DIY: kofeinowy roll-on pod oczy na bazie oleju z dzikiej róży



Właściwie, to nie miał być ani kofeinowy, ani roll-on, ale życie często samo mi modyfikuje przepisy.
Pomysł na to serum przyszedł mi wraz z paczką od sklepu Forever Young, w której znalazłam mój wymarzony olej z dzikiej róży. Jest to czysty olej o ciemnozłotej barwie, w dodatku organiczny, i w dodatku w pięknym opakowaniu.
W zasadzie sam jest już gotowym serum na bardzo wiele bolączek skóry.



Bogaty w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, antyoksydanty, witaminy i minerały. Wykazuje się wszechstronnym, pozytywnym działaniem na skórę, posiada właściwości antyseptyczne, przeciwzapalne, ściągające, nawilżające. Olej z dzikiej róży jest często określany jako „olej młodości”. 




Bardzo dobrze chroni przed wolnymi rodnikami, poprawia elastyczność skóry, regeneruje komórki, spowalnia procesy starzenia, zmniejsza powstawanie zmarszczek i redukuje blizny. Jest dobrym wyborem do produktów przeciwstarzeniowych i przeznaczonych dla skóry wymagającej regeneracji.

Zawiera wyjątkowo dużą ilość witaminy C, która jest ważnym elementem ochrony przed wolnymi rodnikami i przeciwdziałania starzeniu się komórek skóry. Szczególną cechą witaminy C zawartej w oleju z dzikiej róży jest to, że nie działa drażniąco na skórę oraz nie wchodzi w reakcje z żelazem zawartym w skórze, a więc nie ma szkodliwego efektu powstawania toksycznych rodników (reakcja Fentona) – co jest niestety charakterystyczne dla zwykłej witaminy C używanej w kosmetykach. 




Ze względu na wysoki poziom kwasów tłuszczowych - linolowego (ok. 47%) i linolenowego (ok. 33%) - pomaga regenerować się skórze i przyspiesza jej odbudowę, przy jednoczesnym zapobieganiu tworzeniu się zgrubień keloidów i blizn, jest pomocny w leczeniu oparzeń i rozstępów.


Dzięki zawartości GLA olej pomaga zmniejszyć oznaki starzenia się, skuteczny jest zwłaszcza w przypadku „kurzych łapek”, drobnych linii wokół oczu i ust, jak również w zmniejszaniu defektów spowodowanych działaniem słońca i wpływu środowiska.




W medycynie olej nasion dzikiej róży jest także stosowany w leczeniu suchej, łuszczącej, pękającej lub zniszczonej skóry, w leczeniu egzemy, łuszczycy, plam pigmentowych, blizn.
Olej z nasion dzikiej róży doskonale nadaje się do wykorzystania jako olej bazowy do pielęgnacji skóry w starszym wieku. 

Olej z Forever Young jest zapakowany w bardzo poręczną, niesamowicie wygodną i zwyczajnie śliczną buteleczkę z pompką, ułatwiającą dozowanie oleju. Koniec z brązowym szkłem aptekarskim! Olej w takim wydaniu jest genialnym prezentem. Kupić można go tutaj: KLIK! 
A po cichu Wam szepnę, że zniżka 15% na hasło "Arsenic" nadal w sklepie obowiązuje :)




Dlatego, znając ten olej i wiedząc jak cennym jest surowcem, w zasadzie mogłam poprzestać na stosowaniu go w czystej postaci. Problem jednak w tym, że choć jest to stosunkowo lekki olej, dobrze się wchłaniający - nadal jest to olej. 



Pozostawi zawsze na skórze błyszczącą, tłustą warstwę, no i te z Was, które mają skórę tłustą nie polubią się z czystym olejem na pewno. Stąd mój pomysł, aby nieco ten olej oswoić dla posiadaczek cer wybrednych ;)




Przypomniałam sobie, że żel siarczkowy z Sulphur Busko-Zdrój ma magiczną właściwość - mianowicie zmieszany z tłustymi kremami, masłami czy olejami zamienia je w substancje nie tylko błyskawicznie się wchłaniające, ale wręcz matujące. Serio. Żel siarczkowy z Sulphur to mój podstawowy składnik wszelkich samoróbek, w których skład wchodzą problematyczne oleje - i nie inaczej będzie tym razem. O żelu siarczkowym pisałam więcej tutaj: KLIK! Poczytajcie, jest to kolejny świetny kosmetyk!

I wiecie, otwieram szufladę z półproduktami kosmetycznymi i przeglądam, co jeszcze mogłabym dodać. I się okazuje, że niewiele, bo olej z róży już to ma. Nie ma tylko kofeiny, więc złapałam za mały słoiczek i robimy w takim razie roll-on kofeinowy pod oczy na bazie oleju z dzikiej róży! :) 
I będzie to najłatwiejszy przepis pod słońcem.




Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego dodaje się kofeiny do kosmetyków przeznaczonych do pielęgnacji skóry pod oczami? Poza oczywistymi właściwościami tzw. antycellulitowymi, kofeina udrażnia naczynia krwionośne a także redukuje transfer płynów do przestrzeni międzykomórkowych eliminując obrzęki. 

Występuje w nasionach, liściach i owocach ponad 60 gatunków roślin, gdzie działa jako naturalny pestycyd, paraliżując i niszcząc niektóre insekty żerujące na tych roślinach. Może też, jako czysty związek, być pozyskiwana na drodze syntezy chemicznej i w taką właśnie kofeinę znajdujemy najczęściej w kosmetykach gotowych czy w sklepach z półproduktami.

Składniki na roll-on kofeinowy na bazie oleju z dzikiej róży:



  • 5 ml oleju z dzikiej róży
  • 5 ml żelu siarczkowego
  • 1 ml żelu hialuronowego 1,5%
  • 0,5 ml kofeiny
  • 10 kropli konserwantu
Przeważnie tego typu mazidełka robię sobie "na oko", nie odmierzając składników zbyt troskliwie. Mówi się, że kofeiny ma być max. 7% w gotowym produkcie... spoko. Rzecz w tym, że więcej i tak się nie rozpuści ;) Jeśli więc sypniecie zbyt wiele i na dnie pozostanie trochę proszku - dolejcie więcej żelu hialuronowego czy siarczkowego i będzie cacy. 
No ale dobrze, opiszę Wam po kolei co robiłam. 



Do zlewki nalałam oleju, jak Bozia przykazała. I już zrobiłam źle, bo powinnam według wszelkich prawideł najpierw rozpuścić w żelu siarczkowym kofeinę... Ale jak widać, cokolwiek byście nie spieprzyli po drodze - tego kosmetyku nie da się zepsuć.

Do oleju dolewam więc żel siarczkowy oraz hialuronowy. Ten ostatni dodałam pod wpływem błysku, który mnie oświecił, że przecież kofeina bardzo się z kwasami lubi. No to niech ma, a poza tym - nasza skóra się też z kwasem hialuronowym lubi. 




Na tym polega cała magia - w żelu siarczkowym jest wszystko, co potrzebne do stabilizowania, emulgowania i czarowania tak, żeby po wymieszaniu olej i żel się nie rozwarstwiały. DIY na totalnego lenia.




Na koniec dosypuję kofeinę. Też na oko, zdaje się, że łącznie do mojego serum trafiły dwie takie porcje, jak na zdjęciu. Ale nie musicie być takimi hipsterami jak ja, możecie jak ludzie normalni sobie kofeinę odmierzyć łyżeczką miarową. Albo wagą - 0,5 ml kofeiny powinno ważyć ok. 0,2 grama. Może troszkę mniej :) 

Teraz zabełtamy bagietką raz i drugi i powstaje śliczna, nieprzejrzysta emulsja barwy kurczaczka wielkanocnego:



Kolor pochodzi oczywiście od oleju z dzikiej róży, przebogatego w karotenoidy, czyli barwniki, które jednocześnie są silnymi przeciwutleniaczami. Bez obaw, nie będziemy miały żółtych plam pod oczami po zastosowaniu tego serum.

Całość wyszła dość gęsta, ale lejąca na tyle, aby dało się to zgrabnie przelać do opakowania z kulką. Jeśli takiego nie macie, to zajrzyjcie do kosmetyczki. Może macie jakiś niechciany błyszczyk w takim opakowaniu? Wystarczy je umyć, wyparzyć, wysuszyć i może przeżyć drugą młodość jako opakowanie na to cudowne, żółte serum pod oczy.



A teraz czas na dowody - zarówno tego, że serum nie barwi skóry na żółto, jak i tego, że wchłania się cudownie, do matu:







Tak sobie myślę, że moja lewa dłoń to jest najbardziej wypielęgnowana dłoń w tym kraju. Trafiają na nią wszelkie swatche, podczas gdy druga pracuje ;)

Polecam trzymać roll-on w lodówce i aplikować chłodne serum rano na opuchliznę pod oczami. Nadmiar serum na skórze wklepujemy delikatnie palcami - wchłania się całkowicie.
A zresztą - polecam stosować to serum czasami na całą twarz, a co. Jej też się należy ekstra pielęgnacja.



Z podanej ilości półproduktów wychodzą dwa takie roll-ony. Nadmiar można przechowywać w lodówce jako zapas, albo podzielić się z przyjaciółką i modlić się, aby nie odebrała tego jako przyczajonego: "ale masz wory pod oczami! Weź się wyśpij!".




Drugim roll-onem mam zamiar podzielić się z Wami. Dajcie znać w komentarzu, jeśli chcecie go przygarnąć i przetestować. Podajcie mi również swojego maila.
Będę się dopominała o krótką relacjo-recenzję z używania tego serum, jestem bowiem ciekawa Waszych odczuć odnośnie moich samoróbek. Bo może tylko mi się wydaje, że są spoko?
Dlatego bardzo proszę, aby zgłaszały się te z moich czytelniczek, które rzeczywiście sumiennie ów kosmetyk będą stosowały i obserwowały, co tam do obserwowania mają. No i przede wszystkim - aby zgłaszały się te z Was, które faktycznie mają na co tę kofeinę stosować. Jeśli macie rano gładką, napiętą, jędrną skórę pod oczami, to sio mi stąd. Nic nie dostaniecie.



Rozdanie trwa od dziś, tj. 10-09-2013 do 15-09-2013 do godz. 23:59 i jest przeznaczone dla moich czytelniczek subskrybujących mnie na Blogspocie LUB Facebooku LUB na YouTube.
Po 15-09-2013 w ciągu kilku dni wybiorę osobę, którą uszczęśliwię kofeinowym roll-onem pod oczy własnej produkcji. 

Trzymam kciuki!
Arsenic
Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger