Arsenic w kuchni: kokosowy chlebek z bakaliami


Po długiej przerwie, trochę na przeprosiny, udokumentowałam dla Was moją już kolejną przygodę z tego typu wypiekiem. Piekę takie rzeczy (tak sobie wmawiam - w istocie ja zjadam tego wcale niemało przy okazji) dla mojego Mężczyzny, który zmroził mnie jakiś czas temu informacją, że w drodze do pracy kupuje sobie pączka (Nie "pączka", tylko dwa! - przyp. Mężczyzny) na śniadanie. Zmotywowało mnie to błyskawicznie do wymyślenia smacznej i sycącej, a przy tym zdrowej, alternatywy dla chemicznych pączków ociekających tłuszczem i od tego czasu piekę często, a to ciastka owsiane, a to właśnie takie chlebki bakaliowe.

Główną ideą i myślą przewodnią jest: napakować do ciasta tyle płatków owsianych, zmielonego siemienia lnianego, pestek słonecznika i sezamu, ile wlezie :) Kromka takiego chlebka ma sycić bardzo porządnie a jednocześnie dawać chrupiącą satysfakcję, od czasu do czasu osładzaną kawałkiem daktyla czy rodzynki. 

Stąd też nie stworzyłam jednego, uniwersalnego przepisu, ale po prostu wyciągam z szafki te "paproszki", które akurat mam i mieszam je z mąką pełnoziarnistą lub jakąś inną, czarodziejską, która zaplątała mi się w koszyku podczas zakupów.

Dziś jest to chlebek kokosowy - z powodu ogromnej ilości wiórków kokosowych w składzie, a także z powodu mąki kokosowej, wspieranej tylko odrobiną mąki pełnoziarnistej. Tak, z Biedronki! :)

Składniki:

  • 150 g mąki kokosowej
  • pół szklanki mąki pełnoziarnistej
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • pół szklanki maślanki
  • opakowanie 100 g daktyli suszonych
  • opakowanie 100 g wiórków kokosowych
  • 2 szklanki płatków żytnich (mogą być owsiane)
  • 1 szklanka zmielonego siemienia lnianego
  • pół szklanki pestek słonecznika
  • pół szklanki orzechów (u mnie dziś była mieszanka włoskich i laskowych
  • łyżeczka soli 
  • 1 czubata łyżka masła kokosowego

Zaczynamy od zmielenia siemienia lnianego. Następnie wszystkie płatki żytnie, pestki, daktyle, siemię lniane, wiórki kokosowe i orzechy wrzucamy do dużej miski i zalewamy ok. 0,5 l wrzątku. Przykrywamy, idziemy kuć farmakologię :)




W tym przepisie nie ma jajek, ponieważ, cóż, są zbędne. Ale jeśli czujecie, że musicie - śmiało. Mielone siemię lniane po namoczeniu daje taką konsystencję, jaką dają jajka a przy okazji nadaje też chlebkowi ładny kolorek. 
A poza tym zawiera bardzo dużo wielonienasyconych kwasów tłuszczowych z rodziny omega-3. Zawartość tych kwasów w nasionach lnu jest podobna do ich zawartości w rybach. W skład nasion lnu wchodzi tłuszcz roślinny w ilości od 38 do 44 proc. z czego 57-60 proc. stanowią wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3, a 14-15 proc. kwasy tłuszczowe omega-6. Ponadto siemię lniane zawiera błonnik rozpuszczalny i nierozpuszczalny, witaminę E, cynk, lecytynę, flawonoidy i fitoestrogeny.




Gdy już wiemy wszystko o działaniu barbituranów i jesteśmy bliskie zażycia sporej ich garści by zakończyć męki z tym przedmiotem, wracamy do kuchni i do naszej mazi dodajemy kolejno: maślankę, masło kokosowe, obie mąki, przyprawy, proszek do pieczenia - słowem: całą resztę z przepisu. 




Ciasto, na upartego, można wyrabiać własnymi rękami - wówczas trzeba podsypać nieco więcej mąki. Ja swoje mieszam łyżką, bo wygodna jestem i babrać mnie się nie chce. Teraz pomyślałam, że w następnym wypieku zastosuję mleczko kokosowe zamiast maślanki. No, ale maślanka mi się kończyła a mleczka kokosowego dziś nie miałam - leciało to, co fabryka miała :)

Proszku do pieczenia jest w przepisie sporo, ale zaufajcie mi - bez tego nie wyrośnie i będzie zbitą, twardą bryłą. Też smaczną, ale, no.




Gdy uznaję, że masa jest - cóż, nie powiem: jednolita, bo to się nigdy nie wydarzy - wystarczająco dobrze wymieszana, przekładam ją do foremki, wygładzam łyżką, po czym wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni Celsjusza, na ok. 30-40 minut.
Po wyjęciu z piekarnika, odwijam z papieru i studzę na kratce, aby mu się "dupa" nie spociła :)

Chlebek, pomimo tej ilości proszku do pieczenia, nie wyrósł bardzo dużo. Niemniej, w porównaniu z poprzednimi próbami, jest zdecydowany progres. Moje poprzednie chlebki bakaliowe były takimi "twardzielami", ten wyszedł dość miękki. Polecam jednak pamiętać o nawadnianiu się po spożyciu takiej ilości błonnika. Dla dobra Waszych kiszek :)




Najlepiej smakuje z miodem, albo nawet z samym masłem. Mężczyzna potwierdza, że z szynką również jest smaczny. Ja się nie wtrącam. Jedzcie z czym macie ochotę.
Wybornie pachnie orzechami i kokosem. A co najważniejsze - może leżeć nawet tydzień i nadal będzie dobry. 





P.S. A nie mówiłam? Mężczyzna po powrocie z pracy zaprezentował autorski sposób podania chlebka kokosowego z bakaliami... "Po męsku", czyli z karkówką i musztardą :)

Smacznego!
Arsenic

10 komentarzy:

  1. Niedawno kupiłam mąke kokosową bedzie jak znalazł na chlebek

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny. Chociaż jakbym robił coś takiego, wywalił bym to co słodkie, bo nie lubię słodyczy :-). Dobrze, że w końcu wróciłaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. pychota mniam mniam :)
    uwielbiam takie chlebki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysł fajny! Ciekawa jestem jak ten chlebek smakuje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. mniaaam! właśnie zgłodniałam..

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba zrobię ale z mniejsza ilością proszku do pieczenia i w formie płaskich batoników. :)

    A jak jest z tym lnem... czy podczas pieczenia chlebka te wszystkie cudne zdrowe kwasy omega3 nie ulegają rozkładowi? Czytałam, że są mocno nietrwałe, dlatego np. olej lniany i siemię należy trzymać w ciemnym miejscu a olej w niskiej temperaturze.

    OdpowiedzUsuń
  7. To prawda, że olej lniany jest cholernie nietrwały i trzeba go trzymać najlepiej w lodówce i w ciemnej butelce. A i tak długo nie postoi.

    Z siemieniem lnianym jest wręcz odwrotnie, odsyłam do linku:
    http://www.sztukazywienia.com/2012/10/siemie-lniane-obrobka-termiczna-szybkie.html

    Senderski w swojej książce o ziołach nie wspomina nic o destrukcyjnym wpływie temperatury na właściwości siemienia lnianego, ale podaje kilka przepisów, w których siemię jest podgrzewane, stąd wnioskuję, że wie co robi :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie planuję upieczenie kolejnego i chyba jednak wywalę wszystkie rodzynki, daktyle i kokosa :) Mężczyzna wrócił z pracy i pożarł ten chleb z karkówką i musztardą... ech.

    OdpowiedzUsuń
  9. Polecam mieszać ją jednak z mąką żytnią lub inną pełnoziarnistą - sama kokosowa może nie udźwignąć ciężaru tych wszystkich bakalii.

    OdpowiedzUsuń
  10. ok na razie zrobiłam plastelinkę do mycia twarzy z maki kokosowej i amarantusa:) działa super

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger