Argilloterapia: glinka ghassoul



W przeciwieństwie do glinek ze sklepu Kolorowka.com, o których pisałam tutaj: KLIK! glinka ghassoul jest zdecydowanie przeznaczona wyłącznie do maseczek/mycia. Nie jest mikronizowana, więc nie nadaje się jako dodatek do podkładów czy pudrów - i to widać, czuć. Ale po kolei.


W Maroku występują złoża glinki stosowanej już od starożytności przez mieszkańców Afryki Północnej i niektórych regionów Bliskiego Wschodu w celach kosmetycznych. Glinka ta nosi nazwę Ghassoul lub Rassoul pochodzącą od czasownika Rassala znaczącego po arabsku myć. Glinka Ghassoul pochodzi z jedynych znanych na świecie złóż tego minerału położonych na skraju średniego Atlasu (w dolinie Moulouya, około 150-200 km od miasta Fez). Wydobywa się ją od wieków z położonych pod ziemią pokładów tamtejszych kopalni.




Moja glinka pochodzi ze sklepu Yasmeen.pl i dostałam ją od Aliny z bloga The Curly Gal, która - mam nadzieję - niebawem do nas wróci. Alina przysłała mi wielką pakę kosmetyków, które sama uwielbia i poleca - w tym właśnie tę glinkę, oraz Multani Mati, o której opowiem za jakiś czas. Ja mocno "glinkowa" nie jestem, używam ich bardzo oszczędnie i dość rzadko, gdyż moja suchawa, starzejąca się cera coraz częściej reaguje na nie bardzo histerycznie - pojawiają się czerwone plamy, cera jest ściągnięta.

Nic tak jednak nie oczyszcza, jak właśnie glinki, dlatego raz na 10-14 dni pozwalam sobie na maseczkę, po której zwykle intensywnie nawilżam cerę maseczkami bawełnianymi i aplikuję na twarz jakiś bogaty olej (Khadi lub z Orientany). Dzięki temu zabiegowi moja cera jest i porządnie wyczyszczona (zero zaskórników na nosie) i równie porządnie nawilżona - jest to dla niej swoisty reset. 




Glinka ghassoul ma barwę jasnego, chłodnego beżu i pachnie oczywiście charakterystycznie dla glinek - ziemią. Jest to dla mnie przyjemny, całkiem naturalny zapach czystego piasku. Jest wyraźnie bardziej ziarnista w dotyku niż glinki z Kolorówki - co teraz dopiero pomogło mi w pełni zrozumieć sens wywodów Pani Patrycji na temat mikronizacji ich glinek a co za tym idzie - wyższej ceny. Glinki z Kolorówki to naprawdę wyższa półka!




Niemniej, ghassoul nadal jest dość lekka i miałka. Po rozrobieniu z wodą tworzy przyjemne, miękkie błotko, które bardzo łatwo i przyjemnie się aplikuje.

Nowością dla mnie była możliwość umycia się taką glinką. Zwykle robiłam sobie glinkowe maseczki na twarz, szyję i dekolt - a tutaj, poszperawszy w internecie - wynalazłam sposób na "glinkę pod prysznic", co bardzo szybko wprowadziłam w czyn. 
Po rozrobieniu ok. 50 gramów glinki z wodą traktujemy ją jak najzwyklejsze pod słońcem mydło w płynie rozcierając na całym ciele i szorując tu i tam. 
Polecam przed takim prysznicem zapodać sobie porządne szczotkowanie ciała: KLIK! aby polepszyć krążenie krwi i limfy, a co za tym idzie - absorpcję dobroczynnych składników glinki. 
Glinkę zwykle zostawiam na ciele przez pewien czas - ok. 10-15 minut, w zależności od tego jak bardzo mi się pod prysznicem nudzi - a potem spłukuję letnią wodą. Można nawet gorącą, jeśli tylko ktoś w takie marokańskie upały lubi gorące prysznice ;)
Skóra po zastosowaniu "glinkowego żelu pod prysznic" jest cudownie miękka i gładka. Oczywiście, że potrzebuje balsamu albo wręcz oliwki w moim przypadku, ale warto od czasu do czasu zamienić żele z SLS na - mimo wszystko - łagodniejsze i naturalniejsze mycie.




Mam zresztą zamiar zrezygnować ze stosowania jej w formie maseczek na twarz i tę twarz po prostu glinką myć od czasu do czasu. Liczę, że nie będzie tak ściągnięta jak po maseczce. 

Znalazłam również przepis na kąpiel z glinką, która fantastycznie czyści plecy (uwaga, panowie!) z wszelkich wyprysków, syfków i tym podobnych historii:

Do wanny wsypujemy ok. 80g-100g glinki i wlewamy ciepłą wodę. Całość mieszamy, by rozprowadzić ziarenka glinki. Kąpiel ma działanie oczyszczające i antycelulitowe, glinka wygładzi skórę i oczyści ją z zewnętrznych niedoskonałości, toksyn itp.
Kąpiel w glince Ghassoul jest zalecana w walce z przywarami typu trądzikowego, łuszczycowego, w przypadkach wiotkiej, przesuszającej się skóry. Efekt jest widoczny już po pierwszym razie. Skóra zostanie skutecznie wypielęgnowana w naturalny i łagodny sposób, bez mechanicznej ingerencji.


Opinia mojego osobistego Mężczyzny o tego typu kąpielach jest dość przychylna. Abyście łatwiej pojęli sens jego królewskiej przychylności, muszę chyba wytłumaczyć na czym polega sens pielęgnacji Mężczyzny. Otóż jest on dosłowny. Mam Mężczyznę, więc mogę go sobie pielęgnować ;) 
Gdy robię mu kąpiele (borowinowe, siarczkowe czy właśnie z glinkami) jest przychylnie nastawiony na tego typu akcje. Czasami pozwala sobie na mruczenie. 




No dobra, a obiektywnie sprawy przedstawiając - glinka naprawdę jest świetna w przypadku skóry tłustej, trądzikowej i pomaga walczyć z przetłuszczeniem w strefie międzyłopatkowej, jak i na klatce piersiowej. Polecam moczyć się w glince przez 15 minut a jeśli jakieś uczynne dłonie zechcą pomóc - nałożyć na plecy również maseczkę z glinki aby wysuszyć wypryski. Rewelacja!

Mam niebawem zamiar spróbować również tej glinki w roli szamponu. Naczytałam się pozytywnych opinii i przyznam, że uśmiecha mi się ta metoda nieco bardziej niż mycie włosów mydełkami - może to tylko głupie uprzedzenie.
Od czasu do czasu jednak myję moją biedną głowę mocnymi szamponami z SLS, po których nie jest najlepiej. Ciekawa jestem, czy taka glinka sprawdziłaby się w roli silnego oczyszczacza lepiej a przy okazji nie powodowała matowienia włosów, tak jak to robią niektóre mydła. 
Jeśli używałyście glinek jako szamponu - dajcie mi znać, jak się ta metoda u Was sprawdza. 

Serdeczności
Arsenic


7 komentarzy:

  1. Nie miałabym odwagi na umycie włosów glinką. Moja przygoda z glinkami zaczęła się nie najlepiej. Na mojej wishliście była zapisana właśnie glinka marokańska. Ale przypadkiem zakupiłam na wagę w stacjonarnym sklepie glinkę z morza martwego. Miała ponoć działać doskonale na wągry i na wszystko pozostałe. Nałożyłam tylko na twarz, był to produkt gotowy, wilgotny, zatem nie wysychał i nie ściągał skóry. Po zmyciu skóra była nijaka, odwodniona, a w zaskórnikach na nosie glinka zadomowiła się na 2doby, nie dało się jej żadnym sposobem wydostać:) chodziłam z szarymi plamami. Brrrr
    Może polecisz jakąś cudowną glinkę na odbudowę zaufania?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim - polecam czyste glinki w postaci proszku. Wiele razy przekonałam się, że gotowe maseczki z glinką mają w składzie dodatkowo całą gamę substancji, których nie ma sensu kłaść na twarz.
      Popróbuj sobie różnych glinek ze sklepu Kolorowka.com - to są polskie glinki, czyste i wysokiej jakości. Jestem z nich bardzo zadowolona.

      Usuń
    2. Dziekuje:) przekopie kolorówkę zatem:)

      Usuń
  2. ja jeszcze żadnej glinki nigdy nie miałam ale z czasem na pewno się skuszę

    OdpowiedzUsuń
  3. wlasnie dzis myslalam, zeby wstawic jutro recenzje tej glinki :) dla mojej skory nie ma nic lepszego niż ta glinka na zmianę ze spiruliną. watpie zebym nalozyla kiedys gotowa maseczke np. z saszetki. wiadmo, że zawierają wodę, a jeśli jest woda to sa konserwanty. po co nakladac na siebie chemie, jak można naturalnie ;) tym bardziej ze konserwanty nie dzialaja zawsze i maseczki maja termin waznosci - tutaj zdaje sie nie ma takiego problemu.
    jako szampon jeszcze nie uzywalam... kupilam malo i zal mi bylo do tego celu, musze zrobic zakupy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    od kilku miesięcy testuję różne naturalne mazidła i szampony do włosów, traktowałam je mydełkami różnymi, pudrem shikakai(rewelacja dla mnie) i jakże by również glinką. jest to nieco uciążliwe bo trzeba nałożyć mazidło na włosy, poczekać i spłukać, ale uważam, że warto. W jednym przypadku glinka nie poradziła sobie - po olejowaniu, ale być może za krótko ją miałam na włosach. Moje włosy po glince są miękkie, łatwo się rozczesują, są puszyste, może nie super błyszczące ale mnie efekt bardzo zadowala.
    Pozdrawiam
    unytka

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger