Droczę się zakupowo
Niby miało być tego niewiele, miałam nie kupować często, a tu się uzbierała siatka łowów, o których chętnie Wam opowiem w filmie, gdy tylko znajdę czas by go nakręcić.
Dziś się z Wami tak trochę podrażnię tylko, dam polizać cukierka przez szybkę i nawet nic ciekawego nie opowiem o tych produktach, bo większości jeszcze nie miałam okazji zmacać, ani pomaziać się nimi.
Ciekawa jestem, czy zgadniecie cóż to za cudeńka sobie ostatnio kupiłam, czy je znacie i używacie.
Wiecie, że chętnie sięgam po kremy z wysokimi filtrami ze względu na moją bardzo jasną skórę, która dodatkowo ma tendencję do obsypywania się piegami.
Zwykle używałam Antheliosa SPF50, ale znudził mi się i postanowiłam wypróbować coś nowego.
Posmarowałam się nim jak na razie dwukrotnie, więc opowiem o nim obszerniej dopiero za jakiś czas. Kupiłam go w zestawie z mleczkiem po opalaniu w cenie Antheliosa, a więc w świetnej cenie. Na pewno zużyję na wakacjach.
Oj bo są takie kuszące na półce, no to mam tak przejść obojętnie? Piątak tylko.
No i zagadka:
Mnie się te czarne oliwki kojarzą z jakimiś luksusowymi kulami gejszy, lub coś w tym guście. Absolutnie nie z czymś jadalnym.
Przypomniało mi się, jak wyglądały oliwki robione domowym sposobem na Sycylii... był to hardkor. Marynowane w oliwie razem z robakami w środku, brzydkie, małe, krzywe i pomarszczone, smaczne niesamowicie.
W porównaniu ze sklepowymi - cymes.
Chętnie bym sobie takich jeszcze zjadła, bo w Polskich sklepach serwują tylko taki badziew, super gładki, super lśniący, duży i ble.
No, ale produkt na zdjęciu nie jest do jedzenia, choć liczę na to, że będzie miał nieco przyjaźniejszy zapach niż to, czego używałam do tej pory.
Były trzy wersje tego kosmetyki na półce, ja sięgnęłam zdecydowanie po kule gejszy.
Tutaj zagadki nie będzie, wszyscy widzą od razu, że to Alterra, tym razem wersja z granatem i aloesem. Szampon, oczywiście.
Ciekawam bardzo, bowiem wciąż testuję całą gamę ich kosmetyków, próbując wyrobić sobie jakąś jednoznaczną o nich opinię.
Na razie chyba jeszcze nie czas.
No i ostatni na liście (a nie w tym miesiącu :P) mój zakup, o którym napomknę.
Nie jest to pierwsze moje opakowanie, więc opinię o nim mam wyrobioną.
Każda z Was go zna, więc nie widzę powodu aby ten produkt recenzować czy polecać.
Ot, kolejna buteleczka ułatwiająca życie i makijaże.
Mało? Ależ bądźcie pewne, że do czasu zabrania się za kręcenie filmu zakupowego, zdąży się u mnie nazbierać jeszcze trochę... ;)
Film wkrótce, być może już w niedzielę na moim kanale YT. Opowiem w nim szerzej o swoich zakupach i nie będę się już z Wami droczyła - zdradzę nazwy, ceny, nazwiska i kontakty, więc zapraszam już dziś.
A Wy co ostatnio sobie kupiłyście?
Pozdrawiam Was serdecznie
Arsenic
O olejku z 1 zdjęcia myślałam ale ostatnio zrujnowałam się doszczętnie wpisuję go na listę na przyszłość. czy najbliższą nie wiem
OdpowiedzUsuńMaziaj się maziaj ja też znów nowości mam i nie wiem za co się zabrać czasem gubię się w własnej łazience
Olejek pachnie bombowo, jak dla mnie. Chyba już go kocham :)
UsuńCoś czuję, że będzie osobna recenzja o nim. Póki co bawię się w smarowanie nim absolutnie wszystkiego. Teraz siedzę z nim na włosach, choć wiem, że nie jest do tego stworzony. Ale zobaczymy co z tego wyjdzie ;)
Pozdrawiam.
Krem do depilacji BIELENDA z czarną oliwką :) ;P
OdpowiedzUsuńBingo ;)
UsuńTo mój produkt zastępczy, poczekalnia przed kupnem pasty cukrowej, na którą się czaję już od dłuższego czasu.
Ja mam inną wersję, do skóry delikatnej, czasem używam do zniwelowania wąsika :)
Usuńzdecydowanie olejek jest na mojej liście, a krem z Bielendy do depilacji niestety nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuń