Life potion istnieje!
Wiecie jak to jest z fotografami. Zdjęcia do dowodu, nic specjalnego, ale nie!
On musi je poretuszować, przybajerzyć, pomarudzić... A ja mam bez celu się miotać po Galerii czekając aż on się wyżyje artystycznie na mojej podobiźnie cyfrowej.
I w poważaniu ma, że ja + Galeria + 20 minut = ruina finansowa...
Zacisnąwszy zęby postanowiłam szerokim łukiem omijać Sephory, Ingloty, Douglasy, Rossmanny i generalnie nie patrzeć na boki.
Niestety, na drodze stanął mi sklep z żywnością naturalną i eko.
Skoro więc tam już weszłam, przyjrzałam się asortymentowi pod kątem wyzłośliwiania się późniejszego na blogu - bo na pewno w takich sklepach mają tonę idiotycznie nazwanych produktów spożywczych ze składem mogącym zadziwić Mendelejewa, za kasę jaką normalnie wydaję na całe zakupy obiadowe.
Niestety, nie dotarłam do takich produktów, bowiem automatycznie ominęłam wzrokiem straszącą z półek nazwą, ceną i wyglądem przetworzoną przeraźliwie soję, która wyglądem przypomina dyktę, i poszłam do działu z napojami i sokami.
Tam po krótkim parsknięciu na widok soku z brzozy napakowanego cukrem nie gorzej niż tzw. napoje owocowe z supermarketu obok, mój wzrok przyciągnęła maleńka butelka z ciemnoczerwoną cieczą w środku i cudnie zdobioną etykietą.
Nic na tej etykiecie nie straszyło nachalnością zwykle spotykaną w polskich produktach próbujących na siłę wbić się w eko-nurt.
Poza złotymi zdobieniami na eleganckiej etykiecie widniał owoc granatu w przekroju i nazwa producenta.
"Wyprodukowano w Azerbejdżanie", czytam. I myślę sobie, ok, to tłumaczy cenę - 4,99 za 200 ml.
Czytam dalej: "100% soku z granatu". Jasne, jasne, zobaczmy co w składzie. "100% soku z granatu, klarowny, bez dodatku cukru. Zrekonstruowany z zagęszczonego soku owocowego."
Nagle zachciało mi się pić.
Ma bardzo bogaty smak, świeży, wytrawny i mocny z lekko kwaskowym wykończeniem.
Trochę przypomina nasze czerwone porzeczki zmiksowane z jeżynami. Zdecydowanie dla podniebień nie okaleczonych przyzwyczajeniami narzucanymi przez producentów napojów słodzonych.
Przyznaję, to był nasz pierwszy raz. I zrobimy to ponownie!
Poszperałam w domu w internecie, ciekawa właściwości tego owocu i okazuje się, że warto było odżałować te kilka złotówek więcej! Granaty są bowiem bogatym źródłem witamin: A, B i C oraz żelaza, wapnia, a przede wszystkim antyoksydantów (przeciwutleniaczy), które pomagają zapobiegać chorobom serca oraz rakowi.
Tym, co najbardziej ostatnio ekscytuje, jest odkrycie w granatach bardzo dużych ilości przeciwrakowego fenolowego kwasu elagowego, potężnego fitochemicznego przeciwutleniacza i środka przeciwrakowego, który opisano w ponad 500 pracach opublikowanych w okresie ostatnich 40 lat. Owoc granatu jest jednym z najobfitszych na świecie jego źródeł.
Ekstrakty z owocu granatu mogą blokować enzymy, które przyczyniają się do zapalenia kości i stawów, spowalniania stanu chrząstek.
Picie soku z granatów w czasie ciąży może zmniejszać ryzyko uszkodzeń mózgu dziecka.
Ekstrakt soku z granatów potrafi zablokować formowanie guza skóry.
Skoncentrowany sok granatu poprawia profil lipidów diabetyków z hiperlipemią, a także może modyfikować czynniki ryzyka zawału serca.
Spożywanie przez trzy lata soku z granatów przez pacjentów ze zwężeniem arterii szyjnej zmniejsza pospolite zgrubienie warstwy środkowej ściany naczynia oraz ciśnienie krwi.
Sok z granatów może dawać pozytywne skutki w leczeniu choroby Alzheimera.
Jest wiele doniesień na temat badań świadczących o dodatnim wpływie pochodnych granatu na wysokie ciśnienie krwi, stany zapalne arterii i serca, ochronę nerek i wątroby oraz zwalczanie chorób wywołanych przez bakterie.
No, po prostu takie WOW w butelce. Magiczna mikstura życia, rodem z gier RPG.
Odkryłam, że smakuje obłędnie z kostkami lodu i wodą gazowaną w proporcji 1:1 oraz plasterkiem cytryny.
Znacie? Lubicie?
Miłego dnia!
Arsenic
Od dziecka jadam granaty uwielbiam te połyskujące ziarenka i ich nieco cierpki smak. Wpływu nie zaobserwowałam ale same doznania smakowe to już powód by dołączyć je do stałej diety. Jesienią zagryzałam granat z marcepanem :D taka moja jesienna rutynka :))
OdpowiedzUsuńOwszem, smak nieziemski. Ja przepadam za ciemnymi owocami, a granat ma dla mnie smak idealny.
UsuńPrzegryź marcepanem mówię ci raj
Usuńja Cię za ten post zamorduję... przyjadę i zacznę od krojenia i solenia Twojego ciała...
OdpowiedzUsuńZaczniesz? Rozumiem, że mam przygotować sos boloński :P
Usuńa zrób, bo jak już się tak nakroję... a jest co... bo Ty tam ze dwa mery w szpilkach będziesz mieć ;D... to wypadało by coś potem z tego zjeść :)
UsuńA wiesz, że mam takie 14-centymetrowe szpile. Wyglądam jak transwestyta, dlatego nie wkładam ich często ;P Ale nawet w nich brakuje mi trochę do dwóch metrów...
Usuńgranat wybuchowy! ;) przyznam, że nie próbowałam, ale nic jeszcze straconego :)
OdpowiedzUsuń