Sleek i-Divine Ultra Mattes: V1 Brights vs. V2 Darks


Ok, to już naprawdę ostatnie dwie.

Sleek Ultra Mattes w dwóch wersjach kolorystycznych: V2 Darks oraz V1 Brights. Obie palety bardzo „sleekowe”, jeśli mowa o nasyceniu kolorów, pigmentacji i pudrowości cieni. I nareszcie matowe, na moje nieszczęście.

Po PPQ Me, Myself & Eye powiedziałam sobie, że już mi wystarczy Sleeka. Choć paleta jest piękna i do dziś często z niej korzystam, to jednak wiecie... ileż można mieć perłowych cieni w kolekcji?

W niemal każdej paletce Sleeka znajduje się czerń, której nie zużyję nigdy, wiem to na pewno. W wielu są różowości, które staram się zużyć jako róże do policzków bo słodkie, różowe makijaże nie goszczą u mnie zbyt często.

A poza tym uważam, że perłowe cienie są śliczne i potrafią znakomicie dodać uroku, ale tylko jeśli są używane oszczędnie. Rozcieranie perłowych cieni aż pod brwi czy używanie kilku odcieni perły do blendowania to kompletnie nie moja bajka.

Tak więc kolejnej palety Sleeka, naładowanej perłami nie miałam zamiaru kupować.

No i masz, dwie palety matowe, niech to szlag.


Technicznie rzecz biorąc, nie jest to super-mat, dający płaski efekt, co zresztą zobaczycie na zdjęciach. Cienie delikatnie połyskują, powiedziałabym wręcz, że jest to delikatna satynka.
Cóż, widocznie tak mat postrzega Sleek. Powstało już określenie „sleekowa perła” opisujące cienie tak niemożliwie perłowe, że dające wręcz nieziemski blask, to teraz – trochę złośliwie – niniejszym tworzę kolejne: „sleekowy mat”, będący w istocie niemalże satyną.

Niewątpliwie jednak są to cienie świetnie nadające się do stosowania jako kolory pośrednie i do rozcierania, nie zostawiają bowiem zbyt nachalnego połysku.


Obie palety mam już od ponad miesiąca, a piszę o nich dopiero teraz właśnie z tego powodu, że lubię najpierw dobrze poznać produkt nim wypowiem swoją opinię na jego temat. I choć cienie Sleeka znam bardzo dobrze, wolałam się najpierw trochę z tymi matowymi zaprzyjaźnić, pobawić kolorami, poobserwować jak się zachowują, pozwolić ekscytacji nieco opaść.

W palecie, standardowo, znajduje się 12 cieni. Trochę się zmienił ich wygląd, nie ma już tej słynnej krateczki, w jaką były uformowane cienie Sleek zazwyczaj. Jest krateczka, lecz delikatniejsza. Zapewne ma to utrudnić życie producentom podróbek, ale za głowę się łapię na myśl, że ktoś chciałby kupić podróbę Sleeka... koszt paletki oscyluje w okolicach 30 zł, co jest nadal świetną ceną za to, co dostajemy.

Samo opakowanie również przeszło subtelną transformację – otóż logo firmy zrobiło się znacznie mniejsze, dzięki czemu na pierwszy rzut oka mogę odróżnić „maty” od reszty palet Sleeka w kosmetyczce.

Niektóre rzeczy zostały po staremu, jak np. gwarantowany odprysk lakieru z paznokci przy próbie otworzenia palety, charakterystyczny zapach cieni, podwójna pacynka w środku (nawiasem mówiąc, mam ich już tyle dzięki Sleekowi, że mogłabym nimi zacząć handlować na znanym serwisie aukcyjnym... zawsze je wyjmuję z opakowania aby mnie nie drażniły. Nie lubię ich używać do aplikowania cieni, bo są niewygodne, mają się nijak do kształtu mojego oka.) oraz spore lusterko, z pomocą którego można wykonać makijaż także w podróży.

Jest także folijka z nazwami poszczególnych cieni, która chroni jednocześnie lusterko przed zapaćkaniem. Przychylam się do opinii Ciasteczko25 o tym, że folijka z nazwami jest słabym i tanim rozwiązaniem. Nazwy cieni powinny być nadrukowane np. z tyłu opakowania... choć i tak ich nigdy nie zapamiętuję.

I tu niespodzianka - otworzywszy po raz pierwszy V2 Darks, widząc tę czerń o nazwie Noir, coś mi zaświtało.

Przekopałam więc wszystkie palety Sleeka i odkryłam nareszcie, że – owszem – w Oh So Special jest dokładnie ten sam cień. Moja pamięć mnie zadziwia.

Według mnie przeginają z tą czernią, bo o ile widzę różnicę między czernią z Sunset a np. Noir z OSS i V2, to w zdecydowanej większości palet jest to ten sam kolor. A poza tym – po co komu tyle czerni? Nawet Tylor Momsen by ich wszystkich nie zużyła.

Cienie są dokładnie takie, jakie znamy z poprzednich palet Sleeka, a więc mocno napigmentowane i bardzo pudrowe. Trzeba uważać, gdy się do nich dobieramy, łatwo jest zapaskudzić cieniem całą paletkę i inne kolory. Warto nabierać na pędzel mniej produktu, co przy okazji zapobiegnie osypywaniu się cieni na policzki.

Palety Sleeka charakteryzują się tym, że są bardzo przemyślane. Dobór kolorów zwykle jest zaskakujący na pierwszy rzut oka, ale po zastanowieniu okazuje się strzałem w dziesiątkę.


Patrząc na V1 Brights nasuwają mi się skojarzenia z postaciami z kreskówek, z ciepłymi, letnimi dniami, z makijażami lekkimi i zabawnymi, trochę dla wariatek lubiących łączyć błękit z pomarańczem...

I nie ma czerni! Świetnie!

Chwilę potem mina mi nieco rzednie, bo widzę trzy odcienie różu. Przy czym zarówno Pout jak i Pucker do złudzenia mi przypominają ten neonowy róż z palety Acid, choć tamten jest rzeczywiście nieco żywszy, bardziej fluo.

Niewiele zresztą się między sobą te dwa kolory różnią, co bardzo mnie drażni. O ile byłabym w stanie znieść dwa niemalże identyczne odcienie kremowego, szarego, ba, nawet błękitu, to w przypadku różowych cieni do powiek nie robi mi różnicy, że jeden jest odrobinę jaśniejszy od drugiego...

Oba będą najmniej używanymi w makijażach, a najprędzej zostaną wykorzystane na policzki i tylko podczas robienia makijażu z tą konkretną paletą.

Poza tym różowym zgrzytem jest bardzo dobrze. Mam swój ulubiony, jasny cień do rozświetlania matowego – Pow!, który jest czymś pomiędzy Bow z paletki Oh So Special a bielą z Acid. Już jest najmocniej wymacanym przeze mnie cieniem z całej palety, bo w makijażu niemal zawsze stosuję tego typu cienie do rozświetlania.

Poza tym nareszcie mam piękny, bardzo jasny odcień szarości w matowym wydaniu. Potrzebowałam tego koloru – do mojej karnacji pasuje wspaniale w niewidocznych makijażach. Wspaniale też sprawdza się u mnie do podkreślania dolnej powieki w dziennych, leciutkich makijażach.

 Kusi mnie też bardzo kolor Strike, czyli kolor skazańca z amerykańskiego więzienia. Słowo honoru, że to jest moje pierwsze skojarzenie jakie nasunęło mi się patrząc na ten kolor. Mordercy w amerykańskich filmach w więzieniu nosili wdzianka w tym właśnie kolorze.

To barwa niełatwa do noszenia, ale w jakichś wariackich makijażach na pewno znajdzie zastosowanie.

Na koniec mamy dwie zielenie, do których być może wreszcie się przekonam. Nie robię zbyt często makijaży w tych kolorach, bo moja cera wygląda wtedy fatalnie. Te nie mają zbyt ciepłych odcieni, powinny mi więc pasować.

Ostatnio Katosu zrobiła przepiękny makijaż w kolorze ciemnej zieleni z użyciem paletki V2 Darks, na pewno widzieliście a jeśli nie, to czym prędzej obejrzyjcie. Ona wygląda pięknie w takiej kolorystyce.

Natomiast ta ciemniejsza zieleń z paletki V1 Brights o nazwie Dragon fly zestawiona z fioletowym Sugarlite nasunęła mi skojarzenie z komiksami, a konkretniej z Jokerem w fioletowej marynarce i z zielonymi włosami.

Paletkę uważam za idealną na lato, kiedy jest najlepszy czas na eksperymenty i zabawy z kolorowymi makijażami.Na pewno będę po nią często sięgała szukając inspiracji do stworzenia czegoś nowego.


Swatche:

BAMM!

BOLT (przepraszam za jakość, zmienię to zdjęcie wkrótce)

CHILL

CRETE

CRICKET

DRAGON FLY

FLOSS

POUT

POW!

PUCKER

STRIKE

SUGARLITE


Nieco inaczej ma się sprawa z drugą paletką matowych cieni – V2 Darks. Są to bowiem odcienie dużo mroczniejsze, choć równowaga pomiędzy cieniami ciemnymi, o barwach nasyconych a jasnymi czy neutralnymi została zachowana perfekcyjnie.

Przypuszczam, ale jest to tylko moje domniemanie, że firma Sleek przygotowywała tę paletę z myślą o jesieni. Jest tu mnogość barw, po które chętnie sięgamy właśnie o tej porze roku – piękne fiolety, brązy, cudowna, głęboka zieleń, czy granat.

Wyobrażam sobie, że całkiem prawdopodobnie ta paleta miała ukazać się nieco później, ale postanowili iść za ciosem i wypuścili obie naraz. Dlaczego? Ano dlatego właśnie, że matowych cieni nigdy dość, zaś mat w Sleeku to rzecz do kupienia natychmiast.



 A to zła wiadomość, bo oznacza ona, iż na jesień szykują kolejny atak na moją silną wolę.

Kocham tę paletę od pierwszego wejrzenia.

Serio, nawet dla zdublowanej czerni mam wytłumaczenie (Wytłumaczenie ma zastosowanie tylko i wyłącznie do tej palety – w przypadku innych palet czerń naprawdę uważam za zbędną. Ta jednak jest tak doskonale zestawiona, że wybaczam... wybaczam.) – a brzmi ono tak: robiąc makijaż paletką V2 Darks prawie na pewno będę potrzebowała czerni i na sto procent nie będzie mi się chciało rzucać wszystkiego i szukać choćby Acid czy Curacao, czy pięciu innych palet Sleeka aby tę czerń zdobyć, bo mam ją tu, pod ręką.



Podobnie jak kolejny jasny cień do rozświetlania, które ubóstwiam, szczególnie w wersjach matowych.

Ten z Oh So Special to już wspomnienie, puste dno. Cieszę się więc, że mam i tutaj taki cień.



Głęboki, morski kolor o nazwie Orbit – od lat ten odcień dominuje w mojej garderobie. Zdaje się, że nawet mój mężczyzna kojarzy jednoznacznie ten kolor ze mną, tak go lubię nosić. To jest taka moja wersja zieleni, w której nie wyglądam na chorą.



Obok – Ink, czyli głęboki, nasycony kolor granatu. Tak, dokładnie odwzorowany kolor atramentu, którego jeszcze w podstawówce używałam do pióra wiecznego. Piękny zamiennik czerni w smokey eye, a przy tym bezpieczny odcień niebieskiego dla wszystkich malkontentek kręcących nosem na niebieskie makijaże.



Dalej – Highness, fiolet, który rozbłysł w towarzystwie granatu i czerni. A poza tym całkiem przecietny przecież kolor. Nie zwróciłabym na niego uwagi, gdyby występował solo, czyż to nie mówi wiele o tym, jak świetnie przemyślane są te paletki? Jaką są kopalnią inspiracji?

Swatche:
FERN




FLESH
VILLAN
THUNDER
PILLOW TALK
PAPER BAG
ORBIT
DUNE
NOIR
HIGHNESS
MAPLE
INK

Patrząc na nią teraz myślę, że zdecydowaną większość cieni będę używała na pewno. Nie jestem przekonana tylko do Maple, czerwonawego cienia, który natychmiast podkresliłby wszystkie moje niedoskonałości, których nie chce mi się zakrywać toną kamuflażu.

Poza tym jednym wyjątkiem widzę zastosowanie do wszystkich tych barw w moich makijażach. Po Acid znalazłam drugą paletę Sleeka, którą uwielbiam i jest szansa, iż będzie pierwszą zużytą do cna. Zobaczymy!

Macie już swoje maty? Jak odczucia? Który kolor Was najmocniej chwycił za serce?





Dziękuję za poświęcony mi czas i zapraszam na filmik z lekkim, letnim makijażem wykonanym paletą cieni V2 Darks.


Arsenic







8 komentarzy:

  1. STRIKE do mnie przemawia bardzo mocno - KUP MNIE :) ale mam już trzy albo 4 paletki, więc na razie się wstrzymam :) Fajnie, że zaczęłaś prowadzić bloga :)))) Tylko dodaj OBSERWUJ bo nie widzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I błagam, zrób coś z tym potwierdzaniem swojego komentarza tymi rozmazanymi literakami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja swoich już nie liczę, bo mi wstyd, że się tak daję jak dziecko - i to tylko tej jednej firmie. Ale nie powiem, jestem zadowolona z tych paletek i każdej używam.
    A co do bloga, planuję go w jakiejś formie przenieść na swoją stronę www.arsenic.pl żeby tam skupić wszelkie swoje działania internetowe - jutub, te dziesiątki artykułów z FB, twittera bo doszło do paradoksu takiego, że w kilku miejscach wklejam ten sam tekst.
    Technicznie tego bloga na razie nie ogarniam, bo jeszcze nie wiem czy tu zostanę w takiej formie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja ich dostać nigdzie nie mogę :( weź zazdroszczę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja swoje dorwałam na Allegro, tam nowinki są dostępne najwcześniej.
      Ale najgorsze... najgorsze jest to, że widziałam już zapowiedź kolejnej palety Sleeka inspirowanej olimpiadą. Na szczęście kolory nie kuszą mnie aż tak bardzo, bo byłaby to moja dziesiąta paleta Sleeka... :/

      Usuń
    2. ta nowa mi się nie podoba olimpijka swatche widziałam i nic ciekawego. te maty są cudowne ja mam zaledwie bad girl ppq i naturelkę + dostałam w bonusie ze sklepu bad girl więc mam dubla na rozdanie ją szykuję.
      curacao bym chciała paraguaie czy jak to tam się pisze oh so special z resztą z kosmetykami jest jak z pokemonami złap je wszystkie. dziś znów wyszłam tylko po papierosy a z asortymentem drogerii wróciłam

      Usuń
  5. weź nie kuś noo.. -.- mąż mnie chyba z domu wyzuci w końcu ;D hahahahahahaha ("wszędzie te twoje kosmetyki!!");)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój jest nieświadomy skali "problemu" a więc szczęśliwszy ;P :P

      Usuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger