O domowym farbowaniu jedwabiu - doświadczenie Karoliny i Sabiny


 Lubię te wiadomości, które wpadają do mnie czasem niespodziewanie: „Cześć, zrobiłam motylkiem piękną, wiosenną zieleń”. Tak napisała Karolina, kiedy pofarbowała swoje białe ubrania na zielono-złoto. Tak samo Sabina, kiedy okiełznała kapryśny jedwab i nadała mu zupełnie nowy, ciepły kolor.

    To są małe, domowe eksperymenty, które potrafią zmienić nie tylko kawałek materiału, ale i całą energię wokół szafy. Bo co innego patrzeć na rzecz, która niby jest dobra, ale „taka sobie”, a co innego zobaczyć ją w kolorze, który podbija urodę i sprawia, że chce się ją nosić.

Karolina i pistacjowy motyl

    Karolina miała len z wiskozą i jedwab — oba materiały zupełnie białe. Postanowiła zrobić z nich coś swojego. Sięgnęła po barwniki Biel i Kolor w pistacjowym odcieniu i złotym. Na początku mieszała w proporcjach pół na pół, ale później — już w trakcie farbowania — odważyła się dołożyć jeszcze złotego, żeby całość ocieplić. Farbowanie zrobiła ręcznie, a na koniec użyła fixera do barwników, żeby wszystko się dobrze utrwaliło.


    Jedwab farbowała osobno — bo jedwab to materiał, który zachowuje się jak mała diva: łapie pigment wolniej, puszcza go przy płukaniu, potrafi zaskoczyć. Ale Karolina miała cierpliwość. A efekt? Piękna, wiosenna zieleń z delikatnym złotym podtonem, która idealnie gra z jej paletą kolorystyczną. 


    Najpiękniejsze w tej historii jest to, że Karolina się nie bała. Testowała proporcje, mieszała, patrzyła, co się dzieje. Nie wszystko da się przewidzieć przy domowym farbowaniu — i w tym jest cały urok.

Sabina i jedwab „jak śmierć na chorągwi”

    A Sabina? Sabina miała kawałek jedwabiu z podszewką, w chłodnym różu, który — jak sama napisała — był „totalną śmiercią na chorągwi”. Wiedziała, że wiosenne typy kolorystyczne potrzebują soczystości i ciepła, a ten róż ją gasił. Postanowiła więc nadać mu nowe życie.


    Najważniejszy okazał się magiczny składnik — zwykły ocet. Dlaczego? Jedwab to białko, jak wełna, więc najlepiej łapie barwniki w kwaśnym środowisku. Ocet zakwasza kąpiel farbiarską i pomaga pigmentowi wniknąć głębiej. Bez tego jedwab puszcza kolor przy płukaniu albo wychodzi nierówno. Sabina dorzuciła trochę ryżowego octu do rekolo-solnego roztworu — bo taki akurat miała. Farbowanie zrobiła w pralce, w 40 stopniach, bez wirowania. Spokojnie, powoli, z cierpliwością do materiału.


   Efekt? Zamiast bladego różu pojawił się ciepły, soczysty odcień z pomarańczowym muśnięciem, który podbił wzór z kwiatami i nadał tkaninie życia. I co najważniejsze — pasuje do Sabiny, do jej wiosennej szafy, do tego, kim jest.

Kolory są nasze

    Te historie są różne, ale łączy je to samo: trochę odwagi, trochę eksperymentu i świadomość, że kolor można wziąć w swoje ręce. Nie zawsze trzeba się godzić na ubrania, które „prawie pasują”. Czasem wystarczy barwnik, trochę octu albo fixer i chwila wolnego czasu.

    Ubrania zaczynają żyć w zgodzie z człowiekiem, a nie obok niego. I właśnie to jest w tym wszystkim najpiękniejsze — bo chodzi o to, żeby kolor był dokładnie taki, jak ma być: wiosenny, pistacjowy, "sabinowy" albo "karolinowy".


 Kilka praktycznych wskazówek, jeśli masz ochotę spróbować

  • Zanim wrzucisz materiał do barwnika, zrób małą próbkę na skrawku, jeśli możesz. Zobaczysz, jak tkanina łapie kolor. Niektóre materiały z mieszankami potrafią zaskoczyć!
  • Użyj fixera (np. do barwników Rit albo profesjonalnych farb do tkanin). Pomaga utrwalić pigment i zmniejsza ryzyko, że nowy kolor spłynie w pierwszym praniu.
  • Jedwab i wełna to włókna białkowe — lubią środowisko kwaśne. Ocet to najprostszy i najtańszy sposób, żeby pomóc kolorowi wniknąć i zostać tam na dłużej.
  • Jeśli farbujesz w pralce: tryb delikatny, bez wirowania, max 40 stopni. Jeśli ręcznie — mieszaj powoli, pilnuj proporcji i zostaw materiał w barwniku na tyle, ile trzeba (czasami dłużej niż podaje instrukcja, ale nie przesadzaj!).
  • Po farbowaniu wypłucz tkaninę, aż woda będzie czysta — to pozwala uniknąć późniejszych niespodzianek na innych ubraniach.
  • I najważniejsze: baw się tym! Własnoręczne farbowanie to nie produkcja przemysłowa — to trochę kuchnia, trochę chemia, a trochę magia. Możesz wymyślać kolory, mieszać odcienie, ocieplać je „na oko”. To naprawdę daje frajdę i uczy, że ubrania mogą być bardziej Twoje, niż myślisz.

 


   A na sam koniec — pamiętaj, że próbnik barw to nie tylko gadżet do zakupów stacjonarnych. Po wysuszeniu farbowanych ubrań możesz spokojnie przyłożyć go do materiału i od razu zobaczyć, czy kolor naprawdę gra z Twoją paletą, czy może trzeba jeszcze dodać trochę konkretnego odcienia - próbnik od razu "podpowiada" też, jakiego. 

    To mała rzecz, a potrafi uratować przed rozczarowaniem i daje pewność, że każda domowa metamorfoza ma sens — i jest naprawdę Twoja. Swój próbnik barw kupisz tutaj:

sklep.Arsenic.pl


Pięknego dnia!

Zapraszam na stacjonarne konsultacje kolorystyczne:

---

Arsenic.pl Aleksandra Galiszkiewicz

SKLEP


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger