Transparentne pudry z serii PROLINE z Kolorowka.com - podsumowanie, różnice i kilka złotych rad


Moim pierwszym pudrem transparentnym był słynny bambusowy z Biochemii Urody. Używałam go przez wiele lat do matowienia tłustych kremów z filtrami. To było w czasach, gdy naturalne pudry były... dość proste i dawały toporne wykończenie. Sprawdzały się więc nieźle na młodej skórze. Jednak o wygładzeniu, satynowym, subtelnym blasku czy dodatkowym odżywieniu skóry można było wówczas pomarzyć. To były właściwości rodem z sci-fi, z przyszłości. No więc dzisiaj tę przyszłość już mamy i czas najwyższy zapoznać się z pudrami z serii PROLINE ze sklepu Kolorowka.com.
Zanim jednak przejdziemy dalej, pozwolę sobie przypomnieć przepis na - nieskromnie, ale szczerze - mój hicior, czyli super-wygładzający puder transparentny:

...ponieważ to dobry puder jest i gdy ktoś lubi sobie coś czasem ukręcić sam, moim zdaniem warto zacząć od tej właśnie receptury.

A wracając do gotowych pudrów ze sklepu Kolorowka.com - tak, są to gotowe produkty, których nie trzeba już z niczym mieszać ani kombinować. Otwieramy pudełeczko i można od razu działać.
A jak działają? Ha! To zależy od rodzaju pudru i... rodzaju cery. Miałam je wszystkie, więc mogę już pokusić się o podsumowanie. Kliknijcie w poniższe linki, są to bezpośrednie teleporty do sklepu, gdzie można zerknąć na opis, sprawdzić cenę i od razu je sobie kupić. 
  1. Puder PROLINE Classic Matte
  2. Puder PROLINE Flawless Finish
  3. Puder PROLINE HD Finishing Powder
  4. Puder PROLINE Pure Silk Setting Powder

Darowałam sobie tym razem próbę fotografowania ich wyglądu na skórze, ponieważ u mnie wszystkie cztery wyglądają po prostu... jak skóra. Tyle, że nieco ładniejsza, lekko zmatowiona, a w przypadku pudru HD - silnie wygładzona.
Lubię ten efekt, bo w zależności od potrzeb można po prostu zmatowić sobie sam krem z filtrem i wyglądać naturalnie, albo użyć takiego pudru do utrwalenia (nawet dość ciężkiego!) makijażu. I w tym drugim przypadku puder nie będzie obciążał go wizualnie kolejną warstwą koloru, która z czasem będzie się rozpływać. W tym przypadku mówimy o pudrach w trybie "stealth", są transparentne, niewidoczne, ale działają.
A jak działają? Cóż, każdy nieco inaczej.



Używam trzech z nich: jedwabnego, HD i Flawless Finish. Na zmianę, w zależności od aktualnych potrzeb - czy to skóry, czy makijażowych, czy potrzeby chwili po prostu.  Classic Matte też miałam, ale pudry ryżowe u mnie konkretnie nigdy nie dawały zadowalającego efektu. Bynajmniej nie dlatego, że brzydko wyglądają, ale jako posiadaczka suchej cery muszę bardzo uważać na pudry matujące. 

Jeśli jednak borykacie się z przetłuszczającą się strefą T, macie tłuste powieki, z których szybko spływa cały makijaż, albo używacie dość ciężkich podkładów, które potrzebują konkretnego ujarzmienia, to Classic Matte może się okazać strzałem w dziesiątkę.

To nie są już te pudry co 10 lat temu - o tępym i kredowym wykończeniu, a w dodatku grubo zmielone, przez co bieliły skórę. Dzisiaj możecie nawet nie poznać, że nakładacie na skórę naturalny puder ryżowy - tak jest drobniutki, pylisty i transparentny. Pod wieloma względami przypomina on pudry mineralne, choć jest zupełnie matowy, nie ma nawet odrobiny satynowego śladu po nim.


Puder jedwabny to mój hit od lat i bardzo się cieszę, że z roku na rok jego konsystencja i właściwości ulegają zmianom na lepsze. Podobnie jak w przypadku pudru ryżowego - to już nie jest ten ciastkujący potwór sprzed dekady, którego trzeba było bardzo mocno kochać, aby chcieć go używać. Daje bardzo naturalne, transparentne wykończenie i wg mnie jest idealny do pudrowania tłustych filtrów latem. Jest niewidoczny na cerze. 
Wiosną i latem często po prostu pudruję nim filtry, do tego rzęsy i coś na usta - i jestem gotowa. Wygląda to naturalnie, smalcu nie ma, a skóra nie cierpi.


Cenię go sobie najbardziej za to, że ma unikatowe (w świecie pudrów) właściwości pielęgnujące skórę. W zależności od zmian temperatury i wilgotności otoczenia wchłania lub uwalnia wilgoć utrzymując optymalny poziom nawilżenia skóry. Chłonie sebum - ale jedynie jego nadmiar - co czyni go pudrem odpowiednim zarówno do cer suchych jak i skłonnych do przetłuszczania. Zawiera 18 aminokwasów, dzięki czemu ma właściwości pielęgnujące i odżywcze.  To tylko część jego magicznych właściwości. 



Puder HD to odrębny temat - o krzemionkach pisałam wielokrotnie na blogu i naprawdę warto sobie te tematy przypomnieć, bo wyjaśniam w nich bardzo dokładnie co i jak:




To podstawa, jeśli zależy nam na trwałym makijażu nie do ruszenia, a jednocześnie na wygładzeniu struktury skóry. Trzeba to rozumieć wprost: puder HD jest tym betonem, który utrzyma nawet grubą tapetę w ryzach przez wiele godzin. Nie jest mu straszna ani tłusta cera, ani ciężki makijaż, ani trudne warunki. A dodatkowo wygładza tak, jak nie jest tego sobie w stanie wyobrazić osoba, która tego nie doświadczyła. 
To naprawdę jest jak blur w Photoshopie, a do tego puder jest zupełnie transparentny, nie bieli i w żaden sposób nie jest widoczny na skórze. Ani na żywo, ani na zdjęciach (nawet z lampą błyskową - chyba, że się przesadzi z jego ilością, ale o tym za chwilę). 

Według mnie nie ma lepszego pudru do przetrwania np. sesji fotograficznej, ślubu czy innej okazji z grubszą tapetą i w trudniejszych warunkach niż zwykle. Poza wszystkimi wymienionymi cechami, które plasują go w czołówce, najlepsze w nim jest to, że ani trochę nie obciąża skóry. Nie czuć go. Pod palcami jest wyczuwalna gładkość marmuru, ten charakterystyczny poślizg, ale to wszystko. 



Polecam jednak obchodzić się z nim rozsądnie i pamiętać, że zawsze coś trzeba poświęcić dla odrobiny magii. W tym przypadku puder - gdy się go stosuje zbyt często i zbyt namiętnie - może lekko wysuszać skórę. Nie na wiór i nie od razu, ale warto mieć to w pamięci, szczególnie gdy jest się posiadaczką skóry już niemłodej i skłonnej do przesuszania się.
Warto pamiętać o tym, że już niewielka ilość tego pudru "zrobi robotę". Naprawdę nie ma sensu ulegać niezdrowej chęci zapudrowania się po kokardkę, ponieważ to w żaden sposób nie zwiększy ani nie polepszy jego właściwości. Puder HD nałożony na skórę ciężką ręką i niedbale, może stać się widoczny na zdjęciach gdy użyta została lampa błyskowa. To nie ma miejsca, gdy używa się go w rozsądnych ilościach - sprawdzone info! 

Ciekawi innej opinii? Sprawdźcie, co o pudrze HD powiedziały Alieneczka oraz maja_makeup:





Flawless Finish obecnie stosuję najczęściej, bo daje na skórze piękny, rozświetlający efekt, który znam z mojego ulubionego Primera Satin. Pamiętacie go? Jednocześnie też wygładza i całkiem dobrze trzyma makijaż w ryzach. W zupełności mi wystarcza na co dzień, gdy nie używam bardzo tłustych, ciężkich kremów.
Sprawdza się dobrze zarówno jako puder wykończeniowy, jak i primer pod podkład. Zresztą, wszystkie cztery wymienione tutaj pudry mają taką podwójną rolę - jeśli tylko lubicie lub potrzebujecie takiego sposobu na utrwalenie makijażu.


Na powyższym zdjęciu nałożyłam na skórę bardzo grubą warstwę Flawless Finish. On na co dzień, zastosowany w rozsądniejszych ilościach, nie lśni na skórze aż tak. Nie widać, że coś się mieni, a jednak jest efekt delikatnego, bardzo naturalnego rozświetlenia. Bardzo lubię ten efekt.

Przetestowałam także taką kombinację: na nawilżoną skórę nałożyłam odrobinę pudru HD (głównie strefa T), na to podkład (nie mineralny - tym razem był to któryś fluid z Bell), a na to wszystko dopiero odrobina Flawless Finish. To combo przetrwało całą imprezę weselną i żal było mi zmywać rano makijaż. :)
Spróbujcie tego, ale przypominam kolejny raz: tych pudrów używa się oszczędnie, w bardzo małych ilościach. Baking odpada, bo to tak nie działa, że im więcej nasypiemy sobie na twarz pudru, tym lepiej będzie wyglądać i dłużej działać. Przeciwnie - będzie wyglądać gorzej, a działania nikt nie zauważy pod warstwą pudru. 
Mówimy więc o ilościach wręcz niewidocznych na pędzlu. Spróbujcie, przekonacie się, że wiem co mówię. A jeśli nie wiem - hej, zawsze można podsypać więcej! ;)



Każdy z nich ma więc swoje konkretne właściwości, które należy dopasować do potrzeb - swoich i skóry. Jeśli na co dzień nie stawiacie na grubą tapetę, to pewnie raczej nie sięgniecie po HD. A jeśli nie lubicie bardzo naturalnego wykończenia - nie spodobają Wam się cechy jedwabnego. Polecam jednak spróbować wszystkich, żeby wyrobić sobie własne zdanie na ich temat. Każda skóra to odrębna historia.

Wszystkie pudry z serii PROLINE kupić można tutaj: KLIK!
A ten rozświetlający róż na policzku to pigment Baby Pink. Tak, czysty, wprost ze słoiczka. Nie mieszałam go z niczym, ale użyłam znikomej ilości. Robi robotę, bardzo przypomina mi mój ulubiony "różorozświetlacz" z Bell Hypoallergenic, który zdenkowałam już jakiś czas temu.

Pozdrawiam,
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger