Śniadanie mistrzów
A co Wam będę dużo pisać... Pokażę po prostu.
Na śniadanie rozpaliliśmy grilla. Ja oczywiście nie skorzystałam - wolę mój owies, ale mężczyzna postanowił, że musi mieć mięso. Miał z tym dużo zabawy przy dwóch wiecznie głodnych psach... Gabor, jak to zwykle on, miotał się po całym ogrodzie i nie ukrywał, że bardzo chętnie by się przyłączył do śniadania.
Tora natomiast, z doskonałą obojętnością po prostu położyła się przy grillu aby "popilnować". Gdy nikt nie widział, chapnęła kromkę wprost z grilla... ;)
Tora natomiast, z doskonałą obojętnością po prostu położyła się przy grillu aby "popilnować". Gdy nikt nie widział, chapnęła kromkę wprost z grilla... ;)
Mój mężczyzna nie jest wegetarianinem. Nie próbuję go przekabacać, ani przerabiać na swój styl. Szanujemy się wzajemnie.
I tak - jak na mężczyznę - jest wyjątkowo otwarty w kwestiach żywieniowych.
Chętnie jada ziemniaki w mundurkach. Co prawda ja jem w mundurkach ze względu na mikroelementy, a mój mężczyzna - bo nie musi obierać ;) Ale obojgu nam smakują.
I tak - jak na mężczyznę - jest wyjątkowo otwarty w kwestiach żywieniowych.
Chętnie jada ziemniaki w mundurkach. Co prawda ja jem w mundurkach ze względu na mikroelementy, a mój mężczyzna - bo nie musi obierać ;) Ale obojgu nam smakują.
Nie kręci też nosem na wszelkie moje eksperymenty kulinarne, sałatki jada, zdecydowanie gardzi białym pieczywem a że czasem cały dumny z siebie przytarga do domu udziec i pyta jak go przyrządzę... no, mężczyzna, no :)
Bardzo lubi tzatziki, i dziś też mu je porzyrządziłam do tej kiełbachy, a niech ma coś zielonego.
Ja na śniadanie preferuję zdrowsze rzeczy. Opowiedziałam Wam o tym szczegółowo w moim filmie.
W dzisiejszej porcji "owsa", jak to zwie mój mężczyzna, znalazły się także pestki dyni.
W dzisiejszej porcji "owsa", jak to zwie mój mężczyzna, znalazły się także pestki dyni.
Uwielbiam taką teksturę, zamiast rozgotowanej papki - wymusza ona dokładne żucie jedzenia, dzięki czemu łatwiej jest trawione i nie zalega w jelitach.
Danie to zawiera niemal komplet witamin i soli mineralnych, a przy tym sporo błonnika w niezwykle smacznej formie. Ponadto zaspokaja łaknienie na wiele godzin - nawet do 8 godzin! Jeść należy możliwie jak najwolniej, nie łykać w pośpiechu!
Taką surówkę piękności podaje się jako "pierwszy zabieg" w salonach kosmetycznych słynnej Heleny Rubinstein. Rzeczywiście ma dodatni wpływ na cerę, włosy, paznokcie, koloryt skóry - słowem, na urodę, a także na samopoczucie.
Różne "pięknotki" na świecie przeprowadzają sobie kuracje 2-3 tygodniowe tą surówką, szczególnie na przedwiośniu, gdy nasz organizm najbardziej domaga się witamin, składników mineralnych i w ogóle "pewnej pomocy", aby czuć się lepiej.
Danie to zawiera niemal komplet witamin i soli mineralnych, a przy tym sporo błonnika w niezwykle smacznej formie. Ponadto zaspokaja łaknienie na wiele godzin - nawet do 8 godzin! Jeść należy możliwie jak najwolniej, nie łykać w pośpiechu!
Taką surówkę piękności podaje się jako "pierwszy zabieg" w salonach kosmetycznych słynnej Heleny Rubinstein. Rzeczywiście ma dodatni wpływ na cerę, włosy, paznokcie, koloryt skóry - słowem, na urodę, a także na samopoczucie.
Różne "pięknotki" na świecie przeprowadzają sobie kuracje 2-3 tygodniowe tą surówką, szczególnie na przedwiośniu, gdy nasz organizm najbardziej domaga się witamin, składników mineralnych i w ogóle "pewnej pomocy", aby czuć się lepiej.
Polecam takie śniadania szczególnie osobom, które mają problemy z jelitami, żołądkiem, słabymi paznokciami, włosami, trądzikiem, z depresją (tiamina!) lub cierpiącymi na niską odporność. A także osobom na diecie odchudzającej - porcja takiego jedzonka ma ok. 350 kcal - tyle, co pączek - a syci na wiele godzin.
Wypas :)
Jeśli do kwestii pielęgnacji i urody podchodzicie serio, to zacznijcie od przyjrzenia się swojej diecie.
Jeśli do kwestii pielęgnacji i urody podchodzicie serio, to zacznijcie od przyjrzenia się swojej diecie.
Po śniadaniu poszliśmy nad staw popływać tratwą - dziś wyjątkowo nawet Tora się skusiła na przejażdżkę.
Uwielbiam, gdy dzień zaczyna się tak sielsko...
Zmykam do swoich spraw, wkrótce wrócę do Krakowa i znów zacznę robić dla Was makijaże - a póki co... może kawkę...
Do następnego!
Arsenic
Źródło:
"Kuchnia i Medycyna" J. Aleksandrowicz, I. Gumowska, wyd. Watra, Warszawa 1986
Ale masz słodkie psy <3 Już cię lubię ja zagorzała psia mama jestem no i mamusia 2 kocurów może wkrótce będę niańczyć jaszczurkę jeszcze ale na etacie u pewnego pana :D
OdpowiedzUsuńNo i chyba uraczę się owsianką dawno nie jadłam kiedyś potrafiłam 3 razy dziennie spożywać
UsuńDwa psy, dwa koty i do tego jeszcze rybki a ostatnio sójki uwiły gniazdo centralnie w ogródku tuż przy oknie kuchennym... Jeśli przypląta mi się jeszcze jakieś zwierzątko, to słowo daję, że otwieram sklep zoologiczny ;P
UsuńA co za jaszczurka? Znajomi mieli kiedyś gekona bodajże, czy innego gada, dla mnie to kompletny odjazd.
Sporo czytałam o owsie, jak tylko zaczną się żniwa nabiorę świeżej porcji tego cuda :) Będę jeść jak koń ;D żeby tak jeszcze wyglądać potem jak dorodny arab :DDD
OdpowiedzUsuńNo jasne, że tak - w końcu podobno jesteśmy tym, co jemy. Owies to samo zdrowie, a jeśli jeszcze masz dostęp do ekologicznej uprawy to zazdroszczę :)
Usuń