Sierpniowe zakupy i zdobycze

Przez większość
sierpinia nie malowałam się wcale, a tu – o ironio – przybyło
mi najwięcej kolorówki!
Głównie zresztą za
sprawą Anny Marty, która jakimś kocim zmysłem wyczuła, że
zaczynam chorować na MIYO i przysłała mi cienie i glittery tej
firmy.
Zresztą nie tylko to, bo
znalazł się w paczce i olejek z drzewa herbacianego Johny Depp też
się znalazł... ;)
Wagowo, najwięcej
przywiozłam znad morza. Bez dwóch zdań. Któregoś wieczoru
nazbierałam siatkę białych kamieni o obłych kształtach, z myślą
o tym, by zrobić z nich świeczniki.
Jeszcze nie wiem, jak
zrobię z nich świeczniki, ale są niewątpliwie fajną ozdobą.
Szczególnie w zestawieniu
z moim nowym, czarnym Zapachowiczem.
Do Zapachowicza dobrałam
sobie niefortunnie dwa olejki z Kauflandu i coś czuję, że
zaprzestanę tam zakupów olejkowych. Ich zapachy są zdecydowanie
zbyt słodkie dla mnie.
Olejek o zapachu „Lemon
Pie” sprawia, że nawet jeśli burczało mi z głodu w brzuchu,
nagle – nawąchawszy się go – czuję się syta. Być może to
dobry sposób wspomagający odchudzanie, ale ten zapach zaczyna mi
się kojarzyć z głodem, niezdrowymi słodyczami i ogólnie
negatywnie.
Wielkim pozytywem
natomiast był olejek z drzewa herbacianego, również od Anny Marty.
Ona to wie, co ja lubię. Przepiękny, świeżo-gorzki zapach.
Intensywny, odświeżający, pobudzający, idealny.
O lakierach z Wibo oraz
MIYO już Wam pisałam wcześniej i pokazywałam pazurki. Podobają
mi się bardzo i najchętniej kupiłabym wszystkie. Ale mam
postanowienie, że nie kupię więcej, niż mi się zmieści w
aktualnej kosmetyczce na lakiery. A ta już pęka – dosłownie! - w
szwach. Nie dopina się, zamek błyskawiczny już się rozdwoił, no
masakra.
Liczę na to, że ten
wielki zmywacz z Biedronki się wreszcie skończy, to zwolni trochę
miejsca :P
Mam też nowy tusz,
kupiony bez namysłu większego – potrzebowałam w danej chwili
tuszu do rzęs, a nie miałam przy sobie kosmetyczki (ZAWSZE NOŚ
KOSMETYCZKĘ ZE SOBĄ!).
No i kupiłam taki, o.
Miss Sporty za dychę.
Fabulous Lash Xtra Black.
Jest zaskakująco dobry i
ma wygodną szczoteczkę w kształcie stożka. Fajnie podkręca
rzęsy, ale do ideału mu daleeekoo.
Z innych rzeczy mam
kolejną butelkę swojego ulubionego hydrolatu lipowego.
Jest
fantastyczny. Pachnie miodem lipowym – owszem, zapach jest słodki,
ale absolutnie mi to w nim nie przeszkadza, a wręcz urzeka.
Świetnie
nawilża i napina skórę.
Używam go do wszystkiego – do toniku z
glukonolaktonem i na co dzień pod krem.
Przymierzam się też do
zrobienia z niego (i paru innych dodatków) mgiełki nawilżającej
do włosów.
W aptece kupiłam też
kolejną buteleczkę oleju rycynowego, który posłuży mi do
ukręcenia odżywki do rzęs i brwi. Będzie moim orężem w
30-dniowej walce o piękniejsze rzęsy.
Na Przystanku Woodstock
zwykle kupuję koszulkę i jakiś drobiazg w jednym z setek
sklepików. W zeszłym roku był to mały, czerwony kotek, który w
istocie był portfelikiem.
W tym roku skusił mnie pierścień –
pancerz, jaki zawsze chciałam mieć. Mam słabość do tego typu
pierścieni, choć nie zawsze mogę je nosić.
Taką biżuterię
trzeba lubić, wówczas bardzo ożywi strój i doda mu pikantnego
smaczku.
W Rossmannie kupiłam
sobie też (kolejną!) bransoletkę, tym razem turkusową – będzie
mi pasowała do większości moich ubrań, to jest jeden z moich
ulubionych kolorów.
Do tego wszystkiego, rzecz jasna, doszły ostatnio kosmetyki, które dostałam od firmy Paese w ramach ich akcji "Kosmetyki za darmo", o której rozpisywałam się szerzej tutaj :)
To wszystkie moje zakupy w ciągu ostatnich tygodni – niewielkie, ale też niespecjalnie szukałam nowości do kupienia.
Udanego dnia! Do
następnego.
Arsenic
12:00
aromaterapia
,
Biochemia Urody
,
biżuteria
,
cienie do powiek
,
Lakier do paznokci
,
MIYO
,
olej rycynowy
,
olejki
,
Przystanek Woodstock
,
Rossmann
,
Wibo
,
zakupy
