"Nie jestem ruda!" - Konfrontujemy z rzeczywistością pojęcie "soft spring" na przykładzie Anety
Z Anetą spotkałyśmy się na stacjonarnych konsultacjach kolorystycznych, co było doskonałym wyborem. Analiza kolorystyczna oparta jedynie na zdjęciach w jej przypadku mogłaby okazać się dużym wyzwaniem. Dlaczego? Ponieważ Aneta nie mieści się w typowym podziale na 12 typów kolorystycznych. Jej kolorystykę trzeba było starannie przeanalizować, z dużą dozą wyczucia, aby odpowiednio ją zrozumieć, opisać i dobrać właściwe kolory.
Pochopne działanie w takim przypadku mogłoby przynieść zupełnie nietrafione efekty. Jak Aneta sama podkreśliła już na wstępie spotkania, z pełnym przekonaniem: „NIE JESTEM RUDA!”. I miała rację. Gdyby analiza kolorystyczna sprowadzała się jedynie do przydzielania osób do gotowych typów, jej złociste włosy i zielone oczy mogłyby sugerować przypisanie jej do kategorii „wiosennej”. Tymczasem prawdziwa analiza wymaga czegoś więcej – wnikliwej, indywidualnej pracy nad jej unikalną kolorystyką.
Nie jest to ani łatwe, ani szczególnie komfortowe, gdy – siedząc naprzeciw żywego człowieka – trzeba mu prosto w oczy powiedzieć, że nie ma dla niego gotowego typu kolorystycznego. Następnie zaś należy poprowadzić go przez cały proces wstępnej analizy, aby dobrze zrozumiał, o jakich kolorach będziemy rozmawiać i dlaczego. Taki proces wymaga przede wszystkim wyczucia oraz solidnych fundamentów: wiedzy i doświadczenia. Tylko wtedy można wyjaśnić te, często niełatwe, kwestie w sposób przystępny i zrozumiały nawet dla osoby, która nie zna się na tajnikach analizy kolorystycznej. Czy chcecie, czy nie, nasze spotkania z analizą kolorystyczną są również okazją do edukacji. Wierzę, że tylko takie podejście – oparte na świadomym procesie i wymianie wiedzy – ma w mojej pracy sens.
Co więc widzimy, patrząc na Anetę? Czym jest jej pejzaż namalowany? W jakich ilościach? Co to wszystko oznacza i jakie w końcu dobrać jej kolory w garderobie i makijażu? Przyjrzyjmy się.
Otóż w przypadku Anety - istotnie - nie mówimy o kolorystyce feomelaninowej, a więc "rudej". Poniżej stosowne porównanie z Edytą, której kolorystyka jest efektem wysokiego nasycenia pomarańczowo-żółtymi feomelaninami.
A także porównanie z Anną, u której również obserwujemy duże nasycenie feomelaninami, lecz w pomarańczowo-czerwonych odcieniach.
Na tych porównaniach rzucają się przede wszystkim w oczy różnice w kolorach włosów, ale to nie są jedyne różnice. Jeśli - patrząc na zdjęcie Anety z początku wpisu - pomyśleliście, iż jest ona blada, to tego typu porównania pomagają zresetować optykę, czyż nie? Jej skóra nie jest biała, a jej włosy wydają się gwałtownie szarzeć w porównaniu z włosami Edyty i Anny.
Innymi słowy, obserwujemy u Anety efekty barwne charakterystyczne dla eumelanin, czyli tych ciemnych, brązowo-czarnych pigmentów. I jest tych pigmentów u Anety średnia ilość - ani skrajnie mała, ani skrajnie duża. Już więc na tym etapie możemy określić pierwszy atrybut kolorystyczny Anety: "średnie nasycenie". Cecha ta w popularnym współcześnie ujęciu analizy kolorystycznej określa typ "zgaszony".
Co z jasnością jej kolorystyki? Czy jest ciemna, czy jasna? Cóż, tak się składa, że nasycenie eumelaninami - w tym przypadku średnio-niskie - określa nam również dość precyzyjnie walor, ponieważ mówimy o ciemnych pigmentach. Zatem ich średnio-niska ilość będzie dawała efekty raczej jasne - i widzimy to u Anety: włosy w kolorze złotego blondu, a nie brązu; oraz tęczówki na poziomie 8 "jasnozielone" wg skali Martina.
Ludzkie melanocyty nie produkują zielonych pigmentów, a żółte kropki w tęczówkach Anety to iluzja stworzona przez średnią ilość brązowej eumelaniny. Jasnozielone tęczówki są w rzeczywistości efektem nałożenia iluzji żółtego koloru na szaroniebieską bazę – wynik działania światła i strukturalnej budowy tęczówki. To rzadkie zjawisko wymaga precyzyjnej kombinacji melanin. Większa ilość ciemnych eumelanin dałaby tęczówki już piwno-brązowe, a mniejsza – tylko szaro-zielonkawe tęczówki, bez złotych refleksów. Określiliśmy zatem drugi atrybut kolorystyczny Anety: "jasny".
W analizie kolorystycznej pojawia się problem, gdy rzeczywistość nie potwierdza tezy. Aneta, choć łączy cechy zgaszone i jasne, co sugeruje lato, dla niedoświadczonego oka wygląda raczej jak wiosna. Zamiast weryfikować tezę, wielu specjalistów nagina rzeczywistość, klasyfikując na siłę do jednego z 12 typów, opierając się na subiektywnych osądach.
My tutaj tego nie robimy. Prawdziwa analiza polega na rozłożeniu zjawiska na czynniki pierwsze i jego obiektywnym wyjaśnieniu. Jeśli metoda nie pasuje do rzeczywistości, trzeba zweryfikować metodę, a w razie potrzeby – odrzucić tezę, zamiast dostosowywać rzeczywistość do teorii. W przypadku analizy kolorystycznej trzeba więc spokojnie zastanowić się nad kolorystyką nie nazywając jeszcze - a może w ogóle - typu kolorystycznego. Nazwa jest w całym procesie najmniej istotna.
Zastanówmy się nad trzecią cechą – barwą, często mylnie nazywaną „temperaturą kolorystyki”. U Anety dominuje barwa „eumelaninowa”, oparta na brązowo-czarnych pigmentach, przy czym przeważają odcienie brązowe. Jej naturalne włosy są złote w każdym oświetleniu, a jej tęczówki ujawniają przewagę brązowych eumelanin nad czarnymi. To właśnie ta przewaga nadaje jej kolorystyce ciepły ton, cieplejszy niż w typowym „lecie” wg współczesnej analizy kolorystycznej. Powyżej porównanie z Beatą - zgaszonym latem. Czy ktoś będzie zdziwiony informacją, iż włosy Beaty w pełnym słońcu prezentują liczne, złote refleksy? Potrzeba jednak silnego, specyficznego oświetlenia, aby te efekty uzyskać. Tymczasem Aneta ma włosy złote nawet w najciemniejszym kącie kawiarni.
Trzecim atrybutem Anety jest więc „ciepły”. Nie wpisuje się ona jednak w żaden z 12 typów: jest zbyt jasna na jesień, zbyt ciepła na lato, zbyt zgaszona na wiosnę i zbyt... wszystko, jak na zimę. Technicznie sprawy biorąc, cechy Anety (zgaszona, ciepła, jasna) plasują ją pomiędzy zgaszonym latem, a zgaszoną jesienią, ale z efektami mogącymi naśladować kolorystykę wiosenną. Jest jej jednak zdecydowanie bliżej do lata, niż do jakiejkolwiek wiosny.
A skoro mowa o wiosnach – współczesna analiza kolorystyczna wprowadziła takie kuriozum jak „soft spring”. To próba opisania wiosny, która w rzeczywistości nią nie jest, ale z propozycjami kolorów tylko nieco mniej intensywnych niż typowo wiosenne. "Soft spring" jest w istocie toporną próbą połączenia cech pozornie sprzecznych w sytuacji, gdy brakuje wiedzy. Nie ma w tym nic złego. Złe natomiast jest polecanie takim osobom jak Aneta barw wiosennych.
Jakie więc kolory dla Anety? Precyzyjnie: stonowane, raczej jasne i ciepłe. To NIE oznacza barw jesiennych, ani letnich, ani wiosennych. To oznacza takie barwy, które są nadmiernie już ciepłe dla zgaszonych lat, zbyt jasne dla jesieni i zdecydowanie za bardzo wypłukane z koloru i zszarzałe dla wiosen.
Na powyższym porównaniu widzimy przykład: w płaszczu w kolorze podobnym do "String" z Pantone Aneta przyszła na spotkanie. Po prawej stronie widzimy moją przeróbkę, na której zmieniłam kolor płaszcza na podobny do "Pale Khaki" z Pantone. Jest to barwa równie jasna i stonowana, co kolor wyjściowy. Jest jednak zdecydowanie cieplejsza, dzięki czemu jest wprost przedłużeniem kolorystyki Anety na ubranie.
Nie, nie nazwałam typu kolorystycznego Anety. Obrzydza mnie określenie "soft spring", a przydzielenie jej łatki "lata", czy "jesieni" byłoby zwyczajnie błędne. Moją ambicją też nie jest tworzenie kolejnych podziałów w tej dziedzinie. Zajmuję się wyjaśnianiem zjawisk fizycznych i biologicznych, składających się na szeroko pojmowaną analizę kolorystyczną. Z pokorą przyjmuję myśl, że genetyka z ewolucją przygotowały psikusa dla każdej klasyfikacji stworzonej przez człowieka, więc z tym walczyć nie chcę. Tytuł jej książki brzmi: "Analiza kolorystyczna Anety".
To wszystko, tylko nieco pogłębione, co tu przeczytaliście, przekazałam Anecie na spotkaniu, a następnie usystematyzowałam i wyjaśniłam konkretnie w jej książce z analizą, zadbawszy o liczne czytelne porównania. Nie jest łatwo na spotkaniu na żywo przekazać człowiekowi - oczekującemu prostej diagnozy i poprowadzenia za rękę pomiędzy właściwymi odcieniami - wiedzę tak pogłębioną, ale chyba jeszcze trudniej jest... być tym człowiekiem, rzuconym w nieznaną naukę i to od razu na głęboką wodę. Cieszę się jednak, że moja wiedza z doświadczeniem są już na tyle solidnym oparciem, że potrafię przedstawić nawet tak skomplikowane przypadki - prosto. I daje mi ogromną satysfakcję fakt, że efekt mojej pracy jest zarówno precyzyjny, jak i praktyczny.
Zapraszam na stacjonarne konsultacje kolorystyczne:
---
Arsenic.pl Aleksandra Galiszkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz