Naturativ - żelowa maska 360°AOX kojąco liftingująca
Na ostatnim spotkaniu Secrets of Beauty otrzymaliśmy od marki Naturativ wśród prezentów m.in. tę maskę. Była jednym z pierwszych produktów, który od razu rozpieczętowałam i użyłam, zachęcona naprawdę porządnym składem oraz niecodzienną formułą maski - ma ona bowiem postać żelu, który mnie się raczej nie kojarzy z dobrym nawilżeniem. Okazuje się jednak, że mam Wam o czym opowiedzieć.
Chciałabym jeszcze wyjaśnić pewną kwestię, być może kontrowersyjną dla niektórych. Tak, to był gift ze spotkania blogerskiego. Jasne, że sponsorom takich spotkań jest miło, gdy piszemy o ich produktach i linkujemy do ich sklepów, ale chciałabym, żebyście wiedzieli, iż Michał (organizator SoB i twórca bloga Twoje Źródło Urody) nie wymaga od nas pisania recenzji. Nie podpisujemy cyrografu jadąc na jego warsztaty, jeśli więc piszę o jakimś produkcie ze spotkania, to po prostu znaczy, że jest tego wart. A ponieważ ostatnio wpadło mi trochę świeżynek naprawdę wartych uwagi, trochę tych recenzji będzie.
No. Nie musiałam, ale ucinam tym samym wszelkie durne dyskusje.
Dlaczego formuła żelowa nie kojarzy mi się z dobrym nawilżeniem? Cóż, od paru miesięcy jestem posiadaczką suchej skóry (i suchych włosów też... które się z tej suchości skręciły, wyobrażacie to sobie? Ale to temat na inny post może.) i wiem, że aby porządnie tę pustynię nawilżyć, potrzebuję emolientów. Inna sprawa, że żele kojarzą mi się z kwasem hialuronowym, który jest super nawilżaczem ale tylko w połączeniu z kremami lub olejami.
Tymczasem maska naprawdę jest żelem, nie emulsją, nie ma w składzie olejów, a mimo tego po nałożeniu jej na skórę niemal natychmiast koi i łagodzi wszelkie niedogodności. Sekret tkwi pewnie w kilku kluczowych składnikach tworzących lekki film na powierzchni skóry, jak np. pullulan czy niezawodny karagenian. W składzie mamy też kojące wyciągi z aloesu, lukrecji i miłorzębu - bardzo przyjemne składniki nawilżające i działające jako antyoksydanty. I powiem Wam, że widać ich zawartość w żelu, który ma żółtawą barwę. Nie ma ściemy.
Producent sugeruje, żeby nakładać na oczyszczoną skórę hojną porcję tego żelu-maski. Ja sugeruję, aby się tego słuchać. Mniejsze ilości żelu moja skóra dłoni wypija do cna, zostaje jedynie delikatniutki, błyszczący, "żelowy" film na niej. To bardzo prosty i szalenie skuteczny pomysł: wartościowe ekstrakty i składniki aktywne umieścić w wygodnym, dość gęstym, nie spływającym żelu, którego nie będą się bały nawet posiadaczki cer tłustych czy trądzikowych. Jeszcze fajniejsza jest, gdy się ją wstawi na jakiś czas do lodówki i nakłada na skórę gdy jest lekko schłodzona.
Zastanawiam się, dlaczego ja sobie nie robię takich maseczek? Może czas najwyższy poluzować trochę miejsca w szafce z półproduktami.
Czy efekt liftingu jest zauważalny? A i owszem, moja skóra jest po niej tak cudownie nawilżona, jędrna, dobrze napięta i rozświetlona, że chyba można mówić o efekcie liftingu. Polecam nie spieszyć się ze zmywaniem tej maseczki, dać jej czas, przemasować skórę od czasu do czasu. Może się okazać, że po kilkunastu minutach nie ma czego zmywać i wystarczy skórę przetrzeć tonikiem.
Jestem bardzo zadowolona z tego produktu i polecam go z czystym sumieniem. To prosty, bardzo skuteczny kosmetyk o pięknym składzie. Maska dostępna jest TUTAJ, warto polować na promocje, bo są bardzo konkretne. Standardowa cena tego kosmetyku to 139 zł za 100 ml, ale widziałam ją już w promocji, w cenie 69 zł! Nie zastanawiałabym się.
Buziaki
Arsenic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz