Nowa marka eko: Vis Plantis i ich seria Betula Alba Care



Przed wakacjami skontaktowała się ze mną Pani Jadwiga reprezentująca markę Elfa Pharm (marka pod swoimi skrzydłami ma również linię Green Pharmacy) z pytaniem, czy miałabym chęć wypróbować ich nowe produkty oparte na wyciągach z brzozy, przeznaczone do pielęgnacji skóry dotkniętej łuszczycą, łojotokiem, tudzież innymi atopiami. Chęć mam (prawie) zawsze aby obejrzeć nowe produkty, ale na mojej skórze ciężko byłoby zaobserwować jakiekolwiek dobroczynne działanie dziegciu - nie jest nadwrażliwa nawet, o łuszczycy czy łojotoku nie wspominając. Patrząc jednak na moją mamę i jej siostry, jak również na moją babcię, cóż, chyba powinnam się cieszyć takim stanem rzeczy póki mogę, bo jest szansa, że z wiekiem przyplączą mi się jakieś atopowe historie.
No i z tej właśnie przyczyny kosmetyki powędrowały do mojej mamy i cioci - obie dostały takie same zestawy, złożone z szamponu i serum do skóry głowy, kremu na dzień, balsamu do ciała i żelu do mycia.

Jak się sprawdziły? Cóż, trwało trochę nim obu wytłumaczyłam, że nie trzeba mieć łuszczycy aby móc korzystać z właściwości wyciągu z brzozy. 


Dziegieć brzozowy - ciemny oleisty płyn o ostrym, charakterystycznym zapachu, jest produktem naturalnym, pozyskanym w wyniku suchej destylacji kory brzozy. Skład chemiczny dziegciu brzozowego jest bardzo złożony i nie do końca poznany. Zawiera między innymi betulinę, gwajakol, benzen, ksylen, fenol, a także substancje żywiczne, kwasy organiczne, fitoncydy.

Dziegieć brzozowy wykazuje silnie działanie redukujące, odkażające, przeciwświądowe, miejscowo znieczulające, przeciwzapalne, przeciwpasożytnicze, wysuszające i przeciwgrzybiczne. W niższych stężeniach (1- 10%) odznacza się działaniem keratoplastycznym (rozmiękcza i rozpulchnia struktury rogowe naskórka) , w wyższych stężeniach (10% - 20%) działaniem keratolitycznym (działa redukująco co objawia się szybszym obumarciem i złuszczeniem warstw naskórka).




Dziegieć stosowany jest w dermokosmetyce lub jako składnik maści leczniczych. Dermokosmetyki z dziegciem brzozowym stosowane są w pielęgnacji skóry problematycznej, zwłaszcza tam, gdzie jest wskazane wykorzystanie działania redukującego. Stosowane przez krótki okres, na ograniczone partie skóry i w niezbyt wysokich stężeniach są cennymi środkami pielęgnującymi, które poprawiają wygląd skóry, wpływają na ogólne samopoczucie: obniżają świąd skóry, dają efekt znieczulenia, co prowadzi do obniżenia stanów nadmiernego napięcia nerwowego i poprawy snu.


Ja nigdy nie zapomnę szamponu z dzieciństwa, którym mi myła włosy moja mama - to był stary, dobry Mrs. Potter's, który pachniał tym dziegciem tak, że... Ale to i tak nic w porównaniu z zapachem całej serii Betula Alba Care. Moja mama przyrównała ten zapach do woni wędzonki :)
Ale z szamponu była bardzo zadowolona - powiedziała mi, że wreszcie przestała ją swędzieć głowa, zniknęło dziwne podrażnienie i wzmożone łuszczenie, które miała na karku. Nie śmiem tego nazwać łuszczycą, ale wyglądało nieciekawie. Prawdopodobnie była to alergia na SLS, którą mamy rodzinnie. 



W tym czasie byłam kilkukrotnie w rodzinnym mieście, miałam więc szansę sama również spróbować tych kosmetyków. Szampon jest naprawdę świetny, dawno nie miałam tak pięknych włosów po niczym. Cóż, pachniały wędzonką przez jakiś czas, ale... kto mi zabroni? :D

Skład szamponu jest niezwykle prosty - ale nie brakuje w nim ani pantenolu, ani betainy, a zastosowane detergenty są bardzo łagodne, jest więc tak, jak lubię.



Do zestawu wchodzi również serum do skóry głowy. Sprzedałam mamie patent, gdy zabrakło jej odżywki do włosów - tym serum można się poratować, pomoże rozczesać włosy, nawilży je, a dodatkowo uśmierzy ból i swędzenie spowodowane podrażnieniem skóry, czy jej chorobą. Ta seria jest naprawdę konkretną pomocą gdy wszystko uczula albo gdy łupież daje w kość.

Bardzo fajny, prosty skład z betainą, dziegciem, pantenolem i olejem lnianym - dobrze sprawdzi się również jako masko-serum przed myciem głowy. 




Szampon ten, wraz z serum, polecałam zresztą na dermokonsultacjach osobom z łojotokiem a także po prostu z problemem szybko przetłuszczających się włosów. W tym wypadku działanie ściągające dziegdziu zadziała wspaniale. Polecam zresztą serum mieszać sobie na dłoni w równych proporcjach z hypoalergicznym żelem siarczkowym, który dodatkowo pomoże ujarzmić problem: KLIK!

Najważniejszą cechą żelu pod prysznic z tej serii wg mojej ciotki jest to, że nie wysusza skóry i nie podrażnia jej. Ja ją rozumiem, wiem jak to jest gdy myję się zwykłymi żelami opartymi na silnych detergentach - momentalnie robi się sucha, szorstka, a nawet podrażniona w newralgicznych miejscach, jak np na nadgarstkach, w zgięciu łokci i kolan czy - w moim przypadku - na szyi. A szampony z SLSami to u mnie samobójstwo, mogłabym potem się zadrapać na śmierć. Dlatego kwestia wyboru żelu pod prysznic tylko pozornie jest taka błaha. Myślę, że osoby ze skórą atopową lub łuszczycą dobrze mnie rozumieją.

W tym żelu, poza dziegciem działającym uśmierzająco, mamy też pantenol, który dodatkowo łagodzi wszelkie podrażnienia i pomaga skórze wrócić do równowagi. Jest też i olej babassu, bardzo cenny surowiec nawilżający.



Krem regenerujący ma zabawny, szarawy kolor i znany już zapach :) Ale zastanawiam się czy znam lepszy kosmetyk do skóry bardzo tłustej, łojotokowej... a jednocześnie dobrze tę skórę nawilżający, kondycjonujący. Cóż, chyba nie. 

Ciocia oddała swój krem babci i twierdzi, że widzi jak jej się skóra wygładziła. Nie wiem, czy to jest kwestią tego kremu akurat, czy raczej genów - gdy patrzę na babcię, myślę sobie, że lepszej skóry w tym wieku nie można mieć. 

Moja mama z kolei zauważyła, że krem ten po paru tygodniach stosowania (oczywiście na noc, żeby w dzień nie "pachnieć") rozszerzone pory i zaskórniki poznikały, skóra jest gładsza, "zdyscyplinowana", a więc jędrniejsza. 

Latem nie ma z kolei nic lepszego, niż balsam z tej linii zastosowany na ciało na wieczór. Zwłaszcza w przypdaku skóry tłustej, ale i każda inna o tej porze roku może dostrzec plusy takiej pielęgnacji - skóra mniej się zanieczyszcza, jest gładsza, wyraźnie jędrniejsza i mniej skora do podrażnień. A zapaach... do rana już go nie czuć :) Nawiasem mówiąc, ja zaczynam go lubić. Trochę przypomina mi Rasasi Rasha albo Ghroob - arabskie perfumy oudowe :D

Pozdrawiam
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger