OH! Pure Pigments: Alchemy i Black Hole - duochrome i najczarniejsza czerń


Jestem przekonana, że widzieliście już te pigmenty w niejednym miejscu. To się dobrze składa, bo na każdym zdjęciu wyglądają nieco inaczej. Aby wyrobić sobie opinię o tym, jak wyglądają w rzeczywistości trzeba przejrzeć dziesiątki zdjęć w różnych ujęciach i oświetleniu... Albo kupić je i wpaść jak śliwka w kompot - bo to najprostsza droga do zrozumienia, że te różnice na zdjęciach nie wynikają z różnych ustawień monitora czy innego oświetlenia. Te pigmenty na żywo również co chwilę wyglądają inaczej. 
No, poza Black Hole, który zwyczajnie pochłania całe światło i zawsze wygląda po prostu jak czarna dziura tam, gdzie się go zaaplikuje. :)



Mowa dzisiaj będzie zatem o dwóch kolejnych pigmentach z kolekcji OH! Pure Pigment ze sklepu Kolorówka:

Oba są podlinkowane bezpośrednio do sklepu, w którym można je obejrzeć i kupić. Polecam zresztą przejrzeć te zdjęcia na stronie sklepu - one też bardzo dobrze oddają wygląd każdego pigmentu! 


Najtrudniej było, jak zwykle, z Alchemy, ponieważ jest to duochrome. W dodatku dość transparentny i niby delikates, a jednak z pazurem. Na wszystkich zdjęciach swatche prezentuję bez użycia jakiejkolwiek bazy - ot, dla ułatwienia. Oba pigmenty nakładałam bezpośrednio na nagą, suchą skórę.
Jeśli chcecie zobaczyć, jak Alchemy wygląda zaaplikowany na różnych bazach, zaglądajcie na mój Instagram. Planuję tam zrobić takie porównanie. Natomiast w wyróżnionych relacjach pt. #Swatch wkrótce pojawią się poręczne boomerangi z tymi pigmentami. To w ruchu widać najlepiej, na czym polega magia tych pigmentów.


I już po odkręceniu słoiczka z pigmentem widać, że drań będzie się wyślizgiwał przed jednoznacznym sklasyfikowaniem go jako "róż", "fiolet" lub "błękit". Jest wszystkim naraz, a w dodatku jednocześnie jest romantyczny i delikatny, oraz intensywny i wyrazisty. 
Wszystko będzie zależało od bazy (lub jej braku!), na którą go zaaplikujemy. Nałożony na nagą skórę jest delikatnym, różano-liliowym dymkiem, który mieni się błękitem. Efekt będzie mocniejszy gdy zaaplikujemy go na bazę do cieni, natomiast na ciemnej bazie/kredce niemal całkowicie zmienia swój charakter.
Dużo zależy także od samej techniki nakładania. Roztarty puchatym pędzlem będzie dość transparentny, podczas gdy wklepany pacynką czy silikonowym aplikatorem pokryje skórę równomierną taflą fioletowego błysku. 


I będzie to fiolet mniej lub bardziej wpadający w róż lub błękit - w zależności od kąta padania światła. Dlatego makijaże wykonane tymi pigmentami zawsze będą "żywe", będą igrały ze światłem i przyciągały wzrok swoją zmiennością.
Na powyższym porównaniu widać, jak Alchemy (po prawej stronie na dłoni) czaruje i igra ze światłem. Wystarczył lekki ruch dłonią, trochę inne ustawienie względem okna - i mamy zupełnie inny kolor. Swatch ten sam, dzień (a nawet chyba minuta!) ten sam, pigment ten sam. Ot, magia.


Zupełnie innym rodzajem magii dysponuje natomiast pigment Black Hole. Śmiem twierdzić, że nie trzymaliście w rękach nigdy nic tak czarnego. Pochłania światło niemal całkowicie i z tego powodu - ha! - ten pigment też jest bardzo niewdzięcznym obiektem do fotografowania.
Otóż tam, gdzie mi urwało dłoń, znajduje się swatch Black Hole. Marzę o tym, aby mój tatuaż był znów choć w połowie tak czarny jak ten pigment.


Black Hole to czerń zupełnie matowa, bez żadnych drobin, bez satynowej tafli, w każdym ustawieniu będzie zasysać całe światło. Nie tylko w kolorze tkwi jednak cały czar tego pigmentu. Spójrzcie, jak się zachowuje ten proszek w słoiczku. Jest zbity, zwarty, jak wilgotny. I tak dokładnie zachowuje się też na skórze - jak cień w kremie wypełniający najdrobniejsze mikroszczeliny nieprzeniknioną czernią. Nie pyli, nie jest suchy i nie szarzeje.

Tak, da się tym pigmentem wykonać smokey i rozetrzeć go do już-prawie-nie-czarnego dymku. Trzeba jednak cierpliwości. Uważam też, że nie każdemu będzie do twarzy w makijażu wykonanym tym pigmentem, ponieważ to nie jest czerń umowna. To jest taka czerń, na której tle szarzejąca mascara będzie wyglądać źle. Będzie widać, że tusz do rzęs ma inne, słabsze pigmenty. 
Będzie też odcinać się kolorystycznie od typów zgaszonych - i to dość zdecydowanie. O ile więc nie odmawiam czerni w makijażu żadnemu typowi kolorystycznemu, tak nad Black Hole polecam się zastanowić. Z czystym sumieniem mogę ten pigment polecić głębokiej i czystej zimie. Reszta - na własne ryzyko. 
Chociaż wiem przecież doskonale, że w makijażach graficznych, artystycznych i scenicznych wszystkie chwyty są dozwolone i absolutnie wszystkie teorie się przy nich walą. Ale rozmawiamy o naturalnych kolorach i codziennych makijażach. 


Tymczasem pigment Alchemy sprawdzi się - dzięki swojej zmienności - u wielu typów kolorystycznych. Od najdelikatniejszego jasnego lata, poprzez bardziej wyraziste chłodne lato aż po typy zimowe. Zgaszone lato może również stosować Alchemy jako akcent, podobnie jak i czysta wiosna - choć u obu typów lepiej sprawdzą się inne kolory jako dodatki. 

Korci mnie, aby wykonać sobie tusz do rzęs z dodatkiem Black Hole... Albo chociaż dosypać do jednego z już posiadanych tuszy. Jeśli kiedyś wrzucę na Insta zdjęcie bez słowa opisu z rękami po łokcie umazanymi smołą... to będziecie wiedzieli, co tego dnia Ola odpaliła. 


Pozdrawiam
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger