Mary Kay Sheer Dimensions Powder (Chiffon) oraz Kabuki Brush
Na krakowskim spotkaniu beauty blogerek (KLIK) trafił mi się Chiffon, kolor który przyciągałam do siebie intensywnie od kiedy zobaczyłam jego zdjęcia w sieci.
I znów - o czym myślisz, to sobie przyciągniesz. Chiffon przyszedł do mnie sam, zanim jeszcze poznałam jego cenę i zdążyłam się po kolei: zdziwić, zainteresować i ostatecznie zniechęcić.
Sheer Dimensions Powder robią teraz karierę w sieci, są bardzo intensywnie marketingowane jako eleganckie róże w kamieniu o stonowanych, najczęściej używanych przez nas (? czyli kogo?) kolorach. Wzrok przyciągają urocze tłoczenia, które nawet we mnie obudziły srokę.
Nie mam zamiaru jednak przeklejać tutaj informacji od producenta, bowiem - w moim odczuciu - żadne nie zostały spełnione. Zamiast więc kopiować opis ze strony Mary Kay, opowiem Wam co ja myślę o dwóch produktach, które dostałam.
Przede wszystkim jednak - pytanie do Was: znacie Mary Kay? Jak postrzegacie tę markę? Z czym Wam się kojarzy? Jaką półkę cenową byście przydzieliły ich produktom? Bardzo jestem ciekawa Waszego zdania, bo moje już znam ;)
Od Mary Kay dostałam wspomniany różo-brązer (jeśli wolicie: bronzer, ja jednak wybieram spolszczenie) w kolorze Chiffon oraz pędzelek kabuki.
Fajny, elegancki zestaw, z którego się ucieszyła moja wewnętrzna sroka. Bardzo chciałam zmacać Chiffon, aby zweryfikować doniesienia z internetu o jego neutralnej barwie.
Ładny kartonik kryje mniej ładne opakowanie, na które jednak w pierwszym, drugim, piątym i czterdziestym odruchu nie zwracam uwagi, bowiem wzrok mój przykuwa piękne tłoczenie na powierzchni pudru. Oglądając go z bliska kołatała mi się w głowie myśl: jak to zrobić? Jak sprasować minerałki tak, aby stworzyć tak piękne tłoczenie? :)
Strach macać, aby się nie popsuło...
Kolor mnie niestety zawiódł... choć nie aż tak bardzo. Od ponad 10 lat miewam przygody z produktami brązującymi, zdążyłam się już zorientować, że nie istnieje nic takiego jak puder brązujący w neutralnym odcieniu dla mnie. Chyba, że go sobie zrobię sama.
Chiffon nie jest neutralny, jest pomarańczowy. Świetnie się sprawdzi u pań Wiosenek i Jesieni - ciepłych, złocistych, lubiących ożywianie cery brązami w ciepłych tonach.
Wiosna na przykładzie Marty
Dodatkowo, puder ten ma rozświetlające drobinki w kolorze złotym, dość mocno widoczne na skórze, szczególnie w słońcu.
Podziwiam Angel, która od razu na spotkaniu zaaplikowała sobie Chiffona na policzki - uratowało ją jednak sztuczne, dość przytłumione światło, dzięki któremu wyglądała ładnie jak zwykle. Przypuszczam, że rano to by nie przeszło.
Zdecydowanie odradzam używanie tego produktu dziewojom bladolicym, w chłodnym typie urody, szczególnie zaś nie lubiącym się wyróżniać z tłumu. Bo jeśli lubicie, to śmiało.
"Pokochasz sposób, w jaki ten produkt wzbogaca naturalny odcień skóry i kreuje na niej naturalne światło. Kolor jest krystalicznie czysty, dzięki czemu każdy jego odcień pasuje do wszystkich odcieni skóry."Serio?
Ciekawa jestem, jak prezentują się inne kolory.
Cóż, zajrzyjmy więc do składu.
Skład INCI Sheer Dimensions Powder w kolorze Chiffon:
- Synthetic fluorphlogopite - syntetyczny fluoroflogopit (mika fluorowa) - substancja zbrylająca, podwyższająca lepkość - regulator lepkości kosmetyku
- Mica - Mika, minerał
- HDI/Trimethylol hexyllactone crosspolymer - substancja przeciwzbrylacjąca
- Cetearyl ethylhexanoate - emolient pochodzenia chemicznego, tworzy na skórze film wygładzający
- Glycerin - gliceryna
- Squalane - skwalan, otrzymywany z oliwy z oliwek olej jest składnikiem ludzkiego sebum
- Octyldodecyl stearoyl stearate - stearynian stearoilowy oktylododecylu - środek kondycjonujący skórę - okluzyjny, zwiększający napięcie powierzchniowe kosmetyku, emolient
- Caprylyl glycol - glikol kaprylowy, emolient tzw. tłusty. Jeśli jest stosowany na skórę w stanie czystym, może być komedogenny, czyli sprzyjać powstawaniu zaskórników
- Ethylhexylglycerin - alkilowa pochodna eteru gliceryny; konserwant pochodzenia naturalnego, działa nawilżająco
- Polysorbate 80 - niejonowy emulgator otrzymywany przez działanie tlenkiem etylenu na estry sorbitanu. Jest biozgodny, biodegradowalny oraz dobrze tolerowany przez skórę i błony śluzowe.
- Dicalcium phosphate - E341, fosforan dwuwapniowy, ma dobre właściwości ścierające, stąd najczęściej jest stosowany w produkcji past do zębów
- 1,2-hexanediol - heksanodiol
- PTFE - Politetrafluoroetylen, znany bardziej jako teflon
- Dimethicone - dimetikon
- Silica - krzemionka
- Pentaerythrityl tetra-di-t-butyl hydroxyhydrocinnamate - stabilizator, przeciwutleniacz,
- Zinc Stearate - stearynian cynku, zwiększa przyczepność i polepsza aplikację kosmetyku
- Chondrus crispus extract - wyciąg z chrzęścicy kędzierzawej
- Xanthan Gum - guma ksantanowa, zagęstnik
- Lauroyl lysine - kombinacja naturalnego kokosowego kwasu tłuszczowego (oleju kokosowego) i kwasu aminowego (oleju roślinnego), pełni funkcję zmiękczającą
- CI 15850 - barwnik, Red 6 Lake
- CI 19140 - barwnik, tartrazyna, składnik mocno alergizujący
- CI 77491 - barwnik, tlenek żelaza czerwony
- CI 77492 - barwnik, tlenek żelaza żółty
- CI 77499 - barwnik, tlenek żelaza czarny
- CI 77891 - tlenek tytanu
Macie swój rozum, maturę z czytania ze zrozumieniem zdaliście, nie wciskajcie mi kitu, że czytanie składów Was przerasta. Najwyżej się nie chce ;)
Skład jest dość przeciętny, nie usprawiedliwia ceny ani wyciąg z glona, którego jest mniej niż konserwantu, ani tłoczenie, ani zgrabny i sprawny marketing. 135 zł za 7 gram to cena z półki Chanel a nie Avon... yyy, Mary Kay :P
Nie wiem jeszcze, co z nim zrobię. Na razie ozdabia mi dno kufra kosmetycznego.
Do nałożenia tego produktu na twarz służy kabuki za 55 zł. Pędzelek jest zgrabny, skuwka ładna, ale włosie - tragedia. Podejrzewam, że włosie jest naturalne - nigdzie nie znalazłam informacji o rodzaju włosia - ale jego jakość pozostawia wiele do życzenia.
Naczytawszy się barwnych opisów na temat precyzji wykonania, ułożenia włosia w kopułkę, dbałości o to, aby pędzel nie robił plam lecz rozprowadzał kosmetyki jak jedwab i mając do czynienia na co dzień z pędzlami Kozłowskiego spodziewałam się czegoś dużo, dużo lepszego. W moim odczuciu pędzelek jest tej jakości co pędzle sprzedawane w zestawach w kioskach i na bazarkach. Nie ma porównania z pędzlami Kozłowskiego.
Włosie wypada, daje wrażenie, jakby się filcowało (!), jest sztywne i dotykanie nim twarzy nie jest niczym przyjemnym. Włosie wypada nagminnie, a co więcej - nie tylko wypada, ale i łamie się. Na twarzy zostawia nie tylko całe, długie włoski, ale też drobniejsze, które trudniej jest wyiskać z podkładu.
