Geno Dr Wilsz - koncepcja doboru pielęgnacji po badaniu DNA i skład kremu biomimetycznego


Wiem, o czym myślicie czytając tytuł tego posta. Tak, ja też pomyślałam o kuglarskich sztuczkach marketingowych niskich lotów; o sieciach MLM, w których tego typu zamaszyste koncepty rozgrzewają umysły do czerwoności; a na końcu o tym, że po co mi badanie DNA, skoro jestem kosmetologiem i WIDZĘ, jakie potrzeby ma moja skóra.

Ale przecież genopielęgnację wprowadza na nasz polski rynek Norel, ten Norel, który tak bardzo cenię właśnie za rozumienie, że szeroko pojęta kosmetologia to dziedzina żywa, wiecznie rozwijająca się, zmieniająca. Dr Wilsz zawsze jest kilka kroków przed peletonem marek oferujących najnowocześniejsze składy - to oni reklamują te wszystkie magiczne składniki jako pierwsi!
Nie mieściło mi się w głowie, że Dr Wilsz mogłoby wystartować i podpisywać się pod jakąś tanią sztuczką, więc z zainteresowaniem wysłuchałam wykładu pani Anny Lechowicz na temat genopielęgnacji na ostatnim Secrets of Beauty w Ostrowie. I zaczęło mi się wszystko składać w całość i brzmieć tak logicznie, że - rozmawiając później o tym z Michałem, organizatorem Secrets of Beauty - pacnęłam się w czoło i wykrzyknęłam: "Eureka!". A tak naprawdę było to raczej coś w rodzaju: "No jasne, że tak! To takie logiczne!". 



Bardzo nie chciałabym Wam zbytnio komplikować tematu i rzucać tutaj obco brzmiącymi słowami, które i tak niczego nie wyjaśnią, ani nie ułatwią. Nie potrafię jeszcze tak jak pani Anna Lechowicz objaśniać spraw w tak bajecznie przystępny sposób. Postaram się więc sprowadzić temat do najprostszej formy i - dosłownie - w kilku zdaniach objaśnić na czym ów pomysł pielęgnacji polega i jaką odpowiedź przygotowała marka Geno Dr Wilsz we współpracy z laboratorium Vitagenum na najczęstsze nasze problemy ze skórą... z których często nie zdajemy sobie nawet sprawy.


Otóż, sprowadzając temat do absolutnego minimum, genopielęgnacja ma na celu pomóc dobrać kosmetyki do realnych potrzeb skóry, aby naprawić, albo chociaż wspomóc to, co rzeczywiście w tej skórze nie funkcjonuje dobrze. W tym celu PRZED próbą doboru pielęgnacji wykonuje się test DNA, który wyjaśnia, jakie dana osoba ma konkretnie problemy, czy też - co nie do końca funkcjonuje prawidłowo, mogąc objawiać się problemami ze skórą. Jest to więc najbardziej spersonalizowana i celna forma doboru pielęgnacji, jaką obecnie można znaleźć na naszej planecie.
I jest z czego być dumnym, bo - z tego, co mi ptaszki wyśpiewały - Geno Dr Wilsz jest czwartą marką na świecie (!) i pierwszą w Polsce, która wprowadziła genopielęgnację na rynek.
Oglądacie czasami te grafiki przedstawiające kosmos, prawda? ;) Jest Słońce, i dookoła niego kolorowe kulki, oraz trzeci w kolejności taki płaski dysk z kopułą - Ziemia. No więc na tej całej planecie są tylko cztery firmy kosmetyczne oferujące dobór kosmetyków poprzedzony szczegółowym testem DNA, w tym jedna z tych firm jest z naszego kraju. 



Samo badanie jest bezbolesne, ale o nim opowiem nieco bardziej szczegółowo w osobnym poście, ponieważ ja też biorę udział w tym teście. 
Geno Dr Wilsz zaproponowało rozwiązania dla czterech głównych problemów, jakie można mieć ze skórą. I tutaj ujawnia się całe piękno pracy technologów z laboratorium tej marki, za które tak bardzo ją cenię: to nie będzie podział na "problemy" typu: skóra sucha czy wiotka, ponieważ są to jedynie efekty głębszych problemów, których gołym okiem nie zobaczy najlepszy nawet dermatolog czy kosmetyczka. 

W badaniu DNA sprawdza się pięć markerów genetycznych, które określają cztery obszary funkcjonowania skóry. Dzięki temu można ocenić:
  1. predyspozycję skóry do degradacji i osłabienia włókien kolagenowych (odpowiadają za to geny MMP-1 i MMP-3)
  2. zdolność organizmu do konwersji beta-karotenu do witaminy A (czyli retinolu) i ew. niedobór retinolu (gen BCMO1)
  3. jak szybko skracają się końcówki chromosomów wpływających na długość życia komórek (gen TERT)
  4. wydajność transportu wody i glicerolu do komórek skóry (gen AQP).
Na każdy z tych czterech obszarów funkcjonowania skóry Dr Wilsz przygotowało specjalistyczne serum z koncentracją składników aktywnych na poziomie ok. 40% - co samo w sobie też jest niezłą innowacją. Nikt nie produkuje takich kosmetyków. No, nikt poza tymi wariatkami, które same coś tam sobie produkują w domu ;)

O tych kosmetykach i obszarach problematycznych też napiszę więcej kiedy indziej, bo to jest ciekawy temat na dłuższą pogawędkę i warto potraktować temat osobno. 

Poza tymi czterema serami odpowiadającymi na konkretne potrzeby skóry, w linii Geno Dr Wilsz mamy jeszcze Aqua Booster (swoisty "dowilżacz" wspomagający transport składników aktywnych) oraz krem biomimetyczny mający za zadanie przygotować skórę do zaawansowanej genopielęgnacji w trakcie oczekiwania na wyniki testu DNA. 

Moim pierwszym odruchem zawsze, gdy ktoś mi opowiada o nowym kosmetyku jest po prostu zajrzenie mu w skład - i czytając na wykładzie pani Anny Lechowicz etykietę tego kremu biomimetycznego poczułam, że my się z Dr Wilsz świetnie rozumiemy. Krem ma w składzie kwas laktobionowy, o którym truję Wam na blogu od co najmniej 6 lat. Jest to kwas PHA, który stosować można przez okrągły rok i na każdy rodzaj cery. I ja - w połączeniu z drugim kwasem PHA, glukonolaktonem - bardzo chętnie stosuję go od tych już sześciu lat w moim toniku PHA, przepis TUTAJ. :) (W przepisie jest sam glukonolakton, ale można część zamienić na laktobionowy - i ja tak robię.)

Nie uniosłam więc brwi gdy usłyszałam, że już sam ten krem przygotowujący może poprawić wygląd skóry w zaledwie tydzień. Bo kwasy PHA naprawdę to robią, przekonałam się o tym wielokrotnie na własnej, dosłownie, skórze.
Poza tym, w składzie tego kremu mamy m. in. ektoinę, atelokolagen (na tym składniku Norel oparł całą nową linię kosmetyków: KLIK!), czy peptyd poprawiający wygładzenie powierzchni skóry.

Stosuję ten krem dwa razy dziennie i z zadowoleniem obserwuję pierwsze efekty - wygładzoną skórę, lepsze nawilżenie, ładniejszy, równiejszy koloryt. 

Niebawem wysyłam swoje DNA do laboratorium na testy i będę czekała cierpliwie na wyniki. Obstawiam, że szwankują mi telomery albo coś nie do końca działa z konwersją beta-karotenu, ale - zobaczymy!

Miłego dnia
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger