Arsenic w kuchni: kotleciki z czerwonej fasoli, po których nie ma huraganów ;)


Byłam ci ja kiedyś i w zasadzie nadal jestem ostrą przeciwniczką jedzenia wegetariańskiego papu wyglądającego i smakującego jak mięso. Cóż to za filozofia? Po co się oszukiwać jedząc dyktę (a, sorry - przetworzoną soję!) doprawioną glutaminianem tak, aby smakowała jak kurczak? 
Bycie wege oznacza dla mnie również otworzenie się na inne smaki, głównie na naturalny smak potraw nieprzetworzonych. 


A tu, proszę, Arsenic robi kotlety. Z czerwonej fasoli!
Ja bardzo lubię jeść rośliny strączkowe po prostu ugotowane i podane z masełkiem i garścią zielonej pietruszki - nie ma nic lepszego! Ale ileż można :P




Dziś pokażę Wam jak przygotować fasolę tak, aby była supersmaczna i przy okazji nie powodowała problemów trawiennych. 
Prawda, nie jest to pokarm lekkostrawny, ponieważ zawiera lektyny, które blokują na jakiś czas trypsynę, jeden z głównych enzymów trawiących białko roślinne. Gdy trypsyna nie działa, uaktywniają się bakterie jelitowe i wytwarzają kłopotliwe, a czasem bolesne wzdęcia i gazy. Trawienie najbardziej utrudniają skórki fasoli, które są twarde.

Pierwszą radą, jaką mogę Wam dać aby fasola nie powodowała wzdęć jest kupienie jej nie w puszce, lecz na targu, w wersji suchej. Te w puszkach to sam syf, w dodatku niesmaczny.

Fasolę moczymy przez 12 godzin w przegotowanej i ostudzonej wodzie. To ważne, aby woda była "miękka" i z jak najmniejszą ilością chloru, można ją więc moczyć z wodzie źródlanej z butelki. Pektyny w fasoli łączą się bowiem z wapniem, w który obfituje twarda woda, a powstały tzw. pektynian wapnia jeszcze bardziej utrudnia trawienie. 

Po co moczymy tak długo? Ano po to, aby fasola gotowała się krócej. 




Już podczas moczenia możemy zadbać o to, aby fasola po zjedzeniu nie powodowała wzdęć czy gazów - wystarczy kilka razy zmienić wodę, w której się moczy. Ja po 3-4 godzinach moczenia wylewam wodę z fasoli i zalewam ją wodą przegotowaną i ostudzoną. 
Tym razem zmieniałam wodę trzykrotnie.
Oczywiście, wypłukujemy w ten sposób sporą ilość witamin, głównie z grupy B - ale bez paniki, trochę ich tam jeszcze w fasoli zostaje ;) Coś za coś!

Gdy fasola już ma dość, wylewamy wodę z moczenia i wrzucamy fasolę do garnka. Zalewamy świeżym wrzątkiem i gotujemy aż będzie miękka. Na potrzeby tego przepisu możemy ją gotować nieco dłużej, aby była bardzo miękka. Nie solimy wody! bo skórki stwardnieją, a tego nie chcemy.

Jeśli bardzo, ale to bardzo chcemy uniknąć wymsknięcia się choćby najmniejszego bączka, możemy także w trakcie gotowania zmieniać wodę. Ja zrobiłam to raz - wylałam wodę, w której gotowała się fasola i zalałam ją świeżym wrzątkiem z czajnika.

Warto do gotującej się fasoli wsypać łyżkę kminku - jeśli tylko Was nie wykręca na jego widok i zapach czy smak. Wiem, że są tacy, chodzą po tej planecie ;) Ja do nich nie należę, kminek bardzo lubię i sypię go śmiało do fasoli dużo. Dodatek kminku sprawia, że ciężkostrawne potrawy jest strawić nieco łatwiej i bez efektów dźwiękowych.. yyy ubocznych.

Składniki na kotleciki z czerwonej fasoli:


  • 250 g czerwonej, suchej fasoli
  • dwie garści majeranku
  • łyżka kminku
  • sól, pieprz, ostra papryka, słodka papryka, curry, co tam lubisz
  • dwie młode marchewki
  • jedna dorodna cebula
  • dwa ząbki czosnku
  • otręby pszenne, żytnie, kosmiczne - jakie chcesz
  • olej do smażenia

Do ugotowanej i odcedzonej fasoli dosypuję garść albo dwie otrębów pszennych po czym rozgniatam ją na gładką masę. 
Teraz dopiero ją także doprawiam - ja chcę aby moje kotleciki były pikantne, bo tak lubię, więc dodaję sól, pieprz i paprykę słodką oraz ostrą. Na koniec wywalam całe opakowanie majeranku - on też ma właściwości wspomagające trawienie i przeciwdziała wzdęciom. Na koniec wyciskam do masy dwa ząbki czosnku.
Odstawiam wymiętoloną fasolę aby trochę odpoczęła i aby otręby nasiąknęły wilgocią, dzięki czemu lepiej zwiążą masę.

Jeśli jadacie jajka i nie macie nic przeciwko bułce tartej, możecie zrobić kotlety tradycyjnie - dodając do masy fasolowej jedno jajko i trochę bułki tartej, wówczas wszystko powinno być ładnie zwarte i łatwe w formowaniu. Ja tego nie zrobiłam i otręby również dały radę.




Cebulkę pokrojoną w kostkę podsmażam na złoto z dodatkiem curry. Gdy uwolnią się wszystkie aromaty a cebulka będzie miękka, dodaję do niej startą na grubej tarce marchewkę i duszę jeszcze jakieś 15 minut podlewając czasem wodą. 

Tak zupełnie od czapy - jeśli chrupiecie marchewki na surowo z nadzieją, że Wam się wzrok poprawi od witaminy A to wiedzcie, że witamina A nie wchłania się bez towarzystwa tłuszczu. Polecam więc surówki z marchewki z dodatkiem np. oliwy. 




Gdy cebulka i marchewka są już miękkie, dodaję je do fasoli i wszystko mieszam. Po namyśle dodałam też garść szczypiorku, a co.

Masa powinna już być na tyle zwarta, aby dało się z niej uformować zgrabne kotleciki.
Wolałabym je obtoczyć otrębami, ale skończyły mi się - więc używam bułki tartej. Nie znoszę jej, tak nawiasem mówiąc. Niebezpiecznie przypomina mi gips. 





Kotleciki smażyłam z obu stron po ok. 3-5 minut - więcej nie potrzebują, to nie jest surowe mielone mięso, lecz ugotowana już fasola, która już nie potrzebuje długiej obróbki.





Ja swoje kotleciki podaję z plastrami cukinii podsmażonej i oprószonej lekko solą. 
Wyszły mi lekko pikantne, baaardzo aromatyczne. Jeśli chodzi o smak i strukturę - w niczym nie przypominają prawdziwych kotletów mielonych. Fasola daje niezwykłą lekkość konsystencji, rozpływa się w ustach. 
No i mają dwa razy więcej białka niż kotlety mielone.




Można je podawać jak tradycyjne mielone - z ziemniaczkami i surówką, i patrzeć na bezcenną minę teścia; można też zrobić z nich hamburgery swojemu Mężczyźnie do pracy. Polecam, ja zdecydowanie będę je robiła częściej.


Smacznego!
Arsenic


9 komentarzy:

  1. tytuł posta rozłożył mnie na łopatki :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. jaaa po prosze wiecej takich postow :D i jak nie lubie czerwonej fasoli tak chyba zrobie te kotleciki bo wygladaja przeeeepysznie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są palce lizać, na pewno będę je robiła częściej.

      Usuń
  3. musze spróbować,wyglądają smakowicie. robiłam kiedyś z kukurydzy i były boskie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja off-topowo jaki pędzelek nada się do podkłądu mineralnego samoorobionego? Bo mam Hakuro h51 i nie wiem czy może być czy kupić jednak inny np z sunshade minerals.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to muszę zrobić i zanieść facetowi do pracy :D Ciekawe jak zareaguje :DD:D jak dla mnie to wygląda mega smacznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znając mężczyzn (są połączeni mózgami, więc na wiele spraw mają podobny pogląd; mają też identyczne nawyki) spyta czy Cię nie stać na mięso, że robisz kotlety z fasoli ;P
      A są nieziemsko smaczne, ja w przyszłym tygodniu lecę na bazarek po więcej fasoli i znów je zrobię! :)

      Usuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger