Dwufazowy płyn do demakijażu od SmykuSmyka - i co, jeśli dwufazówek nie lubię?
Źródło: http://www.kosmetykasmykusmyka.pl/2013/10/diy-dwufazowy-agodzacy-pyn-do-demakijazu.html |
Bo ja dwufazówek nie lubię. Od lat zmywam makijaż olejami lub oliwkami hydrofilnymi i w żadne waciki ani dwufazówki się nie bawię. Niekiedy zmywam też kremami lub mleczkami, gdy pod ręką nie ma oleju, ale cały proces zawsze wygląda tak samo - w zwilżonych dłoniach rozcieram olej lub oliwkę hydrofilną (przepis: KLIK!) i zmywam tym dokładnie makijaż. Palcami. Spłukuję wodą i gotowe. Skóra jest czyściutka, ale nie skrzypi tak jak wtedy gdy ją całkowicie obedrzemy z tłuszczu detergentem. Po makijażu, nawet wodoodpornym, nie ma śladu.
Dlatego gdy na ostatnich Igraszkach Kosmetycznych dostałam od dziewczyn m.in ten właśnie dwufazowy płyn do demakijażu, od razu wiedziałam, że prędzej czy później to z nim zrobię. Zmienię mu formułę :)
Ale najpierw, dla porządku, potestuję go takim, jakim został stworzony. Grzecznie zużyłam ok. ćwierć i pomimo niechęci do samej formuły dwufazowej, należy oddać kosmetykowi hołd za skład i cudowne działanie.
Uwaga, alergiczki, wrażliwce, atopowce i reszta potrzebującej delikatnych pieszczot ferajny - to jest produkt dla Was. Tutaj (KLIK!) macie przepis na ten płyn wraz z opisem właściwości poszczególnych składników.
Gdybym miała zrobić płyn dwufazowy, pewnie niczego bym w tym przepisie nie zmieniła, bo jest po prostu doskonały. Mamy tutaj i usuwający obrzęki oraz zaczerwienienia hydrolat bławatkowy, jak i mój ukochany macerat z nagietka, słynący ze swoich przeciwzapalnych i łagodzących właściwości.
Dodatkowo, mamy tu pantenol i witaminę E. Skład jest bardzo mądrze dobrany, precyzyjnie do potrzeb skóry wokół oczu - wrażliwej, delikatnej, potrzebującej specjalnego traktowania.
Płyn działa, jak ma działać - a więc zmywa i łagodzi, jest prawdziwym ukojeniem po całym dniu pracy przy komputerze. Często zamiast zmywać nim makijaż, nasączałam nim waciki i kładłam sobie na powieki już po zmyciu makijażu. Świetnie nadaje się do przemywania twarzy w ciągu dnia, jeśli nie ma akurat potrzeby noszenia pełnego makijażu. Odświeża i zostawia cerę miękką, nawilżoną, ale nie ociekającą tłuszczem.
Do tego - zwróćcie uwagę - dwufazówka Pati ma coś, czego nie ma zdecydowana większość dwufazówek sklepowych: butelkę z pompką! Patrycja pomyślała o wszystkim, a uwierzcie, że pompka w przypadku płynów wszelakich to +100 do przyjemności i wygody użytkowania.
Do zmywania makijażu jednak częściej nadal sięgałam po moją oliwkę hydrofilną (obecnie mam wersję bergamotową), a płyn stał na półce i czekał wreszcie na ten moment. On średnio nadaje się do takiego zmywania, jakie ja lubię, a więc do zmywania po prostu dłońmi nieuzbrojonymi w waciki. No i się doczekał, wreszcie postanowiłam zmienić jego formułę i zużyć tak jak lubię.
Co należy zrobić aby zmieszać fazę wodną z fazą olejową? (Jak kto nie wie, odsyłam tutaj: KLIK!) No jasne, dodajemy emulgator.
Mojego płynu zostało ok. 130 ml, zatem dodałam mniej-więcej 13 ml glyceryl cocoate. Zakręcamy butelkę, wstrząsamy i mleczko do demakijażu gotowe.
Magia!
Uwaga! Mleczko będzie dosłownie jak mleko z kartonu, a więc lejące. Można to naprawić dodając odrobinę gumy ksantanowej (ok. 0,5 g na tę ilość) ale nie jest to koniecznie. Już konsystencja mleka sprawia, że łatwiej jest nim operować podczas zmywania makijażu.
Jeśli się zdecydujecie na gumę ksantanową, nie trzeba używać mieszadełka, wystarczy mocno wstrząsnąć butelką kilka razy. Jeśli jej nie zakręcicie, problem konsystencji jak i istnienia dwufazówki rozwiąże się sam :)
Ja dodałam szczyptę gumy ksantanowej i wspomnianą ilość emulgatora. Wstrząsnęłam i uzyskałam emulsję dość rzadką ale na tyle już treściwą, że nie wycieka pomiędzy palcami.
Dzięki temu zabiegowi znacznie łatwiej używa mi się tego płynu podczas demakijażu.
Jest to też genialny sposób na ratowanie sklepowych dwufazówek, w których "coś poszło nie tak" i coś Wam w nich nie pasuje. Dodając emulgator i szczyptę gumy ksantanowej otrzymujecie prosty, kremowy "żel" do mycia twarzy.
Dodając gumę ksantanową pamiętajcie o dwóch sprawach: wystarczy naprawdę szczypta i konsystencja po dodaniu gumy ksantanowej potrzebuje chwili aby "dojrzeć", zatem dajcie swojej emulsji tak z pół godziny i sprawdźcie po tym czasie jej konsystencję. Nieraz bowiem zdarzało się, że dodawałam gumę ksantanową po raz kolejny i jeszcze raz, i jeszcze odrobinę, a potem po paru godzinach nie mogłam "mleczka" czy "żelu" wyskrobać ze zlewki ;)
A ja i tak Wam polecam spróbować dwufazówkę od Pati - może się okazać najlepszą dwufazówką, z jaką mieliście do czynienia.
Pamiętajcie też, że Pati wraz z Gosią sprzedają też inne swoje cudowne wyroby w swoim sklepie: KLIK!
Buziaki
Arsenic
Do wrażliwych oczu też się nada?
OdpowiedzUsuń!!!
UsuńOddychaj :DDD
UsuńSuper metoda :D Dzięki :)
OdpowiedzUsuńKiedyś już pisałaś o swoim demakijażu bez użycia wacików. Generalnie bardzo zacny pomysł. Ale zastanawia mnie- i irytuje jednocześnie, bo mi ten czyn nie wychodzi- jak za pomocą olejku wylanego na dłoń jesteś w stanie domyć liner z linii wodnej (górnej i dolnej) oraz resztki rozpuszczonego makijażu ze wszystkich zakamarków oka?
OdpowiedzUsuńA pierwszy komentarz rozkłada na łopatki, fakt, ale wiesz- wdech, wydech i te sprawy... :D
:D
UsuńMedea, sprawa jest bardzo prosta - to kwestia dokładności. Przy zamkniętych oczach dokładnie - choć delikatnie - masuję powieki i rzęsy emulsją z wody i oleju lub oliwki hydrofilnej. Jeśli zrobisz to dokładnie, no nie ma opcji aby jakieś resztki makijażu się uchowały. I tylko o to chodzi.
UsuńWidziałam, jak to robią dziewczyny, którym mówiłam o tej metodzie - potraktowały moje porównanie takiego mycia z myciem żelem bardzo dosłownie i ochlapywały twarz oliwką zwilżoną wodą, po czym spłukiwały i tyle. I były zawiedzione, że im wciskam kit, bo nic się samo nie zmyło ;)
Oleje są obojętne dla oczu i szybko rozpuszczają każdy makijaż, ale bez masowania i precyzyjnego domywania się nie obejdzie. To nadal jest opcja łagodniejsza dla oczu niż tarcie wacikami.