Mój niegroźny bzik - harem dla zdrowia i dobrego samopoczucia
Jestem zdania, że pod pojęciem "zdrowie" kryje się znacznie więcej niż pacykowanie się maseczkami czy dbanie o bezpieczeństwo na nartach.
Moim zdaniem każda świadoma siebie i dbająca o zdrowie kobieta powinna mieć swój własny harem.
Taki harem, który zrobi bardzo dobrze jej organizmowi a przy tym zaspokoi jej pragnienie...
Harem powinien też dobrze się prezentować. Bo kobiety ponoć lubią brąz...
Do mojego haremu należą panowie Franciszek, Jan, Henryk i Józef... oraz Słotwinka. A co ;)
Spójrzcie jak bosko prezentują się ich muskuły w słońcu... Aż się prosi aby wziąć ich wszystkich w ramiona.
Niewątpliwie prym w całym haremie wiedzie Franciszek. Jest moim ulubieńcem i zawsze zwracam nań uwagę wśród innych towarów; chętnie korzystam z tego, co może mi zaoferować.
Jest nieco słonawy w smaku, troszeczkę może metaliczny. Cóż, smak i zapach ma swoisty ale to prawdziwy Pan Doktor, działający cuda.
W jego CV jest napisane, że ma moc łagodzenia dolegliwości "drugiego dnia" po spożyciu alkoholu.
Oficjalnie każe się tytułować: Szczawa wodorowęglanowo-chlorkowo-sodowa, bromkowo, jodkowa z ujęcia W-14 w Wysowej-Zdroju.
Może się pochwalić jedną z najwyższych zawartości rozpuszczonych składników wśród innych wód mineralnych: 14814,3 mg/l. Imponujące, prawda?
Przy czym najbardziej cieszy mnie wysoka zawartość litu, pierwiastka działającego przeciwdepresyjnie. W 1971 r Earl Dawson z uniwersytetu w Teksasie dowiódł, że gdy w wodzie pitnej w 12 miastach stanu Teksas poziom litu wynosił powyżej 70 mcg w 1 litrze, to przyjmowanie pacjentów do szpitali psychiatrycznych wyraźnie spadało. Jeśli po deszczach zawartość litu w wodzie pitnej obniżała się, od razu wzrastała też liczba pacjentów z chorobami psychicznymi.
Minerałem tym można z dobrym skutkiem leczyć narkomanów, alkoholików, a także chyba... ponuraków, jednostki agresywne itp.
Tam, gdzie jest sporo litu w wodzie pitnej, ludzie są serdeczniejsi, pogodniejsi, mniej jest awanturników i brutali.
Niedaleko szukając, porównajmy psychikę naszych Kaszubów i górali. Na Podhalu jest ponoć 300 razy mniej litu niż na Pomorzu.
Jeszcze większe stężenie litu znaleźć możemy w wodzie Zuber, ja jednak czasem po prostu nie mogę znieść jej zapachu - kojarzy mi się on ze zgniłymi jajkami i picie jej jest wielkim poświęceniem i zerową przyjemnością. A Franciszek jest całkiem niczego sobie pod tym względem ;)
Osobom mieszkającym z dala od morza i rzadko tam bywającym - właśnie jak ja - polecam znajomość z Henrykiem. Ma on bowiem dość sporą zawartość jodu.
Jego smak nie jest już tak intensywny jak smak Franciszka, choć nadal podniebieniom przywykłym do wypranych ze smaku wód źródlanych może wydać się dość słony i metaliczny.
Ma lekki posmak przywodzący na myśl niektóre wody gazowane, choć sam w sobie absolutnie wodą gazowaną nie jest.
Często do niego wracam, gdy potrzebuję szybkiego zaspokojenia.
Wodą najsmaczniejszą, ale jednocześnie z najmniejszą ilością składników rozpuszczonych jest nasz kochany Jan, Janek, Jaś...
Jest idealny gdy chcemy przemycić nieco zdrowia w herbacie, kawie czy zupie podanej ukochanemu mężczyźnie.
Jest wodą leczniczą idealną w leczeniu kamicy nerkowej.
Stosowana również w leczeniu innych schorzeń nerek i dróg moczowych oraz miażdżycy i cukrzycy gdyż wydatnie obniża poziom cholesterolu we krwi.
Frywolność Jana objawia się tym, że jest leciutko, bardzo subtelnie gazowany, co we współczesnym marketingu robi furorę wśród kobiet i... mężczyzn o odmiennej orientacji.
Kolejnym miłym we współżyciu członkiem mojego haremu jest Józef.
Lubię rozcieńczać nim inne wody, o charakterze trudniejszym do zniesienia.
Ma przyzwoitą ilość składników rozpuszczonych i można go pić w dużych ilościach przez cały dzień - nawet 2 litry dziennie, niemniej nie dłużej niż przez okres miesiąca.
Z ciekawości zapytałam mojego mężczyznę z czym kojarzy mu się smak Józefa.
Odpowiedział, że z sanatorium i smakuje jak gnojówka.
Cóż, od razu widać, że przemawia przez niego po prostu zazdrość.
Ostatnią w haremie jest Słotwinka, woda lecznicza szczególnie zalecana w przewlekłych nieżytach przewodu pokarmowego, nerwicach, stanach stresowych i chorobach neurologicznych. Znów, mamy tu w składzie cudotwórczy lit, ale w formie nieco przyjemniejszej niż u spoconego i słonego Franciszka.

Na etykiecie każdej z tych wód znajduje się informacja, że nie należy ich pić przez okres dłuższy niż 1 miesiąc, lub skonsultować to z lekarzem.
Jest to dobra rada, choć zauważyłam, że mój organizm sam dopomina się składników, które są mu potrzebne.
W okresach przejściowych, czyli wiosną i jesienią właśnie, gdy czujemy się zmęczeni, bez energii, zdołowani i przytłoczeni polecam pić wody Zuber i Franciszek.
Zobaczycie że będą Wam lepiej smakowały niż wtedy, gdy jesteście pełni energii i zadowoleni z życia.
W przypadku wód mających duże stężenie składników mineralnych, częstym zjawiskiem jest osad na dnie butelki. Nie jest to absolutnie żadna forma zanieczyszczenia - proponuję wstrząsnąć butelką przed nalaniem wody do szklanki aby jak najwięcej minerałów się w niej znalazło.
Jakie są Wasze ulubione wody mineralne? Zwracacie w ogóle na to uwagę? Jak dla mnie jest to najłatwiejsza forma suplementacji składnikami mineralnymi - wodę piję codziennie, mogę więc przy okazji pić tę bardziej wartościową, prawda?
Te wody opłaca się kupować w dużych, półtoralitrowych butelkach. Kosztują więcej niż "kranówki" butelkowane, ale na zdrowiu nie warto oszczędzać a znajomość z tymi panami zdecydowanie i pozytywnie odbija się na moim zdrowiu i samopoczuciu.
Marcin, dzięki za harem! Jak widzisz, trafiłeś z prezentem w dziesiątkę :)
EDIT: W odpowiedzi na Wasze pytania, bardzo wartościowy odcinek "Wiem co jem" - tym razem o wodzie:
http://player.pl/programy-online/wiem-co-jem-odcinki,122/odcinek-1,woda,S05E01,23196.html#play
EDIT: W odpowiedzi na Wasze pytania, bardzo wartościowy odcinek "Wiem co jem" - tym razem o wodzie:
http://player.pl/programy-online/wiem-co-jem-odcinki,122/odcinek-1,woda,S05E01,23196.html#play
Trzymajcie się cieplutko i do zobaczenia.
Arsenic