Kabuki również dostajemy w ładnym kartoniku, ale podobnie jak w przypadku Chiffonu dostajemy jedynie ładne pierwsze wrażenie i opakowanie.
Cóż, cieszę się, że oba produkty trafiły do mnie same i miałam okazję ostudzić swój sroczy zapał zanim wydałam 200 zł na produkt barwy pomarańczowej i pędzel do golenia made in China.
Macie, mieliście, chcecie mieć Chiffon? ;) Albo kabuki z Mary Kay?
Pozdrawiam gorąco
Arsenic
mimo wszystko trzeba mu przyznać ze pięknie wygląda i właśnie jego piękne, elegancki tłoczenie skusi wiele kobiet do wydania fortuny na - jak się okazuje- mały bubelek:)))przypuszczam ze mogłabym być jedną z nich haha:)
OdpowiedzUsuńEch, ja też byłam blisko. Kusił mnie też ten jasnoróżowy, o którym pisze Dominika poniżej, ale jak zobaczyłam swatche na blogach to się wstrzymałam.
UsuńŚwietnie Olu to napisałaś :)
OdpowiedzUsuńŁadnie zrobiony produkt w mega tandetnym opakowaniu. O pędzlu nawet się nie wypowiem bo nie używałam go, na pierwszy rzut oka wydaje się być kiepskiej jakości.
UsuńAbstrahując od składu, ja z zawartości jestem nawet zadowolona, mam te jasno- różowe pryszcze, rozświetlające.
Chciałam sobie też te pryszcze wypróbować, ale trochę zniechęciły mnie swatche znalezione w sieci. Wygląda jak zwykły rozświetlacz, a tych mam na kilogramy...
UsuńWygląda naprawdę zachęcająco;)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz, mogę Ci go odsprzedać taniej :) U mnie na pewno nie znajdzie zastosowania.
UsuńNie da się nie zauważyć ostatnio marketingowej akcji Mary Kay. Wszedzie widzę te pudry + kabuki.
OdpowiedzUsuńChociaż te pudry budzą pożadanie, uważam je za najgorszy produkt marki Mary Kay. Kabuki jest juz zupelną porazka. Jestem w szoku, ze te pędzle są dopuszczone do sprzedazy!
Myślę, że ta akcja promocyjna to strzał w kolano! Bo znam firmę bardzo dobrze, jak i ich inne kosmetyki.
Jest wiele naprawdę wartych swojej ceny perełek. Są kosmetyki, których nie znalazlam lepszych zaienników. Ale moze kiedys zaprezentuje je na swoim blogu...
A chifon tak jak napisalas przeslicznie prezentuje sie na ciepłych lub opalonych cerach.
UsuńJa mam Pearls, i jest to praktycznie bezbarwna błyszczaca tafla. Najbardzej rozswietlajacy ze wszystkich pudrów z tej serii. Lubie go stosowac przy makijazu wieczorowym. dodaje miekkosci.
Kabuki oddam, bo nie da sie go uzywac. (zwrócę firmie MK)
To prawda, jeśli mam się wypowiedzieć o firmie jedynie na podstawie tych dwóch, nachalnie reklamowanych produktów, to niestety niewiele pozytywów znajduję. Cena 55 zł za ten pędzel to jawne naciąganie klientów, nie wiem do kogo jest to skierowane.
UsuńWiem jednak, że - jak wszędzie - tak i ta firma na pewno ma swoje hity. Nawet w Avon można znaleźć swoje perełki, jak np. kredki supershock. Niestety, wygląda na to, że MK nie zna swoich mocnych stron.
A szkoda, ja chciałabym poznać ich lepsze produkty, bo wiele słyszę o tej firmie ostatnio.
kojarzy mi się z wyciąganiem kasy. i to takim po całości ;)
OdpowiedzUsuńpisałam jakiś czas temu na fejsie, że mi konsultantka przedstawiła super intratną propozycję, mianowicie zakup kosmetyków, których nigdy nie użyję za cztery paki ;) jak się nie zgodziłam, to przeczytałam między słowami, że ona rozumie, że mnie nie stać ;)
no luuuuuuuuuuuuudzie.
Mi znajoma wciska ich kosmetyki bo została konsultantką. ale nie wiem czemu nie mam chęci na nic, może właśnie za sprawą dziwacznego podejścia do promocji.
UsuńW opakowaniu wygląda super, ale to chyba wszystko w temacie
Wracam do rąbania kopca kreta. Na pocieszenie rzecz jasna
Pati, pamiętam tę akcję - szczyt buractwa ze strony tamtej pani. Niestety, w przypadku firm, których marketing opiera się na konsultantkach, trudno mówić o profesjonalnym podejściu do klienta. Stąd też moja ostrożność wobec wszelkich Avonów, Oriflame czy - teraz - MK. Nikt mi bowiem tam nie powie co jest w składzie, tylko zawsze dostanę MLM-ową mielonkę w stylu: "produkt jest najwyższej jakości". Rozmowa z wariatem.
Usuńja w ogóle nie kupuję tych produktów katalogowych...
Usuńmam wrażenie, że to taka bazarowa jakość, a ceny - w stosunku do jakości - wysokie. oczywiście taki avon czy ori są tanie, ale MK to juz przesada...
Ja mam spory staż z Avon i Ori dzięki mojej mamie i znam ich produkty dobrze. Większość to słabej jakości bubelki, ale zdarzają się naprawdę porządne kosmetyki, jak np. żelowa kredka supershock z Avon.
UsuńCeny mają w normie, choć zawsze mnie wkurzało, że oglądając katalog nie dostaję żadnej prawdziwej, konkretnej informacji o danym produkcie a pytanie konsultantki o skład kończy się zawsze: "skład jest najwyższej jakości", pfff...
Nauczyłam się też już nie kupować na podstawie katalogu, prawie nigdy się to, co tam widzę nie pokrywa z rzeczywistością.
Ten kabuki to jakaś porażka totalna :/ I to jeszcze wołają sobie za niego 55zł - no mało z krzesła nie spadłam.
OdpowiedzUsuńCo do pudru - to tłoczenie jest na prawdę piękne, nic tylko podziwiać :)
Firma sama sobie strzela w kolano. Za 55 zł mam naprawdę świetny pędzel, który mi posłuży przez wiele lat. Ile klientek wydawszy 55 zł na ten sfilcowany koszmarek nigdy więcej nie zechce nic więcej kupić z tej firmy? Masakra jakaś...
UsuńJaki piękny! O Mary Kay słyszałam ale nigdy nie widziałam i chyba na całe szczęście bo niestety ale lecę na to co ładne:}
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko impulsywnemu kupowaniu ładnych rzeczy... tylko niech służą czemuś więcej niż ozdabianiu dna kosmetyczki ;)
UsuńKuźwa :D Zanim doczytam resztę muszę Ci powiedzieć, że skład mnie rozbawił... substancja zbrylająca...mika...substancja przeciwzbrylająca :) Śliczny początek :D
OdpowiedzUsuńDzięki Ci o Pani za skład, nie będę musiała robić swojego, podlinkuję tu, a trzeba było go wyłuszczyć,
bo mnie ciekawiło, co też jest w różu za KURWA STO TRZYDZIEŚCI PIĘĆ ZŁOTYCH :D lol
idę czytać dalej.
Też się z tego chichrałam :D A potem z teflonu, no kurde komiks :D
UsuńW składzie nie ma nic, co by tę cenę usprawiedliwiało, po prostu ktoś wymyślił, że będzie robił kosmetyki w luksusowej cenie a zabrakło mu wiedzy, że to przeważnie idzie w parze z luksusowym składem... albo wyrabianą przez lata, luksusową MARKĄ.
Boszszsz jak te firmy robia nas w....... szkoda gadac
UsuńWreszcie rzeczowa opinia - bardzo mi się podobały, ale szkoda mi było kasy. Teraz wiem, że czasem moje ascetyczne upodobanie do nie wydawania pieniędzy na drogie kosmetyki czasem się przydaje :)
OdpowiedzUsuńTaki wąż w kieszeni to czasem bardzo dobra rzecz ;)
UsuńProdukt nie jest zły - jest po prostu zbyt drogi w stosunku do jakości. Dałabym za niego max 30 zł. No i kolor u mnie się nie sprawdził, ale to jest kwestia bardzo indywidualna.
Mary Kay jako, że prowadzi sprzedaż bezpośrednią kojarzy się coś na kształt Avon, Oriflame. Ale 135zł za róż!?
OdpowiedzUsuńNo ja też myślę, że komuś się zaplątała ta jedynka z przodu i tak już zostało ;)
UsuńNo ja właśnie troszkę tym zachwytom nad bronzerem się dziwiłam, bo ja wszędzie w nim je*itną pomarańczę widziałam (na blogach oczywiście, bo sama nie mam), a pędzel ... no cóż ... Porażka straszna! Jakbym w ciemno wywaliła na niego kasę i dostała takie COŚ, to chyba bym się zapłakała :P
OdpowiedzUsuńA wiesz, pomyślałam właśnie, że za parę lat Mary Kay dopnie swego i zacznie być postrzegana jako marka z wyższej jakościowo, nie tylko cenowo, półki.
UsuńKłamstwo często powtarzane staje się prawdą, jak to powiedział pewien zwyrol.
Jeszcze parę lat temu nie wiedziałam nic o istnieniu MK, a tu mi już wjeżdżają z różem za 135 zł i każą się doszukiwać cech stawiających tę markę dużo wyżej niż kuzyn Avon czy Oriflame. Kto wie, może za chwilę sama z pianą na ustach zacznę przekopywać internet w poszukiwaniu konsultantek ;)
No ale nie można temu bronzerowi ująć, że ładny to on jest :D (w sensie wzorku)
UsuńWzorek ma cudny i już kombinuję jak swoje minerałki sprasować aby tak przyciągały wzrok ;)
Usuńten kabuki to jest istny smiech na sali ! draaamat...kolo kabuki nawet nie stal ;)
OdpowiedzUsuńA to bardzo ciekawe... Choć nie interesuję się kosmetykami do makijażu (nie nabawiłam się nawyku kolorowania sobie twarzy), niedawno wpadła mi w ręce ulotka zachęcająca do zostania konsultantką Mary Kay. Leżała na stoliku i kiedy czekałam na wydanie obiadu w knajpie - przeczytałam ją tylko dlatego, że się nudziłam. Było to jakieś 2 tygodnie temu i pierwszy raz kiedy natknęłam się na tą firmę. To co rzuciło mi się na uwagę to właśnie tworzenie aury sukcesu wokół tych kosmetyków. Twój post jest jakby potwierdzeniem mojego wrażenia budowania sztucznego ich splendoru. Ulotka miała kiepski projekt graficzny i zdjęcia, a tekst nie był poparty przekonywującymi argumentami. Była mowa o tym, że kosmetyki są ŁAŁ!, że dzięki nim klientki MK są piękne, a konsultantki osiągają wyżyny kariery, szczęścia i fortunę. Potwierdzeniem miało być opisanych kilka historii pań, które po zostaniu konsultantkami MK, z szarych, niepewnych siebie myszek stawały się atrakcyjnymi, niezależnymi kobietami. Czytałam i myślałam - ale kit, mamienie. A teraz przeczytałam Ciebie i myślę - chyba intuicja mnie nie zawiodła. Na produktach, które są kiczem daleko się nie zajedzie, nie zdobędzie się wiernych klientek.
OdpowiedzUsuńa kusiły mnie ostatnio coraz mocniej - dzięki Ci, o PANI za tego posta :D
OdpowiedzUsuńa pędzel jest koszmarny, aż mnie policzki zabolały, też się wystraszyły, że kiedykolwiek mogłabym je tak pogwałcic tym włosiem. Brrrr! :D też mi się ta marka trochę z Avonem kojarzy :D
Gdyby zanalizować skłay wysokpółkowych produktów pewnie większość wypadłaby podobnie, czyli nienajlepiej. Ubiorą to w metalowe, ładne opakowanie i cena wynosi 200-300zł. Dla mnie tutaj opakowanie jest do wymiany, sam bronzer natomiast bardzo fajnie się nosi, sory ale nienakładam takiej ilości jak masz na ręku tylko odrobię pędzlem essence i efekt jest bardzo ładny i subtelny (zreszta pokazywałam go na blogu).
OdpowiedzUsuńWidziałam, bardzo ładnie to u Ciebie wyglądało. U mnie ten kolor w żadnej ilości na twarzy nie wygląda choćby w połowie tak dobrze, jak u Ciebie.
UsuńZnam składy wielu podobnych produktów z tzw. wysokiej półki cenowej - zwykle są to mieszaniny silikonów i barwników, nic ciekawego. Cenę w przypadku Chanel czy Dior jednak usprawiedliwia... marka Chanel czy Dior. Coś, czego Mary Kay nie ma.
Znam też kosmetyki, których marka jest mniej luksusowa, a skład mają krótszy, bardziej spójny, równie "bogaty" w fajne surowce, a mimo to cena nie odstrasza.
O równowagę mi chodzi, o nic więcej. MK nie jest marką luksusową pod żadnym względem - ani nie mają świetnych składów, ani sama marka nie budzi drzemiącego w każdym z nas snobizmu i chęci posiadania metki. Nic, co by usprawiedliwiło absurdalną cenę.
Wierzę, że produkt ten sprawdzi się u wielu osób i być może ktoś się skusi i nie pożałuje tych pieniędzy. Ja nie mam zamiaru prowadzić słodkopierdzącego PR na moim blogu wyłącznie dlatego, że dostałam produkt za darmo, więc mówię jakie są moje odczucia.
Ha! Czyli nie wszystko złoto co się świeci :P Nigdy w sumie mnie nie kusił, może dlatego, że nie lubię wydawać kupę kasy na rzeczy, które nie są mi potrzebne do szczęścia ;P Choć design ma przepiękny :)
OdpowiedzUsuńCos podobny z tymi tloczeniami do takich cieni KIKO, co to juz od paru sezonow serfuja w roznych postaciach. Taka moda widac. ;) A tez mi sie te cienie nie spodobaly do konca, te z KIKO, bo swieca sie, ale osypuja. Jeden egzemplarz kupilam i basta. ;) A z tej marki nigdy nic nie mialam, nie wiem nawet czy jest dostepna w Italiansku, jakos nie trafilysmy jeszcze na siebie. Ale pomysle, moze sie uda. Ja podobno jestem kolorystyczna Jesienia, kiedys analize mi zrobila specjalistka, ale nie wiem jakbym sie czula w takim kolorze na licu, jakis taki bez jaj jak dla mnie. :D
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś cienie tej firmy - "mineralne", to było zanim dostałam szmergla na punkcie analizy składów... Cienie były bardzo skuteczne w wywoływaniu alergicznego zapalenia spojówek, szczególnie ciemne, więc uznałam, że minerały mnie uczulają (taki wybryk natury) i zniechęciłam się do nich na dłuższy czas. Jak spróbowałam kolorówkowych, to alergia magicznie mi przeszła, nawet przy najciemniejszych.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam w ręku kosmetyków Mary Kay, bo mnie na nie nie stać :D Srsly... Cena z kosmosu, robienie z siebie takiego eksluzywnego Avonu. Bo przepraszam bardzo, jeśli kobiety stać na takie ceny to będą sobie kupować Mary Kay zamiast Szanel/Djora? Mary Kay... what are you doing... Mary Kay... Staph
OdpowiedzUsuńWITAM,WŁAŚNIE SIEDZĘ I PŁACZĘ BO SKRYTYKOWAŁAM CZĘŚ SKŁAD KREMU NA NOC MARY KAY,A MOJA KOLEŻANKA -KONSULTANTKA NAUBLIŻAŁA MI NA ŚRODKU SZKOLNEGO KORYTARZA.JEŚLI NIE MAM SZKOŁY W KIRUNKU KOSMETYCZNYM ITP.TO NIE MAM PRAWA ZAPOZNAĆ SIĘ ZE SKŁADEM PRODUKTU ?!
OdpowiedzUsuńWitaj. Nie płacz tylko trochę się zastanów. Masz prawo zapoznać się ze składem kosmetyków, masz prawo je skrytykować. Myślę, że nikt Ci nie ,,naubliżał" tylko nie każdemu podoba się , gdy ktoś na niego krzyczy . Sadząc po Twoim komentarzu pisanym wielkimi literami (odbierany za krzyk) ton i sposób Twojej wypowiedzi może pozostawiać wiele do życzenia .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam .