Argilloterapia: maseczka na włosy z żółtej glinki
Dawno nie było o glinkach, ale też i nie za często z ich dobrodziejstw ostatnio korzystam. Bojąc się przesuszenia stawiam raczej na algi niż agresywne oczyszczanie. Nigdy też nie korzystałam z glinek w pielęgnacji włosów, ale w końcu postanowiłam przekonać się sama czy diabeł taki straszny.
Zapraszam też na poprzednie posty z tej serii, w których prezentuję różne glinki i pokazuję sposoby na ich wykorzystanie:
Argilloterapia: glinka ghassoul
Argilloterapia: pomysł na maseczkę z zieloną glinką
Glinka haloizytowa beżowa
Glinka haloizytowa różowa
Moja glinka pochodzi ze sklepu Kolorowka.com i jest to glinka najwyższej jakości, mikronizowana, dzięki czemu można ją dodawać również do kosmetyków kolorowych, np. do podkładów mineralnych, korektorów czy cieni do powiek.
W kosmetykach powoduje efekt matowienia, absorbuje nadmierną produkcję łoju oraz wzbogaca je w mikroelementy i sole mineralne. Glinką żółtą zawdzięcza swój kolor tlenkom żelaza - można nią barwić kosmetyki mineralne. Przy czym uwaga - z doświadczenia wiem, że glinki bardzo silnie ujawniają swój kolor i konsystencję w kosmetykach, do których zostały dodane. Wystarczy niewielka ilość glinki aby osiągnąć efekt. Nie traktujcie glinek kolorowych jak pigmentów, chcąc zmieniać kolor np. podkładu tylko za pomocą glinki może się okazać, że podkład będzie miał zbyt ciężką konsystencję a po nałożeniu na twarz, gdy skóra zacznie wydzielać sebum i się pocić, glinka się przyciemni i może zmienić kolor podkładu. Ostrożnie z tym.
Zwykłe, tańsze glinki ze sklepów z półproduktami raczej się do tego nie nadają z uwagi na występujące w nich zanieczyszczenia oraz zbyt ciężką konsystencję. Takie glinki są bardziej ziemiste, gruboziarniste i nadają się do maseczek. Pod tym względem glinki z Kolorówki przypominają gotowe pudry, tak są drobniutkie.
Wszyscy wiemy, że glinki silnie odtłuszczają i oczyszczają, dlatego do tej pory wzbraniałam się przed stosowaniem ich na włosy. Dziś postanowiłam się przełamać i połączyć glinkę z czymś tłustym aby załatwić za jednym zamachem kwestie oczyszczania, dokarmiania i mycia włosów. Glinki podobno świetnie się nadają do tego ostatniego i przyznaję, że moja maseczka zmyła się wyjątkowo potulnie i szybko, co w przypadku tradycyjnych masek olejowych trwa nieco dłużej.
Stąd pomysł na poniższy przepis:
- 1 żółtko
- 2 łyżeczki żółtej glinki
- 1 łyżeczka gliceryny
Gliceryny możecie dodać więcej, jeśli wolicie bardziej nawilżające maski, wówczas konieczne będzie dodanie większej ilości glinki aby maska nie była zbyt rzadka. Ja dodałam gliceryny akurat tyle, ponieważ... właśnie tyle mi jej zostało ;) Zużyłam opakowanie i będę się musiała wybrać do apteki po kolejne.
Wszystkie składniki mieszamy ze sobą na gładką masę i nakładamy na włosy. Ja się skupiłam na części przy głowie bardziej, końcówki potraktowałam po macoszemu. Zależało mi na tym, aby więcej glinki znalazło się przy skórze głowy bo chciałam też sprawdzić jak się ona zachowa podczas zmywania, a dwa że zależy mi na domineralizowaniu skóry głowy.
Skład mineralny: kaolinit, dużo żelaza dzięki któremu zawdzięcza swój kolor, glin, miedź, kwarc, krzem, magnez, sód, potas i inne mikroelementy i sole mineralne.
Pielęgnacja włosów glinką podobno zmniejsza ich łamliwość i wypadanie, a także poprawia ukrwienie skóry, działa przeciwłupieżowo. Zobaczymy, po pierwszym razie nie spodziewam się efektów wow, tym bardziej, że moim włosom ani skórze głowy tak właściwie nic nie dolega, gdy pielęgnuję je "po swojemu". Ale od czasu do czasu taka bomba mineralna na pewno przypadnie im do gustu :)
W skład jaja wchodzą prawie wszystkie składniki odżywcze z wyjątkiem witaminy C, jednak najcenniejsze witaminy i minerały, niezbędne dla odżywienia i wzmocnienia włosów znajdują się w żółtku. To w nim jest mnóstwo witaminy A oraz witamin z grupy B i kwasu foliowego, a także przeciwutleniaczy: witamina E i beta-karoten. W żółtku znajdują się również jednonienasycone i nasycone kwasy tłuszczowe oraz niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe i potrzebne włosom żelazo i fosfor. Zamyka łuski włosów i nadaje im sprężystości. Zapobiega ich wysuszaniu i nabłyszcza, dlatego od dawna jest tak chętnie wykorzystywane w pielęgnacji włosów. Przypomnijcie sobie choćby mój zielony majonezik na włosy: KLIK!
Tę maskę zmywa się nieco łatwiej niż zwykłe maski olejowe czy z żółtek - glinka jednak coś tutaj pomaga. Włosy po umyciu nie były przesuszone, jak się tego obawiałam. Ale trudno aby były przy tej ilości nawilżacza i natłuszczacza.
Polecam po umyciu spłukać je jeszcze delikatnym roztworem z octu winnego (1 łyżka octu na 1 l wody). Stały się nieco bardziej błyszczące i jędrne - i o to mi głównie chodziło, efektów domineralizowania skóry głowy prawdopodobnie gołym okiem nie zobaczę.
Przepis na tę maseczkę sprawdzi się też w przypadku cery suchej i dojrzałej :) Żółtko genialnie natłuszcza, gliceryna nawilża a żółta glinka dostarcza skórze niezbędnego do produkcji kolagenu żelaza.
Polecam wypróbować - i na włosy, i na twarz.
Pozdrawiam,
Arsenic
muszę spróbować;)
OdpowiedzUsuńWypróbuję, lubię się z glinkami, właśnie zakupiłam białą z minerałami Morza Martwego - choć mojej tłustej cery raczej nie doprowadzi do normy nic. Ale walczę.
OdpowiedzUsuńNa razie za Twoją namową (to już tradycja) sięgnęłam po hennę Khadi. Bezbarwną. I od wczoraj (kolejne mycie po sobotnim hennowaniu) cieszę się niesamowitym blaskiem włosów:))
No patrz, od jakiegoś miesiąca kombinuję jak glinki włączyć do pielęgnacji przetłuszczającej się i nadwrażliwej skóry głowy (z opanowanym już łupieżem, oraz, niestety szalejącym łojotokiem powodującym nadmierne wypadanie), ale na żółtko jeszcze nie wpadłam - dzięki! I dokładnie w tym celu kupiłam glinkę żółtą ;)
OdpowiedzUsuńPróbowałam myć glinką, efekt był zadowalający, ale straszliwie się tego używało (+ przesusz na włosach, a odżywki po myciu mi nie służą...), więc dałam spokój, dodaję tylko do drugiego mycia szamponem i trzymam chwilę na głowie, w efekcie włosy się odrobinę mniej przetłuszczają (z mycia co dzień przeszła na co 1,5 dnia, co u mnie jest mega-sukcesem).
W głowie knułam jaką tu odżywkę/maskę z glinką połączyć, żeby dało się taką miksturą myć co drugi raz; mycie samą odżywką to u mnie porażka, z kolei poślizg odżywkowy byłby wskazany, jak sądzę. Mam w planie wypróbowanie odżywki mineralnej Sulphur i rozmarynowej dr Beta, ale nim zakupy będę robić chcę wykończyć to, co jest na stanie, więc nie prędko. W tzw międzyczasie dam szansę glince z żółtkiem :)
U Ciebie może się dobrze sprawdzić ta maska z większą ilością gliceryny i z dodatkiem żelu hialuronowego, wówczas porządnie nawilżysz włosy. A glinka sprawdziła się u mnie bardzo dobrze w połączeniu z żółtkiem - zmyła się bezproblemowo a włosy są świetne po tej masce. Skóra nie płacze, więc jest ok.
UsuńW samą porę ten post, myślałam właśnie o zrobieniu maski na włosy z glinki. Niegdyś włosy olejowałam, ale nie lubię łączenia tłustego z tłustym :D
OdpowiedzUsuńhehe a spirulinę na włosy próbowałaś? Jest niesamowita. Ja ją łączę zwykle z jakąś gotową odżywką i trzymam tak ze dwie-trzy godziny. Włosy są po niej miękkie, sypkie, niesamowicie lśniące i jędrne. To chyba moja ulubiona maseczka domowej roboty na włosy. Na twarz też.
UsuńJeszcze nie, dziękuję za podpowiedź :)
UsuńO jaaa :D Zrobiłam maseczkę z glinki zielonej. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam tak odtłuszczone i sypkie wlosy przez cały dzień. Cudo <3
UsuńCiekawy przepis, właśnie zamówiłam żółtą glinkę :D
OdpowiedzUsuńArsenic, zerknij na komentarze z innych notek, bo zrobię się nudna :P
OdpowiedzUsuń