Sanoflore Jedwabisty żel pod prysznic - pierwsze wrażenia



W zeszłym tygodniu los się do mnie uśmiechnął i obdarował wygraną w rozdaniu u Dominiki, prowadzącej bloga Wyznania Kosmetykoholiczki


Prezentem w tym rozdaniu był żel pod prysznic firmy Sanoflore. 
Nie słyszałam o tej firmie wcześniej i prawdopodobnie - znając mój dystans do producentów deklarujących wytwórstwo wyłącznie eko i
kosmetyków naturalnych- nie poznałabym prędko. 

Paczuszka z żelem dotarła po kilku dniach. 
Producent dorzucił do przesyłki także broszurę prezentującą ich linie kosmetyczne. 
Przyznaję bez bicia, że broszura ujęła mnie wykonaniem, więc zaczęłam od jej lektury żel zostawiając sobie na deser.


Firma istnieje od 1986 roku i jest marką szczycącą się tym, że ich produkty certyfikowane są przez Ecocert. Co to oznacza dla nas, zwykłych pochłaniaczek wazeliny? 
Otóż to, że producent daje nam gwarancję iż te kosmetyki zostały wyprodukowane w 99% ze składników pochodzenia naturalnego, i aż 10% z upraw bio.

Przyznaję, podeszłam do tego produktu z większą uwagą i nadzieją, niż do przeciętnego żelu. 
Po przejrzeniu broszury, którą aż miło było wziąć do ręki, pozwoliłam oczom chwilę pocieszyć się opakowaniem żelu, zanim zerknęłam na skład. 
Tuba jak tuba, plastik, zamknięcie na zawiasach... a jednak mam wrażenie, że farba nie zdrapie się tak prędko, jak i sam deseń, projekt opakowania są miłe dla oka.

Mam jednak żelazną zasadę - najpierw skład, potem zachwycam się zapachem/konsystencją.

Skład INCI jedwabistego żelu pod prysznic marki Sanoflore (wersja z wanilią):
  • Aqua
  • Sucrose
  • Sodium Lauryl Sulfate
  • Sodium Cocoamphoacetate
  • Sodium Chloride
  • Glycerin Sodium Benzoate
  • Salicylic Acid
  • Polyglyceryl-10 Laurate
  • Parfum
  • Limonene
  • Linalool
  • Benzyl Alcohol
  • Vanilla Planifolia Extract
  • Sodium Hydroxide
  • Citric acid







Dalej mamy w składzie tanie detergenty syntetyczne, stosowane od dawna w przemyśle do odtłuszczania i mycia urządzeń oraz pomieszczeń. Tak, SLS. W zestawieniu z Sodium Cocoamphoacetate, czyli delikatnym, roślinnym środkiem myjącym, jest to dość zaskakujące połączenie. 



Dalej mamy sól kuchenną :) Tutaj pełni rolę modyfikatora lepkości kosmetyku.

Benzoesan sodu: Konserwant. Składnik dozwolony do stosowania w kosmetykach w ograniczonym stężeniu. Znajduje się na liście substancji konserwujących dozwolonych do stosowania z ograniczeniami w produktach kosmetycznych 
Jego dopuszczalne maksymalne stężenie to 0,5%.

Kwas salicylowy - nie drżyjcie, bowiem pod nazwą "kwas BHA" jest wychwalany pod niebiosa jako magiczna substancja usuwająca problem zaskórników, zapobiegająca wrastaniu włosków pod skórę, zmniejszająca drobne blizny itd.,itp.... Dodatkowo, jest naturalnym konserwantem. 

Dalej - Polyglyceryl-10 Laurate - emulgator otrzymywany z gliceryny i oleju palmowego. 


Następnie mamy składniki zapchowe. Jak dla mnie - mogłyby nie istnieć.
Limonene i Linalool natomiast są składnikami dającymi kosmetykom... zapach. I nic poza tym. Ach, moga podrażniać, ale raczej nie w takim stężeniu.

Alkohol benzylowy, który chyba spowodował, że produkt składa się z 99% a nie ze 100% naturalnych składników.Jest to bowiem syntetyczny alkohol otrzymywany z ropy naftowej lub smoły węglowej. Najprostszy alkohol aromatyczny, występujący w postaci bezbarwnej, przejrzystej, oleistej cieczy, słabo rozpuszczalnej w wodzie. Substancja o lekko słodkawym, delikatnym, migdałowym zapachu. 

Na samym końcu mamy wreszcie obiecany ekstrakt z wanilii, a tuż pod nim wodorotlenek sodu odpowiedzialny za utrzymanie odpowiedniego ph skóry, oraz kwas cytrynowy.

Przyznam, że widywałam lepsze składy, ale i ten nie należy do najgorszych. Rzeczywiście ma ten ekstrakt z wanilii i kwas salicylowy w bonusie. Wiele kwestii rzeczywiście rozwiązano tu przy pomocy delikatnych, naturalnych składników.


Dziwię się użyciu SLS-a, można go było zastąpić szeregiem innych substancji. Dziwię się także alkoholowi benzylowemu, który nadaje produktowi ten migdałowy zapach. Zagadką jest dla mnie także użycie sacharozy w produkcie do mycia ciała.

Poza tymi zgrzytami skład jest bardzo prosty i zrozumiały dla mnie. Podoba mi się użycie soli kuchennej jako substancji poprawiającej konsystencję i lepkość żelu. Ktoś pomyślał nad tym składem i włożył odrobinę wysiłku w jego kompozycję.

Ale dość o INCI, bo i tak pewnie czekacie na otwarcie tubki.
Zapach? Przede wszystkim czuję wanilię. Nie jest to jednak przesłodzona, nachalna wanilia, która mnie doprowadza do omdlenia, nie. To jest bardzo delikatna wersja wanilii, która rozwija się w przydymioną, kwiatowo-migdałową chmurkę wokół ciała. Zapach dość intrygujący, wanilia ulatnia się dość szybko, jednak ten dymny zapach migdałów utrzymuje się dość długo na moich dłoniach, w które wtarłam trochę żelu do zdjęć. 

Co ciekawe, żel po wtarciu w skórę, całkowicie się wchłania i nie zostawia lepkiej warstwy. Skóra po umyciu tym żelem jest czysta i napięta, ale nie ściągnięta ani tym bardziej - wysuszona, wręcz przeciwnie. Zwróciło moją uwagę to, że moja skóra nie wygląda tak tragicznie jak zazwyczaj po prysznicu. Oczywiście balsam i tak musiałam zaaplikować, ale to bardzo miła niespodzianka w przypadku żelu pod prysznic.

Konsystencja jest bardzo rzadka, lejąca. Opakowanie stojące na zakrętce z zawiasami nie jest tu najlepszym rozwiązaniem - dużo lepiej sprawdziłaby się butelka z pompką. Żel jest całkowicie bezbarwny, co podoba mi się szalenie! Cieszę się zawsze, gdy producenci nie uszczęśliwiają mnie barwnikami na siłę.

Ten żel z pewnością jest alternatywą dla sklepowych koszmarków ze składami przyprawiającymi mnie o palpitacje, bowiem nawet biorąc pod uwagę tych kilka zgrzytów z alkoholem czy SLS - skład jest ok jak dla mnie.
Bardzo mnie urzekło odkrycie, iż żel można wetrzeć w skórę i zostawić. Skóra jeszcze długie godziny pachnie migdałami, dymem i kwiatami - dla mnie jest to zapach bardzo intrygujący i o wiele lepiej go znoszę niż wanilię... :)

Pozdrawiam serdecznie Dominikę, dzięki której ta podróż do Prowansji była możliwa. Sprawił mi ten drobiazg dużo radości.

Znacie firmę Sanoflore? Jak odbieracie ich produkty?




Miłej niedzieli!
Arsenic

2 komentarze:

  1. Też lubię, gdy zapach długo utrzymuje się na skórze i też średnio lubię zapach wanilii - w małych ilościach owszem, na co dzień - nie bardzo ;)
    Firmy Sanoflore jeszcze nie znam, a właściwie teraz mam z nią pierwszy raz styczność i jest to bardzo pozytywne doświadczenie, bo Twoja recenzja jest naprawdę przyjemna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta wanilia jest dość nietypowa i bardzo delikatna. Łatwa do zniesienia nawet dla osób nie znoszących tego zapachu.

      Usuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger