DIY: Suflet do ciała z kofeiną i kwasem alfa liponowym



Mam pomysł na serię artykułów o ulepszaniu kosmetyków gotowych. Jest to najłatwiejsza metoda (poza gotowymi zestawami, np. ze sklepu Kolorówka) na przemycenie do kosmetyku takich substancji, jakie nas konkretnie interesują. Nie bawimy się w emulgatory i polepszacze konsystencji - bo to wszystko mamy już w gotowym kosmetyku, który stanowi swoistą "bazę kosmetyczną" dla naszych eksperymentów. Taka baza "udźwignie" więcej lub mniej kombinowania, zależy to już wyłącznie od konkretnego przypadku. 


Dziś zrobiłam suflet do ciała z kofeiną, kwasem alfa liponowym, żelem hialuronowym, olejem arganowym i z dodatkiem żelu siarczkowego - czyli dodałam po prostu wszystkie te półprodukty i surowce, które kocham. 




Kwas α-liponowy jest bardzo silnym antyoksydantem, około sto razy silniejszym niż kwas askorbinowy - witamina C. Skutecznie chroni przed wpływem promieniowania UV i przed działaniem wolnych rodników tlenowych, rozjaśnia skórę, działa przeciwzapalnie oraz przeciwzmarszczkowo. Ze względu na swoją budowę bardzo łatwo przenika do wnętrza skóry. Kwas α-liponowy znajduje zastosowanie w kosmetykach do pielęgnacji cery dojrzałej, cery trądzikowej, dla osób narażonych na działanie promieniowania UV. 
Źródło: http://www.zrobsobiekrem.pl/pl/p/Kwas-alfa-liponowy/215

Używam go od dawna - albo w formie kremu z Kolorówki, albo jako własne eksperymenty z żółtym proszkiem dosypywanym hojnie do wszystkich kremów do twarzy. Prze-cudnie-bosko-miodnie współgra z tonikiem z kwasami PHA sprawiając, że moja skóra jest czysta, napięta i gładka. Niedawno mnie olśniło - dlaczego mam mieć tak cudowną tylko skórę twarzy? Sru, alfaliponowy do masła do ciała :)

Kofeina wykazuje silne działanie kosmetyczne na trzech poziomach:

  • działa silnie przeciwko lipogenezie - jest to proces tworzenia tłuszczów, prowadzący do odkładania ich w postaci dużych kropli wewnątrz adipocytów (komórki tłuszczowe) i zwiększania ich objętości - czego efektem jest przyrost grubości podskórnej tkanki tłuszczowej. Liczba adipocytów jest dwukrotnie większa u kobiety niż u mężczyzny. Są one zgromadzone na brzuchu, na udach i w okolicy lędźwiowej. W innych okolicach zraziki tłuszczowe są ograniczone przez przegrody, prostopadłe do powierzchni skóry i przechodzące do skóry właściwej. Kiedy skóra jest ściśnięta, adipocyty penetrują w większym stopniu do skóry właściwej, co powoduje, w przypadku gdy zraziki zwiększą wymiar, powstanie "skórki pomarańczowej", która jest początkowym objawem cellulitu;
  • pobudza lipolizę, czyli zapobiega gromadzeniu się tłuszczu poprzez proces rozkładu hydrolitycznego trójglicerydu w tkance tłuszczowej prowadzący do powstania kwasów tłuszczowych i glicerolu, które uwolnione do krwiobiegu, wychwytywane są przez większość tkanek i zużywane jako paliwo dostarczające energii;
  • udrażnia naczynia krwionośne - cellulit jest często związany z zaburzeniami krążenia. Pierwszy etap cellulitu, niewidoczny gołym okiem, zaczyna się zastojem żylnym i limfatycznym oraz rozszerzeniem naczyń włosowatych. W trakcie następnych etapów zaburzenia krążenia uwydatniają się na skutek ucisku naczyń włosowatych przez komórki tłuszczowe, a następnie w wyniku zniszczenia kolejnych naczyń.
Źródło: http://mazidla.com/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.product_details&flypage=shop.flypage&product_id=712&Itemid=10&vmcchk=1&Itemid=100378



Masło ma mi służyć do pielęgnacji skóry ciała ze szczególnym uwzględnieniem nawilżenia i wygładzenia partii problematycznych, więc kofeina jak najbardziej znajdzie tutaj zastosowanie. Nie liczę na cuda, ale warto spróbować - na pewno mój kosmetyk antycellulitowy będzie miał większe prawa do tej nazwy niż cały szereg kosmetyków drogeryjnych obiecujących gładkość lateksu.

Reszty ferajny nie muszę Wam przedstawiać - właściwości żelu siarczkowego opisałam dokładnie tutaj: KLIK! i nadal podtrzymuję swoją opinię o nim. Jest świetny, pięknie pielęgnuje skórę i nadaje się do tworzenia swoich mazidełek. 

Jako bazy użyję masła z Avon: Planet Spa Mediterranean Olive Oil body cream - jest to kosmetyk, który darzę wielkim sentymentem, choć skład ma mocno przeciętny. Mimo to jednak, wracam do niego już od wielu, wielu lat. Jest to dość zwarte i gęste masło pachnące delikatnie, które za sprawą dimetikonu w składzie fantatycznie wygładza skórę. 
Na obecnie panujące upały jednak potrzebuję czegoś lżejszego, więc poza samym wzbogacaniem składu postaram się go również nieco rozcieńczyć.




Zaczynam od rozpuszczenia kwasu alfa liponowego w oleju arganowym. Nie podam Wam ścisłych proporcji, bo zależą one od ilości bazy kosmetycznej i wagi końcowego produktu, jaki wyczarujecie. Stężenie kwasu w gotowym kosmetyku nie powinno przekraczać 5% - i wg tego liczcie sobie proporcje.




Nawiasem mówiąc - kilka czytelniczek pisało mi o promocji w Grouponie na olej arganowy. Pytałyście, gdzie jest haczyk, czy to jest prawdziwy olej - no, ja nie potrafiłam Wam odpowiedzieć wtedy, bo nie znałam firmy. Skusiłam się jednak na jedną butelkę i potwierdzam - olej nie jest oszukany, śmierdzi jak ma śmierdzieć, datę ważności ma odpowiednią i deal jest naprawdę zacny. 



Do drugiej zlewki nalewam żel siarczkowy - w nim będę rozpuszczać kofeinę. Podobnie jak w przypadku kwasu alfa liponowego, proporcje liczcie sami w zależności od ilości gotowego kosmetyku. Sugerowane stężenie: 1-2% w produktach do twarzy; 4-7% w produktach do ciała. Ja celowałam w 7% :)




W tej samej zlewce możecie od razu też wymieszać żel hialuronowy i dodać również wodę destylowaną lub hydrolat jeśli - tak jak ja - chcecie gotowe masło nieco rozcieńczyć.
Gdy kwas alfa liponowy w oleju i kofeina w żelu siarczkowym z hydrolatem się już rozpuszczą (można im w tym dopomóc lekko ogrzewając zlewki przykryte szczelnie folią aluminiową w kąpieli wodnej), można działać dalej.

Fazę wodną wlewam jak ostatnia lama do fazy olejowej i miksuję - wszystko pięknie się połączy w puszyste, lekko żółtawe (dodałam maceratu z nagietka, ha!) mleczko dzięki zawartości żelu siarczkowego, który ma w składzie emulgator. Nic się nie będzie rozwarstwiać. Jeśli się rozwarstwia, dodaj więcej żelu siarczkowego i miksuj dłużej.




Teraz najfajniejsza część - przelewam to, co stworzyłam do masła z Avon. I miksuję cierpliwie tak długo, aż konsystencja gotowego kosmetyku mnie zadowoli. 
Masło również ma w składzie cały szereg polepszaczy konsystencji, emulgatorów i innych kwiatków, stąd jest bardzo wdzięczną bazą do eksperymentów. Udźwignie bardzo wiele. Można do niego wmiksować drugie tyle żelu hialuronowego i innych składników - i będzie nadal miało spójną konsystencję.
Mój gotowy suflet jest nadal dość gęsty, mimo dolania do niego 20 ml hydrolatu, ale wyraźnie bardziej lejący - od biedy można go trzymać w butelce. Taka gęsta śmietana. 




W roli wisienki na czubku tortu wystąpi dziś zapach imbirowy ze sklepu ZielonyKlub.pl - masło samo w sobie ma delikatny, "oliwny" (ta, jasne) zapach, ale ja mam ostatnio fazę na imbir, więc sobie nie żałuję. Zapachy ładnie się zgrały, ale nie są zbyt nachalne. 

Suflet ten bardzo silnie nawilża skórę. Tak, skórę, nie tylko naskórek - za sprawą kwasu alfa liponowego, który doskonale przenika w głąb naskórka, a także kwasu hialuronowego, który również nie ma z tym problemu a równocześnie działa jako promotor przenikania dla innych substancji zawartych w kosmetyku. 




Kofeina rzekomo wspomoże walkę z cellulitem - jak jej to wyjdzie, zobaczymy. Olej arganowy wraz z żelem siarczkowym będą dbały o to, aby skóra była świetnie nawilżona, wygładzona i wypielęgnowana. 
Takiego masła próżno szukać w sklepach, lepiej je sobie po prostu zrobić. Polecam!

Miłego dnia
Arsenic



Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger