Wiem, uznacie mnie za wariatkę, ale nawet mając Yasmeen w
swoim mieście, te wszystkie zapachy dostępne stacjonarnie, tylko czekające na
mnie i mój nos, ja wciąż kupuję w ciemno – patrząc na nuty i opisy. A czasem
zdając się na podpowiedzi Pani Justyny, która zna te zapachy jak nikt inny.
I, kurczę, zdecydowanie częściej trafiam na zapachy piękne,
niż na denerwujące smrodki. To znaczy – wyjaśnię jedno: każdy zapach arabski
jest na swój sposób drażniący, denerwujący, każący wciąż i wciąż wracać do
flakonu aby go odkorkować i powąchać, albo znów posmarować sobie nim
nadgarstki. I choć każdy z tych zapachów jest unikatowy, wszystkie kuszą tak
samo. Nawet te, których nie lubię.