Zielona pomadka Hare
Idea zielonej pomadki może przemawiać silniej w okolicach Halloween, ale i na wiosnę budzi ona uśmiech... ba, ona zawsze budzi uśmiech u współpasażerów gdy wyciągam ją z torebki i maluję nią usta :)
Mowa o pomadce Hare, która ma zielone opakowanie i sama jest zielona. Nie daje jednak zielonego odcienia na ustach, ponieważ stworzona jest z pewnym magicznym dodatkiem, który zmienia kolor na różowy w zetknięciu z lekko kwaśnym środowiskiem. I to właśnie od indywidualnego pH skóry zależy, czy osiągniemy odcień jasnego różu, liliowego czy intensywnej fuksji.
Jak widać na zdjęciach, pomadka dała na powierzchni moich dłoni odcień bardzo bladego różu, podczas gdy po wewnętrznej stronie dłoni i na opuszkach palców, gdzie pH jest niższe, ten kolor jest już intensywniejszy.
U jednej z koleżanek pomadka ta dała wręcz odcień fioletu, na szczęście u mnie daje całkiem przyjemny, dość intensywny, choć jasny, róż.
Warto podkreślić, że pigment ten jest niezwykle trwały. Wytrzymuje jedzenie, mycie zębów i... spanie. Nieraz budzę się rano z jeszcze lekko podkreślonymi na różowo ustami. Jak dla mnie - mega.
Na minus bez wątpienia zasługuje opakowanie - wykorzystanym tutaj materiałem jest tandetny plastik, który szybko matowieje i pęka.
Produkt ten sprawdził się również wspaniale jako... róż do policzków. Wystarczy wmasować go odrobinę już na podkład - dzięki temu da znacznie subtelniejszy efekt niż nałożony na nagą skórę. Ten magiczny barwnik naprawdę daje soczyste kolory!
Pomadkę można kupić w wielu różnych wersjach kolorystycznych, z których zieleń i błękit są najbardziej odjechane. Dostać je można w sklepie Ecorocco TUTAJ.
Jak dla mnie - pomadka jest niezwykle wygodnym... balsamem ochronnym do ust. Noszę ją w kieszeni płaszcza przez całą zimę i jestem z niej bardzo zadowolona. Mogę bez patrzenia w lusterko zaaplikować ją na usta i wiem, że wyglądają dobrze - lekko podkreślone i chronione przed wiatrem i zimnem. Zawsze lubiłam gdy balsamy ochronne dają jednocześnie lekki kolor - w tym przypadku jednak mamy do czynienia z intensywnym kolorem, którym bardzo trudno jest sobie zrobić krzywdę. Fajna rzecz i niedroga.
Ściskam
Arsenic
To w końcu ta pomadka zawiera pigment czy barwnik? Bo to jest różnica, i to spora. Barwnik może farbować skórę/usta na dłuższy czas i stąd może wynikać fakt, ze rano masz jeszcze jakiś kolor na ustach. Co więcej, słyszałam już o takiej pomadce na jednym z wykładów od profesora z którym mam zajęcia z technologii form kosmetyku ( jestem studentką kosmetologii) - dosyć dawno temu bo jeszcze w PRL-u przez pewien czas bardzo popularne były niebieskie pomadki które po nałożeniu na usta zmieniały kolor na różowy/czerwony, mechanizm działania był dokładnie ten sam. Co prawda pomadki te zawierały barwnik dosyć trwale farbujący usta... a jakiś czas później okazało się ze ów barwnik był toksyczny/ rakotwórczy ( musiałabym dopytać) i o cudownych pomadkach szybko zapomniano. Nie wiem czy Twoja pomadka zawiera ten sam barwnik, raczej wątpię bo w obecnych czasach nikt by tego nie sprzedawał. W każdym razie, taki gażdzet nie jest niczym nowym ;)
OdpowiedzUsuńCelia też ma pomadki zmieniające kolor na różowy :)
OdpowiedzUsuńhttp://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=11137
Bardzo ciekawa! Faktycznie może wzbudzać ciekawość wśród innych osób :) Ale ma ładne opakowanie, może i plastikowe, ale podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńMam podobne cudo z BarryM, ale rzadko jej używam.
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona pomadka! Przywiozłam takich parę z Maroko, w przeliczeniu na złotówki są sprzedawane za 2złote/ sztuka ;) Uwielbiam za kolor i konsystencję.
OdpowiedzUsuńA jaka jest róznica pomiędzy barwnikiem a pigmentem? Pytam z ciekawości, żeby nie było. Z tego co kojarzę pigmenty też mogą zostawać na skórze na dłużej, choćby taki błękit pruski :D http://www.kolorowka.com/pl/p/Blekit-pruski/289 zresztą z tego co pamiętam, ze zmyciem zieleni chromowej miałam kiedyś spory problem :P a to są pigmenty mineralne.
OdpowiedzUsuńaaaa ja chce takie cos :D
OdpowiedzUsuńBarwnik się rozpuszcza, pigment nie. Chyba głupio byłoby gdyby pigmenty mineralne zawarte w pudrze czy cieniach zaczęły Ci się rozpuszczać pod wpływem potu lub deszczu ;)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś coś takiego, ale innej marki, kolor też był nie do zdarcia. Pamiętam, że jak pierwszy raz go przetestowałam wieczorem, to rano pomimo mycia zębów i snu miałam dalej pomalowane usta :)
OdpowiedzUsuńa ja przeczytalam ze ten magiczny składnik to red27 - amarant - który w wielu krajach jest zakazany jako składnik rakotwórczy..
OdpowiedzUsuńO ja Cię ciociu, jaki śmieszny shrekowy bajer :D Chcę!
OdpowiedzUsuń