Instrukcja obsługi pigmentów mineralnych

 W każdej mojej analizie kolorystycznej znajduje się odrębny rozdział poświęcony makijażowi. A w nim zawsze polecam kilka konkretnych nazw pigmentów mineralnych, które daną osobę ozdobią najlepiej. Pigmenty te są na rynku już od lat (przykładowo, wiodący sklep dla profesjonalistów makijażu - Kolorowka.com - ma już prawie dwanaście lat!), a jednak wciąż dostaję pytania o to, jak ich używać? Czy potrzebne są jakieś konkretne bazy, media, techniki aplikacji? Czy trzeba je najpierw jakoś specjalnie przygotować przed aplikacją? Czy konieczne jest mieszanie ich z czymś? Na te wszystkie pytania odpowiem dzisiaj zbierając całe moje doświadczenie z pigmentami mineralnymi w prostą ich instrukcję obsługi.

Przede wszystkim, trzeba do sprawy podejść z otwartą głową i zdać sobie sprawę z tego, że skoro setki osób używa i poleca pigmenty mineralne, a co więcej - używają ich z chęcią i uzyskują wspaniałe efekty w makijażu, to najprawdopodobniej i wy dacie radę. Z pewnością jednak się to nie wydarzy, jeśli zamiast spróbować, będziecie powtarzać, że nie umiecie i to nie dla was.

OH! Pure Pigment Alchemy


Pigmenty mineralne to gotowe produkty do makijażu. Nie wchodząc w technikalia, są to takie lepsze cienie do powiek, które stosuje się... dokładnie tak samo jak cienie do powiek. Występują w wielu różnych wykończeniach, od matu, poprzez satynę, błysk mniejszych i większych drobin, również duochrome, po brokaty. Różnią się od "zwykłych" cieni wieloma właściwościami, o których chętnie opowiadam przy okazji omawiania kolejnych nowości z Kolorówki, ale zdaje się, że najważniejszą kwestią jest dla wielu z was fakt, że mają one postać sypką. Rodzi to podejrzenie, że może pigmenty nie mają takiej przyczepności jak cienie, albo że po otwarciu słoiczka pylą na wszystkie strony, osypują się podczas makijażu i wiele, wiele innych historii. A czy wszystkie cienie do powiek mają idealną przyczepność i pigmentację? Czy żadne nie osypują się podczas makijażu... i tak dalej?

Ponieważ pigmenty mineralne są gotowymi do użycia produktami do makijażu, oznacza to także tyle, że nie wymagają żadnego przygotowania aby ich użyć. Wystarczy otworzyć słoiczek i zanurzyć w nich pędzel czy aplikator. A jeśli ktoś się obawia, proponuję nawet nie maczać pędzelka w zawartości słoiczka, lecz zgarnąć pigment z wewnętrznej strony wieczka - na powyższym zdjęciu widać, jak bardzo pigment chwyta się jakiejkolwiek powierzchni. Taka ilość w zupełności wystarczy do wykonania makijażu. 

Ich sypka formuła sprawia, że łatwo się z nimi pracuje osobom lubiącym bawić się w mieszanki kolorystyczne, ale to nie jest wymóg. Można, ale nie trzeba ich mieszać z różnymi bazami polepszającymi przyczepność. Można, ale nie trzeba ich mieszać ze sobą aby stworzyć inny kolor. To gotowy produkt, tylko w innej postaci niż cienie prasowane. 

O tym, jak i z czym mieszać matowe pigmenty mineralne aby uzyskać i soczysty kolor, i lepsze właściwości produktu, albo zupełnie nowe odcienie, pisałam m. in. tutaj:

Pigmenty mineralne nie pylą bardziej niż "zwykłe" cienie i mają bardzo dobrą przyczepność. Wiele z nich nie wymaga nawet zastosowania bazy do cieni do powiek, aby świetnie trzymać się skóry i wielokrotnie na to wskazuję podczas prezentowania nowych kolorów pigmentów z Kolorówki. Oczywiście, że można w makijażu zastosować primer, miękką czarną kredkę czy bazę pod cienie i na to nałożyć wybrany pigment mineralny. To z pewnością utrwali makijaż, ale dodatkowo - sam pigment będzie prezentował się nieco inaczej niż nałożony zupełnie bez niczego. Taka jest cecha pigmentów mineralnych, czyli cząsteczek silnie odbijających i załamujących światło, że w zależności od bazy (a nawet od tłustości skóry!) wyglądają nieco inaczej. 

OH! Pure Pigment Phantasmagoria

OH! Pure Pigment Mirkwood - zaaplikowany na czarną kredkę (wyżej) oraz na zwykłą bazę do cieni (niżej).

OH! Pure Pigment Bronz Lee - zaaplikowany na czarną kredkę (po lewej) oraz na zwykłą bazę do cieni (po prawej).

Pigmenty mają postać sypką, więc - co oczywiste - trzeba zachować spokój podczas otwierania słoiczków czy woreczków nimi wypełnionych. Ale przekonacie się, że mają doskonałą przyczepność i nie trzeba specjalnych technik aby pigment "chwycił" pędzelek czy - później - skórę. Wiele swatchy prezentowanych tutaj czy na moim Instagramie robię w dwóch wersjach: pigment nałożony zupełnie bez niczego na nagą skórę, a obok ten sam pigment nałożony na jakąś bazę do cieni lub czarną kredkę. Obie wersje trzymają się nieźle, ale zwykle na bazie czy czarnej kredce efekt kolorystyczny jest nieco inny w porównaniu do pigmentu nałożonego solo na skórę.

Nie pamiętam, abym kiedykolwiek stosowała jakieś specjalne techniki w makijażu używając pigmentów mineralnych. Rozsądek podpowiada, żeby nie nabierać na pędzelek czy aplikator zbyt wiele pigmentu naraz, bo zwiększa to ryzyko oprószenia nim całej twarzy. Czyż jednak nie dzieje się dokładnie tak samo w przypadku napakowania na ten sam pędzel dużej ilości prasowanego cienia? Tu już nie rozmawiamy o właściwościach produktów do makijażu, ale o zwykłej grawitacji. 

Moim ulubionym sposobem stosowania pigmentów w makijażu od lat jest używanie ich w połączeniu z czarną kredką, którą rozcieram na linii rzęs, a następnie w nią wklepuję trochę błysku z Phantasmagorii, Alchemy, czy mocniejszą plamę koloru z użyciem Sapphire

Gdy nie mam czasu lub ochoty bawić się w kredkę, zwykle po prostu wklepuję palcem w całą powiekę mój ulubiony, ukochany od lat Clair De Lune i tuszuję rzęsy, a usta pociągam ciemniejszą pomadką. To mój najszybszy makijaż, który mogę zrobić nawet w windzie. 

Pigmenty mineralne świetnie sprawdzają się również jako kolorowe, ciekawe eyelinery. Wystarczy zmieszać dowolny pigment z odrobiną Duraline (Inglot) i namalować tym kreskę jak zwykle. Jest to - znów: od lat! - najprostszy sposób na kolorowe kreski bez konieczności szukania osobnego produktu. W tej metodzie aplikacji można użyć absolutnie każdego pigmentu mineralnego, w tym również matowych. Duraline "zamuruje" pigment na amen, który będzie się trzymał w makijażu aż do jego zmycia, natomiast sam efekt kolorystyczny będzie zależał od ilości pigmentu w płynie. Polecam nie dolewać Duraline wprost do słoiczka z pigmentem - wbrew pozorom ta ilość pigmentu w opakowaniu to jest bardzo wydajna bestia. Do kropli Duraline wystarczy dodać szczyptę (tyle, ile uda się nabrać na pędzelek do cieni jednorazowo - to dobry przykład) wybranego pigmentu, a zmieszać można je nawet na wierzchu dłoni, czy na jakimkolwiek spodeczku czy wieczku. I malujemy! Szalenie ciekawy efekt daje jeden pigment wklepany lekko w powiekę bez żadnej bazy z dodatkiem kreski namalowanej tym samym pigmentem z dodatkiem Duraline. Jest spójnie kolorystycznie, ale faktura, wykończenie, błysk i nasycenie są inne.

Pigmenty mineralne to nie tylko makijaż oczu. I - znowu - nie zamierzam teraz wklejać linków do skomplikowanych przepisów na kosmetyki DIY z zawartością pigmentów, bo - kto mnie zna, ten wie, że - ja też lubię prostotę i ułatwianie sobie życia. Pomimo całej mojej pasji do chemii i technologii kosmetyków, a może właśnie dzięki niej, bardzo cenię sobie proste, eleganckie receptury oraz takie rytuały, które nie angażują mnie na wiele godzin, ani nie wymagają wielu surowców, czy opakowań. 

Z tego powodu większość moich receptur z użyciem pigmentów mineralnych można zmieszać jedną ręką, w dodatku bazując na tym, co już się posiada w łazience, bez konieczności robienia zakupów. Przykładowo, co roku na wiosnę robię sobie rozświetlający balsam do ciała. W wersji zupełnie podstawowej jest to balsam, którego aktualnie używam + wybrany pigment rozświetlający. Co tęższe umysły zapewne już zwizualizowały, że wystarczy A dodać do B, wstrząsnąć i używać - i tak to właśnie z grubsza wygląda. Żadne tam zlewki, wagi, mieszadełka, komu by się chciało... Zdecydowana większość pigmentów z Kolorówki miesza się doskonale z emulsjami, nie osiada na dnie i nie bryli, więc po co sobie utrudniać?

W sklepie co rusz pojawiają się piękne nowości rozświetlające w naturalnych odcieniach beżu mniej lub bardziej chłodnego, a także mieniące się złotem czy różem - co kto lubi. Ja na mojej skórze uwielbiam duże, srebrzyste drobiny, więc zwykle sięgam po pigmenty: nieśmiertelny Diamond Dust (diamenty w proszku, idealny do balsamów do ciała dla osób o bardzo jasnej karnacji), Snowflakes (srebrzysto-biały, o silnie iskrzących, wielkich drobinach), Fairy Dust (nie taki śnieżny, ale bardzo chłodny, srebrzysty beż z dużymi drobinami), Pyrite (różowo-miedziany w dużej koncentracji, a rozcieńczony w emulsji pięknie skrzący, chłodny beż).



Dla fanek nieco bardziej skomplikowanych receptur zresztą też mam coś ekstra. Ostatnio na prośbę czytelniczki zrobiłam upiększający balsam do ciała, który nie tylko rozświetla skórę, ale także silnie optycznie ją wygładza (efekt soft-focus) i jednocześnie delikatnie wyrównuje koloryt lub nieco mocniej "opala" (w zależności od pożądanego efektu), a na to wszystko jeszcze ma skład silnie pielęgnujący, nawilżający i regenerujący tę skórę. Słowem:



Pigmenty mineralne z racji bycia, cóż, czystymi pigmentami mineralnymi a nie mieszaniną różnych surowców, sprasowaną do cienia czy różu, dają cały wachlarz możliwości zastosowania i zabawy. Nie trzeba bawić się w receptury i tworzenie własnych kosmetyków, jeśli ktoś tego nie chce. Można z powodzeniem do końca życia pigmentów używać po prostu jako cieni/różu czy rozświetlacza i cieszyć się ich jakością. Jest jednak grupa ludzi - do których ja się zaliczam - lubiących rozumieć przyczyny różnych zjawisk, lubiących rozgrzebywać receptury na części pierwsze i także tworzyć swoje własne mikstury. Od tego zresztą zaczął się mój blog i nie widzę nic złego w tym, że się moimi recepturami dzielę. A jest tego już trochę.

Z pigmentów mineralnych można zrobić bowiem każdy kosmetyk do makijażu. Nie tylko cienie sypkie czy prasowane, nie tylko róż, rozświetlacz czy eyeliner, ale także podkład mineralny, korektor pod oczy o niemal magicznych właściwościach, mam też receptury na pomadki, a wiem też, że dziewczyny "od paznokci" bardzo chętnie korzystają z pigmentów tworząc niesamowite zdobienia na pazurkach.

Krążą legendy już o tym, jakobym swoje podkłady mineralne "kręciła" jedną ręką i przez sen... w sumie baśń ta nie jest mocno przesadzona i nie ma w tym żadnych sił nadprzyrodzonych. To tylko doświadczenie - swoje podkłady robię sobie od co najmniej dziesięciu lat, znam potrzeby swojej skóry na wylot, równie dobrze znam też i surowce, na których pracuję. Jest to dla mnie łatwe samo w sobie, a dodatkowo przecież Kolorówka jeszcze sprawy upraszcza dając nam do ręki narzędzia takie jak bazy kolorystyczne i bazy kosmetyczne, z którymi stworzenie swojego podkładu sprowadziło się do zmieszania proszku A z odrobiną proszku B - i już. Zresztą, zainteresowanych odsyłam do wpisów, w których już wielokrotnie się wymądrzałam na ten temat, a przy okazji - mam nadzieję - udało mi się tam zawrzeć nieco wskazówek bardzo praktycznych i przydatnych w procesie tworzenia podkładu mineralnego:



A wracając do makijażu z użyciem pigmentów mineralnych... codziennie oglądam niesamowite prace dziewczyn, które już odkryły moc pigmentów i jestem pełna podziwu dla ich warsztatu i odwagi w łączeniu różnych kolorów i wykończeń pigmentów. Zerknijcie, zainspirujcie się:

 Tutaj użyty został m. in. Pure Pigment Cerulean Blue.


Za efekt rozświetlenia odpowiedzialny jest tutaj Pure Pigment Taj Mahal. 



Główną rolę grają tutaj Pure Pigment Coral Beige oraz Pure Pigment Pale Peach



Pure Pigment Diamond Dust w dużym natężeniu. 

 

Na powyższym makijażu Pure Pigment Silver Sparks użyty został do rozświetlenia obszaru pod łukiem brwiowym, kącików oczu a także szczytów kości policzkowych.


 

A tutaj w roli rozświetlacza jeden z moich ulubieńców - Pure Pigment Pyrite. Odważnie! 

To tylko skromna część z tych wszystkich niesamowitych propozycji makijażu od dziewczyn. Zerknijcie na profil Kolorówki na Facebooku czy Instagramie, gdzie regularnie pojawiają się nowe perełki. To niewyczerpane źródło inspiracji makijażowych, a przy okazji całkiem niezły podgląd możliwości użytych pigmentów mineralnych.

Uściski

Aleksandra



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger