Krzemionki raz jeszcze: ruski prysznic. To znaczy, przepraszam, suchy szampon


Serdecznie pozdrawiam Darię, która podsunęła mi pomysł na ten wpis! Jest to ukłon w stronę tych z Was, które lubią suche szampony lub może lubią mniej, ale stosują czasami z konieczności. I jednocześnie, wpis ten jest moją pełną odpowiedzią na pytania: "czy da się?", "co o tym sądzę?", "jak?" oraz "którą krzemionkę wybrać?".
Ostrzeżenie

Zaczniemy jednak od początku, czyli od czytania ostrzeżeń na opakowaniach. Otóż wiem dobrze, że przywykliśmy pomijać je wzrokiem jako konieczność narzuconą na producenta. Wiadomo, że firma produkująca cokolwiek będzie na wszelkie sposoby się zabezpieczać przed ewentualnymi pozwami od poszkodowanych, choćby i gorącą kawą wypitą zbyt łapczywie z kubka, na którym nie zaznaczono, że napój... jest gorący, ze wszystkimi tego konsekwencjami. 
Odkładając jednak na bok filozofowanie na temat kondycji procesów myślowych konsumentów: problem z pyłem krzemionkowym istnieje i chcę, żebyście uważnie przeczytali, co mam na ten temat do powiedzenia.

Najważniejszą radą, jaką mogę dać każdemu, kto planuje (albo już to robi!) tworzyć własne kosmetyki z surowców sypkich jest: NOŚ MASECZKĘ!!! Surowce takie jak mika, tlenki żelaza, krzemionki, talk i cała ta reszta ferajny nie są rozpuszczalne w środowisku wodnym. Oznacza to, że po dostaniu się do płuc nie ulegną tam rozpuszczeniu i usunięciu przez organizm. Po latach pracy w warunkach, gdzie łatwo jest się nawdychać przeróżnych surowców, może się to odbić na zdrowiu. Poczytajcie o pylicy, nic wesołego. I zastrzelcie każdego pracodawcę, który mówi: "Nooo, maseczki, tak. Zamówimy. Ale ogólnie to tu nikt nie używa." Wy używajcie. 
Jeśli nie przemawia do Was argument "noś, bo ja tak mówię", zaobserwujcie "dymek" unoszący się nad młynkiem po zdjęciu pokrywy, tuż po zmieleniu jakiegoś składnika. Wiedzcie, że mój telefon, leżący przy monitorze na biurku z dala od blatu, przy którym się pracuje z kolorowymi pigmentami, po całym dniu w laboratorium, był pokryty kolorową, cienką warstewką. Te pyły unoszą się w całym pomieszczeniu niezależnie od wentylacji - i nie macie na to większego wpływu. 
A już o gęsią skórkę na całym ciele przyprawiło mnie zrozumienie, że w tych suchych szamponach w aerozolu znajdują się krzemionki i nikt na serio nigdzie nie podkreśla, jak ważna jest ochrona podczas ich używania. Bez paniki, to wciąż tylko butla z kosmetykiem, ale warto zdawać sobie sprawę, że trochę nadprogramowej ochrony w tym przypadku nie jest tzw. "problemem pierwszego świata" ani przejawem przewrażliwienia, tylko zwykłym zdrowym rozsądkiem.
I nie, nie chodzi mi o to, aby przed użyciem suchego szamponu owinąć się szczelnie w skafander kosmonauty. Wystarczy świadomość konsekwencji wdychania krzemionkowego aerozolu, żeby podchodzić do aplikacji tego kosmetyku trochę inaczej, prawda? Nie stoimy w krzemionkowej mgle, nie rozpylamy sobie na twarz, nie zachłystujemy się tym konstatując, że "ooo, jaki ciekawy smak...!" Jesteśmy ostrożni.
Ale już robiąc swoje kosmetyki z sypkich surowców, zakładajcie maseczkę jeszcze przed wyjęciem surowców z szafki i noście ją przez cały czas. To jest niewygodne i wkurzające, ale alternatywą jest pylica. I - TAK! - noście też maseczkę, jeśli nie pracujecie w laboratorium ale tylko czasami sobie coś tam zmieszacie w domu. Wtedy też się pyli wprost na Was. Z tym nie ma żartów i nie widzę sensownego powodu aby się nie chronić.

Mamy to? 
Więcej przydatnych porad znajdziecie tutaj:

Krzemionki w suchych szamponach

Ok, a więc te moje ukochane krzemionki wreszcie zostały dostrzeżone i pomału wypierają barbarzyńskie metody odświeżania włosów ekologiczną mąką razową i innymi takimi. Wybaczcie, ja po prostu nie lubię tego przaśnego stylu nakazującego mi wymieszać patykiem skrobię z kakao by uzyskać cudowny kosmetyk odświeżający przepocone włosy. Tych perfumowanych suchych szamponów w sprayu też nie darzę uwielbieniem, choć zdarzało się użyć dwa czy cztery razy. 
Jest to rzeczywiście doraźne rozwiązanie w sytuacji bez wyjścia, ale zazwyczaj, w moim przypadku, umiejętność planowania rzeczy załatwia sprawę. 


Dość jednak narzekania, przyjrzyjmy się zaletom takiego rozwiązania. Otóż krzemionki - w przeciwieństwie do mąki ziemniaczanej czy zblendowanego na proch ryżu z torebki - nie bielą włosów. Nie trzeba ich dokładnie wyczesywać, ponieważ po lekkim wmasowaniu wszelka obecność krzemionki znika. Pozostaje "tylko" druga świeżość i uniesienie włosów, a co za tym idzie - zwiększenie ich objętości. Wizualne, ale zawsze.
Jest to więc dobra wiadomość dla ciemnowłosych. Nie trzeba posypywać głowy kakao aby zamaskować jakoś obecność mąki na włosach. Z kolejnych zalet można wymienić też wyraźne wygładzenie - być może już lekko skołtunionych, domagających się prysznica - włosów. Stają się sypkie, gładkie - no, prawie jak po umyciu.
Taka już rola krzemionek: chłoną sebum jak szalone, wygładzają, dają poślizg. Czyż tam drobnym druczkiem nie powinno być podtytułu, np. "krzemionka Sebum Max Control - ruski prysznic dla Twoich włosów i cery"? 

Z wpisów o krzemionkach wiecie, że cechują się one różnym stopniem adsorbowania sebum, w zależności od swojej budowy. Mają różne właściwości i sugeruję lekturę poprzednich wpisów, aby rozeznać się w temacie - ponieważ teraz potraktuję rzecz przeglądowo, a nie dogłębnie.




Którą krzemionkę wybrać?

W klepie Kolorowka.com jest ich do wyboru aż sześć rodzajów. Każdy rodzaj krzemionki cechuje się nieco innymi właściwościami, co omówiłam dokładnie w poprzednich wpisach. Zanim wpadniecie w mini-panikę, proponuję zawęzić poszukiwania do czystych krzemionek. Czyli wyłącznie do tych, których powierzchnia nie jest modyfikowana miką czy talkiem.
Dlaczego? Otóż dlatego, że mika czy talk mogą się - owszem - sprawdzić również w tej roli, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że będą bardziej bieliły włosy i bardziej się z tym uszarpiecie, niż z czystymi krzemionkami. A przecież nie o to chodzi, żeby wyjść z lasu i kultywować dzikie zwyczaje. 

Proponuję zatem przyjrzeć się trzem sferycznym krzemionkom, które sprawdzą się (wg mnie) najlepiej w roli suchego szamponu:

  1. Krzemionka Airy Finish,
  2. krzemionka Sebum Balance,
  3. krzemionka Sebum Max Control.

I jeśli przeczytaliście moje poprzednie wpisy o krzemionkach, albo choć ich opisy w sklepie, pewnie już Wam świta, po którą z krzemionek sięgnęlibyście w pierwszej kolejności, biorąc pod uwagę swoje potrzeby.


W tym przypadku możemy się umówić, że podział jest prosty. Pierwsza krzemionka Airy Finish nadaje się do odświeżania każdych włosów - jest najlżejsza, chłonie sebum jak trzeba, ale może nie poradzić sobie z zaawansowaną fryturą na dłuższy czas. Ot, wygładzi, upiększy i nie obciąży włosów potrzebujących odświeżenia. Idealna opcja, gdy macie już dość codziennego mycia głowy, nie przetłuszcza się Wam skóra zbyt mocno, ale czujecie, że to już nie jest pierwsza świeżość.

Druga - Sebum Balance - jest najbardziej uniwersalna i obstawiam, że będzie tajną bronią w wielu naprawdę zwariowanych akcjach. Poradzi sobie już z jawnym przetłuszczeniem włosów i odświeży je bardzo skutecznie, dzięki czemu nie tylko na zdjęciach, ale i na żywo będą prezentowały się dobrze. Nie bieli, też wygładza i zwiększa objętość.

Sebum Max Control natomiast jest już rozwiązaniem dla hardkorów. Poleca się na wyjazdy pod namiot lub osobom o włosach szybko przetłuszczających się, które już nie mają pomysłów na przetrwanie upałów z godnością i wyglądem człowieka. Ta krzemionka chłonie dwukrotnie więcej sebum, a przy tym zachowuje wszystkie właściwości swoich poprzedniczek. Dzięki temu nie tylko ujarzmi konkretnie przetłuszczone włosy, ale zrobi to też na dłużej. Ale tak silne właściwości mają też swoją drugą stronę - trzeba uważać aby nie przesuszyć sobie skóry głowy i włosów nadmiernym używaniem tego surowca. 
Czy któryś producent o tym wspomniał na opakowaniu suchego szamponu zawierającego krzemionki?

Jak zrobić suchy szampon z krzemionek?

Wybrawszy więc już swoją najlepszą opcję spośród dostępnych krzemionek, stajemy przed lustrem z torebką białego proszku w dłoni i z przetłuszczonymi włosami na głowie. Co dalej?

Ja Was bardzo przepraszam, starałam się nie epatować turpizmem. Ale chcąc zrobić dobry wpis o suchym szamponie, to porównanie jest konieczne. Na zdjęciu ja z czterodniowymi włosami. Zwykle myję co drugi dzień. Taki Wam prezent dziś przynoszę.

To zależy, czy lubicie rytuały i dorabianie filozofii, czy po prostu chcecie załatwić sprawę. Zakładam, że skoro mnie czytacie od siedmiu lat (!!!!11jeden), to jesteście tutaj po konkrety. I ja mam konkret, słuchajcie uważnie, bo nie będę się powtarzała: krzemionki są gotowym suchym szamponem. Niczego nie trzeba robić, mieszać, odmierzać, obliczać, cudować. To jest gotowy do użycia produkt. 
A więc śpieszę z propozycjami użycia:

  • wybraną krzemionkę można po prostu nabrać palcami wprost z woreczka strunowego, rozetrzeć delikatnie w dłoniach, po czym wmasować ją we włosy, skupiając się na skroniach i tych miejscach, gdzie jest to szczególnie potrzebne.
  • drugi sposób jest równie dobry, ale proszę już zachować większą ostrożność i nie wdychać pyłu, który się może wzbić. Otóż bierzemy swoją szczotkę do włosów, nasypujemy na nią odrobinę krzemionki (można nawet ją delikatnie rozprowadzić po włosiu palcami, żeby było mniej-więcej równomiernie) i... czeszemy włosy. To jest metoda 2w1, ponieważ tak "podana" włosom krzemionka nie wymaga już wmasowywania, aby zniknąć. Oczywiście, mówimy o gęstych szczotkach z włosiem, nie o tych patyczakach czy druciakach.
  • ten sposób przyszedł mi do głowy w trakcie makijażu, który właśnie utrwalałam moim pudrem zawierającym krzemionkę. Dotarło do mnie wówczas, że przecież siedzę cała opylona i z tego powodu najpierw robię makijaż, a potem się ubieram. Wy też tak robicie? No, właśnie. Do znudzenia przypominam - nie wdychamy, jesteśmy ostrożni. Ale... skoro już mamy krzemionkę na dużym pędzlu do pudru (o ile jej w ten sposób używamy), to można strząsnąć z niego delikatnie nadmiar właśnie na włosy u nasady, po czym wmasować, wetrzeć.

Te same, brudne włosy, ten sam dzień, 10 minut później. Użyłam mojej ulubionej krzemionki Airy Finish i własnych palców, którymi najpierw wtarłam krzemionkę w strategiczne miejsca, a następnie rozczesałam nimi z grubsza włosy. Można iść do ludzi.


DIY: pachnący suchy szampon dla posiadaczek włosów przetłuszczających się i wrażliwej skóry głowy

Ha! Wpis o surowcach bez przepisu na moim blogu? Nigdy! ;)
To nie będzie nic zaawansowanego, więc jeśli czujecie potrzebę dorobienia sobie rytuału i takich tam - będzie mi szalenie miło, jeśli podrzucicie swoje pomysły na ulepszenie krzemionek w roli suchego szamponu. 

Pomyślałam jednak, że choć na zdjęciach te odświeżone krzemionką włosy wyglądają dobrze, to jednak... No, nie owijając w bawełnę - one wciąż domagają się mycia. Nie pachną świeżością, a skóra jest z godziny na godzinę podrażniona coraz bardziej. Wiecie, o co chodzi. 
Idąc więc o krok dalej w maskowaniu trolla, do fantastycznie sprawdzających się krzemionek można by dodać zapach. A że najlepiej jest to załatwić takim surowcem, który jednocześnie załagodzi podrażnienia, oczywiste jest, że sięgniemy po olejki eteryczne.
  • Olejek lawendowy polecany jest do pielęgnacji cery wrażliwej. Łagodzi stany zapalne skóry, sprawdza się w pielęgnacji cery problematycznej z łuszczycą, egzemą czy też w pielęgnacji skóry uszkodzonej przez słońce. Łagodzi i koi.
  • Olejek cedrowy stosowany do pielęgnacji włosów wygładza je i regeneruje, chroni przed rozdwajaniem się końcówek, zapobiega wypadaniu. Łagodzi stany zapalne na skórze głowy, usuwa łupież, ułatwia rozczesywanie włosów.
  • Olejek geraniowy zmniejsza zaczerwienienia i stany zapalne skóry, pobudza komórki do regeneracji. Reguluje wydzielanie sebum, wykazuje właściwości ściągające i łagodzące.
  • Olejek z drzewa herbacianego doskonale sprawdza się w przypadku pielęgnacji skóry wrażliwej. Działa antybakteryjnie i wspomaga leczenie łupieżu.
  • Olejek bazyliowy charakteryzuje się silnymi właściwościami przeciwbakteryjnymi i przeciwgrzybicznymi. Odstrasza owady i łagodzi skutki ich ukąszeń - jest to więc dobry wybór na wypady buszkraftowe.

Cóż, u mnie wygrał świeży, ziołowo-korzenny zapch z balsamiczną, słodką nutą i lekkim anyżowym podtonem olejku bazyliowego. Ale nie namawiam, ten zapach jest bardzo specyficzny, ostry i zdecydowanie nie każdemu przypadnie do gustu.

Przepis na pachnący suchy szampon jest prosty: Do małego woreczka strunowego wsypujemy łyżkę stołową swojej wybranej krzemionki, po czym dodajemy tam dwie, no, maksymalnie cztery krople wybranego olejku eterycznego. Nie przesadzamy z jego ilością z dwóch powodów: w nadmiarze każdy olejek eteryczny przyniesie więcej szkody niż pożytku i może podrażnić skórę. Tak, nawet ten, który teoretycznie ma właściwości kojące. 
Po drugie: choć olejki eteryczne technicznie rzecz biorąc olejami nie są, mają oleistą konsystencję i ich nadmiar zostanie zaadsorbowany przez krzemionki. A co za tym idzie, "moc" suchego szamponu może trochę osłabnąć. Nie będzie to bardzo widoczny efekt, ale wspominam o tym na wypadek, gdyby komuś ręka "niechcący" drgnęła i do krzemionki wlało się dwa... dzieścia kropel olejku eterycznego.

Zamykamy woreczek i delikatnie rozcieramy, przesypujemy, mieszamy - każdy, kto robił swoje podkłady czy pudry mineralne, zna już tę procedurę. Po kilku minutach olejek powinien się ładnie rozprowadzić po krzemionce, dzięki czemu cały nasz "suchy szampon" będzie pięknie i intensywnie pachniał.
Przypominam, że przed użyciem tego pachnącego suchego szamponu należy wykonać próbę uczuleniową, nakładając odrobinę kosmetyku na skórę nadgarstka lub za uchem. Nie chcemy nagłych niespodzianek na całej głowie i dłoniach, prawda?

Dajcie znać, którą krzemionkę wybraliście i jak się u Was sprawdza w roli suchego szamponu! 

Buziaki
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger