągnąć trzy czekolady..."
Podzielę się z Wami dziś kolejnym przepisem na cień mineralny. Jest to głęboki, nasycony odcień granatu, lekko przesunięty w stronę indygo. Rozciera się zostawiając delikatną mgiełkę barwy grafitu.
Trochę zapomnianym specyfikiem, który dawniej często był w domach robiony i aplikowany dzieciom, jest syrop z cebuli.
W tej postaci znienawidzony śmierdziuch, wraz z drugim śmierdziuchem - czosnkiem - okazuje się być całkiem znośną i przyswajalną, ba, nawet smaczną metodą walki z przeziębieniem i osłabieniem.
Jest tradycyjnym lekiem, który spokojnie można podawać nawet małym dzieciom.
Golden coffee to przecudny, brązowy pigment mineralny, mieniący się trochę złotem, a trochę miedzią. W dużym zbliżeniu mieni się też czerwienią, zielenią, chłodnym błękitem i trochę różem.