SPA ze spożywczaka, dziś słów kilka o żelatynie



Dobrą stroną niechęci do wydawania pieniędzy na profesjonalne akcesoria charakteryzatorskie, takie jak np. wosk do robienia sobie dziur w czole, jest to, że szukając alternatyw zwykle eksplorujemy obszary, do których być może byśmy nigdy nie dotarli...

Przydługi wstęp bierze się z mojego zdziwienia, które nadal nie uleciało, choć od odkrycia minęło już parę dni.

Pamiętacie mój tutorial halloweenowy, w którym robię sobie dziurę w głowie?



Miałam z tym kupę zabawy, sądzę ze tego dnia przybyło mi zmarszczek od śmiechu. Ale do sedna.
Główną bohaterką - poza dziurą w głowie, rzecz jasna - była tam żelatyna spożywcza. Taka ze sklepu. Pełniła tam rolę kleju i aplikowałam ją sobie na czoło aby ponaklejać kolejne warstwy papieru.

Żelatyna, ze względu na swoją konsystencję zachowuje się trochę naturalniej, lepiej niż zwykły klej. Nie zasycha na wiór, lecz zostawia żelową powłokę, w związku z czym można z taką masą na czole nadal się zdziwić lub zmartwić :)

A, wrzucę Wam przepis z opakowania. Smacznego! :)


Dlaczego tak się dzieje? Otóż żelatyna spożywcza to nic innego jak mieszanina białek i peptydów, pozyskiwana w drodze częściowej hydrolizy kolagenu, zawartego w skórze, chrząstkach i kościach zwierzęcych.
Ponadto w żelatynie znajdują się nieznaczne ilości kwasów nukleinowych, węglowodanów i soli mineralnych a także dużo witaminy K i biotyny czyli witaminy H.
Witamina K poprawia koloryt skóry z poszerzonymi i pękającymi naczynkami krwionośnymi. Rozjaśnia cerę zaczerwienioną i zniszczoną w wyniku intensywnego opalania się i przewlekłego działania słońca. Stosuje się ją także do pielęgnacji skóry osób starszych ze zmienionymi naczyniami krwionośnymi i dużą skłonnością do tworzenia się wylewów i drobnych siniaków.
Witamina H, zwana też witaminą antyłojotokową, jest pochodną mocznika i jest ściśle związana z procesem rozwoju komórek. Przyczynia się do wytwarzania keratyny oraz naturalnych substancji spajających komórki rogowe.


Poza oczywistymi zastosowaniami w kuchni, wykorzystywana jest m.in.. do wyrobu kosmetyków (różnego rodzaju kremów, szminek itp.) a ostatnio robi karierę jako surowiec do wyrobu kul z farbą do paintballa. 

I to właśnie ten kolagen zawarty w moim "kleju" spowodował moje wielkie zdziwienie po odklejeniu strupka z raną postrzałową wieczorem w łazience.
Pomimo bowiem, że charakteryzację przykleiłam już na skórę pomalowaną, po zmyciu wszystkiego wieczorem i podczas nakładania kremu na twarz zauważyłam, że moje czoło jest wyraźnie gładsze w dotyku. Jedwabiste wręcz, aby nie użyć innego słowa, kojarzącego się z "jedwabiste"... 
Kolagen ma cząsteczki zbyt duże, aby były w stanie przeniknąć przez skórę, jednak zawarty w kremach działa miejscowo silnie nawilżająco i przekonałam się o tym na własnej, no cóż, skórze. Gładząc się po czole, oniemiała, doszłam do wniosku, że muszę przekopać internet pod kątem maseczek żelatynowych - czy ktokolwiek już na to wpadł, czy też jestem pionierką na tym polu?

Okazuje się, że nie jestem, a wręcz przeciwnie. Maseczki z żelatyną są powszechnie znane i używane nie tylko na twarz, ale też na włosy - mowa tu o Waszym słynnym laminowaniu włosów, do którego jakoś nie mogę się przekonać.



Maseczki z żelatyny są reklamowane w sieci jako typowe remedia na zaskórniki, wągry, itp. i stosowane zwykle jako maski typu peel off. Czyli nakładamy na nos, tężeje, zrywamy i podziwiamy czarne wągry przyklejone główkami do żelatyny. Coś jak te plasterki na nos, które kiedyś były dostępne w sklepach. Obejrzałam wiele sugestywnych zdjęć prezentujących takie możliwości żelatyny, ale przyznam, że nieszczególnie mnie kręci taki sposób oczyszczania twarzy. 

Postanowiłam więc nie kombinować i zrobić ją po swojemu, powtarzając po prostu proces z charakteryzacji na umarlaka.

Przed zabiegiem

Warto jakoś tę twarz na extra nawilżenie najpierw przygotować. Osobom z cerą zanieczyszczoną, tłustą i niezbyt wrażliwą na zmiany temperatury polecam wykonanie parówki, aby nieco rozszerzyć pory skóry i przygotować ją na maskę. 
Osoby z cerą wrażliwą, naczynkową powinny parówek unikać, ale polecam przemycie twarzy (po oczyszczeniu, rzecz jasna) ulubionym hydrolatem i wykonanie lekkiego masażu. Taki masaż zmniejszy napięcie skóry, zrelaksuje ją dzięki czemu wyciągnie więcej "dla siebie" z takiej maski.


Podstawowy przepis na maseczkę ujędrniająco-nawilżającą z żelatyny:

  • łyżeczka żelatyny spożywczej
  • dwie łyżki gotującej wody

Rozpuścić, poczekać aż przestygnie i grubą warstwą nałożyć na twarz omijając okolice oczu. Jeśli nałożymy tę maskę zbyt cienką warstwą, wówczas zastygnie ona bardzo szybko na naszej twarzy, tworząc silnie ściągającą skorupkę, która może być dla niektórych z Was po prostu nieprzyjemna.

Dla mnie najwygodniejszym sposobem nakładania na twarz było użycie pędzla do maseczek, czyli płaskiego, języczkowego, dość dużego i syntetycznego. 
Łatwo jest go umyć potem zwykłą, ciepłą wodą.


Zostawiłam maskę na ok. 20 minut, po czym... absolutnie odradzam zrywanie jej! Chyba, że kręci Was depilacja wszystkich najdrobniejszych włosków na twarzy.
Mnie nie kręci, więc zmywam swoją maskę po prostu ciepłą wodą. Żelatyna rozpuszcza się całkowicie, zostawiając czystą, napiętą, jędrną i nieziemsko gładką skórę, gotową teraz na przyjęcie jakiegoś odżywczego kremu.

Efekt po zastosowaniu takiej maski utrzymywał się u mnie przez 2-3 dni, ale jest to kwestią indywidualną. 

Polecam Wam eksperymentowanie z dodatkami!
Zamiast wody, można użyć gorącego mleka, wówczas maska dodatkowo natłuści nam cerę i lekko ją rozjaśni, ponieważ mleko ma lekkie działanie peelingujące.
Ja mam zamiar na pewno spróbować mieszać rozpuszczoną już w wodzie żelatynę z różnymi olejami, np. Khadi, o którym napiszę Wam wkrótce obszerniej.
Na pewno też spróbuję dodać do tej maski spirulinę i połączyć dwa rytuały w jeden.
I dwa zapaszki w jedną mieszankę ;)

Samo jednak działanie żelatyny jest spektakularne - przynajmniej u mnie. Niestety, uprzedzam, że maseczka nie pachnie pięknie. Taka jest specyfika żelatyny i jeśli zapach jest dla Was nie do przeskoczenia, polecam dodanie pół kropli ulubionego olejku eterycznego, nie więcej aby Was nie podrażnił. 


Polecam Wam też taką maskę nałożyć sobie również na dłonie, aby je wspaniale wygładzić.

Znalazłam także anegdotkę w sieci dotyczącą zastosowania maseczki z żelatyny... pod oczy, w celu zniwelowania ciemnych podkówek. Otóż dziewczyna pracująca w SPA zdradziła na forum, iż u nich taka kuracja nazywała się Circle Buster i kosztowała ok. $60. Polegało to po prostu na nałożeniu maseczki żelatynowej pod oczy i przykryciu jej płatkami róż... ;)
Podobno efekty były znaczące.

Dajcie znać, jakie efekty u Was dała maska żelatynowa a ja tymczasem idę się relaksować :)

Do następnego!
Arsenic


11 komentarzy:

  1. ja się brzydzę żelatyny ani tego nie zjem ani tym się nie posmaruję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że ja też miałam opory. Odrzuca mnie ten zapach i świadomość czym w istocie jest żelatyna. Ale cóż, próżność tym razem wygrała ;)

      Usuń
  2. Laminowanie robiłam, możesz obejrzeć efekty na moim blogu, byłam bardzo zadowolona. Co do maseczki narobiłaś mi ochoty, idę robić! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś nie mogę się przemóc, aby nałożyć żelatynę na włosy. Może dlatego, że mam ich strasznie dużo i są długie - zwykłe mycie to poważne przedsięwzięcie - i boję się po prostu babraniny, która niewiele da. Jak znajdę chwilę to zerknę do Ciebie i podpatrzę jak to zrobiłaś!

      Usuń
  3. Ja również mam za sobą laminowanie, ale jakiegoś szału nie było.
    Opcja maski ze spiruliną jest ciekawa. Chyba wypróbuję, bo i tak siedzę w domu chora, więc nawet jak coś pójdzie nie tak, to nikt mnie nie będzie oglądał;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bycie chorą ma swoje dobre strony - można mieć domowe SPA codziennie i nikt się nie przyczepi, że tylko leżymy i pachniemy ;)
      Ale i tak - zdrowiej szybko!

      Usuń
    2. Dzięki, trochę mi lepiej;)
      Zrobiałm maseczkę dodając spiruliny i nieco oleju z pestek śliwki dla zabicia "rybiego" zapaszku. Niewiele pomogło;)
      Efekt po zmyciu maseczki: skóra gładka, napięta, miękka aż miło.

      Czy Ty dzisiaj nie spacerowałas przypadkiem Radziwiłłowską ok. 18?;>

      Usuń
    3. Obawiam się, że zarówno spirulina jak i żelatyna mają zapachy nie do zabicia... Ale warto się przemęczyć, efekty jak widzisz są konkretne.

      Nie, ja wczoraj o tej godzinie walczyłam z biurokracją zdalnie, grzejąc się w domku :)

      Usuń
  4. maseczkę robiłam z różnymi efektami...i również uległam modzie na laminowanie, ale u mnie się to nie do końca sprawdziło ;)
    zostałaś u mnie wyróżniona
    http://exclusive1mln.blogspot.com/2012/09/so-sweet-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Kurczę, trzeba chyba zrobić podsumowanie :)

      Usuń
  5. Mam problem bo zrobiłam sobie maskę na wągry z żelatyny i mleka. I nałożyłam ją sobie na policzki teraz mam czerwone plamy. Co robić żeby je zniwelować?

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger