Zrozumieć krzemionki, cz. 2: praktyczne zastosowanie, porady i przykładowe receptury


W poprzednim wpisie na temat krzemionek skupiłam się na ich budowie, wyglądzie i aspektach, ogólnie rzecz biorąc, dość abstrakcyjnych. Dzisiaj, dla równowagi, pokażę Wam co z tego wszystkiego wynika. Jak można w praktyce wykorzystać różne właściwości krzemionek? Co począć z faktem, że jedna bieli bardziej, a inna jest delikatna jak bańki mydlane? Czy z krzemionek można stworzyć wyłącznie pudry? Gdzie jeszcze można ich dodać, aby stworzyć coś ekstra?

Zobaczcie część pierwszą, w której piszę o tym, dlaczego silica w spisie składników nie zawsze znaczy to samo: 
Zrozumieć krzemionki, czyli dlaczego INCI to nie wszystko?

Ja wiem, że te wszystkie rodzaje krzemionek i konieczność doktoryzowania się z ich właściwości, może być przytłaczająca. Z pewnością jest to radocha wyłącznie dla osób czerpiących dziką radość z poznawania możliwości kolejnego, kremowo-białego proszku i porównywania jego "śliskości" z dziesięcioma poprzednikami.
Ale odłóżmy zboczenia zawodowe na bok - jak można w praktyce wykorzystać konkretne właściwości krzemionek?




Krzemionki solo jako puder utrwalający

Zacznijmy od tego, że każdego z sześciu obecnie dostępnych w sklepie Kolorowka.com rodzajów krzemionek można używać solo jako puder utrwalający - czy to na kilka warstw makijażu, czy na skórę pokrytą wyłącznie kremem dziennym lub kremem z filtrem. Sprawdzone info.
Oczywiście, nie każda z nich będzie na skórze wyglądała tak samo. W moim subiektywnym rankingu, najbardziej uniwersalnymi krzemionkami do stosowania solo są:

  • Airy Finish - bardzo lekka odmiana krzemionki, której sfery są wypełnione powietrzem. Ma mniejszą zdolność wysuszania cery niż pozostałe krzemionki, przez co zaryzykowałabym stwierdzenie, że mogą ją stosować posiadaczki absolutnie każdego rodzaju cery. Panie z suchą skórą również mogą nią sobie przypudrować problematyczną strefę T, która również u nich lubi się czasami zaświecić. Raczej nie ma sensu pudrować nią suchych policzków. 
  • Sebum Balance - najbardziej uniwersalna krzemionka, która sprawdzi się u osób borykających się zarówno z rozszerzonymi porami (no, ogólnie - z nierówną strukturą skóry) jak i z nadprodukcją sebum. Matuje na długo, a jednocześnie wygładza i ma absolutnie cudowną cechę: nałożona prawidłowo, w ilości rozsądnej, jest kompletnie niewidoczna na skórze. Nie daje pudrowego efektu, a skóra wygląda jak skóra, tylko lepsza. 
  • Velvet Spheres - to ukłon w stronę tych osób, które uwielbiają satynowe wykończenie w pudrach utrwalających. Jest to krzemionka połączona z miką o naturalnym, lekko kremowym kolorze, niezupełnie transparentna, ale jednak wyglądająca bardzo naturalnie na skórze. Pięknie rozświetla cerę, dodatkowo zapewniając całkiem przyzwoite wygładzenie i zmatowienie cery.
Pozostałe typy krzemionek są mniej lub bardziej kryjące, bielące, co - w moim odczuciu - może być problematyczne przy próbach stosowania ich solo jako pudrów utrwalających. Są za to bezkonkurencyjne jako dodatek do innych kosmetyków.

Którą krzemionkę dodać do podkładu?

I znowu - no, każdą ;) Wiem, że nie takiej odpowiedzi oczekujecie i słusznie. Skoro bowiem niektórych krzemionek można używać solo i osiągać przez to fajne efekty, to po co kombinować?
W tym momencie muszę wyjaśnić jedną kwestię: otóż krzemionki stosowane solo lub w pudrach czy podkładach mineralnych będą miały inne właściwości i zachowywały się inaczej niż te same krzemionki dodane do podkładu płynnego. Krzemionka "solo" będzie adsorbować sebum, wygładzać i dawać efekt soft-focus, ujmując sprawy skrótowo. 
Natomiast krzemionka dodana do płynnego podkładu już "opije się" tych tłustości zawartych w emulsji, wobec czego w zasadzie straci zdolność adsorbowania sebum z powierzchni skóry. Nie liczyłabym wówczas także na efekt soft-focus. Ale zyskujemy coś równie cennego: konsystencja takiego podkładu staje się znacznie mniej tłusta i ciężka, rozprowadza się zdecydowanie lepiej i - co jest bardzo częstym zjawiskiem - produkt staje się bardziej wydajny, ponieważ można go rozprowadzić na skórze cieńszą, równiejszą warstwą. No i, rzecz jasna, taki podkład z dodatkiem krzemionki będzie matowił cerę jak szatan. 
Znamy ten efekt z azjatyckich kremów BB, które kilka- kilkanaście lat temu weszły na nasz rynek przebojem właśnie dlatego (wnoszę ręce ku niebiosom i wywracam oczami), że te emulsje zawierały krzemionkę, przez co Polki wreszcie mogły wyrzucić tłuste, błyszczące, lepiące się i ciężkie podkłady do kosza. I zrobiły to bardzo chętnie.
Do podkładów płynnych polecam więc dodawać sobie te krzemionki, które nie są całkowicie transparentne. Wzmocni to efekt krycia, jaki daje dwutlenek tytanu w składzie podkładu, a jednocześnie polepszy odczucia sensoryczne przy nakładaniu produktu na skórę. Tymczasem dodanie do podkładu krzemionki Airy Finish może wręcz zmniejszyć krycie podkładu i sprawić, że będzie ogólnie znacznie lżejszy, choć, oczywiście - polepszy się jego konsystencja i odczucia na skórze. Sfery w emulsji sprawiają, że ta wręcz "toczy się" po powierzchni skóry, rozkładając się na niej cieniusieńką warstwą, wypełniając nierówności i zostawiając matowy efekt.
Najlepsze do tego celu będą zatem krzemionki:

  • Ronasphere - lekko kryjąca, kremowa wersja krzemionki, której cząsteczki pokryte są dwutlenkiem tytanu i tlenkiem żelaza. Stosowana solo na skórze potrafi być problematyczna, ponieważ w nadmiarze potrafi być widoczna na skórze. Z tego powodu świetnie uzupełnia się z podkładami płynnymi, w których wzmacnia krycie a jednocześnie nie rozjaśnia ich koloru. Lekko zagęszcza bardzo lejące podkłady, daje szybki efekt zmatowienia skóry. Sugerowany dodatek od 4% do 10%.
  • Sebum Max Control - dodana do podkładów płynnych traci swoje silne właściwości wysuszające skórę. Za to podkład zyskuje niesamowitą gładkość, rozsmarowywalność, jedwabistą konsystencję i przedłużony mat oraz trwałość. Jej dodatek nie wpływa tak bardzo na zwiększenie krycia podkładu. Sugerowany dodatek od 4% do 10%.
A jakby tak ugryźć temat od... tej drugiej strony? To znaczy - wiem, jakiego efektu się spodziewam, ale nie wiem ile konkretnie ani jakiej krzemionki i gdzie sobie dodać? 

Błyszczący nos na sto sposobów

Często to jest zwyczajnie tak proste: Arsenic, ratuj! Mam tłustą cerę, albo mam cerę przetłuszczającą się w strefie T, co znacznie utrudnia mi życie. Albo: trochę mi się przetłuszcza, ale nie spływa, choć i tak wkurza. Jakieś wygładzenie, softfokusy, sfery, możesz sobie gadać, ale doradź: CO ROBIĆ? Tak konkretnie?
No więc tak konkretnie to jest kilka wyjść i najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na kilka pytań, żeby dobrać sobie właściwą krzemionkę we właściwych ilościach i w takiej formie, która będzie dla nas najwygodniejsza.
  • Jeśli absolutnie nie lubicie i nie planujecie dodawać, dosypywać, mieszać składników i oczekujecie prostego rozwiązania, sięgnijcie po jedną z krzemionek, którą można stosować solo jako puder utrwalający. Należy dobrać ją sobie według jej właściwości i potrzeb Waszej skóry, tj.: Sebum Max Control dla skóry tłustej i bardzo tłustej (uwaga, jest lekko widoczna na skórze, ale coś za coś - matuje bardzo konkretnie!), Sebum Balance jest najbardziej uniwersalna, nawet do skóry normalnej lecz lekko przetłuszczającej się w strefie T. Airy Finish gdy skóra jest dojrzała i wymaga przede wszystkim wygładzenia, ale wciąż z problematyczną strefą T, a także dla wszystkich tych, którym nie zależy na silnej adsorpcji sebum, choć matem i przedłużoną trwałością nie pogardzą. Velvet Spheres i White Velvet Spheres są dla osób lubiących konkretne matowienie połączone z ładnym rozświetleniem cery.
  • Jeśli chcecie sobie dosypać którejś z krzemionek do pudru utrwalającego, transparentnego - wówczas można to zrobić z każdą krzemionką, lecz niektóre będą zwiększać krycie takiego pudru lub bielić skórę, o czym pisałam wyżej. Zasadniczo można uogólnić, iż każdej krzemionki dodaje się już od ok. 3-5% (czytajcie opisy w sklepie!). I sugeruję zacząć od takiego właśnie stężenia, stopniowo je zwiększając gdy się okazuje, że puder mógłby matowić cerę i utrwalać makijaż na dłużej. Nie ma cudów, to trzeba sprawdzić na własnej skórze i ja Wam nie powiem, jakie stężenie będzie dla Was najlepsze. Podpowiem jedynie, że krzemionka Sebum Max Control ma dwukrotnie większe zdolności adsorpcji sebum niż krzemionka Sebum Balance. Z tego powodu można jej dodać dwukrotnie mniej niż Sebum Balance dla tego samego efektu. Ma to znaczenie, gdy nie chcemy mieszać pudru pół na pół z krzemionką, więc warto jest już przed zakupem zastanowić się nad tą kwestią. 
  • Krzemionka jako dodatek do podkładu mineralnego - w zasadzie temat można potraktować podobnie jak w przypadku dodawania krzemionek do podkładu płynnego: sprawdzą się tutaj te rodzaje krzemionek, które lekko bielą, mają kolor lub nałożone w nadmiarze zbierają się w załamaniach skóry. Mam tutaj na myśli wymieniane wcześniej Ronasphere i Velvet Spheres. Polecam uczciwie oszacować potrzeby swojej skóry i nie dodawać do podkładu mineralnego więcej niż 10% krzemionki. Podkład powinien mieć krótki, elegancki skład i przy minimalnej ilości celnie dobranych składników robić robotę. Trzeba też pamiętać, że podkładu mineralnego zwykle używa się na całą skórę twarzy, a często też na szyję czy dekolt - z tego powodu nadmiar krzemionki w tym produkcie może stać się przyczyną problemów u posiadaczek skór normalnych i suchych po dłuższym stosowaniu. Być może lepiej byłoby wówczas tę krzemionkę zastosować solo wyłącznie na problematyczną strefę T, aby wchłaniała sebum, zaś podkład mineralny pozostawić bez krzemionki w składzie? Nie odpowiem Wam na te pytania, to trzeba oszacować samemu.
  • Krzemionka w pudrach prasowanych - da się, owszem. Stosuje się ją wówczas w dokładnie takich samych ilościach, w jakich zastosowalibyście ją jako dodatek do pudru sypkiego. Czyli tyle, ile potrzebuje cera aby wyglądać ładnie. I taki rodzaj krzemionki, jaki Wam odpowiada najbardziej. Przypominam jednak o tym, że ze sferycznymi krzemionkami trzeba obchodzić się dość łagodnie. Mielenie ich w młynku niszczy ich postać, tj. nie są już kuleczkami dającymi soft-focus, lecz stają się bezpostaciowym proszkiem. To samo dotyczy prasowania - Airy Finish będąca miniaturowymi bańkami mydlanymi tego nie przetrwa. 

Co jeszcze można zrobić z krzemionkami?

Na pewno zdajecie sobie sprawę z tego, że używanie krzemionek wyłącznie jako pudrów utrwalających i środków zapewniających mat, trwałość makijażowi oraz szczęście i pomyślność na długo to zaledwie początek ich możliwości.
W ich opisach na stronie sklepu znaleźć można informację, że dodaje się je również do żeli, kremów, pomadek... Ale jak i po co?

Ziaja Sopot Sun Antyoksydacyjny krem z witaminą C, SPF 50: po lewej maźnięcie grubą warstwą czystego kremu. Po prawej jest TEN SAM krem, nałożony na skórę jeszcze grubiej, ale z dodatkiem ok. 10% krzemionki Sebum Balance. To nie jest Photoshop.

O działaniu krzemionek poprawiającym konsystencję podkładów płynnych pisałam Wam przed chwilą. Na podobnej zasadzie można dodać sobie odrobinę krzemionki (na ogół 5-10%) do kremu na dzień aby stworzyć sobie świetną bazę pod makijaż... Ale, ale, pisałam już o tym na przykładzie mikrosfer silikonowych. Mikrosfery krzemionką nie są, ale dodane do kremów działają bardzo podobnie.

Można dodać sobie do kremu też trochę wybranej krzemionki zamiast mikrosfer i cieszyć się z cudownego, lekkiego, nieobciążającego skórę, jedwabistego matu.
A skoro o macie mowa, lubicie matowe pomadki? W zależności od receptury i samej formuły pomadki, dodaje się do nich 4-15% krzemionki, aby... cóż, miały matowe wykończenie. Podobnie jak w przypadku kremów BB, dodatek krzemionki sprawia też, że konsystencja takiej pomadki staje się bardziej jedwabista i można ją nałożyć cieńszą warstwą na skórę, a przy okazji dodatkowo zwiększa jej trwałość. Do tego stopnia, że niektóre matowe pomadki Bell są w stanie przetrwać... szorowanie skóry ze swatchem piachem. 


Jeśli więc wkurza Was konsystencja jakiejś pomadki, którą natomiast kochacie za kolor... wiecie już co robić ;) Polecam krzemionkę Sebum Balance, jako najbardziej uniwersalną do tego typu eksperymentów. 
Osobiście zrobiłabym to tak:
  1. Wydłubałabym cały sztyft z opakowania pomadki i przełożyłabym ją do małej zlewki,
  2. roztopiłabym ją w kąpieli wodnej i dodała na początek ok. 4% krzemionki,
  3. wymieszała porządnie,
  4. poczekałabym aż wystygnie i sprawdziła na dłoni jej konsystencję,
  5. jeśli uznałabym, że jest za mało matowa, powtarzam podgrzewanie i mieszanie, dodając jeszcze 1% krzemionki,
  6. jeśli konsystencja i wykończenie pomadki mi odpowiadają, przelewam ją do opakowania na błyszczyk.
Krzemionki świetnie też sprawdzają się w roli zagęstników do tworzenia oleożeli... Na ludzki: jeśli uwielbiacie stosować oleje do demakijażu ale denerwuje Was to, że prawie zawsze przeciekają między palcami, to... też wiecie już co robić ;) Myślę jednak, że krzemionki są na tyle drogocennymi surowcami, iż raczej próbowałabym stworzyć coś w stylu lekko barwiącego olejku do ust. Jeśli pomyśleliście właśnie o olejku do ust z Clarins lub Bell - to jest właśnie ten trop. Krzemionki ładnie zagęszczają oleje i zwiększają ich lepkość, jednocześnie pozostawiając je zupełnie klarownymi. 


Gdybym była producentem takich olejków, moje etykiety krzyczałyby o naturalności i nieziemskiej pielęgnacji przy jednoczesnym efekcie wygładzenia i napompowania ust...
A zresztą, zamiast gdybać, zróbmy to!

DIY: pielęgnujący olejek do ust

Przepis na ten olejek jest bardzo prosty. Zależy mi głównie na pielęgnujących właściwościach użytego oleju z dzikiej róży z dodatkiem witaminy E. Krzemionki jest tylko tyle, aby lekko zagęściła olej i sprawiła, by był nieco bardziej jedwabisty niż w naturze ;)
Ponadto, dodałam do swojego olejku odrobinę pigmentu Fuchsia Pink, ponieważ bardzo lubię takie półtransparentne, lekko barwiące olejki do ust. Dodatkowo, zależało mi trochę na zmodyfikowaniu, ochłodzeniu koloru naturalnego oleju z dzikiej róży, który jest pomarańczowy.


Przepis na ok. 5 gramów olejku:
  • olej z dzikiej róży - 84% = 4,2 g
  • krzemionka Sebum Balance - 10% = 0,5 g
  • witamina E - 5% = 0,25 g
  • barwnik - 1% = 0,05 g
KOLOR: Można do olejku dodać każdy dowolny pigment w ulubionym kolorze. Trzeba jednak pamiętać, że te pigmenty - nawet pomimo dodatku zagęszczającej formułę krzemionki - będą z czasem opadać na dno. Nie ma co się denerwować, wystarczy wówczas zamieszać lub wstrząsnąć olejek i wszystko nadal działa tak jak powinno. Dodatek pigmentów sprawi też, że olejek nie będzie zupełnie przejrzysty, tak jak czysty olej użyty w recepturze. Ale nie będzie to też takie krycie, jakie znamy z matowych pomadek - ot, transparentna warstewka wybranego koloru. Rzecz jasna, można również olejek zrobić bez dodatków pigmentów - ot, nawilżający kosmetyk do ust, który nie przykleja się do wszystkiego.


PROPORCJE: Podane proporcje są dość luźne i można nimi trochę balansować, zwiększając lub zmniejszając lepkość olejku poprzez dodawanie krzemionki. Generalnie nie polecam z nią przesadzać i zalecane 15% traktować jako mocno wygórowaną granicę. Po dodaniu ok. 10% krzemionki mój olejek jest już wystarczająco gęsty aby kropla się nie rozlewała na skórze, a jednak wciąż daje się go przelać dość wąską stróżką do opakowania na błyszczyk.
Oczywiście, jeśli dodajemy więcej krzemionki, odejmujemy ilość oleju bazowego - w moim przypadku oleju z dzikiej róży.


JAKI OLEJ: Przy okazji - to nie musi być ten konkretny olej, to może być każdy olej, na jaki macie ochotę, lub jaki posiadacie akurat pod ręką. Ja zawsze mam w domu olej z dzikiej róży, który ma dodatkowo piękny, słoneczny kolor ładnie widoczny na ustach. W połączeniu z różowym pigmentem daje to ładny efekt transparentnego koloru na ustach.
Można też stworzyć sobie odżywczy koktajl z różnych rodzajów olejów, osobiście do ust najbardziej polecam np. olej z awokado, jojoba, sezamowy oraz, oczywiście, z nasion opuncji figowej dla wersji premium.


JAK WYKONAĆ: To jest bardzo prosty przepis. Niczego nie trzeba podgrzewać ani miksować. Można to zmieszać w zwykłej zlewce, a na upartego - w małym słoiczku na puder czy cień. Odmierzamy na wadze wszystkie składniki i do zlewki wlewamy najpierw olej/oleje + witaminę E. Teraz dodajemy opcjonalnie pigment(y) w wybranym kolorze i mieszamy wszystko dokładnie. Do mieszanki dosypujemy odmierzoną ilość krzemionki i mieszamy jeszcze dokładniej. Sprawdzamy konsystencję olejku na skórze - jeśli jego gęstość, jedwabistość i kolor nam odpowiadają, przelewamy wszystko do opakowania na błyszczyk. Jeśli coś nam nie pasuje - kombinujemy dodając krzemionki, oleju lub pigmentu! :)

Czy jeszcze jakieś pytania? ;) Coś doradzić/odradzić, podpowiedzieć?

Pozdrawiam serdecznie
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger