Cukiniowo-kokosowy krem


Dziś postanowiłam podzielić się z Wami jednym z moich bardziej ulubionych przepisów na szybką, przepyszną zupę. Ma ona różne nazwy - bywa "zieloną zupą", "cukiniowym kremem" oraz po prostu "gorącym kubkiem" z uwagi na to, jak błyskawicznie się ją przygotowuje.
Jest przepyszna, lekka ale i sycąca. Uwaga, podaję przepis na dwie porcje i radzę znaleźć drugą osobę, którą poczęstujecie zupą, bo w przeciwnym razie zjecie wszystko same. Historia oparta na faktach ;)

Cukinię wiosną wcinam w ilościach hurtowych, nie tylko pod postacią leczo, ale też startą na tarce i lekko podsmażoną z czosnkiem lub - gdy jest okazja - z grilla.
Uwielbiam ją łączyć z curry i genialnie pasuje do niej świeży lubczyk, który, z braku laku, zastępuję dziś zieloną pietruszką.




Do stworzenia mojego ulubionego "gorącego kubka" potrzebne będą: garść warzyw, mleczko kokosowe i przyprawy. A konkretniej:

Składniki na dwie porcje:

  • jedna średnia cukinia
  • ze dwa pędy selera naciowego
  • mała cebula
  • garść zielonej pietruszki
  • dwa ząbki czosnku
  • ok. 130 ml mleka kokosowego
  • łyżka oleju kokosowego
  • sos tabasco w ilości indywidualnej
  • curry, sól

Na patelni rozgrzewam olej kokosowy i wrzucam pokrojoną niedbale cebulę. Podsypuję hojnie curry. Lepsza byłaby pasta curry, ale ostatnio nie mam czasu się za nią rozoglądać. Im więcej curry, tym lepiej :) Ta przyprawa podbije też kolor zupy.
Gdy cebula się zeszkli, dodaję startą na tarce cukinię i pokrojonego selera. Wciskam oba ząbki czosnku i całość lekko solę.
Podsmażam warzywa przez ok. 3-5 minut po czym zalewam szklanką wody, no dobra dwiema. Duszę je jeszcze przez ok. 5 minut. Są drobno pokrojone, więc bardzo szybko miękną. 




Warzywa przekładam teraz do garnka lub rondelka, dodaję mleko kokosowe i 4 krople tabasco. Ta ilość tabasco gwarantuje, że zupa nie będzie mdła, ale nie można będzie jednoznacznie powiedzieć, że jest pikantna. Jak dla mnie, będzie to dość łagodna wersja, możliwa do przełknięcia nawet dla najwrażliwszych przełyków.
Na tym etapie dodaję posiekaną pietruszkę (lepszy byłby świeży lubczyk, poszukajcie lub wyhodujcie).
I blendujemy tak długo, aż konsystencja nas zadowoli. Próbujemy i dosmaczamy, ale raczej to nie będzie konieczne.

Jeśli nie lubicie kremów, przepis możecie skrócić o blendowanie. Jadłam już tę zupę w wersji niekremowej i była równie pyszna. Kwestia tylko tego, czy lubicie gryźć, czy wolicie popijać ;)




Zupa jest bardzo lekka i spokojnie można jej zjeść większą ilość, ale nie szalejcie z ilością mleka kokosowego - 100 ml ma aż 171 kcal. Nie podejmuję się liczenia ilości kalorii w jednej porcji tej zupy, ale podejrzewam, że nie przekracza ona 200 kcal. 

Zawsze zapominam o tym, aby dodać do tej zupy wiórki kokosowe przed blendowaniem. Mogłyby one jeszcze lekko podbić ten kokosowy aromat, którego w zupie praktycznie nie czuć. Ale spróbujcie, może  być bardzo ciekawie :)




Co najważniejsze - wyraźnie czuć smak cukinii, seler ani curry jej nie zdominowały, mimo że dodałam ich całkiem sporo. Zazwyczaj rezygnuję też z pieprzu w przypadku tej zupy, jakoś kłóci mi się ten aromat z lekką i wdzięczną kompozycją - lepiej dodać pikanterii sosem tabasco.

Smacznego!
Arsenic

14 komentarzy:

  1. ojaaa, wygląda superapetycznie :)))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie coś dla wege-poszukiwaczy-fajnych-przepisów:)
    Super przepis, na pewno wypróbuję... choć mam opory przed dodawaniem mleka kokosowego do potraw (nie wiem czemu, bo uwielbiam kokos i make kokosową przerabiam w ilościach hurtowych... a mleko zawsze mi się psuje, bo nie wiem co z nim zrobić (oprócz wlewania do herbaty chai masala).
    A kiedy będą jakieś makijaże? Wiesz kiedy ostatnio opublikowałaś coś makijażowego? 100 lat temu! A ja właśnie dojrzałam (za Twoją namowa ofkors) do zakupu kredek Nyx (biała i czarna) i zamierzam zrobić podróbę (kolorówkową) Sleekowego cienia Orbit i tego drugiego z makijażu Khmer:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, wiem, wiem. Obecnie największym problemem jest dla mnie sam proces kręcenia i potem edycji filmu. Nie mam już tyle czasu co kiedyś... właściwie w ogóle nie mam czasu, a dwa że brakuje mi odpowiedniego sprzętu (oświetlenie, tło), aby robić to porządnie.
      Myślę nad tym, aby wrzucać tylko zdjęcia makijażu z opisem użytych kosmetyków ale bez filmu, jak myślisz?

      Usuń
    2. Myślę,że same fotki też będą ok, przecież możesz opisać dokładnie co kładziesz i w którym miejscu a technikę można podpatrzeć na Twoich poprzednich filmikach:)
      Choć miło zawsze usłyszeć Twój głos i zobaczyć Cię prawie na żywo:)

      Wczoraj próbowałam odtworzyć cień Orbit:) naiwnie myślałam, że hydratyzowana zieleń chromowa to prawie to. Porównywałam do zdjęć, dodałam ociupinkę czarnego i cały tlenek niebieski (ten mini dodawany do podkładów) jaki miałam. Myślałam, że tego niebieskiego będzie symboliczna ilość a tu musiałam go dodać więcej niż zielonego. Teraz muszę czekać na dosłanie paczki z kolorówki i wymyślić, czym polepszyć przyczepność, żeby mi go nie rozbieliło, jak Twojego miętuska. Dziś zrobiłam makijaż, mimo drobnych nieścisłości w odcieniach wyszedł cudny, moje oczy z daleka biją brązem:)

      To czekam na Twoje makijaże:)
      Pozdrawiam serdecznie:*

      Usuń
  3. Zupa! :D Spodziewałam się kremu do twarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z góry przepraszam, że pytanie nie na temat postu, ale męczy mnie to od jakiegoś czasu.. Co myślisz o fitohormonach w kosmetykach z substancjami roślinnymi albo dodatkiem oleju sojowego w kosmetykach? Ma to jakieś znaczenie czy jest obojętne dla organizmu? Lepiej się tego wystrzegać, czy jednak nie ma się czego bać?
    Trochę szkoda by mi było mleczka kokosowego do zupy. Może dlatego że bardziej kojarzy mi się z deserami :) Szkoda że nie dodajesz częściej postów z przepisami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytasz o szkodliwość fitohormonów? Nie mam wiedzy na ten temat, dlatego się nie wypowiem. Ale na "pocieszenie" powiem Ci, że prawdopodobnie - jak w przypadku niektórych filtrów chemicznych - sami naukowcy mają zbyt małą wiedzę na ten temat i nie do końca są w stanie śledzić działania niepożądane tych substancji.
      Ale też nie ma co panikować, mamy takie czasy, że potencjalnie wszystko za te 20-35 lat może się okazać wysoce szkodliwe. Trudno jest czekać z właściwą pielęgnacją aż się naukowcy zdecydują i obejmą jasne stanowisko wobec poszczególnych substancji.

      Usuń
  5. Kurczę, brzmi dobrze... ja ostatnio zupę z pieczonych buraków i mleka kokosowego zmiksowałam, pycha pycha. Dzięki za przepis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, muszę spróbować! Buraczki i mleko kokosowe to ostatnio moje dwa ulubione składniki :) A dodawałaś coś jeszcze?

      Usuń
  6. Imbir i chili :) szczegółów Ci nie podam, bo improwizowałam, ale wzorowałam się na przeczytanym wcześniej przepisie Jadłonomii na krem buraczany z mlekiem kokosowym.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger