DIY: mineralny cień "Wiolettowy"
Po tym, jak zrobiłam Wioletcie analizę kolorystyczną rozwinęła się pomiędzy nami żywiołowa korespondencja mailowa, dotycząca głównie pacykowania się, ale też i innych, babskich spraw. Wioletta jest przesympatyczną laską, zajrzyjcie na jej bloga: KLIK!
gdzie wrzuca zdjęcia swoich dzierganych dzieł, kompletnie cudownych. Ja też kiedyś trochę dziergałam, robiłam nawet koronki ale to, co ona robi na drutach to jest mistrzostwo.
No i po naszych rozmowach okazało się, że Wioletta zakochała się w pigmentach mineralnych ze sklepu Kolorówka.com - nic dziwnego, skoro cienie MAC przy nich wymiękają.
Wioletta wciągnęła się w minerały do tego stopnia, że nie tylko ukręciła swój własny podkład, nie tylko nauczyła się nakładać pigmenty tak aby się w ogóle nie osypywały, ale też poszła za ciosem i stworzyła swój własny cień mineralny z pigmentów.
Niestety, nie zapisała receptury, ale udało mi się odkopać w tonie maili ten jeden, w którym mi zdradziła ów sekretny przepis na ten cień.
Przepis na mineralny cień Wiolettowy:
"Wymieszane pigmenty Moon Stone, Róż ultramarynowy, grafit i czerń
żelazowa, przyczepność poprawiona przez dodatek sericite mika i
miristynian magnezu." - autorka receptury cienia ;)
- Moon Stone
- Róż ultramarynowy
- Grafit
- Czerń żelazowa
- Sericite Mica & Mirystynian Magnezu
Moon Stone
Róż ultramarynowy
Grafit
Czerń żelazowa
Proporcje niestety musicie sobie dobrać sami, ale przypuszczam, patrząc na ten cień, że kolejność tutaj odpowiada także ilości dodanego składnika - a więc najwięcej będzie tu pigmentu Moon Stone. Jakież to jest intuicyjne, prawda? :)
Kolor był z góry określony, gdyż Wioletta bardzo ukochała sobie specyficzne odcienie brązu, mianowicie podbite odcieniami fioletu lub różu. Zatem zabawa pigmentami i stworzenie nowego koloru nie było całkiem spontaniczne, lecz zmierzało w konkretnym kierunku.
Wioletta ukręciła cień i przysłała mi go trochę na wypróbowanie. Cień tak sobie leżał, leżał jakiś czas, aż któregoś dnia bardzo się spiesząc palcem wklepałam go w całą powiekę i... straciłam dla niego głowę, serce i pewnie jakieś inne organy też. Cudowny odcień!
Chłodny, bardzo stonowany i elegancki brąz wpadający w odcienie fioletowe, dodatkowo błyskający fioletem i różem delikatnie i nieśmiało. Niby taki burasek codzienny, ale wyjątkowo udany.
Bardzo często po niego sięgam, szczególnie w te dni, kiedy nie mam czasu na bardziej skomplikowane makijaże - ten cień świetnie sprawdza się jako jedynak, ewentualnie z dodatkiem odrobiny czarnej kredki.
I jest to też moja propozycja dla zielonookich, którym wszelkie serwisy urodowe proponują neonowe fiolety na powieki w myśl zasady - zielone tęczówki najlepiej jest podkreślić fioletem. A przecież zielone oczy mogą być różne, szarawe, niebieskawe, przygaszone... Ten cień fajnie podkreśli zielone tony w tęczówce bez tej nachalności, subtelnie. Właśnie dlatego, że tak trudno określić - czy jest brązem, fioletem, czy buraskiem? :)
Miłego dnia!
Arsenic
Ale fajny kolor wyszedł! Coś dla mnie :D
OdpowiedzUsuńEch... i moja lista chciejstw z kolorówki znowu rośnie xD
No kolor jest świetny, kompletnie inny niż zwykłe, codzienne, płaskie brązy a przy tym nie robi na twarzy dyskoteki ;) Wioletta ma czuja do kolorów :)
UsuńPięknie zmieszany :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :) naprawdę ciekawy
OdpowiedzUsuńBaaardzo dziekuje za tyle milych slow, az sie zaczerwienilam. Za jakis czas sprobuje odtworzyc ten cien, bo mama podkradla mi spora czesc. Moje kolezanki ten kolor nazwaly "eozyna":)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie z pociagu- aktualnie stacja Wroclaw:)
Ja to się zastanawiam, czy przypadkiem tam "Atena" w międzyczasie nie trafiła do mieszanki. Pamiętasz? Rozmawiałyśmy też o tym pigmencie i tak mi się zdaje, że te drobinki nie pochodzą wyłącznie od Moon Stone i Grafitu :)
UsuńNie, Ateny nie było, leży jeszcze nieruszana.
UsuńSekret tkwi w mieszaniu cieni w woreczku a nie moździerzu. Moździerz rozbija migocące drobinki na mniejsze, trochę je gasi, z dyskoteki robi się "perła".
Pamiętam jak robiłam ten cień, od razu napisałam do Ciebie maila i wstawiłam fotkę i przepis na FB, gdyby była tam Atena - napisałabym))).
To muszę dodać, że cien powinien być mieszany delikatnie w woreczku a nie w moździerzu, aby zachować te drobinki. Strasznie mi się one spodobały :)
UsuńNo właśnie sama się zastanawiam nad fioletami bo już wszystkie brązy z kolorówki wykupiłam. Jestem zielonooka i nigdy nie próbowałam z fioletami.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają cienie, w których widać różne kolory :D
Taki fiolecik niedopowiedziany, burasek, wyglądałby całkiem naturalnie a przy tym podkreśli zielone tony w tęczówkach bez tej bazarowej nachalności jak zwykłe, typowe fiolety - spróbuj, zamiast brązów będzie idealny.
UsuńAch, ja już po pierwszym zamówieniu z kolorówki, ale widzę, że niedługo będę musiała zrobić kolejne :/ ;) Przepiękny kolor, gratuluję intuicji :)
OdpowiedzUsuń