Grupy facebookowe o perfumach to zło: Rasasi Dhanal Oudh Nashwah


Ta buteleczka to kolejne perfumy kupione w ciemno pod wpływem pięknych zdjęć i smerfastycznych opinii wrzucanych na pewną, skrajnie złą, grupę facebookową o perfumach. Nie żałuję.
Gwoli wytłumaczenia (się) i zdjęcia odrobiny tego ciężaru poczucia winy z siebie: nie uległam pokusie po pierwszych postach pewnego pana, ani potem nie zwiodła mnie jego szanowna małżonka również tym zapachem oczarowana, omijałam wzrokiem kolejne zdjęcia ofiar, które uległy wcześniej ode mnie... Ale chyba rozumiecie mechanizm jaki tutaj zadziałał? Zwyczajne pranie mózgu. W końcu, gdy jakaś cholera po tygodniach spokoju wrzuciła swój opis, poprawiła zdjęciem i dobiła linkiem do promocji, poległam. 
No ale dobra, umówmy się: to jest Rasasi, a więc marka, która zbudowała sobie u mnie ogromne zaufanie niczym innym jak właśnie jakością swoich produktów. Przejawia się to tym, że mogę nie lubić pewnych nut, ale w wydaniu Rasasi nawet jestem w stanie je nosić, dostrzegając (tylko dzięki kunsztowi marki) ich wielowymiarowość, różne oblicza. Iluż to nowych rzeczy się nauczyłam, ile światów zapachowych odkryłam dzięki perfumom Rasasi! Przypuszczam, że nie kupiłabym w taki sposób żadnej innej marki, nawet za tę cenę.

O piramidzie nut zapachowych tych perfum przeczytać możecie na portalu Fragrantica: KLIK!
Z kolei u Sabbath (KLIK!) przeczytacie nieco więcej sensownych rzeczy na temat samego składu - jak gra i co, w jakiej kolejności. U mnie tego nie doświadczycie.



Co mnie skusiło aby je kupić? Nie, nawet nie chodzi tylko o agar w składzie, do plusów w postaci "cena", "rasasi", "oud", doszedł komentarz jednej z grupowiczek: "Pierwsze 10 minut to dla mnie droga przez mękę - wyłazi na mnie przeohydna nuta mokrej krajanki tytoniowej  Na szczęście później (nieobecny w nutach, ale wyczuwalny) tytoń "schnie" i szlachetnieje i zaczyna się magia". Tak, to był ten bodziec. Ten odłamek absurdu poruszający lawinę.
Biegnąc w szary, październikowy poranek do iPerfum na Kamiennej w Krakowie myślałam tylko o tym, czy i u mnie ten pokręcony zapach siekanego tytoniu z miodem wyjdzie na skórze. Odebrawszy paczuszkę, rozerwałam ją tuż za drzwiami i, nie wąchając korka, psiuknęłam szalik. Pachnie dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałam czytając opisy grupowiczek oraz nut na Fragrze, łącznie z nutą mokrego, siekanego tytoniu na samym wstępie. Szkoda, że tak krótko, podobało mi się to. A jednocześnie rozumiem, że te pierwsze 30 sekund potrafi skutecznie do zapachu zniechęcić - to wielka i specyficzna woń, choć nie "wielbłądzia". Słyszałam szept z zaplecza iPerfum gdy go odbierałam: "o matko, to ten śmierdziuch?"). Cóż, nie wolno go oceniać niuchając korek, jak zresztą żadnego araba. Trzeba dać mu duuużo czasu, bo rozwija się i gra przepięknie od rana do wieczora.
Testowany pospiesznie na spacerze, na szaliku pachnie niezwykle mniamuśnie, jak dobrej jakości, bardzo mocna herbata z miodem i przyprawami. Fantastycznie zgrał się wówczas z aurą, towarzysząc mi przez cały czas aż do powrotu do domu. 
Z kolei na mojej skórze, podejmowany z większą atencją, w pierwszych minutach wydaje się nieznośnie suchy, herbata pojawia się później i trwa. Zero oudu wielbłądziego, choć moc ma porażającą. Zresztą, jak znam już życie, nadzieję się na wielbłąda w tym zapachu gdy mi strzeli ubrać się w niego w trakcie upałów, jak to się stało z Orchid Prairie. Historia warta osobnego postu, choć można ją skrócić do stwierdzenia, że pachniało jak po wyjściu laski z toalety. Niech Wasza wyobraźnia dokona reszty. Orchid Prairie NIE jest do noszenia w bardzo ciepłe dni.



Brakowało mi w kolekcji czegoś o tej mocy właśnie, a jednocześnie smakowitego i otulającego, miękkiego, kobiecego po prostu. Choć w kontekście tytoniowego otwarcia i ogólnie wielkiej mocy tego zapachu nazwanie go miękkim i kobiecym może dziwić. Cóż, to jest słodkawy, miły, otulacz bez dymnych, czy ostrych naleciałości. Śmiało mogą go nosić kobiety, choć i na mężczyznach może prezentować się ciekawie. Ja nie namawiam, tylko pokazuję ;)

Buziaki
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger