Mój dysk dyszy już ostatkiem sił.
Nic więcej w siebie nie wepchnie.
Kręcenie filmów i prowadzenie
bloga zajmuje bardzo dużo miejsca i wkrótce będę musiała
pomyśleć o czymś większym.
A póki co, wędruje po folderach i
usuwam wszelkie niepotrzebne pliki.
No i wiecie jak to jest podczas
sprzątania... oglądając stare zdjęcia wraca tyle wspomnień, że
zagrzebuję się w nich i zapominam o całym świecie.
Przypomniało mi się, że kilka lat
temu pomagałam mojej chrzestnej w jej biznesie „badylowym”, jak
się śmieje wujek.
Otóż są oni wytwórcami rękodzieła
artystycznego i robią przeróżne ozdoby z suszonych kwiatów, zbóż,
itp.
Ozdoby są przeróżne i niemal na
każdą okazję czy sezon.
Przypominam sobie, że w głębokim PRLu,
gdy byłam dzieckiem, na naszej choince wisiały słomkowe aniołki,
które bardzo lubiłam – to właśnie były cudeńka od mojej
chrzestnej.