Perfumy w olejku - pachnie jak w Baśniach z 1001 Nocy


Pamiętacie, jak pokazywałam Wam DIY perfum w kremie? O tutaj: KLIK!
Od tego czasu jestem zagorzałą fanką perfum właśnie w postaci kremu lub wonnego olejku. Dają one zdecydowanie inny efekt niż nasze tradycyjne perfumy alkoholowe, rozpylane na ciało i ubrania. 


Przede wszystkim, jeśli umiejętnie je dozujemy, pachniemy nimi i czuć je, ale nie ciągnie się za nami wstęga woni, którą muszą pokochać wszyscy dookoła, czy chcą, czy nie chcą. Trzeba podejść blisko, aby poczuć aromat, są bardzo w tej kwestii intymne. 



Poza tym, możemy aplikować je precyzyjnie, a więc tylko na te miejsca, które pulsują - nadgarstki, miejsca za uszami, zgięcie łokci, kark... Daje to fantastyczną mapę zapachową ciała, a pomyślcie ile możliwości stwarza użycie dwóch zapachów. Jeden, oficjalny na nadgarstkach, dla znajomych i nieznajomych witanych podaniem ręki, i drugi, bardzo nieoficjalny, zaaplikowany za uszami czy na karku - dla tej jednej, najbliższej osoby.
Zapachy nieco się ze sobą wymieszają, ale nikt poza ukochaną osobą nie odnajdzie epicentrum tego drugiego zapachu... :)


No i nie zawierają alkoholu.

Jestem strasznym noobem, jeśli chodzi o zapachy, perfumy, sposoby stosowania czy opisywanie zapachów. Ale używam ich i działam instynktownie, tak jak mi podpowiada mój wewnętrzny głosik, ten sam, który od kilku lat nakazuje mi szukać perfum z pieprzem, jaśminem i imbirem. Wąchałam ich już setki, żadne nie były tymi, które sobie wymyśliłam.
Ale do tematu.




Perfumy w olejku i kremie rodem z zaczarowanych krain dostałam od Curly Gal kilka miesięcy temu. Zaopatrzyła mnie tym samym na długo w te mocne, zdecydowane, magiczne zapachy, których w Polsce nie uświadczysz. 

Zauroczyły mnie opakowania, tak bardzo dalekie od bezpłciowego wzornictwa europejskiego. Szkoda jest mi je wyrzucać, są ładną ozdobą półki. 



Al-Rehab Golden to zapach "na wieczór", jak by to określiły nasze babcie. Na upalny, lipcowy wieczór gdy na zachodzie gasną ostatnie złoto-czerwone promienie słońca i robi się nieco, ale tylko nieco, chłodniej. 

Zapach jest mocny, zdecydowany, ale ma w sobie coś lekkiego, bardzo wyrafinowane wykończenie - skojarzenie z jedwabnymi poduszkami, które są chłodne od wieczornego powietrza i przesiąknięte zapachem kadzidła. Nie ma już tego "dymnego" charakteru, został mocny, drzewno-kwiatowy zapach w chłodnym otoczeniu.



Producent określił ten zapach tak:

"Główną partię grają pudrowe kwiaty podszyte metaliczną nutą. To korzenie i dodatek świeżego drewna nadaje ten metaliczny błysk. W końcowej fazie można wyczuć ambrę, która nadaje całej kompozycji  stabilności, mocy i charakterystycznego aromatu metalu. Tak mógłby pachnieć złoty pył."

Skojarzenie ze złotym, metalicznym pyłem jest bardzo trafne, choć nie wyczuwam w tym zapachu niczego pudrowego. 

Buteleczka zawiera 6 ml aromatycznego olejku o prostym składzie: "concentrated perfume oil". Nie wiem, co to oznacza w tamtych krajach, prawdopodobnie jest to mieszanina olejków eterycznych i syntetycznych w oleju bazowym. Nie znalazłam bardziej szczegółowych informacji na temat składu.
Przekopałam internet i znalazłam te perfumy w perfumerii Yasmeen: KLIK!

Zapach jest bardzo skoncentrowany i trzeba używać go oszczędnie. W przeciwnym razie nie będzie mowy o tajemniczości, o flirtowaniu zapachem, o zgraniu z zapachem skóry. Będzie arabski młot między oczy i koniec.



Jako Natural Born Philosopher & MacGyver wykombinowałam, że perfumy te świetnie sprawdzają się również w kominku zapachowym. Tę plastikową nasadkę z kulką łatwo można wyjąć z buteleczki. Tylko uwaga! Niech nie korci Was wylanie połowy zawartości roll-ona do kominka a następnie podgrzanie tego, bo już do końca Waszych dni te cztery ściany będą pachniały tym zapachem. To jest naprawdę skoncentrowany zapach i obchodzimy się z nim ostrożnie, wstrzemięźliwie. 

Ja ich dodaję tyle, co olejków eterycznych - czyli kilka kropli do wody lub do innego oleju. Taka mieszanka po podgrzaniu pachnie bardzo długo i intensywnie w całym mieszkaniu.
Mój Mężczyzna, wróciwszy do domu powiedział, że pachniało już na klatce schodowej...

I pachnie jeszcze długo po wystygnięciu kominka, polecam więc taki "perfumowany kominek" robić sobie od wielkiego dzwonu, na pewno nie codziennie.



Drugie perfumy tej samej marki Al-Rehab to zapach zielony. Przepadłam kompletnie na jego punkcie, używam go... a właściwie nadużywam w sposób ocierający się o fetyszyzm. 
Alino, zrobiłaś porządny research pod kątem moich ulubionych zapachów, bo naprawdę z nimi trafiłaś. A to nie jest takie proste, a wręcz ryzykowne - kupowanie zapachu komuś, kogo się nie zna. Ba, nawet jeśli się zna, to często ciężko jest utrafić z odpowiednią nutą. Dziękuję Ci bardzo!

Khaliji pachnie jak rozgrzany słońcem, dziki ogród pełen zarówno świeżych, zielonych pędów jak i dziwnych, ciemnych kwiatów o upajającym zapachu. Jest świeży, cytrusowy, ale nie w ten gładki i PR-owo poprawny sposób... Jest podbity zapachem pokrzyw i ziemi mokrej od deszczu, ale też słodki jak wspomnienie Tajemniczego Ogrodu. 



Świetny zapach, tak się zgrał ze mną, że go na sobie nie czuję. W pełni pojęłam teraz na czym ten fenomen polega. Podnoszę nadgarstki do nosa po kilkanaście razy dziennie, aby inhalować, obcować z tym zapachem. A potem rano czuję, że pościel nimi pachnie. Trwałość tych olejków mnie oszałamia.

"Khaliji to zapach świeżo zerwanych kwiatów miesza się z aromatem ziół: aromat połamanych zielonych łodyg spotyka się ze słodyczą piwonii i karmelu, a zostaje wzmocniony dodatkiem dębu. Niewielki dodatek wanilii wzmacnia i ociepla kompozycję a kadzidło nadaje zapachowi doskonałą głębię."


Karmelu tam nie czuję, choć zapach może się rozwinąć w ciepłe, karmelowe tony na innej skórze. U mnie przeważają tony zielone i dzikie.  
Mój ukochaniec, ach kurde, chyba nawet zrobię ulubieńców niebawem z tej okazji :)

Ten olejek również jest dostępny w perfumerii Yasmeen: KLIK!

Kolejny produkt Al-Rehab to malinowe perfumy w kremie. Bo czasami każda kobieta chce być słodka, a tutaj mamy do czynienia z taką słodyczą, którą ja uwielbiam. Nie ma w sobie nic z europejsko pojmowanej słodkości, nie ma tu sztucznej maliny wwiercającej się w nos i przywalonej wywrotką sacharozy.



Jest to zapach świeży i lekki, bardziej kwiatowo-malinowy niż na odwrót ;) Ale na skórze przeistacza się w gorącą pulpę malinową - jakbyśmy zanurkowali w garnku z parującym dżemem malinowym przed dosypaniem do niego cukru.

"Tooty Musk to musują malina. Całą kompozycję rządzi ten owoc, ubrany w ledwie wyczuwalną woń piwonii i delikatnej róży. Malina musuje na sposób woni z nutami metalicznymi, dając przy tym „mineralny” efekt. Zapach bardzo letni, noszalny, delikatny i owocowy. Dla wielbicielek  aromatów słodkich lecz nie w sposób cukrowo-miodowy."


Zapach nie rozwija się, powiedziałabym, że wygasza się do spokojnego, kwiatowego aromatu otulającego nas.
Krem ten nie jest tak intensywny jak olejki, ale trzeba koniecznie wziąć poprawkę na to, że jest to zapach słodki. Naturalną słodyczą owoców, ale jednak jego nadmiar na skórze może przywodzić skojarzenia z ulepkiem, cukiernią i wzbudzać zainteresowanie pszczół.



Absolutnie uwiodło mnie opakowanie tych perfum. Jest to tekturowe, zgrabne, sześciokątne puzderko, pięknie zdobione srebrnymi napisami. Sam słoiczek może wydawać się nieco tani, jest zrobiony z bladoróżowego plastiku i zdobiony pozłoceniami, które się wycierają. Złota obręcz wokół zakrętki lubi spadać podczas dobierania się do kremu. Ale to wszystko jest nieważne - zapach rekompensuje wszystko.


Ten produkt również znalazłam w perfumerii Yasmeen: KLIK!
W opakowaniu mamy 10 gramów produktu upakowanego po brzegi różowego słoiczka. Jest to ilość nie do przerobienia. Powyżej widzicie zużycie po 3-4 miesiącach. Owszem, nie stosowałam tego zapachu codziennie, ale nieraz znalazł się i on w kominku zapachowym.

Ostatni mój pachnący olejek jest już innej marki - Al-Bakhur. 


Jest to 3 ml maleństwo o największej mocy z nich wszystkich. Jest to zapach gorzki i mocny, bardzo zdecydowany. Ma w sobie coś szlachetnego w tym całym ciężkim otoczeniu, ale rozwija się bardzo powoli na skórze.
Zapach ten jest też chyba najbardziej trwałym. Gwarantuję, że Wasza skóra będzie nim pachniała jeszcze po prysznicu. 



Trzeba go dozować bardzo, bardzo oszczędnie - tak jak ostre przyprawy. Uwielbiam wetrzeć sobie dosłownie odrobinę tego zapachu w kark, gdy na nadgarstkach i dekolcie noszę tamten zielony Khaliji. Jest on taką kropką nad i, dopełnieniem, szczyptą pieprzu i gorczycy w daniu. 

Wąchany wprost z opakowania zawsze będzie odrzucał wydelikacone noski europejskie, przyzwyczajone do zapachu linalolu i cytralu. Trzeba go najpierw zaaplikować, pozwolić zagrać wspólny akord z naturalnym zapachem skóry i nie przesadzać z ilością.

Nie znalazłam ich w perfumerii Yasmeen, ale widzę, że można je dostać w sklepie Helfy: KLIK!

W perfumach w oleju i kremie kocham jeszcze to, że mogę ich używać w największe upały i nie powodowały u mnie podrażnień. O połączeniu perfum alkoholowych ze światłem słonecznym można opowiadać długo i barwnie, i nie są to najmilsze wspomnienia.



Używając ich trzeba na nowo nauczyć się dozować zapach. Nie ma mowy o rozkosznym wylaniu połowy buteleczki na siebie, "żeby na pewno było czuć" - bo, uwierzcie, będzie czuć. W promieniu kilkuset metrów.

Trzeba nauczyć się delikatności a także mapy swojego ciała. Nadgarstki, miejsca za uszami - to wszyscy wiemy. Ale może znajdziecie miejsce na swoim ciele, które chcecie podkreślić pięknym zapachem? Może stopy? Polecam dodać kroplę swoich ulubionych perfum w olejku do kremu do stóp o mało inwazyjnym zapachu. 



Korci mnie, żeby dodać kroplę Khaliji do odżywki do włosów... 

Znacie perfumy arabskie w olejkach i kremach? A może miałyście te zapachy i określiłybyście je inaczej niż ja? 

Miłego dnia
Arsenic

16 komentarzy:

  1. Jeszcze nigdy nie mialam przyjemnosci stosowac tego typu perfum,ale po Twoim barwnym opisie-mysle,ze zaraz po wyplacie zrobie drobne zamowienie!Dziekuje:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w Pachnącej Krainie kupiłam olejek Afra, jest fenomenalny! Pachnie pysznie cytrusami z nutą czegoś kwiatowego i piżmem w tle. Uwielbiam go, dodałam do balsamu i delikatny zapach utrzymuje się na całej skórze, nie będąc ani trochę nachalnym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wywąchałam je wszystkie :) fantastyczne zapachy, jeden urzekł mnie szczególnie ale już nie pamiętam który :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam takie 3 ml al rehab, zapach czekoladowy i delikatny kwiatowy, i oba uwielbiam :) są niesamowicie wydajne, ale najważniejsze dla mnie jest to, że nie śmierdzą alkoholem, w przeciwieństwie do tego, co możemy zastać w drogeriach. Od czasu ciąży nie używam już żadnych wód toaletowych ani perfum w atomizerze właśnie z tego względu.

    OdpowiedzUsuń
  5. och, w takich zapachach można się zatracić!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspomniałaś o Curly Gal - co się z nią stało? Przepadła (tym razem chyba bez słowa) przeszło dwa miesiące temu... Tęsknię za jej filmikami ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko, jakie apetyczne opisy... Najbardziej zainteresował mnie Golden, ale i Khaliji kusi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przemawiają do mnie perfumy w kulce.. Ale opisałaś pięknie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. o proszę, al-rehab chodzi za mną od dawna, ba-wrzuciłam go nawet do wirtualnego koszyka, po czym usunęłam-bo ciężko mi tak na oślep się zdecydować....a może warto jednak zaryzykować? jak to mówią: "no risk-no fun":)
    zakupiłam za to kiedyś perfumy arabskie w kostce-z nutą ambry-podoba mi się ta woń...jak dla mnie kwintesencja orientu...aplikacja trochę gorsza, ale myślę intensywnie właśnie nad przetransponowaniem zapachu na inny nośnik:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Też je mam i też o nich pisałam, ja jednak mam zapach Lovely, świeży i bardziej na dzień:) W Polsce można je dostać na stronie skarbyafryki.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha, ja mam zapach konwaliowy z Rifas... po raz pierwszy go użyłam, korzystając z testera przy okazji wizyty w Helfach. Nieuprzedzona o mocy tego diabelstwa zdrowo posmarowałam po nadgarstkach, dołożyłam za uchem... cóż, motorniczy tramwaju, którym wracałam do domu, chyba do 23:00 czuł w pojeździe rabatkę konwalii ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Opis CUDO!!
    Już nabrałam chęci na Tooty Musk i Khaliji...

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak długo takie perfumy są przydatne do użycia? Kilka lat temu kupiłam w Egipcie całkiem pokaźną buteleczkę perfum w olejku w zestawie z olejkami do masażu i nie wiem czy mogę jeszcze używać i perfum i tych olejków...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger