Lekki krem rokitnikowy Sylveco + pomysł na uzupełnienie pielęgnacji
Ale z drugiej strony tak sobie myślę: no bez sensu, na moim blogu miałoby nie być recenzji produktu, którego zużyłam właśnie kolejne opakowanie, i do którego z pewnością wrócę?
Krem jest faktycznie lekki, no, lżejszy od swojego tłuściutkiego brata (KLIK!), niemniej na niektórych cerach potrafi zostawić warstewkę ochronną. Dla mnie to dobrze, a tym, którym to nie odpowiada, przypominam o magicznych właściwościach żelu borowinowego oraz żelu siarczkowego, które - dodane w stosunku 1:1 do jakiegokolwiek kremu - sprawiają, że ten wchłania się natychmiast i nie zostawia tejże właśnie tłustawej powłoczki.
Sprawdzone, u mnie lekki rokitnikowy zmieszany z żelem borowinowym powodował, że skóra wręcz domagała się więcej olejów. Jest to dobra opcja na nawilżenie skóry przed wykonaniem porannego makijażu, a także dla osób lubiących pod filtry coś jeszcze skórze zapodać.
Skład? Jak zwykle w przypadku Sylveco - rewelacja:
I jak zwykle w przypadku Sylveco, nie trzeba się trudzić z googlowaniem składników. Firma, nie mając niczego do ukrycia, sama tłumaczy nam czym są poszczególne składniki:
Na ich miejscu też bym się tym chwaliła, bo jest z czego być dumnym. Sześć wspaniałych olejów w składzie, betulina, alantoina, aloes i lupeol, a do tego wszystkiego - hej, nie krzyczą na opakowaniu, że ich produkt nie zawiera PEG ani SLS ani parabenów! A nie zawiera. Choć mógłby, też bym go broniła i chwaliła.
Skąd właściwie ta moja sympatia do rokitnika? Kochani, ano stąd, że jest to nasz rodzimy surowiec o iście światowych właściwościach :)
Owoce rokitnika zawierają bardzo dużo różnych witamin, m.in. witaminę C, witaminy z grupy B, witaminę E, karotenoidy czyli prowitaminę A, witaminę P. Ponadto kwasy organiczne: jabłkowy, cytrynowy i winowy, olej tłusty a główne składniki to nienasycone kwasy tłuszczowe: olejowy, linolowy, izolinowy i linolenowy. Zawiera również antocyjany, flawonoidy, fosfolipidy, sterydy, garbniki, cukry, pektyny i sole mineralne.
Jaracie się jagodami goji lub acai? Płaćcie słono i gińcie, skoro nie znacie własnego bogactwa! :P
Tak, rokitnik jest jadalny, dawniej robiło się z niego dżemy czy nalewki, witaminizuje się nim wszelkiego rodzaju produkty żywnościowe.
Owoce rokitnika są naturalnym źródłem witaminy C i chociaż jest jej mniej niż np.w owocach róży, to nie ulega ona tak szybko rozkładowi ponieważ w rokitniku nie ma enzymu askorbinazy, która niszczy witaminę C. Owoce rokitnika nie tracą też swoich właściwości nawet przy dłuższym przechowywaniu.
Czy polecam? No ba! Nie tylko z uwagi na moją sympatię do firmy czy rokitnika - ten krem jest po prostu świetny. Nawiasem mówiąc, w Kolorówce również możecie dostać serum z rokitnikiem o świetnym składzie:
Jest to taki rodzaj serum, jakie lubię najbardziej - cztery drogocenne oleje + skwalan. Taki produkt można mieszać na dłoni ze wspomnianymi wcześniej żelami siarczkowym lub borowinowym, albo z żelem hialuronowym tworząc potężnie nawilżającą emulsję do masażu.
Zwróćcie uwagę na cenę - niektóre marki za taki skład liczą sobie ponad stówkę!
Serum świetnie będzie się uzupełniało z lekkim kremem rokitnikowym z Sylveco.
Serum świetnie będzie się uzupełniało z lekkim kremem rokitnikowym z Sylveco.
Ściskam i pozdrawiam
Arsenic
Kupiłam niedawno i czeka aż skończę krem z aloesem z iHerb :) Aż się doczekac nie mogę!
OdpowiedzUsuńja z sylveco uzywam "ciezkiego" kremu brzozowo- nagietkowego i jestem z niego bardzo zadowolona. Na lato pewnie zdecyduje sie na ktoras z lekkich opcji :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba ze producent nie obiecuje cudow na kiju w stylu -10 lat w miesiac itd.
Bardzo lubię te ich lekkie kremy, są świetne ;)
OdpowiedzUsuńMiałam ten kremik, moja cera bardzo go lubiła. Bardzo dobrze się wchłaniał i nie pozostawiał na skórze żadnej warstwy. Świetny kosmetyk i do tego niedrogi :)
OdpowiedzUsuńKupię w końcu sobie ten sylveco, kupię. Tłusty, betulinowy.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię rokitnikową serię Sylveco, a ten kremik jest najlepszy z tych trzech lekkich :)
OdpowiedzUsuńDla mnie faktycznie zbyt tłuściutki, dlatego mieszałam go z żelem aloesowym:)
OdpowiedzUsuńPo wielu pozytywnych recenzjach skusiłam się na Sylveco - ale lekki krem brzozowy :) pierwsze zetknięcie z jego zapachem trochę mnie otumaniło, ale generalnie jest OK :) na półce widziałam również Twojego dzisiejszego bohatera :) ale postawiłam na brzozę :)
OdpowiedzUsuńTo ja jeszcze dodam na pokuszenie, ze od 29/11 do 02/12 w SYLVECO dni darmowqej dostawy, dla zamówien od 20zł:-)))
OdpowiedzUsuńNiestety rokitnik nie przeszedł jednego z najtrudniejszych testów moich kosmetyków - testu długiego nosa małżonka. Cytuję:
OdpowiedzUsuń"Zauważyłaś może kiedyś, że zapach biegunki ma taką kwiatkową składową. I tę składową ma właśnie ten krem."
Uroki życia z człowiekiem o naprawdę wyczulonych zmysłach. Brzozowy bez rokitnika zyskał akceptację.
Polityka marketingowa Sylveco bardzo mi odpowiada - ot, robią dobre produkty i dają klientkom szansę przekonać się o tym samodzielnie, nie wciskając kitu.
OdpowiedzUsuńTakie proste, a takie fajne :) Też je uwielbiam!
OdpowiedzUsuńU mnie lekka warstewka jest, ale to żaden problem. Moja skóra go uwielbia!
OdpowiedzUsuńTeż go mam, najwyższy czas wyjąć i zużyć na te zimowo-kwasowe okazje ;)
OdpowiedzUsuńŻel aloesowy to też świetna metoda!
OdpowiedzUsuńOoooo, widzisz! :D :D
OdpowiedzUsuńHaha, cóż, na szczęście chociaż brzozowy zyskał aprobatę - też jest świetny!
OdpowiedzUsuńu mnie póki co w obrotach pomarańczowy krem fitomed, ale sylveco na 100% będzie następny, to kwestia tygodni. nie wiem czy wybiorę wersję z rokitnikiem (bo podobno może zostawiać pomarańczową poświatę na skórze....?) czy z nagietkiem, ale na pewno na zimę wybiorę bardziej treściwą wersję w słoiczku :)
OdpowiedzUsuńpoza tym, do kremów dodaję ostatnio żel borowinowy sulphur i muszę Ci przyznać rację, bo faktycznie wszystko się szybciej wchłania :) dzięki za ten patent!
No ba, każdy olej z tym żelem wygląda ładnie na cerze, w ten sposób zużywam nawet nietrafione i nielubiane produkty ;)
OdpowiedzUsuńU mnie krem ten nie zostawia żadnego koloru na twarzy.
a miałaś też wersję słoiczkową z rokitnikiem?
OdpowiedzUsuńdo cery mieszanej ale wrażliwej, z suchymi plackami i zimą często odwodnionej lepszy będzie rokitnik, nagietek czy po prostu betulinowy? bo w końcu nie wiem od którego zacząć :)
miałam tłuściocha i też o nim pisałam :) Jeśli męczy Cię tylko przesusz, to każdy z nich będzie dobry ;)
OdpowiedzUsuńwłaśnie podobno kremy sylveco fajnie odżywiają, natłuszczają i działają jako bariera na skórze, ale z samym nawilżaniem różnie bywa... mogłabyś polecić coś fajnego, dogłębnie nawilżającego? do wszystkiego już dodaje krem hialuronowy, d-panthenol, aloes, kombinuję z żelem borowinowym i inne takie.. a jak suche skórki były tak dalej są. peelingi enzymatyczne tez nie ogarniają. mam krem siarczkowy busko i szału nie ma (choć AZS na powiece wyleczył w kilka dni!). jestem naprawdę trudnym przypadkiem jeśli chodzi o nawilżenie i co bym nie zrobiła to i tak kończę z suchą skórą, ew. w bonusie z pryszczami. jeśli znasz jakieś cudo, które mogłoby mi pomóc to podpowiedz, proszę... :)
OdpowiedzUsuńA próbowałaś toniku z glukonolaktonem? Jeśli on nie nawilży, to nic Ci nie pomoże :P :P
OdpowiedzUsuńnie próbowałam! poczytałam już trochę i brzmi świetnie, nie wiem jak to się stało że glukonolakton umknął mojej uwadze, może to przez tą dziwną nazwę :) na pewno spróbuję, dziękuje Ci za pomoc :)
OdpowiedzUsuńZa to mojemu chyba nie podoba się zapach betuliny, bo nie ważne, którego użyję zawsze słyszę, że pachnę jak wymiociny. No cóż, będzie się musiał przyzwyczaić ;]
OdpowiedzUsuńTeż mam problem z suchymi skórkami i powiem Ci, że to niekoniecznie problem nawilżenia :/ Miła Pani zbadała mi kiedyś poziom nawilżenia takim urządzonkiem i wyniki były bardzo wysokie, zaskoczyłam samą konsultantkę. Teraz w okresie zimowym jest trochę gorzej (kaloryfery + mróz + klima WSZĘDZIE <3). Jednak suche skórki to nie wina złego nawilżenia! Mam alergię, często trę okolice nosa - może to to? Dermatolog stwierdziła u mnie "alergię na zimno" czyli, jak to określiła "upośledzenie w rogowaceniu naskórka", było to dawno, nie wgłębiłam się w temat i...teraz nie wiem, może tak to się objawia na twarzy? Chyba też się skuszę na tego gluta, który poleca Arsenic ;) Aktualnie używam toniku z małą ilością kwasu jabłkowego (polecany jako wstęp do kuracji kwasami), bo chciałam sprawdzić czy moja wrażliwa cera udźwignie takie złuszczanie no i nie wiem, twarz mam czerwoną i piekącą przez kilka godzin po użyciu (choć nie zawsze).
OdpowiedzUsuńJeden trop odrzucony, ale gdzie szukać dalej?
Ta warstewka która pozostaje na skórze trochę mnie przeraża. Nie lubię tego typu produktów;)
OdpowiedzUsuńNa tego typu kosmetyki zostawiające warstewkę polecam, jeśli tego nie lubisz, sprawdzić moc żelu borowinowego lub siarczkowego. Najbardziej tłusty krem zmieszany 1:1 z tym żelem wchłania się do matu. Sprawdzone na tłustych kremach z Sylveco i na olejach.
OdpowiedzUsuńhttp://arsenicmakeup.blogspot.com/2013/01/hypoalergiczny-zel-borowinowy-sulphur.html
http://arsenicmakeup.blogspot.com/2013/06/hypoalergiczny-zel-siarczkowy-do-ciaa.html
Nie twierdzę, że od razu masz biec i kupować krem z Sylveco oraz któryś z żeli, ale jest to opcja, o której warto pamiętać, gdy wpadnie Ci w ręce coś tłustego, co trudno Ci będzie zużyć a nie lubisz wyrzucania i marnotrawienia kosmetyków.
U mnie lepiej sprawdził się krem brzozowy, bardzo lubię Sylveco:)
OdpowiedzUsuń