Biolaven - kremy do twarzy na dzień i na noc

Zacznę od rzeczy najważniejszej - wbrew nazwie i oczekiwaniom, cała seria Biolaven pachnie przede wszystkim tak:


...a dopiero po chwili, gdzieś tam w tle, bardziej wyczulone nosy mogą faktycznie mieć wrażenie iż ta lawenda się pojawia. Kurde, no szkoda - tak bardzo liczyłam na tę cudowną, fioletowo-zieloną nutę. Nie miałabym absolutnie nic przeciwko czystemu zapachowi olejku eterycznego z lawendy w tej serii.

Ale żale na bok, bo i tak kosmetyki te pachną bardzo przyjemnie - ot, wbrew oczekiwaniom i tyle. Zapach jest soczysty, przyjemny i utrzymuje się na skórze dość długo. 

Bardzo się cieszę, że Sylveco rośnie w siłę. Życzyłam im tego od kiedy spróbowałam po raz pierwszy ich produktów. Logicznym następstwem rozrostu firmy jest wypuszczenie odrębnej marki, o której i tak wszyscy będą wiedzieli, że "to i tak jest Sylveco", ale będzie miała charakterystyczne dla siebie cechy. 
Seria Biolaven bazuje więc na oleju z pestek winogron oraz na olejku eterycznym z lawendy (kochane Sylveco, nie obraziłabym się, gdyby było go czuć bardziej!), zerknijcie na stronę marki - tam znajdziecie wszelkie informacje na temat ich produktów: www.Biolaven.pl


Strona dopiero startuje, ale już można bezpośrednio tam kupować upatrzone kosmetyki oraz poczytać o właściwościach poszczególnych składników.




Dzisiaj pokażę Wam dwa kremy do twarzy - na dzień i na noc. Złapałam je i zmaziałam jako pierwsze po rozszarpaniu paczki. Od razu wypchnęły z łazienkowej półki zalegające tam inne kremy i tak już zostały. Oba mają wyjątkowo udaną konsystencję - lekką i nietłustą, bardzo dobrze się wchłaniają. 

Oba, ten na noc również. Nie zmienia to faktu, że wersja nocna ma nieco inny skład, trochę bogatszy, aby skóra w nocy mogła czerpać więcej. Brawa dla Sylveco za to, że zrywają z mitem, iż kremy na noc powinny być ciężkie - znamy to wszystkie, córka króla smalcu po przebudzeniu rano. Nie, dziękuję.

W istocie, oba kremy "składnikowo" różnią się niewiele, ale te różnice są przemyślane. Wersja nocna zawiera dodatkowo masło awokado, składnik dostarczający skórze ogromną ilość witamin (A, B, E, H, K, PP, F) i skwalen, czynnik przeciwzapalny i przeciwgrzybiczy. 
Ponadto mamy tutaj również mój ukochany, łagodzący podrażnienia pantenol oraz skwalan, który zaliczany jest do drogich składników kosmetycznych, spotykanych głównie w ekskluzywnych kosmetykach. Zapewnia on odpowiednie nawodnienie skóry, jest antyoksydantem, działa również gojąco i przeciwzapalnie, a ponadto zwiększa transport składników aktywnych w głąb skóry - unikatowa zdolność, którą warto wykorzystać właśnie w nocy.




Nasza skóra w dzień, nie dość że przywalona porcją makijażu, to jeszcze wiecznie walcząca z zanieczyszczeniami środowiska, zestresowana - no nijak nie da rady czerpać dobroci zaserwowanych w tym kremie. Sylveco o tym wie, dlatego częstuje nas przemyślaną pielęgnacją.

I co charakterystyczne dla marki - celnie dobrali dosłownie kilka składników tak, aby nie przeciążać składu a osiągnąć maksymalny efekt. Absolutnym uwielbieniem darzę takie podejście - zamiast faszerować skład setką "nośnych marketingowo" składników (któryś przecież zadziała!), dobrano tutaj dosłownie kilka składników tak aby jednocześnie się uzupełniały i dawały nam jak najwięcej korzyści. 
Łatwo w nawale superskładników zapomnieć, jak silne działanie ma stary, dobry pantenol, czy niedoceniane oleje, zwłaszcza te zimnotłoczone, naturalne. Trudno przecenić olej, który zawiera w sobie nie tylko witaminy ale też sole mineralne, fitosterole czy nienasycone kwasy tłuszczowe. A do tego zapewnia typowe dla każdego oleju działanie okluzyjne, zapobiegające TEWL. 



Obie wersje kremów mają wspólną bazę, na której opiera się cały skład. W obu znajdziemy olej z pestek winogron, na którym oparta jest cała linia Biolaven. Jest to kolejny niezwykły olej - wyróżnia się on bardzo dużą, większą niż w innych olejach, zawartością niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych. W jego składzie znajduje się też bardzo dużo witaminy E oraz flawonoidów. Olej ten zawiera sporo minerałów, lecytyny oraz bardzo silny przeciwutleniacz o nazwie rezweratrol. Rezweratrolowi przypisuje się silne działanie ochronne, nazywając go wręcz prawdziwym eliksirem zdrowia i urody. Więcej o rezweratrolu poczytacie na moim ulubionym blogu biomedycznym: TUTAJ!

Nie wiem, czy faktycznie rezweratrol zawarty w oleju winogronowym, zawartym w kremie, jest w stanie hamować lipogenezę na tyle, aby przyniosło to widoczny efekt - gdyby tak było, och witaj oleju z winogron na moim tyłku! Mam wrażenie, że składniki z rezweratrolem raczej działają w kosmetykach antyoksydacyjnie. Co innego przyjmowany wewnętrznie - choć i tutaj pojawia się pytanie o jego przyswajalność.

Wracając do naszych kremów, składnikiem, który wzbudził mój największy entuzjazm, jest mocznik występujący w obu wersjach kremów. Mocznik, kumacie. Ten luksusowy superskładnik, na którym opierają się marketingowo całe wielkie firmy: "och, wyprodukowaliśmy wazelinę z mocznikiem, płaćcie nam 100$!". :> Musiałam.
Cóż, skromność Biolaven mnie hipnotyzuje. Mocznik. Tak po prostu. Bo wiedzą, że fantastycznie nawilża, wiedzą, że my wiemy, więc o czym tu więcej mówić? Jest, voila.

Ponadto, wersja dzienna zawiera również ksylitol, czyli cukier brzozowy występujący we flagowym produkcie Sylveco, kremie brzozowym
Co robi? Nawilża! A ponadto zmiękcza skórę i ma też działanie przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze. Całkiem logiczny dodatek do kremu dziennego, który ma przede wszystkim nawilżać i chronić skórę. A także dobrze się zachowywać pod makijażem.

Jeszcze jednym olejem, wspólnym dla obu kremów, jest - również niedoceniany - olej sojowy. Ze względu na zawartość kwasów tłuszczowych, olej sojowy może być wykorzystywany w kosmetyce jako emolient lub jako naturalne źródło wielonienasyconych kwasów tłuszczowych odbudowujących naturalną barierę ochronną skóry. W oleju sojowym w największej ilości występuje kwas linolowy który przywraca skórze poziom właściwego nawilżenia.

Mamy więc wszystko, co jest skórze do szczęścia potrzebne: bazę emolientową, chroniącą skórę przed utratą wody, składniki nawilżające, pomagające jeszcze bardziej tę wodę w naskórku utrzymać, a do tego garść silnie działających antyoksydantów, które trudno przecenić, oraz - w przypadku wersji na noc - jeszcze więcej witamin i soli mineralnych dla odżywienia skóry.


No i mamy lawendę, mamy ją naprawdę - w postaci olejku eterycznego. Obok neroli i bergamotowego, jest to mój ulubiony olejek eteryczny. Ma fantastyczną moc kojenia nerwów, łagodzenia depresji - zresztą, na skórę działa podobne: przyspiesza jej gojenie, łagodzi podrażnienia i jako jeden z niewielu olejków eterycznych może być stosowany na skórę w czystej postaci, nierozcieńczony. Tzn każdy może, ale ten nie zrobi krzywdy ;)

Lawendę mamy również na opakowaniu. Muszę o tym wspomnieć, bo stylistyka tej serii bardzo mi odpowiada. Jest czysto, minimalistycznie, ale swojsko i pięknie. 



Wspomniałam na początku o konsystencji obu kremów, na zdjęciu powyżej macie pogląd na to, jak lekkie są to formuły. Oba mają w istocie postać raczej mleczka, które bardzo pięknie wchłania się w skórę i naprawdę nie zostawia tłustej warstwy. 
Sprawdziłam - bez żadnego problemu jestem w stanie "nosić" wersję dzienną tego kremu nałożoną na warstwę serum z witaminą C własnej roboty. Fakt, że serum to jest również bardzo lekką emulsją, nie jest to serum typowo olejowe, no ale jednak, jest to kolejna warstwa.
Rano moja skóra jest świeża i nawilżona, absolutnie nie przetłuszczona gdy poprzedniego wieczoru nałożę na nią krem na noc Biolaven.
Nawilżają bardzo porządnie, oba kremy są hipoalergiczne, a producent podpowiada, że można ich również używać do pielęgnacji okolic oczu. Czy oni nie są kochani?


Liczę na to, że seria Biolaven się rozrośnie, albo że Sylveco wypuści jeszcze jedną lub kilka innych serii. Marzę o neroli! 

Póki co, wszystkie produkty Biolaven można kupić już na stronie www.Biolaven.pl - każdy z opisywanych tutaj obszernie kremów ma pojemność 50 ml i kosztuje ok. 25 zł: KLIK!

Pozdrawiam serdecznie
Arsenic

28 komentarzy:

  1. Wszystko to brzmiałoby bardzo zachęcająco, gdybym lubiła zapach lawendy.
    A tak klops :(

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi bardzo odpowiada, że nie pachną lawendą, bo nie jest to mój ulubiony zapach :) I wiem, po prostu wiem, że poznam wszystkie te produkty Biolaven, bo Sylveco wręcz uwielbiam, więc i po nowej serii spodziewam się jedynie wszystkiego co najlepsze! zacznę od kremu na dzień kiedy wykończę rokitnikowy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam jak piszesz, czytam i czytam!! Nie chcę końca :-)
    Produkty Sylveco bardzo lubię, te pewnie też polubię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego klops? Cała seria pachnie winogronami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie da się ich chyba nie darzyć sympatią, bardzo mi poprawiają humor gdy o 4:30 rano wklepuję dzienny krem pachnący soczyście winogronowo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No tak to jest z zapachami, każdemu nie dogodzisz :)
    Seria jest bardzo godna polecenia, niebawem napiszę też więcej o ich nowych produktach do włosów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się że widziałam Biolaven w hipermarkecie Real... a przynajmniej żele na bank widziałam!
    Ciekawi mnie szampon i krem do twarzy. Ale krem nie dla mnie tylko dla chłopaka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A jaj mam takie oto pytanie- czy krem na dzień Biolaven jest lżejszy w konsystencji od lekkiego kremu brzozowego Sylveco? Mam skórę mieszaną w kierunku tłustej, odwodnioną i stosuje wspomniany lekki krem brzozowy, który jak dla mnie nawilża świetnie ale jako krem na dzień jest już za ciężki ;(
    P.S. Bardzo lubię czytać Twojego bloga, ponieważ posiadasz dużą wiedzę kosmetologiczną i podchodzisz profesjonalnie do blogowania (w przeciwieństwie do innych blogerek, które to robią chyba tylko, bo jest to "trendy"). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja od kilku dni używam żelu do twarzy z tej nowej serii i nie dość, ze jak zwykle - fenomenalny skład i łagodne, ale dokładne mycie, to jeszcze zapach - mi przypomina sok winogronowy, boski :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię! I Biolaven bardzo i to prześwietlenie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ktoś chyba nie przeczytał posta :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Och, lekki krem na noc? Zachęciłaś mnie. Uwielbiam Sylveco, ale ich normalne (tj. te w słoiczku, nie lekkie) są dla mnie za ciężkie, nawet na noc, i potwornie zapychają. Moja skóra jest jakaś dziwna i potrzebuje chyba tylko mega nawilżenia, ale natłuszczenia to już nie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Och, Sylveco poznać wręcz należy!

    OdpowiedzUsuń
  14. O, dziękuję za polecenie bloga :-). O rezweratrolu jeszcze nie raz napiszę, teraz mam w planach o jego synergicznym działaniu z kwercetyną :-).

    OdpowiedzUsuń
  15. W kremie brzozowym Sylveco przeszkadzał mi zapach :( ale jeśli tutaj jest winogronowo, to jak najbardziej dla mojego nosa :) Super "prześwietlenie", na pewno spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Miałam na myślą samą w sobie Biolaven, podstawowe Sylveco znam i lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hmm brzmi interesująco. Chętnie wypróbowałabym zarówno krem na dzień, jak i na noc. Osławionego kremu brzozowego też nie miałam okazji używać, aż wstyd się przyznać :P

    OdpowiedzUsuń
  18. Całą serię można też kupić w Krakowskim Carrefourze w Czyżynach w sklepie "Strefa Diet". Byłam i wąchałam. Zapach jest uroczy i apetyczny choć troszkę się rozczarowałam bo marzyłam, że będzie lawendowy. W każdym razie wypróbuję jak tylko poprawię stan swojej skóry ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wybieram się właśnie na dermokonsultacje Sylveco mam nadzieję, że będę mogła dostać chociaż próbki tej serii :) A i prawdopodobnie któryś z kosmetyków Biovalen będzie w kwietniowym pudełku ShinyBox :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jutro w Krakowie sa też dermokonsultacje w aptece na Kalwaryjskiej 94. Trzeba popatrzeć na terminy, bo w innych dniach też są w Krakowie.

    OdpowiedzUsuń
  21. I ja wyczekiwałam zapachu lawendy, więc kiedy otworzyłam płyn micelarny, trochę się rozczarowałam. Trochę - bo uważam zapach za bardzo, bardzo przyjemny :-) Sam płyn - cudo! A kremy? Po takiej recenzji czas ponownie włączyć mazidła do pielęgnacji. Odstawiłam kremy na rzecz olejków Khadi, jestem bardzo, bardzo zadowolona z tej zmiany, ale im bliżej cieplejszych dni, tym częściej myślę, że chyba trzeba pomyśleć nad lekkim kremem. Biolaven wydaje się być idealny, więc bez dalszych rozważań, po prostu kupię :)


    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Cześć, super pomocna recenzja, napisz tylko co lepiej nawilża Sylveco/Biolaven czy mineralny krem siarczkowy sulpur? Pytam, bo mam naprawdę bardzo twardą wodę i strasznie wysycha mi skóra...

    OdpowiedzUsuń
  23. Akurat byłam na dermokonsultacjach w Czyżynach i już wszystko wiem a stan mojej skóry bardzo się poprawia :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Czuję się skuszona! Jak skończy mi się lekki krem rokitnikowy od Sylveco to pewnie wypróbuję te nowości :)

    OdpowiedzUsuń
  25. A co myślisz o ksylitolu w kuchni? Używasz może? Jeśli tak to jakiej firmy? Kupiłam mężowi, który nagminnie słodzi gorące napoje, ten najdroższy Santini w obawie przed podróbką wyrabianą podobno z kukurydzy ....

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo zdrowa opcja, na pewno warto zastąpić nim cukier, jeśli ciężko jest zrezygnować ze słodkiego. Ja od pewnego czasu używam stewii i myślę nad całkowitym wyeliminowaniem cukru z diety.

    OdpowiedzUsuń
  27. z ksylitolem trzeba jendak uważać, bo z tego co czytałam spożyty w nadmiarze może powodować biegunki, więc ostrożnie z tym zastępowaniem cukru, szczególnie jeśli na co dzień sobie nie żałujemy ;) stewia pod tym względem moim zdaniem wygrywa, bo jednak jest znaaacznie słodsza niż cukier, a ksylitol nie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Dzięki za fachową i dobrze napisaną recenzję, teraz już wiem że muszę wypróbować te kosmetyki. Zapach lawendy nie jest moim ulubionym, dlatego cieszę się, że pachną winogronami :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger