Pistacjowe grzeszki...
Bo Rossmann to ZŁO. Wiecie, długa kolejka i równie długa półka ze słodyczami prawie ocierającymi się bezczelnie o mnie.
I wszystkie smaki świata, tylko patrzeć jak wprowadzą czekoladę z wołowiną, żeby antywegetarianie mieli problem.
I tak siedzę sobie na balkonie z moją kawką, z moją pistacjową pociechą i zastanawiam się czy gołębie jedzą czekoladę? Któregoś dnia widziałam skurczybyka skubiącego peta papierosowego. Szok. Skubał go namiętnie i odpuścić nie chciał.
Spodziewałam się lepszego smaku, ale wtedy cena nie byłaby tak podejrzanie niska.
Od kiedy na dachu budynku naprzeciwko mojego balkonu pracują jacyś panowie, nie mogę rozwalać się i walać po balkonie tak jak lubię. Panowie bowiem wykazują tendencję do częstego zaprzestawania pracy i gapienia się. I ja gapię się w rewanżu. Może zacznę im robić zdjęcia to będzie im bardziej głupio niż mnie, ha!
A Wy? Dajecie się czasem skusić jakiemuś słodyczowi, czy niezłomnie zakrywacie oczy w sklepach i nucicie "nananaNANA! Nie widzę cię, nanana...!" ?
Miłego popołudnia!
Arsenic