Czym farbować i jak pielęgnować włosy zgaszonego lata aby utrzymać ten specyficzny, chłodnawy, średni blond bez siwych ani żółtych pasm?
Przede wszystkim, trzeba zrozumieć specyfikę włosów "letnich" - co składa się na ten szczególny kolor zwany pieszczotliwie mysim, co może mieć wpływ na pojawiające się ni stąd, ni zowąd żółtawe czy rudawe refleksy, aby zrozumieć, jakie są możliwości farbowania. Szczególnie, gdy zakresy naszkicuje się tak wąsko i specyficznie. Naturalny efekt, przykrycie siwych, chłodny odcień i to wszystko tylko ziołami...?
Problem z włosami "letnimi" jest podwójny:
sam kolor jest na tyle specyficzny, że rzadko kiedy uzyskanie go farbowaniem (nawet u fryzjera z doświadczeniem) jest możliwe. Nie znam trwałych farb ziołowych, którymi można uzyskać ten uroczy efekt zielonkawej szarości zwany chłodnym, średnim blondem. :)
inną kwestią jest też to, że efekt, który widzicie na naturalnych włosach zgaszonych lat to nie tylko kolor, ale również fakt, że przezroczyste struktury włosów są wypełnione niedużą ilością melanin. Innymi słowy, są lekko transparentne. Stąd jaśniejsze pasma, stąd blond wicherki widziane w mocnym, dziennym świetle, i dlatego też zwykle naturalne włosy zgaszonych lat w sztucznym albo bardzo słabym oświetleniu, np. wieczorem, mogą wydawać się ciemne. Efekt ten potęguje wrażenie szarości i niejednoznaczności koloru i jest tracony zawsze podczas farbowania, nawet na kolor idealnie odzwierciedlający naturalny kolor włosów. Z tego też powodu włosy "letnie" po pofarbowaniu zwykle wydają się ciemniejsze. Mówi się, że farba zawsze ciemnieje na takich włosach. To nie farba ciemnieje, lecz transparentna struktura wypełniona większą ilością podobnego pigmentu przepuszcza mniej światła.
Nasze kolorystyki to nie tylko konkretny odcień pigmentów, które można opisać, ale też cały szereg efektów wynikający z naszej biologii, anatomii, biochemii, na które rzadko kiedy można mieć wpływ. Żółta skóra na piętach nie posiada żółtego barwnika – tak wyglądają duże ilości mocno zrogowaciałego naskórka u osób rasy białej (i białawej). To tylko fizyka widzenia, a nie rodzaj występujących na piętach pigmentów.
Dobra wiadomość jest natomiast taka, że u zgaszonych lat siwe pasma można bardzo łatwo zakamuflować jaśniejszymi refleksami. Nie platynowymi pasami, i nie rudymi, ale jaśniejszymi o ton czy dwa, w taki sposób, że trudno jest powiedzieć, czy włosy pojaśniały naturalnie, czy jest to efekt zabiegu fryzjerskiego. Rekomenduję ten sposób jako najwygodniejszy i najmniej inwazyjny dla włosów. Nie trzeba go powtarzać tak często jak farbowania od skóry głowy, a siwe - nawet jeśli nie załapią się na jaśniejsze pasmo - będą się chowały pomiędzy refleksami dając bardzo naturalny efekt aż do późnej starości. Wiecie, dlaczego? Bo zgaszone lata tak zazwyczaj siwieją naturalnie, pasmami, stopniowo jaśniejąc z efektem soli i pieprzu, więc taki sposób farbowania jest najbardziej zgodny z tym, co natura u tych osób planuje.
Jeśli zgaszone lato nie chce rozjaśniać włosów, a tylko przykryć siwe farbą możliwie najbardziej zbliżoną do naturalnego odcienia, można spróbować z mieszankami ziołowymi typu Khadi Ciemny Blond.
Uprzedzam jednak, żeby nie była później rozczarowania: barwniki roślinne (poza czystym indygo, które daje efekt niebieskawej czerni) zawsze mają odcienie ciepłe. Są to brązy, miedzie, rudości, kasztany i złote blondy, które producenci próbują w odpowiedzi na potrzeby klientek ochłodzić właśnie dodatkiem indygo. Efekty takiego farbowania będą potencjalnie dwa:
włosy po farbowaniu mogą uzyskać (wbrew nazwie) ciepłe tony, właśnie szczególnie na włosach siwych lub rozjaśnianych, podatnych na łapanie wszelkich cieplejszych pigmentów.
w dłuższej perspektywie włosy farbowane regularnie farbami ziołowymi też się przyciemnią. Tak, nawet jeśli użyje się farby z deklaracją "ciemny blond" na etykiecie. Zawierają one indygo, które chętnie wypłukuje się z siwych włosów, a osiada i trwale przyciemnia te, w których są jakieś pigmenty. W efekcie kobieta będzie chciała farbować się częściej, czym dołoży sobie jeszcze więcej indygo do włosów... i tak dalej. Wróćcie do akapitu o włosie jako transparentnej strukturze.
Stosuję indygo u siebie od lat, znam jego działanie, dlatego lojalnie uprzedzam: nie spodziewajcie się, drogie zgaszone lata, cudów po farbach ziołowych. Są fajne, bo nie niszczą włosów, a wręcz je pogrubiają i dodają blasku, ale potrafią się wypłukać z siwych włosów nawet po tygodniu. Możliwe więc, że skończycie z przyciemnionymi włosami, na których tym bardziej widoczne będą siwe, niełapiące farby, włosy.
Dobra rada poparta własnym doświadczeniem: jeśli sięgniecie po farby ziołowe będące mieszanką henny (brązy i rudości) oraz indygo (niebieskawa czerń), z zamiarem osiągnięcia koloru przypominającego coś na kształt ciemnego, chłodnego blondu, pamiętajcie aby nie stosować kosmetyków z niskim pH w okolicach farbowania. Niskie pH pomaga hennie uwolnić więcej barwnika, który staje się żywszy, intensywniejszy, bardziej rudy i trwały. Z kolei na indygo niskie pH działa tak, że słabiej wiąże barwnik i daje fioletowe tony. Aby wzmocnić działanie indygo zawsze dodaję do zielonego błota łyżkę soli kuchennej.
Natomiast jeśli celem nie jest przykrycie siwych włosów, a jedynie przykrycie pożółkłych, rozjaśnianych pasm czymś możliwie najbardziej zbliżonym do koloru naturalnego, moim zdaniem nie ma potrzeby porywać się farbowanie całej długości włosów i potencjalne dokładanie sobie pracy i problemów. W zupełności wystarczy "ogarnięcie" żółtych pasm kosmetykami przeznaczonymi właśnie do radzenia sobie z tym problemem.
W tej sytuacji jest to zdecydowanie najlepszy i najłatwiejszy wybór. Polecam kosmetyki z fioletowymi pigmentami (nie niebieskimi! Te są do gaszenia rudości! Na zżółkniętych włosach mogą dać efekt soczystej zieleni) i... cierpliwość. To nie jest trwałe farbowanie, te kosmetyki są jak makijaż dla włosów, dlatego warto jest czynność powtarzać co mycie. Najłatwiej jest to zrobić właśnie z pomocą odżywek czy masek, ale są też fioletowe szampony.
Na koniec jeszcze słów kilka o możliwych powodach żółknięcia włosów. Często spotykam się z opinią, iż "taka jest moja uroda", ewentualnie: "jestem wiosną, bo mam złote włosy", a czasem: "jestem taka wyjątkowa, codziennie mam inny kolor włosów, czasem szare, czasem rude"... No, tak, można to w ten sposób interpretować i wieść szczęśliwe życie.
Bliżej ziemi i faktów natomiast jesteśmy my: z krwi i kości, stosujący różne kosmetyki mające wpływ nie tylko na to, jak bardzo nasze włosy są wypielęgnowane, ale również na ich kolor. Jest to szczególnie widoczne na włosach jasnych aż do średnio jasnych - im ciemniejsze, tym skuteczniej kamuflują różne efekty. O co chodzi? Spójrzcie na mój ulubiony przykład od Marty Klowan z przemiany włosowej jednej z jej klientek:
Obejrzycie oba zdjęcia i przyswójcie wiedzę od Marty Klowan o kolejności stosowania produktów w pielęgnacji włosów. Na drugim zdjęciu ten kolor włosów nie jest efektem pofarbowania ich na chłodny blond. Zostały umyte i wypielęgnowane właściwymi produktami, zastosowanymi we właściwej kolejności. I już. Rekomenduję więc najpierw przyjrzeć się krytycznie swojej dotychczasowej pielęgnacji zanim sięgniecie po farbę (ziołową czy chemiczną, bez znaczenia) czy nawet produkty ochładzające z fioletowymi pigmentami.
Nie tylko zresztą stosowane na włosy kosmetyki mają potencjalny wpływ na ich kolor. Ogromny wpływ ma również najzwyczajniej w świecie ich stan. Włosy spuszone lub z odchylonymi łuskami nie tylko wydają się jaśniejsze, ale mogą wpadać w rudawe tony, ponieważ światło załamuje się w takich strukturach inaczej, dając inne efekty barwne. Nie zawsze oznacza to, że we włosie znajdują się czerwone czy pomarańczowe pigmenty.
A co z kremami do rąk? Co z pielęgnacją twarzy, albo z kremami z filtrami, stosowanymi na co dzień - czyż te kosmetyki nie migrują na włosy? Oczywiście, że migrują, przenoszone dłońmi i przyklejające się do włosów okalających twarz.
Pomyślcie też o swoim otoczeniu - dym papierosowy, spaliny, czy wyziewy kuchenne (choćby najbardziej wonne i smakowite), przecież to również ma wpływ na to, jak włosy wyglądają, wszystko na nich osiada. Może to jej urok, a może to... ryba po grecku? :)
Cudownego dnia!
Aleksandra