Nie chcę już wiosny, chcę LATO! : krem SPF50 i mleczko po opalaniu Organicum Sun
O kremach marki Organicum Sun pisałam Wam już w zeszłym roku (KLIK) przy okazji zakupów a także podczas omawiania mojej codziennej pielęgnacji (KLIK).
Od tego czasu zużyłam już dwa takie zestawy, a ponieważ Wiosna się na nas wypięła, więc i ja ostentacyjnie przywołam LATO. Ani się obejrzymy gdy nadejdą ciepłe, słoneczne dni i trzeba będzie się rozejrzeć za kremami z filtrem przeciwsłonecznym, dlatego dziś pokażę Wam czego używam od niemalże roku - jaką mają konsystencję, co mają w składzie, jakie mają wady.
Oba produkty towarzyszyły mi latem podczas Przystanku Woodstock a także nad morzem; nie wyobrażam sobie co bym bez nich wtedy zrobiła.
Używam ich także przez całą zimę i przedwiośnie, jednak gdy dzień nie jest zbyt słoneczny, filtr mieszam na dłoni z odrobiną mleczka po opalaniu lub żelu hialuronowego, lub borowinowego (KLIK), dzięki czemu ma lepszą konsystencję, nie tak tłustą i wchłania się lepiej.
Zestaw kupuję w sklepie Helfy.pl za ok. 60 zł. Widzę, że teraz jest promocja na te produkty - polecam, 24 zł za taką jakość to naprawdę niska cena. Jeśli więc zużyjecie 100 ml w miesiąc (krótka data ważności jest powodem promocji) - bierzcie!
http://www.helfy.pl/mleczko-przeciwsloneczne-SPF50-naturalne
http://www.helfy.pl/przeciwzmarszczkowe-mleczko-po-opalaniu-organicumsun
Sunscreen Face and Body SPF50+ chroni przed promieniowaniem UVA i UVB, i jest to bardzo tłuste smarowidło dające naprawdę konkretną ochronę.
Błyszczę się po nim okrutnie, ale wypracowałam sobie genialny zestaw na lato, dzięki czemu wyglądam jakbym nie miała na twarzy nic - otóż krem ten współgra fantastycznie z pudrem bambusowym z Biochemii Urody (ja mam wersję z filtrem). Do tego najczęściej malowałam rzęsy, usta chroniłam błyszczykiem i byłam gotowa. Latem rzadko się maluję w dzień - pełny makijaż robię sobie tylko na wieczór, gdy gdzieś wychodzę.
Krem ten sprawdza się też świetnie do stosowania na ciało, jeśli intensywnie plażujemy. Mieszkając w mieście zwykle nie chronię całego ciała przed promieniowaniem, ale smaruję te miejsca, które są wyjątkowo narażone na ekspozycję - czyli ramiona, czy może raczej barki; wierzchnią część stóp i przedramiona. Zwykle w tych miejscach zdarzają mi się oparzenia słoneczne, gdy się nie chronię filtrami.
Zimą, gdy maluję się częściej, ten "król smalcu" świetnie współpracuje z podkładem mineralnym, który matuje go skutecznie i dzięki takiej tłustej i treściwej podkładce sam wygląda po prostu lepiej.
Cóż, nie mam rady dla dziewczyn z natury się świecących - jeśli macie tłustą cerę, ten krem z filtrem uratuje jedynie opcja z pudrem bambusowym.
Skład INCI Sunscreen Face and Body SPF50+ Organicum Sun:
- Aqua
- Octocrylene - oktokrylen, filtr UVB, Jego maksymalne dopuszczalne stężenie to 10% (w przeliczeniu na kwas)
- Homosalate - filtr UV, Jego maksymalne dopuszczalne stężenie to 10%
- Phenylbenzimidazole Sulphonic Acid - filtr UVB, maksymalne dopuszczalne stężenie to 8%. Rzadko wywołuje alergie.
- Isoamyl Laurate - laurynian izoamylu, nadaje poślizg, posiada certyfikat EcoCert
- Benzophenone-3 - Benzofenon-3, filtr UVA, Jego dopuszczalne maksymalne stężenie w gotowym kosmetyku to 10%
- Vegetable Glycerin - gliceryna roślinna
- Octyl Salicylate - Octylsalicylat, filtr UVB, maksymalne dopuszczalne stężenie to 5%
- Shea Butter - masło shea
- Tridecyl Salicylate - Salicylan tridecylu, pełni funkcję antystatyczną i odżywiającą skórę
- Polyester-8 - Polycrylene, poprawia konsystencję kompozycji przeciwsłonecznych wzmacniając ich odporność na zmywanie wodą
- Avobenzone - Butyl Methoxydibenzoylmethane, filtr UVA
- Glyceryl Stearate Citrate - Stearynian glicerolu, emulgator
- Cetearyl Alcohol - Mieszanina alkoholu cetylowego i stearylowego, emolient i substancja konsystencjotwórcza, wpływa na lepkość gotowego produktu i poprawia właściwości użytkowe
- d-panthenol - prowitamina B5
- Sodium Lauroyl Lactylate - emulgator, pełni funkcję nawilżającą
- Xanthan Gum - guma ksantanowa, zagęstnik
- Phenoxyethanol - konserwant
Skład jest bardzo ścisły, przejrzysty, nie ma w nim zbędnych substancji. O użyciu tych konkretnych filtrów się nie wypowiem - brakuje mi wiedzy i zresztą odnoszę wrażenie, że również samym naukowcom jej brakuje w przypadku filtrów chemicznych. Co chwilę czytam sprzeczne opinie o danym składniku, trudno jest mi wyłuskać choćby źdźbło prawdy.
Nie jestem naiwna, wiem że niektóre z tych filtrów faktycznie mogą szkodzić i daleko mi do wesołej pierdoły ufającej iż skoro producent coś sprzedaje, to nie może to być toksyczne. Może, ale powtarzam - brakuje mi wiedzy o filtrach w 100% bezpiecznych i skutecznych.
Tak, wiem, że filtry mineralne są bezpieczne, ale aby były skuteczne należy sobie z nich zrobić na twarzy sernik grubości palca - sorry, ale w ten sposób chroni też kromka chleba posmarowana margaryną i przyklejona do twarzy. Że tak już dokończę wypowiedź kulinarnie.
Filtrów mineralnych również używam - mam je choćby w pudrze bambusowym czy w podkładzie mineralnym, ale bądźmy szczerzy: są one jedynie dodatkiem do konkretniejszej ochrony.
Konsystencja tego produktu może być koszmarem dla niektórych z Was - jest bardzo tłusty, treściwy, choć dość łatwo się go rozsmarowuje. Zostawia tłustą powłoczkę na skórze, ale mimo codziennego stosowania na twarz nie zauważyłam ekstra wysypu wągrów czy innych "przyjaciół". Może dlatego, że zwykle nie noszę go na twarzy dłużej niż to konieczne. Filtr wraz z "makijażem" (czyli tuszem do rzęs i transparentnym pudrem bambusowym) zmywam po powrocie do domu, nie jestem nawiedzona.
Drażni mnie jego zapach - dość ostry, piekący, wykluczający jego użycie w pobliżu oczu. Przywykłam, ale początkowe wrażenie może być bardzo odpychające.
W wygodnej tubce dostajemy 100 ml produktu. U mnie ta ilość przy codziennym stosowaniu wystarcza na ok. 4 miesiące, przy czym zaznaczam, że nie stosuję go na całe ciało.
Na plus może działać fakt, że krem ów nie bieli w ogóle - bo nie ma w składzie dwutlenku tytanu odpowiedzialnego za robienie z nas gejszy w wielu produktach z filtrami mineralnymi. Dla mnie nie jest to problem, odcień mojej cery zniesie pewien stopień bielenia, ale wiem, że dla wielu z Was jest to zmorą.
Jestem z niego zadowolona, choć rozglądam się już za czymś innym. Chcę już coś nowego, innego :)
Uzupełnieniem do ochrony przeciwsłonecznej jest mleczko po opalaniu tej samej firmy. I tu bajka jest kompletnie inna - kocham ten produkt, nie raz uratował moją skórę i nie tylko moją. Sprawdza się też genialnie po prostu jako zwykły, codzienny nawilżacz do twarzy i ciała. Świetnie regeneruje i ślicznie pachnie. Absolutny mus po opalaniu!
Skład INCI After Sun Lotion Organicum Sun:
- Aqua - woda
- Vitis Vinifera Leaf Extract - ekstrakt z liści winogron
- Olea Europea Leaf Extract - ekstrakt z liści oliwek
- Sesamum Indicum Seed Extract - olej sezamowy
- Rosmarinus Officinalis extract - ekstrakt z rozmarynu
- Salvia Officinalis extract - ekstrakt z szałwii
- Caprylic Capric Trigliceride - Trójgliceryd kaprylowo - kaprynowy, emolient, poprawia konsystencję kosmetyku
- Glyceril Stearate & Ceteareth-20 & Ceteareth-12 & Cetearyl Alcohol & Cetyl Palmitate - emolienty, emulgatory, substancje poprawiające konsystencję
- Vegetable Glycerine - gliceryna roślinna
- Stearic acid - Kwas stearynowy, emulgator, pełni również funkcję natłuszczającą
- Cetyl Cetearyl Alcohol - Mieszanina alkoholu cetylowego i stearylowego, emolient, substancja konsystencjotwórcza
- Tocopheryl Acetate - mieszanina tokoferoli, witamina E
- Methylisothiazolinone&Phenoxyethanol - konserwanty
- d-panthenol - prowitamina B5
- Essential Oils - olejki eteryczne
I znów dostajemy ścisły, elegancki skład, w którym od razu bez podchodów dostajemy ekstrakty roślinne i witaminy.
Ekstrakt z liści winogron ma działanie wyraźnie przeciwzapalne, ściągające, pobudzające gojenie ran, przyspieszające regenerację tkanki nabłonkowej. Ponadto stabilizujące strukturę błon komórkowych i śródbłonków; antybakteryjne, antyoksydacyjne, przeciwrodnikowe.
Ekstrakt z liści oliwek ma działanie fitofarmakologiczne: antypasożytnicze, przeciwzapalne, antyoksydacyjne, fungistatyczne, antybakteryjne; immunostymulujące.
Olej sezamowy ma właściwości rozgrzewające, oczyszczające, reguluje pracę gruczołów łojowych. Odżywia skórę suchą i mieszaną, poprawia ukrwienie skóry.
Ekstrakt z rozmarynu wykazuje bardzo silne właściwości przeciwutleniające. Wykazano, że antyoksydanty rozmarynu chronią poszczególne elementy komórek skóry, w tym białka, co może zapobiegać uszkodzeniom i starzeniu się skóry w związku z wiekiem i różnymi czynnikami, tak zewnętrznymi jak i wewnętrznymi.
Ekstrakt z szałwii posiada szczególne właściwości które działają kojąco na wrażliwą skórę ze skłonnością do podrażnień. Szałwia jest znana ze swych ściągających, bakteriobójczych, fungistatycznych oraz łagodzących właściwości.
Mleczko stosuję chętnie także jako mój codzienny krem na noc dodając do niego żel borowinowy lub hialuronowy, ewentualnie wzbogacając go o różne witaminy i oleje. Nie, żeby tego potrzebował - potrzebuje tego moja wewnętrzna Curie-Skłodowska ;)
W tubce dostajemy 100 ml produktu, tak jak w przypadku kremu z filtrem i jedyne co mnie w nim wkurza, to konsystencja. Jest bardzo lejący, jak na mleczko przystało, a to niestety nie zdaje egzaminu w przypadku takiego opakowania.
Szybko nauczyłam się otwierać tubkę trzymając ją otwarciem do góry, bowiem za pierwszym razem chlusnęło mi na dłoń, umywalkę i nogi całkiem sporo mleczka.
Konsystencja jest na tyle upierdliwa w stosowaniu, że do dziś, mimo że tubka nie stoi cały czas na zakrętce, po otwarciu jest ufajdana mleczkiem i wygląda, jakby używała go fleja.
A poza tym nie mam konsystencji nic do zarzucenia - wspaniale się wchłania, nie pozostawia na skórze żadnej warstewki. Nie ma mowy o rolowaniu się produktu. Jest to lekkie, fajne mleczko dające natychmiastowe ukojenie.
Ja już kupuję kolejne opakowanie - trzecie już - bo żaden lotion po opalaniu jeszcze mi tak błyskawicznie nie wyleczył wszelkich problemów skórnych jak ten. 24 zł za produkt o tak fajnym składzie to jest darmoszka, a w miesiąc akurat zrobię sobie nim kurację na całe ciało zanim je odsłonię na wiosnę. TFU! Lato!
Polecam stosować go na całe ciało, szczególnie na te miejsca problematyczne, przesuszone, lub z uporczywymi krostkami - nie tylko na skórę zbyt długo wystawioną na promienie słoneczne.
A czy do filtru wrócę... nie wiem. Jestem z niego zadowolona, ale czuję że to jeszcze nie jest to.
Dajcie znać, jakich filtrów Wy używacie, może zgapię coś od Was ;)
Pozdrawiam gorrrrąco
Arsenic
Bardzo interesujące.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na rozdanie kosmetyków ;)
A co konkretnie Cię zainteresowało w mojej recenzji, kotuś?
UsuńLubię Twoje konkretne teksty :) Aczkolwiek tym filtrem raczej się nie zainteresuję, bo szukam czegoś mniej tłustego na letnie upały, a jednocześnie nie bielącego... eh, może się uda. Mleczko po opalaniu ma super skład <3
OdpowiedzUsuńDaj mi znać, jak coś takiego znajdziesz - ja też chcę taki filtr!
UsuńJeśli chodzi mniej o tłusty kremik z filtrem to mogę polecić la roche-posay anthelios xl. Bardzo ładnie się sprawdza ale nie mam pojęcia jak się trzyma skład.
UsuńFiltry stosujemy od lat, może i tym się zainteresujemy.
OdpowiedzUsuńW miesiąc nie pochłonę takiego mazidła ale kiedy wróci z odpowiednią datą ważności - chętnie spróbuję, szczególnie, że skóra ma sucha jak wiór.
OdpowiedzUsuńSama używam zamiennie kilku kremów z filtrem i zazwyczaj stawiam na fizyczne. A bielenie zupełnie mi nie przeszkadza po nałożeniu porządnego bebika wszystko się wyrównuje.
Już mówiłam, że nienawidzę filtrów? :) Nawet pogodziłam się z fotostarzeniem... trudno... kilka wypróbowałam i żaden mi się nie spodobał :)
OdpowiedzUsuńTrudno je kochać, ale ja się chronić muszę bo bardzo łatwo u mnie o poparzenie. Trwa to u mnie tyle, co wystawienie wampira na słońce. Mniej, więcej.
Usuńmotyw z kromką chleba mnie rozłożył na łopatki XD A krem wezmę pod uwagę, ja pragnę filtrów, unikam opalania jak ognia, bo uwielbiam cerę bladą (nie białą;P ). Im bledsza tym bardziej mnie kręci :D
OdpowiedzUsuńAle naiwnie pomyślałam sobie że używając dwutlenku tytanu stworzę coś co będzie miało filtr większy niż 50. Da się to w ogóle?
Temat-rzeka :)
UsuńOgólnie przyjmuje się, że 1% minerałów w kremie odpowiada za faktor ochronny 1. Biorąc pod uwagę, że dopuszczalne stężenie TiO2 w kosmetykach to 25% - sama łatwo policzysz jaką max ochronę możesz uzyskać samym ditlenkiem tytanu. Obawiam się, że zmieszanie go pół na pół z kremem uniemożliwi w ogóle aplikację - równie dobrze można wysmarować się pastą. I trzeba wziąć pod uwagę, że minerały - jako filtr czysto mechaniczny, fizyczny - działają, dopóki są na twarzy. Jeśli więc nam pasta spłynie, mamy po ochronie.
Ale to nie wszystko, bo znaczenie ma także wielkość cząsteczek tego związku - im większe, tym lepsza ochrona i tym mniej bieli. Dlatego warto też mieszać wysokocząsteczkowe TiO2 z krzemionkami, które mają znacznie mniejsze cząsteczki "wypełniające" luki pomiędzy większymi cząsteczkami dwutlenku tytanu, przez co te zbijają się w większe konglomeraty i co za tym idzie - chronią lepiej. Z tego powodu też jako uzupełnienie stosuje się tlenek cynku, choć oficjalnie nie jest on uznany za filtr.
I tak dalej... i tak dalej... czynników wpływających na sposób, jakość i sens działania filtrów mineralnych jest tak dużo, że trudno jest mi nawet w prosty sposób odpowiedzieć, czy sernik z dwutlenku tytanu na twarzy da wysoką ochronę :)
Na Twoim miejscu postawiłabym na stary, sprawdzony sposób "na cebulkę", tak jak w ubraniach wiosennych czy jesiennych. Czyli zadbaj o to, aby wszystko, co nakładasz na twarz miało jakiś filtr - niższy, ale aby był. Czyli: krem nawilżający, krem z filtrem może być już niższy, do tego podkład lub bb krem z filtrem, puder wykańczający z filtrem, balsam do ust z filtrem, okulary przeciwsłoneczne i wreszcie najlepsza ochrona - kapelusz lub coś bezpośrednio chroniącego twarz. Polegasz wtedy nie tylko na jednym składniku, który zwyczajnie może spłynąć lub pod wpływem reakcji chemicznych przestać działać, ale na kilku. Oczywiście faktory się wówczas nie sumują, ale finalnie - chronią lepiej.
Mówię to oczywiście do osoby świadomej, że skoro inwestuje w ochronę przeciwsłoneczną, to nie wystawia się na słońce wesoło ufając, że skoro ma filtr to może się smażyć ;)
oh nie zauważyłam Twojej odpowiedzi! Bardzo Ci dziękuję, nie miałam nawet pojęcia że jest jakieś ograniczenie co do ilości TiO2 w kosmetyku. Z tą świadomością różnie bywa. Nie opalam sie praktycznie w ogóle. Unikam tego generalnie- mówie o opalaniu jako świadomym wywalaniu się na słońce i przebywaniu kilka godzin tylko po to żeby nabrać ciemniejszego kolorytu. Ale latem często zakładam bluzki na ramiączkach lub z dużym dekoltem i niestety ten dekolt właśnie najszybciej łapie :/ Twarz chronię bardzo bardzo, jeśli tylko mogę to kapelusz też ubieram:)
UsuńOstatnio jednak czytałam trochę o ochronie skóry przed promieniowaniem uva i objawiła mi się kwestia filtrów PA. Podobno nie występują one zbyt często w standardowych kremach z filtrem. Zauważyłam że większość produktów które się pojawiają w google po wpisaniu tego zagadnienia to kremy bb (nie ma się co w sumie dziwić skoro największe zapotrzebowanie na te filtry jest w Azji). Ale zaczęło mnie zastanawiać, czy inwestując w taki filtr nie ściągam na siebie widma zapchania sobie skóry różnymi syfami i silikonami ubocznie władowywanymi do kremów. Dlatego moje pytanie do Ciebie. Spotkałaś się kiedyś z tematem tych filtrów? Może mogłabyś polecić jakiś krem który je zawiera?:) Krem niekoloryzujący znalazłam jeden, Azjatyckiej firmy Hera, nie zagłębiałam się w to jakoś szczególnie, jednak mimo wszystko składów się nie doszukałam.
znalazlam jeszcze coś takiego. Napisano skład, alej jest on moim zdaniem "przerażająco" bogaty ;P http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=50895
UsuńNie jest taki zły, ma dokładnie wszystko to, co zawierają inne tego typu kremy z filtrami, ale dodatkowo ma garść ekstraktów pozytywnie wpływających na regenerację skóry. Dzięki za linka, zbieram do jednego słoja nazwy różnych filtrów, bo nadal się nie mogę zdecydować. Jak wreszcie przyjdzie moment to chyba po prostu wylosuję, który mam sobie następny kupić ;)
UsuńOznaczenie PA mówi o stopniu ochrony przed UVA. Ilość plusików przy oznaczeniu mówi z kolei o jego sile - od jednego plusa (najsłabsza ochrona) do trzech (najsilniejsza).
Niestety, nie istnieją na razie międzynarodowe regulacje standaryzujące takie oznaczenie. Nikt nie trzyma w ryzach producentów, w efekcie każdy może sobie na opakowaniu napisać PA+++.
To tylko potwierdza moją teorię, że rynek filtrów przeciwsłonecznych jest jeszcze bardzo młody, g... o nich wiemy, a "badania trwają" - głównie na nas. Dlatego nie ufam w 100% żadnej firmie i kładę na twarz trzy różne kosmetyki z filtrami, nadal opierając się na mineralnych.
dzięki za opinię:)
Usuńinteresująca recenzja, a za tłuściocha podziękuję, nie lubię filtrów, ale to mniejsze zło;
OdpowiedzUsuńJa używam szamponu Z organicum i jestem bardzo zadowolona
OdpowiedzUsuń