Crazy Mary - makijaż paletką Sleek Curaçao
Postanowiłam ten dzień uczcić czymś kolorowym i czerwonym.
Gdyby tylko chciało mi się takie makijaże robić na wyjazdach, na pewno nosiłabym je codziennie.
Zwykle jednak wyjazdy oznaczają Olę w wersji au naturel.
Ale wracając do meritum, czyli dzisiejszej zabawy w kolory.
Wyciągnęłam z czeluści kosmetyczki nieużywaną jeszcze paletę Sleek Curaçao i biorąc się za makijaż nie do końca wiedziałam co chcę zrobić, ani co mi wyjdzie.
Chciałam na pewno użyć czerwieni na całą powiekę a następnie rozetrzeć ją różem.
Reszta wyszła spontanicznie.
Mam do Was pytanie natury osobistej - czy wyszłybyście w takim makijażu na ulicę? Załóżmy... po zdrapkę do kiosku, albo na kawę z koleżanką?

Chciałabym poznać Waszą opinię w tym temacie. Jak się czujecie w tego typu makijażach?
Znów zdarzyło mi się też zapomnieć o pomalowaniu rzęs ;)
Gapa ze mnie, ale zauważyłam, że często mi się to przytrafia robiąc mocniejsze makijaże.
Może dlatego, że do tego typu makijaży zwykle doklejam rzęsy, których potem już nie maluję i nawyk mi pozostał.
Usta zostawiłam kompletnie naturalne, dodając tylko trochę błysku, ale też niezbyt nachalnego ponieważ puder brązujący zostawiał lekką, złotą poświatę, do tego doszło rozświetlenie oczu - błyszczyk na ustach przepełniłby czarę.
Wild eyed, crazy mary...! Śpiewajcie ze mną ;)
Tak, to ta piosenka - w duecie z czerwonym cieniem o nazwie Bloody Mary - zainspirowała mnie by tak a nie inaczej nazwać ten makijaż.
Film z tutorialem do tego makijażu znajdziecie już na moim kanale, zapraszam:
Do następnego, miłego dnia!
Arsenic