Mezoterapia mikroigłowa - pełny zabieg domowym sposobem +FAQ




Mezoterapia igłowa to niechirurgiczny zabieg polegający na wstrzykiwaniu substancji pielęgnujących bezpośrednio w głębsze partie skóry za pomocą bardzo cienkich igieł. Taki sposób podania pozwala uzyskać pożądany efekt dokładnie w miejscu wymagającym leczenia, a dodatkowo mikrokanaliki powstałe w miejscu wkłucia pobudzają procesy regeneracyjne skóry, wzmacniając efekty kuracji.


Zabieg ten ma za zadanie wyraźnie odmłodzić okolice twarzy, szyi i dekoltu; zredukować zmarszczki i poprawić gęstość skóry poprzez pobudzenie syntezy kolagenu i elastyny. 
Niweluje także rozszerzone pory, dzięki czemu skóra staje się mniej podatna na powstawanie zaskórników. 
Związki, które mogą być dostarczane podczas zabiegu to głównie kwas hialuronowy, ale również aminokwasy, peptydy, antyoksydanty, witaminy, mikroelementy.
Dodatkowo, jako ekstra bonus, zabieg rollerem można stosować do wygładzenia blizn, rozstępów oraz (w przypadku igieł nieco dłuższych niż te dedykowane na twarz) do walki z cellulitem.




Do tej pory tego typu zabiegi były zarezerwowane dla salonów kosmetycznych, w których przeszkolona załoga wykonywała zabieg zdezynfekowanym urządzeniem, w sterylnych warunkach i znając dobrze sposób jego wykonania, a także pilnując częstotliwości.
Rzecz jasna, w salonie kosmetycznym zabieg ten jest dość kosztowny i nawet biorąc pod uwagę częstotliwość, z jaką się go powinno wykonywać - i tak nieuniknionym było to, że popularne "jeże" trafią wreszcie pod strzechy kalecząc i przysparzając wielu problemów skórnych ich użytkowniczkom wiedzącym lepiej od lekarzy i kosmetologów, jak się to - to stosuje.


  • W tym artykule wyjaśnię krok po kroku jak w warunkach domowych można przeprowadzić przykładowy zabieg z rollerem aby sobie nie zrobić krzywdy. 
  • Opowiem także dlaczego nie powinno się stosować zabiegu z rollerem częściej niż raz na 2-4 tygodnie. 
  • Wylistuję przeciwwskazania do zabiegu
  • Będę truć o dezynfekcji! 
  • Opowiem także o różnych długościach igieł i ich zastosowaniu w zabiegu
  • ...oraz o tym, czy zabieg boli



Mój roller pochodzi ze sklepu Forever Young, w którym dostępne są specjalistyczne kosmetyki z Wielkiej Brytanii. Jest to polski dystrybutor tej marki - firma TaoVital.



Roller ten ma w głowicy 192 cieniutkie igiełki długości 0,33 mm - a więc moja wersja jest dość "lajtowa" w porównaniu choćby z rollerami innych marek, gdzie ich najkrótsze igły mają długość 0,75 mm. 


Długość igieł

Na początek polecam nie szaleć z długością igieł - całkowicie wystarczy taki właśnie roller 0,33 mm. Zapewniam, że efekt jego użycia jest widoczny i wystarczający dla cienkiej skóry twarzy.
Z czasem można stopniowo zwiększać długość igieł, choć na twarz nie polecam dłuższych niż 1 mm i pamiętajcie, że zależy to od indywidualnych predyspozycji - czyli głównie od grubości Twojej skóry, ale i od progu odczuwania bólu. 

Oglądając sugestywne zdjęcia dziewcząt ociekających krwią po użyciu dłuższych igieł zastanowiłam się, czy im współczuję, czy może jednak bardziej gratuluję sposobu uatrakcyjnienia sobie żywota zakażeniami i dermatozami wszelakimi. 
Pojawienie się krwi oznacza, że przebiliśmy naskórek,  skórę właściwą, aż niemalże po tkankę podskórną. Narysuję to Wam:


Źródło: ciocia Wikipedia
W zabiegu rollerem chodzi wyłącznie o pokonanie bariery naskórka, przez który tak ciężko jest przeniknąć wszelkim substancjom. To on jest tym "bodyguardem" chroniącym nas przed wszelkimi substancjami, mikrobami i kosmetykami także. 
Wprowadzając więc substancje pielęgnujące poprzez mikrokanaliki w naskórku aż do skóry właściwej ale nie uszkadzając jej - te substancje dalej sobie poradzą, serio. Zostaną wchłonięte i dobrze spożytkowane. 
Jak widać na załączonym obrazku, skóra właściwa jest unaczyniona, co oznacza, że substancje przedostające się do tej warstwy są przez te naczynia rozprowadzane. Naskórek takiej funkcji nie pełni.

Oczywiście, oprócz kwasu hialuronowego wprowadzamy z rollerem wszystko, co się znajduje na jego igłach - a więc wirusy (np. opryszczki), bakterie, brud, fragmenty naskórka, czy łój. Dlatego nie obchodzi mnie, że nie macie alkoholu do dezynfekcji - używając rollera macie ten alkohol mieć i używać go przed i po każdym zabiegu.

Mój roller z igłami długości 0,33 mm absolutnie nie powoduje ociekania krwią, ale jak za chwilę sami zobaczycie zdecydowanie powoduje zaczerwienienie twarzy, co oznacza iż działa wyśmienicie - i lepiej nie trzeba.

W przypadku rollerów stosowanych na ciało w celu wyeliminowania blizn, rozstępów, przebarwień, czy podniesienia jędrności skóry polecam igły dłuższe - 1 mm, 1,75 mm czy nawet dłuższe. Skóra na udach, pośladkach czy brzuchu jest znacznie grubsza od tej na twarzy i nie tylko więcej może znieść, ale przede wszystkim chcąc przeniknąć do głębszych jej partii trzeba pokonać grubszy naskórek.

Dezynfekcja rollera

Zastanówcie się, jaka byłaby Wasza reakcja, gdybyście poszły do kosmetyczki na zabieg mezoterapii igłowej a ona wyciągnęłaby z szafki brudny sprzęt, jeszcze klejący się od serum i pobieżnie opłukała go pod kranem, po czym zabrała się do jeżdżenia nim po Waszej twarzy?

W zaciszu domowym to Wy jesteście swoimi kosmetyczkami. Używając metod i sprzętu dotąd zarezerwowanych dla salonów kosmetycznych, róbcie to tak jak one. Brudne igły nakłuwające naskórek, pozwalające go penetrować wszystkiemu, co na tych igłach się znajduje nie mogą zaszkodzić, tylko zaszkodzą Wam na pewno. 
Funkcją naskórka jest chronić nasze ciało przed wniknięciem bakterii, wirusów a także szkodliwych substancji. Wyobraźcie sobie, czym skończyłoby się dla Was pisanie na klawiaturze, gdyby nie naskórek. Przełączanie kanałów pilotem. Dotykanie przycisku otwierania drzwi w tramwaju. Deszcz padający na twarz w mieście. 
Naskórek bardzo skutecznie pracuje na to, abyśmy nie zginęli już w pierwszych minutach życia po tym, jak doktor kichnie na nasz widok. Należy się mu więc szacunek z naszej strony, przejawiający się choćby zachowaniem podstawowych zasad higieny sprzętu, który ten naskórek uszkadza.




Ja dezynfekuję swój roller alkoholem izopropylowym dostępnym bezpośrednio w Krakchemii lub na Allegro. Jakiś czas temu (ba, to było dobre pół roku temu, jak nie więcej!) kupiłam baniaczek 5l propanolu na Allegro, jego koszt wraz z przesyłką kurierską wyniósł mnie ok. 55 zł. Opłaca się!
Odradzam kupowania gotowych płynów do dezynfekcji dostępnych w sklepach kosmetycznych. Zawierają to samo, co mój baniaczek, ale ich cena jest wyższa średnio o 300%. 
Jeśli zapachu propanolu nie możecie znieść, polecam wlać do niego 1 l próbkę perfum lub kilka kropli ulubionego olejku eterycznego. Dzięki temu stworzymy nasz pierwszy, pachnący indywidualnie płyn do dezynfekcji :) Ja tak zrobiłam, dezynfekuję tym swoje pędzle gdy potrzebuję szybko je wyczyścić i jeszcze szybciej mieć je znów suche.

Ale wracając do tematu:




Do szklanki wlewam ok. 100 ml propanolu i wrzucam do niego roller główką w dół. Moczę przez kilka minut, po czym przemywam alkoholem również jego rączkę. Nawiasem mówiąc - jak często dezynfekujecie w ten sposób swoje szczoteczki do zębów? ;) 
Po wymyciu rollera wrzucam do alkoholu wszystko, co jeszcze potrzebuje dezynfekcji, czyli "skuwkę" od szczoteczki (samą szczoteczkę jedynie spryskuję alkoholem) - zauważyliście jak szybko na niej narastają bakterie? Korzystając z okazji, dezynfekuję też swoje przybory do manicure, pęsetę itp, a po wymoczeniu ich w alkoholu nasączam nim chusteczkę i przemywam mysz, klawiaturę i co popadnie. 




Opakowanie rollera również musi być zdezynfekowane - ale już go nie moczę, lecz spryskuję obficie wspomnianym wcześniej płynem dezynfekującym o zapachu YSL Manifesto :)

Dziewczyny, nie cackamy się. Roller musi być zdezynfekowany zarówno po zabiegu, aby zabić to, co na niego emigrowało z naszej twarzy; ale też i tuż przed kolejnym zabiegiem, aby zabić to, co ewentualnie na nim narosło przez 2-4 tygodnie czekania w szafce.
Nie wymieniamy się rollerem z koleżanką/ mamą/ chłopakiem! Każdy ma inną mikroflorę bakteryjną, także inny stopień odporności. Roller nie jest drogi. Nie wymieniamy się nimi, tak jak szczoteczkami do zębów czy zakichanymi chusteczkami.

Częstotliwość stosowania

Mikronakłuwanie wywołuje kontrolowaną reakcję zapalną, w wyniku której skóra uwalnia czynniki wzrostu. Pobudzenie komórek macierzystych do podziału, a następnie przejście przez nie wszystkich faz wzrostu (proces turn-over time) aż do zrogowacenia trwa 26-28 dni. Nie przyspieszymy natury, a z wiekiem proces ten jeszcze - niestety - zwalnia. 

Struktura skóry przebudowuje się. Wzmocnieniu i pogrubieniu ulega bariera ochronna przeciw czynnikom zewnętrznym takim jak: wiatr, mróz, słońce, zanieczyszczenia. 
Dlatego odstęp czasowy pomiędzy kolejnymi zabiegami to 2-3 tygodnie w przypadku igieł o długości do 0,75 mm oraz 4 tygodnie przy igłach o długości do 1,5 mm.

Efekt widocznego napięcia i odżywienia skóry widoczny jest już po jednym zabiegu. Ale aby uzyskać trwałe rezultaty terapii należy wykonać serię 3-8 zabiegów w zależności od okolicy ciała.

Przeciwwskazania do zabiegu z rollerem



  • ciąża i okres karmienia, 
  • choroba nowotworowa, 
  • stany zapalne i chorobowe w obszarze zabiegowym, 
  • zmniejszona krzepliwość krwi i zażywanie leków zmniejszających krzepliwość krwi, 
  • skłonność do powstawania bliznowców
  • Wysokie nadciśnienie
  • Menstruacja (w zabiegach na ciało)
  • Złote nici (w okresie dwóch lat od zabiegu)
  • anomalie skóry na obszarze zabiegowym: zmiany skórne w postaci wysypki, swędzenia, skłonności do liszajowacenia, nadmiernej suchości i łuszczenia się skóry., egzema, trądzik, łuszczyca, brodawki, pieprzyki, znamiona
  • opryszczka w stanie zapalnym
  • ogólne osłabienie odporności



Przebieg zabiegu krok po kroku w warunkach domowych

Zabieg, który ja przeprowadzam u siebie w domu jest dobrany pod względem pielęgnacji pod moje potrzeby. Używam takich substancji i kosmetyków, które mojej skórze robią najlepiej - Wy powinniście dobrać sobie kosmetyki działające na Wasze problemy, niekoniecznie więc muszą to być same kosmetyki naturalne.
Oczywiście, nie jest to też to samo, co w salonie kosmetycznym - nie używam ampułek ani masek alginatowych, ale zamiast nich mam równie silnie działające substancje.




Po kilku zabiegach doszłam też do wniosku, że moja skóra nie daje rady znieść jednocześnie peelingu oraz nakłuwania, więc peeling zwykle wykonuję dzień lub dwa dni przed planowanym zabiegiem. Jeśli Wasza skóra długo się regeneruje po zabiegu, reaguje wypryskami, ostrym zaczerwienieniem miejscowym - spróbujcie wykonać peeling tak jak ja, dwa dni przed nakłuwaniem. 

Do peelingu używam korundu zamiennie z własnoręcznie zmielonym siemieniem lnianym z dodatkiem zmielonych kwiatów lipy - to moje ostatnio dwa podstawowe peelingi, które sprawdzają się u mnie najlepiej. 

Przed zabiegiem porządnie oczyszczam twarz. Makijaż zmywam zawsze najpierw olejami, które rozpuszczają go a następnie łagodnym detergentem własnej produkcji, teraz jest to witaminowa bomba na naparze z lipy. Cały proces zmywania makijażu i czyszczenia twarzy nie zajmuje mi dłużej niż minutę - nie bawię się w waciki, mleczka...





Po zmyciu makijażu obowiązkowym krokiem u mnie jest tonik z glukonolaktonem. Święty Graal mojej pielęgnacji, polecam go Wam serdecznie. Pisałam o nim tutaj: KLIK! oraz tutaj: KLIK! i w wielu innych postach, wiadomościach prywatnych, a także na facebooku i telepatycznie ;) 

Roller zawsze trzymam w opakowaniu, w oryginalnym pudełku. Dzięki temu trochę mniej się syfi, ale i tak przed zabiegiem dezynfekuję go psiukając alkoholem.
Gdy alkohol odparuje, zaczynamy zabawę w nakłuwanie.

Twarz smaruję serum z argireliną, które zaczęłam stosować wtedy: KLIK! i niebawem napiszę o nim dłuższą recenzję. Jest to specyfik na bazie żelu hialuronowego, dzięki czemu idealnie nadaje się do wprowadzania w głębsze partie skóry. 
Serum to bardzo lubię mieszać z maceratem nagietkowym, który pomału u mnie wyrasta na pielęgnacyjny must have. Pisałam o jego właściwościach tutaj: KLIK!




Po wymieszaniu serum z maceratem, tworzy się jasnożółta emulsja, którą nakładam na tę część twarzy, którą chcę nakłuwać. 

Poleca się podzielić sobie miejsce zabiegu na kilka mniejszych stref, które najłatwiej jest wymasować. W przypadku twarzy są to: czoło, lewy policzek, prawy policzek, broda i opcjonalnie nos. 
Szyję zwykle dzielę na strony prawą i lewą, podobnie dekolt.
Na potrzeby tego opisu zrezygnowałam dziś z nakłuwania dekoltu - ten u mnie bowiem kończy się tuż nad pępkiem, jeśli wiecie co chcę powiedzieć i nie cackam się ze szlafrokiem. Nie miałam ochoty tego upubliczniać.

Każdą strefę masuję w czterech różnych kierunkach: od góry do dołu w pionie, w poziomie oraz po skosach. 




Czas trwania całego zabiegu to ok. 15 minut, jeśli komuś sprawia to frajdę, to może go oczywiście wydłużyć.

Czy zabieg boli? 

Każdy odczuwa to zupełnie inaczej. Dla mnie uczucie to było dość nieprzyjemne na początku, ale nie na tyle, aby przerwać zabieg. Po ok. 5-10 minutach nasz system nerwowy przyzwyczaja się do nowego bodźca, gdy dotrze do niego, że nie jest bardzo silny ani szkodliwy; wówczas odczucia nieco łagodnieją dzięki wytworzonej adrenalinie.
Z tej samej przyczyny tatuowanie przestaje boleć po pewnym czasie, a nawet... staje się uzależniające ;)

Skóra już w trakcie zabiegu staje się silnie zaczerwieniona - jest to normalna reakcja zapalna o charakterze miejscowym, która ustępuje po kilku godzinach. Polecam jednak ten zabieg robić wieczorem, aby wymęczona skóra mogła po prostu odpocząć i w spokoju chłonąć otrzymane składniki odżywcze.


Zaraz po zabiegu mogą powstać niewielkie obrzęki, stwardnienia w miejscu nakłuć, ewentualnie zaczerwienienie skóry.  Jest to naturalna reakcja skóry i efekty te ustępują samoistnie po kilku dniach. Zdarzają się niewielkie krwiaki, lub sińce – ryzyko zwiększa się w przypadku problemów z krzepliwością krwi.

Przez kilka dni po zabiegu należy szczególnie uważać na słońce, żeby nie powstały przebarwienia w miejscach iniekcji. Skóra jest wtedy bezbronna, dlatego albo unikamy słońca w ogóle, albo stosujemy bardzo wysokie filtry przeciwsłoneczne.





Po skończonym nakłuwaniu rozrabiam na dłoni spirulinę z czystą, chłodną, przegotowaną wodą. Na potrzeby zabiegu z rollerem nie rozrabiam jej już ani z olejami, ani z jogurtem, co zwykle robię gdy stosuję ją w inne dni. 
O spirulinie pisałam więcej tutaj: KLIK!

Maseczkę rozprowadzam na całej twarzy lekko ją masując. Spirulina fantastycznie "gasi" wszelkie stany zapalne, łagodzi, uspokaja skórę i jednocześnie dostarcza jej ogromne ilości składników odżywczych. Jest bezkonkurencyjna, jeśli chodzi o odżywienie, ukojenie i regenerację. Maski alginatowe w ogóle nie mają do niej startu i gorąco Wam polecam kupno spiruliny, jeśli macie problem z zaczerwienieniami, stanami zapalnymi, rozszerzonymi naczynkami lub szarą, zmęczoną i suchą cerą.




Dobrze, aby maseczka spirulinowa nie zaschnęła na twarzy. Wystarczy, że skóra jest podrażniona i - prawdopodobnie - piecze, więc nie ma sensu jej dodatkowo stresować ściągnięciem zaserwowanym przez zaschniętą maseczkę. Radzę sobie z tym wykonując przez cały czas delikatny masaż zwilżonymi palcami. To dodatkowo wspomoże rozprowadzenie składników odżywczych w głąb skóry.

I teraz uwaga, powiem rzecz, o której być może nie wiecie - rolujecie się po to, aby wywołać stan zapalny. To dzięki niemu zachodzą w skórze procesy naprawcze pozwalające działać antyaging. Nie zależy nam więc na tym, aby jak najprędzej "wygasić" podrażnienie po rolce, ale jeśli czujecie, że jest ciężko, możecie do maski spirulinowej dodać pół łyżeczki d-pantenolu, który jeszcze dodatkowo pomoże uspokoić skórę.

Po ok. 10-15 minutach spirulinę zmywam letnią, przegotowaną wodą. Nie używam kranówki, ponieważ jakość wody w Krakowie jest koszmarna. Czasami, gdy nie chcę czekać, zmywam maski wodą mineralną. 




Na koniec wklepuję w skórę serum wykonane z kremu z kwasami PHA z Kolorówki, o którym pisałam tutaj: KLIK! oraz żelu siarczkowego z Sulphur, recenzja pojawi się niedługo. 
Bardzo lubię te żele z Sulphur, zarówno borowinowy jak i siarczkowy. 
Chętnie i często je używam mieszając właśnie z różnymi kremami, czy masłami i oliwkami do ciała. Są hipoalergiczne, mają proste, piękne składy i działają świetnie. 

To wszystko, co robię z moją skórą podczas zabiegu z rollerem. Potem pozostaje już tylko odpoczynek - a więc pod kołderkę, książka w dłoń i krótki relaks przed snem. 

Rano dnia następnego pierwszą czynnością jest umycie twarzy i wklepanie w nią czegoś lekkiego, najchętniej właśnie mojego combo: krem z Kolorówki + żel siarczkowy lub borowinowy, a następnie filtr. Nawet, jeśli nie wychodzę z domu.

To, co Wam pokazałam w tym poście nie jest jakimś modelowym zabiegiem, lecz takim zbiorem kosmetyków, jakich JA używam do zabiegu, ponieważ MNIE służą one najlepiej. Z powodzeniem możecie przeprowadzić zabieg na samym kwasie hialuronowym, wklepując na koniec w twarz krem Nivea. Nie czujcie się zobowiązani do natychmiastowego kupienia wszystkich zaprezentowanych tutaj produktów tylko dlatego, że ja przedstawiłam taki schemat :)

Macie pytania, uwagi? Piszcie w komentarzach, postaram się odpowiedzieć wyczerpująco na wszystkie, a jeśli będzie trzeba - uzupełnię post o Wasze pytania.

Pozdrawiam serdecznie,
Arsenic
Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger