Wytrawna surówka z marchewki i trochę ględzenia o indeksie glikemicznym


Zaczytana jestem ostatnio w książce Michel Montignac pt "Jeść aby schudnąć" i dziwię się bardzo, że odkrywam ją dopiero teraz. Skondensowana porcja konkretnej wiedzy z zakresu żywienia. Lektura (ze zrozumieniem) tej pozycji na zawsze wybije Wam z głowy liczenie kalorii, bo nie o to w tym wszystkim chodzi. 


Ale do rzeczy - dotarłam do strony, na której autor punktuje naszej starej, dobrej marchewce jej złe i dobre strony:


"Podobnie jak w wypadku ziemniaków, skrobia znajdująca się w marchewce jest szczególnie wrażliwa na działanie ciepła. Z tąjedyną różnicą, że zależnie od tego, czy jest gotowana, czy surowa, zalicza się do "złych" lub "dobrych" węglowodanów. Surowa marchewka ma bardzo niski indeks glikemiczny (35). Spożywanie jej w takiej postaci można więc tylko gorąco polecać. Natomiast ugotowanie marchewki prowadzi do restrukturyzacji zawartych w niej skrobi, a co za tym idzie - do znacznego podwyższenia indeksu glikemicznego, który wynosi wówczas aż 85. Jeśli chcesz schudnąć, powinieneś powstrzymać się od jedzenia gotowanej marchewki. Jedząc za to między innymi właśnie surową marchewkę wchodzącą w skład surówki, będziesz coraz bliższy celu. Trawisz ją bowiem, w przeciwieństwie do surowych ziemniaków, bez żadnych problemów."
Źródło: Michel Montignac "Jeść, aby schudnąć", str. 82


Montignac oczywiście pisze to wszystko w kontekście diety mającej na celu pozbycie się nadwagi, ale przy okazji wyjaśnia mechanizmy rządzące naszym metabolizmem. Czyli tak, jak lubię - zapoznaję się z nowym dla mnie tematem rozumiejąc jego podstawy, a nie polegając wyłącznie na renomie książki czy powtarzanym wielokrotnie zapewnieniom o skuteczności danej metody, aż wreszcie uwierzę na słowo.
Polecam Wam tę książkę, nawet jeśli się nie odchudzacie - ona nie traktuje wyłącznie o odchudzaniu, ale o zmianie nawyków żywieniowych tak, aby po prostu żyć w zdrowiu i nie przeciążać trzustki. Warto wiedzieć takie rzeczy.


A ja z tej okazji zrobiłam dziś surówkę z marchwii - wariację na temat znanych ze stołówek wszelakich surówek obficie posypanych cukrem.
Moja surówka jest wytrawna - nigdy specjalnie nie lubiłam surówek "na słodko" - ale ma w sobie pierwiastek słodyczy, dla koneserów :)


Składniki
  • dwie, trzy młode marchewki
  • garstka rodzynek
  • sok z połowy cytryny
  • łyżka lub dwie zmielonych pestek słonecznika, siemienia lnianego i migdałów
  • łyżka lub dwie oliwy z oliwek
  • sól i pieprz do smaku
Oczywiście, rodzynki mają IG 65 - jak widzicie, wprowadzenie metody Montignac w życie u mnie jest długim procesem. Niemniej, ilość cukru we krwi po posiłku jest wypadkową wszystkiego, co zjedliśmy. Rodzynek jest w mojej surówce niewiele i śmiało można je zastąpić suszonymi morelami (IG 30), których dziś nie miałam - w każdym razie taka ilość nie spowoduje lawinowego wyrzutu insuliny, jeśli nie macie większego problemu z trzustką.
Wciąż te kilka rodzynek ma niższy IG niż ugotowana marchewka...


Sos robię ze zmielonych pestek słonecznika (mieliłam je z dodatkiem siemienia lnianego i kilku migdałów), śmiało możecie zmielić cokolwiek - pestki dyni, orzechy włoskie, pistacje... Co tylko lubicie. 

Do soku z połowy cytryny dodaję dwie łyżki oliwy, wsypuję łyżkę (czyli u mnie - widelec) zmielonych pestek, a potem jeszcze jedną łyżkę. Wszystko mieszam i dodaję szczyptę pieprzu do smaku. Soli nie używam w surówkach, zabijają mi naturalny smak warzyw, a tego bardzo nie lubię. 




Sosem polewam startą na tarce marchewkę posypaną kilkoma (dobra, kilkudziesięcioma) rodzynkami. Gotowe.

Surówka jest chrupiąca, orzeźwiająca, ma lekko orzechowy posmak i czasami czaruje słodyczą - i jest to taka słodycz, jaką lubię, a więc nienachalna i delikatna. Nie chrzęści sacharozą w zębach. 




Zamiast soku z cytryny możecie użyć świeżego soku z pomarańczy. Nie polecam rezygnować z oliwy - odrobina tłuszczu na marchewce pomoże wchłonąć się witaminie A w jelitach. A witamina A jest fajna, przydaje się, zwłaszcza latem ;)

Smacznego!
Arsenic


12 komentarzy:

  1. A czy prażysz nasiona przed zmieleniem? :) Słyszałam, że coś dobrego się z nimi dzieje podczas prażenia. :) A surówka wygląda świetnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, podobno lepiej się je trawi i mają wiecej aromatu - jak widzisz, nie robię tego.

      Usuń
  2. Smakowita ta marchewka - bardzo lubię taką surówkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham surową marchewkę. Czasami pozwalam sobie na duszona na półtwardo w mieszance warzywnej.
    Moja ulubiona surówka to taka z jabłka, marchewki i korzenia selera z sokiem z cytryny i odrobiną maslanki lub jogurtu.:) Ale Twoją tez wypróbuje kiedyś:)
    A jak jest z IG soku z marchewki? Jestem uzależniona od samowyciskanego soku marchewkowego, ale on ma już chyba tez wysoki IG:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. asashimia poniżej odpowiedziała - 40-43, czyli średni. Ja nie mam zamiaru z soku rezygnować, podobnie jak z owoców... Jakiś czas temu buszowałam po forum osób na diecie Slow Carb - odpowiedniku metody Montignac, ale jakimś porąbanym. W zasadzie była to tylko zakamuflowana "opcja białkowa", bo bywalcy tego forum unikali wszystkiego - zarówno tłuszczu, jak i węglowodanów. Stwierdziłam, że to nie dla mnie, ja bez owoców i warzyw długo nie pociągnę.

      Usuń
  4. Witaj Arsenic. Poczytuje sobie Twojego bloga od kilku dni. (Ba, nawet kompletuję w myślach zakupy z internetu co by sobie parę polecanych przez Ciebie produktów zakupić:)) a tutaj proszę, temat-który jest mi wyjątkowo bliski. Stosuję się do zasad komponowania posiłków na bazie niskiego Ig. Kiedyś również stosowałam dietę Montignaca, która ńie skończyła się dla mnie najlepiej. Podstawową zasadą diety montignaca oprócz niskiego Ig jest również bilans białek oraz 3 duże posiłki dziennie. Co ciekawe by uniknąć skoków i spadków gwałtownych cukru trzeba jeść zupełnie inaczej, czyli 5mniejszych posiłków (cukrzycy jedzą nawet ok 8 posiłków by uniknąć tego procesu).montignac zaleca również przeliczanie odpowiedniej wg masy ciała ilości białek. U mnie zakończyło się to obciążeniem organizmu i poważną alergią. Kolejną ciekawą informacją są poważne błędy w tabelach Ig. I tak oto mityczna gotowana marchewka ponoć nie wpływa w ten sposób na insulinę. Tutaj mogę odesłać do pojawiających się artykułach o tzw. Indeksie żywieniowym IŻ. Jednym słowem zwariować można. Tak na dobrą sprawę jedynym wykładnikiem jest glukometr, którym zmierzymy poziom cukru po danym posiłku. Wtedy jedynie mamy pewność jakie produkty są na nas złe a jakie właściwe. Przykład-niektórzy cukrzycy wcinają pucharek lodów, który po pomiarach glukometrem nie wskazuje dużego poziomu cukru we krwi:) jak ja do tego podchodzę? Staram się bilansować dietę. Opieram się na intuicji. Jem 5 posiłków, bo wierzę,że to właściwe. Staram się nadal opierać rozsądnie na niskim Ig,ale od czasu do czasu wcinam gotowaną marchew,ziemniaki itd. I staram się dostarczać wszelakich produktów po trochu. Plus ćwiczenia, a tego montignac w czasie diety również nie zalecał a przecież ćwiczenia również poprawiają bilans cukrowy w organiźmie. Kiedyś dietetyk u którego byłam na wizycie powiedział mi fajną rzecz, że warto z metody montignaca wyjąć te dobre założenia jak np komponowanie posiłków węglowych i tłuszczowych a odrzucić te niewłaściwe czyli np założenie 3 posiłków na dzień itd. Myślę,że to rozsądna rada, którą możemy odnieść do wszelakich rewelacji żywieniowych atakujących nas z każdej strony:) oj przepraszam,długi komentarz mi wyszedł a starałam się skrótowo:)
    Ps. Sok z marchwii wg Ig ma 40-43. Czyli nadal nisko...ja piję bo uwielbiam i sprawdzam czy nie mam pomarańczowych łapek:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, dzięki za informacje! Ja tę książkę dopiero zaczęłam czytać - i właściwie mam czas ją czytać wyłącznie w tramwajach i poczekalniach wszelakich - nie doszłam więc jeszcze do komponowania posiłków. Na pewno jednak nie mam zamiaru trzymać się sztywno ani metody Montignac, ani diety wg grupy krwi, ani żadnej innej - nadal przede wszystkim słucham swojego organizmu, a ten mi wyraźnie mówi, żebym jadła wtedy, gdy jestem głodna. Czasami to oznacza 3 posiłki w ciągu dnia, a czasami sześć. Chcę jednak poznać różne punkty widzenia aby po prostu wiedzieć więcej i wyrobić sobie swoje zdanie.
      Nie mogę powiedzieć, że wprowadziłam niski IG w życie, bo co chwilę skubię coś, co ma IG wyższy - ale uważniej patrzę na to, co jem i wyciągam wnioski.
      Z soku z marchwii nie zrezygnowałabym nawet, gdyby miał IG 1000 - nie ma bata! Codziennie rano jest szklanica soku z pianką wprost z sokowirówki :)

      Usuń
    2. Oh mi sie marzy wyciskarka jednoślimakowa do soków, ale cena niestety dla mnie jest zaporowa:( cale szczescie sa kupne marchewkowe:)

      Usuń
  5. W ramach diety mam pytanie, bo jak pamiętam, zawsze powtarzasz, że jak się coś złego dzieje, najpierw patrzysz na dietę, wyciągasz wnioski i poprawiasz co tam zaniedbane... Mogłabyś mi poradzić, jak usprawnić dietę, aby pomóc swoim stawom? Zwłaszcza chodzi mi o kolana, no ale ogólnie stawy mam nieco przeciążone. Różnie ludzie radzą, kolageny, zimne nóżki na świńskich raciczkach, itd itp, ale jakoś nie mam do tego zaufania... moi trenerzy twierdzą, że suplementy kolagenowe mają kolagen, owszem, ale ponoć ciężko się on wchłania...
    Mogłabyś mi coś doradzić w tej materii? Przepraszam, że tak znienacka cie napadam pytaniem, ale zanim zacznę ganiac po lekarzach, chciałabym spróbować czegoś bardziej życiowego...
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do: chuchi chuchacz

      odnośnie stawów mogę co nieco podpowiedzieć. Ogólnie w rodzinie mojego chłopaka prawie wszyscy mają problem z kolanami. Ostatnim moim wynalazkiem który mu zaaplikowałam jest Biszolin- firmy Nami (już o tym pisałam mailowo do Arsenic). Wczoraj skończył 2-tygodniową terapię, teraz zrobi przerwę tygodniową i po tym kolejną 2 tygodniową kurację. Jestem bardzo ciekawa rezultatów. Na razie mówi, że kolana go nie bolą, a do tego czasu bolały praktycznie codziennie. Polecam Tobie zainteresować się tym produktem, szczególnie, ze jest 100% naturalny :) pozdrawiam

      Usuń
    2. Dziękuję Valkiria :) spróbuję tego Biszolin, bo jestem już u kresu sił. Co roku mam kolanową kontuzję i muszę jakoś mocniej zadziałać. Ostatnio używałam maści z Boswelią, też dobra była... tak czy siak, dzieki za wskazówkę, mam nadzieję, że twojemu chłopakowi także kolana przestaną dokuczać :) pozdrawiam!

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger