Gęsta zupa paprykowa na już
Slow food, eko i wege wcale nie oznacza, że się posiłki przygotowuje zakopując się w garach na wiele godzin w kuchni. Ja gotować lubię, ale gdy nie trwa to zbyt długo - jest wiele przyjemniejszych rzeczy, które można robić zamiast pichcenia. Chociażby jedzenie!
Ja jestem bardzo "zupkową" zjadaczką warzyw, ale (niestety dla rodziny i znajomych Królika) szalenie wybredną, dotyczy to zresztą nie tylko zup, ale całej mojej kuchni.
Nie znoszę zup wodnistych. Gdybym chciała chłeptać wodę na obiad, to na pewno nie musiałabym sterczeć w kuchni i pichcić tę wodę przez dwie godziny.
Nie lubię też dodatków typu makaron czy ryż, bo robią z zupy danie-śmietnik, w którym znajdziemy wszystko i choć mówi się, że zupki są lekkostrawne to nie, taka zupa się szybko nie strawi.
Nie toleruję gotowania na kostkach, czy to "mięsnych", czy "warzywnych", żadnej vegety, kucharka i innych śmieci.
No i nie jadam mięsa. Te cztery argumenty razem wzięte sprawiają, że jestem najbardziej znienawidzonym gościem przy stole ;)
A co lubię? Jedzenie świeże, bez ściemy, z dużą ilością warzyw, aromatyczne, ładnie podane i dobrze doprawione.
Uwielbiam zupy przecierowe, tzw. kremy, bo są treściwe i naprawdę wystarczą same warzywa z oliwą, aby uzyskać wspaniały smak. Często te zupy gotuję na bazie soczewicy lub ciecierzycy, przez co są naprawdę sycące. No i nie trzeba łowić łyżką pojedynczych plasterków marchewki pływających w wodzie, można je sobie popijać wprost z kubka albo podać z jajkiem na twardo, jeśli ktoś lubi.
No i robi się je tak szybko, że nie trzeba jej przygotowywać wcześniej. Ot, w porze obiadowej odpalamy mikser i po paru minutach jest pyszna, aromatyczna zupa.
Dzisiejsza zupa jest paprykowa, bardzo aromatyczna i sycąca.
Składniki na ekspresową zupę paprykową:
- trzy białe, zwane żółtymi, papryki
- pół małej cebuli
- pół marchwii
- kubek (ok. 350 ml) jogurtu naturalnego lub śmietany
- dwa ząbki czosnku
- sól, pieprz
- curry
- garść bazylii
- ok. 0,5 l wody mineralnej
- dwie łyżki oliwy z oliwek
Umyte warzywa kroję niedbale na kawałki i wrzucam do miksera. Polecam nie dodawać zbyt wiele cebuli, można bowiem uzyskać efekt jak w przypadkowej zupie cebulowej ;)
Ja nie dodaję też całej marchewki, bo nie lubię tego słodko-mdłego smaku, jaki nadaje wywarom. Tzn nie lubię, gdy jest go zbyt wiele, bo tak poza tym marchewki uwielbiam :)
Do warzyw dolewam szklankę lub dwie wody. Skąd ten rozrzut w proporcjach? Cóż, to zależy od tego, jak gęste zupy lubicie. Jeśli łyżka ma stać w zupie, dolejcie mniej wody. Ja lubię gęste zupy, ale nie aż tak, dlatego dolałam ok. 1,5 szklanki wody mineralnej. Skoro trzeba jej tak niewiele, to stać mnie na mineralną. A co.
Do tego dolewam łyżkę oliwy z oliwek. To jest wersja oficjalna, natomiast poza obiektywem tak naprawdę wlałam tam "na oko" dobre trzy łyżki oliwy. Kto mi zabroni?
Po co oliwa? Pogłębi ona smak zupy, łatwiej się "będzie przełykało" ;) a poza tym warzywa, szczególnie te bogate w beta karoten, bardzo się z tłuszczami lubią. To one bowiem pozwalają witaminie A się wchłonąć w organizmie
Dodatkowo, warzywa zawierają trochę białka, którego trawienie jest ułatwione w obecności tłuszczu. Zatrzymuje on tę naszą zupę w żołądku na dłużej, dzięki czemu wszystko jest lepiej strawione.
Gdy wszystko już mamy "ciepnięte" - jak mawiali moi niezrównani współlokatorzy ze Śląska - do miksera, dodajemy przyprawy. W moim przypadku jest to minimum, jeśli chodzi o przyprawy suche i maksimum z tymi świeżymi. A więc sól i pieprz jako standard, curry jako zboczenie już chyba oraz pełna garść świeżej bazylii z własnej plantacji parapetowej.
Zamiast bazylii bardzo by mi tu pasował lubczyk, ale niestety, wziął i mi się ewakuował na jesień. A szkoda, nic nie daje takiego aromatu...
Przykrywamy mikser, miksujemy wszystko na gęstą zupę i przelewamy do garnka.
Zupa musi się pogotować min. 15 minut. Gdy zabulgocze, wyłączamy gaz i wlewamy do zupy kubek jogurtu naturalnego lub - na bogato - śmietany. Ja zwykle tego nie robię i moich zup nie "zabielam" niczym, szczególnie gdy robię je na bazie mącznych strączkowych, jak np. soczewica.
Tym razem jednak połączenie papryki, cebuli i czosnku wyszło dość ostre, dlatego aby nieco złagodzić ten charakterek, dodaję jogurt.
Ważne jest, aby zupę podczas gotowania często mieszać, bo lubi przywrzeć, szczególnie gdy jest bardzo gęsta.
Zupa z jogurtem nie musi się już gotować, ale dobrze by było, gdyby jogurt nieco się zagrzał pod przykryciem zanim tę zupę podamy.
Mamy tu wszystko, co najlepsze w warzywach - a więc nie tylko witaminy i mikroelementy, ale też błonnik, którego w wywarach warzywnych próżno szukać. Wszystko podane w przepysznej, aromatycznej formie.
Aż się prosi o zakopanie się pod kocem z dobrą książką w jednej łapie i z kubasem zupy w drugiej... Smacznego!
Arsenic
bardzo lubię wszelkie zupy warzywne, takiej kremowej paprykowej jeszcze nie jadłam, ale jesień to paprykowy sezon więc coś wykombinuję :)
OdpowiedzUsuńLubię kremy paprykowe, ale raczej wtedy, gdy wcześniej tę paprykę upiekę w piekarniku :)
OdpowiedzUsuńCo kto lubi :) W sezonie grillowym spróbuję zrobić taki krem z grillowanej papryki, choć nie wiem czy zdołam się powstrzymać przed zjedzeniem jej zanim zrobię zupę ;P
UsuńJa też polecam upieczoną paprykę do zupy.Dodatkowy plus jest taki że sama odchodzi od niej skórka jeśli jeszcze gorącą zamknie się na 15 min w plastikowej torebce. Zastanawiam się tylko czy pieczenie nie pozbawia jej różnych dobrych składników?
Usuńfajna zupka , ja robię takie wodniste co wszystko trzeba łowić jak to określiłaś , ale niestety nie mam takiego robota w kuchni i wszystko trzeba kroić
OdpowiedzUsuńUwielbiam kremy, ostatnio zwłaszcza dyniowy...ehhh, muszę zrobić na dniach bo mi smaka narobiłaś;) tyle że ja pierw warzywa podsmażam na oleju, potem dodaję wodę, chwilę pogotuję i dopiero miksuję...mniam
OdpowiedzUsuńPycha. Ja lubię wszystkie zupy :) Te wodniste i te kremowe.
OdpowiedzUsuńNormalnie jakbym czytała swoje myśli:-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie takie zupy uwielbiam i prawie codziennie zupa krem jest:-) moje dziecko również nauczyłam jeść gęste zupy. W przedszkolu za to mamy problem, bo zup wodnych z dziwnymi wkładkami jeść nie chcę.