Podsumowanie akcji z Montibello oraz Face&Look
Zapraszam na podsumowanie wyników testów wraz z marką Montibello oraz kilka słów komentarza odnośnie tej akcji ode mnie.
Wyniki testów:
Bodyslim Remodelling Neurocream Montibelllo
Zapach produktu spodobał się wszystkim testującym, w tym 54 proc. bardzo. Jego konsystencja odpowiada 96 proc., zaś pojemność 97 proc. Opakowanie podoba się 92 proc. testujących (w tym ponad połowie bardzo). 35 proc. na pewno kupi kosmetyk ponownie, a 38 proc. raczej to rozważy. 54 proc. zdecydowanie poleci produkt swojej przyjaciółce, 35 proc. prawdopodobnie. 38 proc. jest za niego gotowe zapłacić od 40 do 60 zł, 27 proc. – od 61 do 80 zł, 19 proc. – od 81 do 120 zł, 12 proc. – od 121 do 150 zł, a 4 proc. byłoby gotowe wydać na niego ponad 150 zł.
Genuine Cell Anti-Wrinkle Comfot Cream SPF 15 Montibello
Produkt spełnił oczekiwania 91 proc. testujących. Jego zapach zachwycił 67 proc., zaś konsystencja odpowiada 94 proc. Pojemność spodobała się 76 proc., a opakowanie zewnętrzne 82 proc. 88 proc. testujących rozważa ponowne kupno produktu, 82 proc. zdecydowanie poleci go swojej przyjaciółce. 21 proc. jest gotowe zapłacić za niego od 40 do 60 zł, 24 proc. – od 61 do 80 zł, 36 proc. – od 81 do 120 zł, 15 proc. – od 121 do 150 zł, zaś 3 proc. – powyżej 150 zł.
Facial Essentials Revitalising Facial Scrub Montibello
Produkt całkowicie spełnił oczekiwania 92 proc. testujących. Jego zapach bardzo podoba się 54 proc., konsystencja – aż 92 proc. Z pojemności zadowolonych jest 73 proc. testujących, opakowanie zewnętrzne odpowiada wszystkim testującym. 35 proc. na pewno kupi produkt w przyszłości, 46 proc. – raczej, 65 proc. zdecydowanie poleci go swojej przyjaciółce. 73 proc. testujących byłoby w stanie wydać na niego od 40 do 60 z, 23 proc. od 61 do 80 zł, a 4 proc. powyżej 80 zł.
Jestem przekonana, że - tak jak w przypadku pierwszej tego typu akcji z marką Floslek - czytanie tych wyników, będących efektem ankiet wypełnionych przez zadowolone testerki wyłonione w konkursie, byłoby znacznie bardziej ekscytujące, gdyby całej akcji nie patronował CHAOS. I to taki, który zniechęca do dalszej współpracy.
W akcji brało udział kilkadziesiąt blogów, z których każdy wyłonił po trzy osoby testujące wybrany kosmetyk marki Montibello. Żaden z blogerów nie otrzymał swojej paczki w komplecie - do mnie przyszedł najpierw scrub, następnie po kilkunastu dniach dotarła reszta kosmetyków z kompletu. Zero informacji o tym, co tu się wyprawia. Z właściwym sobie filozoficznym spokojem przyjęłam fakt odebrania scrubu, i tylko scrubu, w wielkim pudle, ponieważ w istocie nie zależy mi na tych kosmetykach tak bardzo. Chciałam, owszem, zrobić zdjęcia na blog i przyjrzeć się składom, ale nie zrobię tego.
W międzyczasie z rozmów z innymi blogerami biorącymi udział w akcji dowiedziałam się, że i tak wyszłam na tym najlepiej, bo niektórzy nie otrzymali swoich kosmetyków w ogóle, a gdy przyszły po dłuższym czasie okazało się, że w paczce jest... scrub. Nie tak się umawialiśmy. Ogarnięcie wysyłek do osób w istocie rozkręcających promocję marce... wróć. Realizacja punktów umowy, na którą obie strony się zgodziły, powinna przebiegać sprawnie i bez łaski.
Po zakończonym konkursie przekazałam dane i adresy "moich" testerek firmie i czekałam na rozwój wydarzeń. Po jakimś czasie okazało się, że aby możliwa w ogóle była finalizacja całej akcji, muszę rozesłać linki do ankiet "ręcznie", ponieważ z jakiejś przyczyny nie da się ich podpiąć do profili testerek na portalu Face&Look. Zrobiło się dziwnie, zwłaszcza że jednym z wymogów w konkursie było założenie konta właśnie na tym portalu. Ale ok, zdarza się, jedziemy dalej.
Po rozesłaniu linków do moich testerek, okazało się, że jedna z nich nie otrzymała w ogóle żadnej przesyłki. Interweniowałam u firmy, bezskutecznie. W międzyczasie z rozmów z innymi blogerami biorącymi udział w akcji dowiedziałam się, że i u nich miała miejsce taka sytuacja. Rozkładamy ręce. Ja w tej chwili pakuję ten swój nieszczęsny scrub i jutro z samego rana wysyłam go na własny koszt do dziewczyny, która wygrała go w konkursie zorganizowanym na moim blogu z marką, z którą współpracować więcej nie mam zamiaru. Bardzo nie lubię gdy firmy widzą w tego typu akcjach wyłącznie swój interes, przesłaniający im fakt, że w istocie swoim olewającym podejściem i zupełnym brakiem profesjonalizmu zaszkodziły nie tylko blogerowi, który próbuje być uczciwy, ale głównie - sobie.
Dziękuję za uwagę
Arsenic
Jestem przekonana, że - tak jak w przypadku pierwszej tego typu akcji z marką Floslek - czytanie tych wyników, będących efektem ankiet wypełnionych przez zadowolone testerki wyłonione w konkursie, byłoby znacznie bardziej ekscytujące, gdyby całej akcji nie patronował CHAOS. I to taki, który zniechęca do dalszej współpracy.
W akcji brało udział kilkadziesiąt blogów, z których każdy wyłonił po trzy osoby testujące wybrany kosmetyk marki Montibello. Żaden z blogerów nie otrzymał swojej paczki w komplecie - do mnie przyszedł najpierw scrub, następnie po kilkunastu dniach dotarła reszta kosmetyków z kompletu. Zero informacji o tym, co tu się wyprawia. Z właściwym sobie filozoficznym spokojem przyjęłam fakt odebrania scrubu, i tylko scrubu, w wielkim pudle, ponieważ w istocie nie zależy mi na tych kosmetykach tak bardzo. Chciałam, owszem, zrobić zdjęcia na blog i przyjrzeć się składom, ale nie zrobię tego.
W międzyczasie z rozmów z innymi blogerami biorącymi udział w akcji dowiedziałam się, że i tak wyszłam na tym najlepiej, bo niektórzy nie otrzymali swoich kosmetyków w ogóle, a gdy przyszły po dłuższym czasie okazało się, że w paczce jest... scrub. Nie tak się umawialiśmy. Ogarnięcie wysyłek do osób w istocie rozkręcających promocję marce... wróć. Realizacja punktów umowy, na którą obie strony się zgodziły, powinna przebiegać sprawnie i bez łaski.
Po zakończonym konkursie przekazałam dane i adresy "moich" testerek firmie i czekałam na rozwój wydarzeń. Po jakimś czasie okazało się, że aby możliwa w ogóle była finalizacja całej akcji, muszę rozesłać linki do ankiet "ręcznie", ponieważ z jakiejś przyczyny nie da się ich podpiąć do profili testerek na portalu Face&Look. Zrobiło się dziwnie, zwłaszcza że jednym z wymogów w konkursie było założenie konta właśnie na tym portalu. Ale ok, zdarza się, jedziemy dalej.
Po rozesłaniu linków do moich testerek, okazało się, że jedna z nich nie otrzymała w ogóle żadnej przesyłki. Interweniowałam u firmy, bezskutecznie. W międzyczasie z rozmów z innymi blogerami biorącymi udział w akcji dowiedziałam się, że i u nich miała miejsce taka sytuacja. Rozkładamy ręce. Ja w tej chwili pakuję ten swój nieszczęsny scrub i jutro z samego rana wysyłam go na własny koszt do dziewczyny, która wygrała go w konkursie zorganizowanym na moim blogu z marką, z którą współpracować więcej nie mam zamiaru. Bardzo nie lubię gdy firmy widzą w tego typu akcjach wyłącznie swój interes, przesłaniający im fakt, że w istocie swoim olewającym podejściem i zupełnym brakiem profesjonalizmu zaszkodziły nie tylko blogerowi, który próbuje być uczciwy, ale głównie - sobie.
Dziękuję za uwagę
Arsenic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz