Bioxsine - kuracja dla wypadających i słabych włosów


Pielęgnacja włosów mojego Mężczyzny polega na tym, że rano, gdy umyje sobie włosy, przychodzi do mnie z taką mokrą głową i ampułką Bioxsine w dłoni, i mówi: wmasuj mi. Co i tak jest wielkim postępem, bo przeważnie zorientowawszy się, że te włosy umył łapałam za serum silikonowe i wmasowywałam mu w końcówki włosów wiedząc, że sam tego nie zrobił. Podobnie ma się sprawa z serum z Kolorówki (KLIK!) - "psiuknąłeś sobie?", pytam. "Nie". No więc ja mu psiukam i wmasowuję. Zdaje się, że w przypadku Bioxsine zadziałał czynnik luksusowy - cena zmobilizowała go do regularnego używania tego preparatu.


Przy czym pisząc "regularne" mam na myśli jedną ampułkę na tydzień, ale to akurat ma związek z jego konkretnym rodzajem włosów - suchych i mocno kręconych, które częstszego mycia nie lubią. Mimo tego więc, że od czasu otrzymania tego preparatu minął szmat czasu, wciąż mamy w pudełku jeszcze kilka ampułek na poranne masowanie ;)

Jestem przekonana, że Bioxsine stosowane częściej jest w stanie dać widoczne efekty w postaci mocniejszych włosów, lepiej trzymających się głowy. Kuracja jedną ampułką na tydzień - a przeważnie rzadziej - może jedynie podtrzymać efekty uzyskane wcześniejszą, intensywniejszą pielęgnacją. 
Skład preparatu jest wielce obiecujący, choć osobiście bardzo nie lubię tych wszystkich opatentowanych składników, których nazwy niewiele mi mówią. Wolę normalną nomenklaturę INCI, dzięki której mam skład jak na dłoni.



Skład serum w ampułkach Bioxsine:
  • Aqua - woda
  • Biocomplex B11-Herbal Extract - kompleks ziół i witamin
  • Mel/Honey - miód
  • Phenoxyetanol - konserwant
  • Methylparaben - konserwant
  • Propylparaben - konserwant
  • 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-diol - konserwant
  • Citric Acid - kwas cytrynowy
Skład tylko pozornie jest krótki i mało interesujący. Na pierwszy rzut oka mamy tutaj więcej konserwantów niż czegokolwiek dobrego, ale cała ta dobroć kryje się właśnie w tajemniczym "Biocomplex B11-Herbal Extract". W internecie nie znalazłam odpowiedzi na to, z czego dokładnie składa się ten kompleks, ulotka podaje jedynie, co następuje:

"Biocomplex B11 zawiera następujące składniki:
  • Flawonoidy
  • Nienasycone kwasy tłuszczowe (kwas linolowy i oleinowy)
  • Beta-sytosterol
  • Cynk
  • Witaminy (takie jak A, B1, B2, B5 i B9)
  • Inne minerały (takie jak magnez, potas, wapń i żelazo)
Te niezbędne składniki odżywiają skórę głowy i włosy, zapewniając im zdrowy wygląd, połysk i witalność"

No to fajnie, bo tego oczekujemy od serum w ampułkach, które kosztuje ok. 130 zł za 24 ampułki. Mimo wszystko wolałabym wiedzieć co nakładam na skórę, nie znoszę robienia ze składu wielkiej tajemnicy.
Zwolenniczki pielęgnacji włosów miodem będą zadowolone - mamy tutaj bowiem i miód działający nawilżająco. 

Samo opakowanie, a co za tym idzie - korzystanie z tego preparatu,  jest bardzo wygodne. Ampułki mają po 6 ml ciemnobursztynowego płynu, który rozprowadzamy kropelkami na skórze głowy za pomocą wygodnego, gumowego aplikatora. Producent niejasno podaje, że należy preparat rozprowadzić na włosach - nie, ja jednak polecam wmasować go w skórę głowy, włosom on niewiele pomoże więcej niż zwykła odżywka, a może zdziałać sporo zaaplikowany na skórę.




6 ml to bardzo dużo, wbrew pozorom. Spokojnie wystarcza do wmasowania nie tylko w miejsca "zagrożone", ale w całą skórę głowy. Czy działa? Biorąc pod uwagę, że teść straszy mojego Mężczyznę iż ten, zgodnie z rodzinną tradycją, wyłysieje w wieku 30 lat, a włosy nadal mu się skalpu trzymają - pewnie działa. Zapewne nie tyle samo Bioxsine, co ogólnie cała pielęgnacja, którą wprowadziłam parę lat temu. 

Nurtuje mnie jednak myśl, że wspomniane na początku serum z Kolorówki, w niczym nie ustępuje preparatowi Bioxsine, czy choćby ampułkom Radical, które również stosowaliśmy, a jednak jest bardziej dostępne cenowo. Zerknijcie na skład choćby serum przeciwłupieżowego z Kolorówki: KLIK!
Nazwane jest przeciwłupieżowym, ale tak naprawdę działa ogólnie wzmacniająco na cebulki włosów, rewitalizująco na same włosy, pobudza ich wzrost, pomaga walczyć z łupieżem. Mamy tam, zwróćcie uwagę, liposomowy kompleks ekstraktów z łopianu, bylicy piołunu, omanu, szałwii, rozmarynu, tymianku, kolcorośli i muna-muny wzbogacony o biodostępne postacie cynku i miedzi - i jest to tylko jeden ze składników tego serum. Liposomy, o czym już pisałam przy okazji recenzji liposomów z Fitomedu (KLIK!), świetnie przenikają przez skórę, transportując składniki aktywne tam, gdzie są najbardziej potrzebne, podczas gdy te same składniki podane w innej formie zwykle nie są wchłaniane. 

Według mnie, wygodniejszy jest też sposób aplikacji serum z Kolorówki - dostajemy je po prostu w butelce z atomizerem i "psiukamy" na skórę głowy, po czym wmasowujemy. Nie ma bawienia się w urywanie główek szklanym ampułkom i odmierzanie kropelka po kropelce, bo tu o masaż chodzi a nie bawienie się z kroplomierzem. Owszem, jest on całkiem wygodny - o niebo poręczniejszy niż ampułki z Radical, ale mając wybór wolę atomizer.



Może marudzę, ale 24 zł za 120 gramów serum jednak przemawia do mnie bardziej niż 130 zł za 140 gramów. Ale wiem też, że ten cholerny "czynnik luksusowy" działa i gdy problem słabych włosów przypili, raczej rozglądamy się za pseudomedycznymi preparatami wyglądającymi i kosztującymi profesjonalnie, zamiast zerknąć w skład serum z Kolorówki aby się przekonać, że jest po prostu lepsze.

Nie twierdzę, że Bioxsine jest złe - bo działa. Polecam go obrzydliwie bogatym i gadżeciarzom. Reszcie proponuję serum z Kolorówki lub ukręcenie własnego, modyfikując skład serum z Kolorówki. No dobrze trochę przesadzam - koszt Bioxsine rozkłada się na dwa-trzy miesiące, chyba że ktoś myje włosy codziennie.

W zestawie, poza ampułkami, dostaliśmy również szampon, wchodzący w skład kuracji. Szampon udało się mojemu Mężczyźnie wykończyć do cna, a używał go tylko on sam. Ja mam swoje szamponiki, z których jestem zadowolona.




Skład szamponu Bioxsine:

  • Aqua
  • Magnesium Laureth Sulfate & Disodium Laureth Sulfosuccitane
  • Biocomplex B11 Extract
  • Sodium Myreth Sulfate
  • Disodium Cocoamphodiacetate
  • PEG/PPG - 120/10 Trimethylpropane Trioleate & Laureth-2
  • Propylene Glycol
  • Honey
  • Trimethylsilylamodimethicone & C11-15 Pareth-7 & C12-16 Pareth-9 & Glycerin & Trideceth-12
  • Parfum
  • Sodium Chloride
  • Hydroxypropyl Guar
  • Hydroxypropyltrimonium Chloride
  • Benzyl Alcohol & Methylchloroisothiazolinone & Methylisothiazolinone
  • Citric Acid

Wybaczcie, ale zwyczajnie, po ludzku, nie mam ochoty analizować tego składu. Mamy tutaj wcale nie tak delikatne detergenty - i jest ich sporo. Znajdziemy tutaj również ten sam Bioxomplex B11 oraz miód, dla złagodzenia wizerunku i podtrzymania działania ampułek.
Szampon myje i pieni się dobrze - jest to moje oficjalne stanowisko ;)




Zestaw składający się z 24 ampułek po 6 ml oraz szamponu 300 ml kosztuje ok. 170 zł. Pomijając cenę, widzę że Mężczyzna jest z zestawu zadowolony i zdyscyplinowało go to do - w miarę - regularnego dbania o skórę swojej głowy i włosy (moimi rękami). Może dobrym pomysłem jest potraktowanie tego produktu jako typowo prezentowego? 

Ściskam
Arsenic

9 komentarzy:

  1. Ja jednak podziękuję - są inne tańsze i skuteczne produkty :) Twój chociaż daje sobie pomóc, Mój w wieku 34 lat już jest w połowie łysy i się tym nie przejmuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O ile nie ma zaczeski, to pewnie wcale nie wygląda źle skoro się nie przejmuje :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A to spoko - jeśli jest broda, może się nie przejmować zakolami :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając już wstęp tego posta nieźle się uśmiałam. Mój facet jest dokładnie taki sam, a może nawet gorszy ! Mówię mu żeby posmarował sobie buzie jakimś kremem bądź przemył moim tonikiem to podchodzi i mówi : Ty mi to zrób. Na plaży proszę go żeby się posmarował na klacie, bo zwyczajnie się spali to mówi, że ja mam to zrobić, bo jeśli sam to zrobi, to ludzie pomyślą, że jest pedałem :D
    Abstrahując, nie mam takich problemów z włosami, jednak na przyszłość dobrze wiedzieć, że nie jest najgorzy i w całkiem rozsądnej cenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. :D Ja bardzo lubię takich z zarostem, ale "pod kontrolą", mmmm :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wytłumacz swojemu mężczyźnie, że o siebie może dbać każdy. Nie nawet nie komentuje pewnego określenia, bo żal dupę ściska. Nie, nie dotknę kremu - babskie, Nie nie umyje rąk, babskie, ja być menzki, ja być groźny, rawr ja tupać, ja być zły. -_-

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkie substancje płynne, które mam wmasować w łeb, nakładam przy pomocy pipety. Jest okejka :D
    Coo mnie kusisz na kolejne zakupy, kobieto?

    OdpowiedzUsuń
  8. No skąd ja to znam wmasuj mi tu serum, posmaruj mi ramiona balsamem a najlepsze jest jak po wymoczeniu stóp wyciągnie mi je i mówi pomiziaj :) Trochę droga ta kuracja :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zazdroszczę. Ja męczę się z moim, żeby szampon stosował do włosów a żel pod prysznic do ciała. On uwielbia jednym preparatem myć wszystko (po co kupować nie wiadomo ile skoro i tak myją (sic!)) i przez to ma problem z mieszkami włosowymi na głowie. Zauważyłam, że ma małe krostki wypełnione białą/ropną treścią. Moim sukcesem jest to, że jak mu się przypomni to myje głowę fitomedem do skóry suchej, który trochę mu te zmiany łagodzi.

    A tak wypracować jakąkolwiek pielęgację u niego jest ciężko.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger