Lekki krem rokitnikowy Sylveco + pomysł na uzupełnienie pielęgnacji




Zastanawiałam się jaki jest sens recenzowania tego produktu u siebie na blogu. Po pierwsze - wszyscy już wiedzą, że jestem rokitnikowym zboczeńcem i jeśli trafię na produkt z olejem lub ekstraktem z rokitnika w składzie, przepadłam, jestem za, daję 10/10 i rozpływam się w recenzji. Po drugie - mowa o Sylveco, a więc polskiej firmie, którą darzę przeogromną sympatią i szacunkiem za... no, za wszystko. Od świetnych produktów poczynając, poprzez design aż po kontakt z "fanami" na Facebooku. 
Ale z drugiej strony tak sobie myślę: no bez sensu, na moim blogu miałoby nie być recenzji produktu, którego zużyłam właśnie kolejne opakowanie, i do którego z pewnością wrócę?


Krem jest faktycznie lekki, no, lżejszy od swojego tłuściutkiego brata (KLIK!), niemniej na niektórych cerach potrafi zostawić warstewkę ochronną. Dla mnie to dobrze, a tym, którym to nie odpowiada, przypominam o magicznych właściwościach żelu borowinowego oraz żelu siarczkowego, które - dodane w stosunku 1:1 do jakiegokolwiek kremu - sprawiają, że ten wchłania się natychmiast i nie zostawia tejże właśnie tłustawej powłoczki. 


Sprawdzone, u mnie lekki rokitnikowy zmieszany z żelem borowinowym powodował, że skóra wręcz domagała się więcej olejów. Jest to dobra opcja na nawilżenie skóry przed wykonaniem porannego makijażu, a także dla osób lubiących pod filtry coś jeszcze skórze zapodać.

Skład? Jak zwykle w przypadku Sylveco - rewelacja:



I jak zwykle w przypadku Sylveco, nie trzeba się trudzić z googlowaniem składników. Firma, nie mając niczego do ukrycia, sama tłumaczy nam czym są poszczególne składniki:



Na ich miejscu też bym się tym chwaliła, bo jest z czego być dumnym. Sześć wspaniałych olejów w składzie, betulina, alantoina, aloes i lupeol, a do tego wszystkiego - hej, nie krzyczą na opakowaniu, że ich produkt nie zawiera PEG ani SLS ani parabenów! A nie zawiera. Choć mógłby, też bym go broniła i chwaliła.

Skąd właściwie ta moja sympatia do rokitnika? Kochani, ano stąd, że jest to nasz rodzimy surowiec o iście światowych właściwościach :)
Owoce rokitnika zawierają bardzo dużo różnych witamin, m.in. witaminę C, witaminy z grupy B, witaminę E, karotenoidy czyli prowitaminę A, witaminę P. Ponadto kwasy organiczne: jabłkowy, cytrynowy i winowy, olej tłusty a główne składniki to nienasycone kwasy tłuszczowe: olejowy, linolowy, izolinowy i linolenowy. Zawiera również antocyjany, flawonoidy, fosfolipidy, sterydy, garbniki, cukry, pektyny i sole mineralne.

Jaracie się jagodami goji lub acai? Płaćcie słono i gińcie, skoro nie znacie własnego bogactwa! :P
Tak, rokitnik jest jadalny, dawniej robiło się z niego dżemy czy nalewki, witaminizuje się nim wszelkiego rodzaju produkty żywnościowe.



Owoce rokitnika są naturalnym źródłem witaminy C i chociaż jest jej mniej niż np.w owocach róży, to nie ulega ona tak szybko rozkładowi ponieważ w rokitniku nie ma enzymu askorbinazy, która niszczy witaminę C. Owoce rokitnika nie tracą też swoich właściwości nawet przy dłuższym przechowywaniu.

Czy polecam? No ba! Nie tylko z uwagi na moją sympatię do firmy czy rokitnika - ten krem jest po prostu świetny. Nawiasem mówiąc, w Kolorówce również możecie dostać serum z rokitnikiem o świetnym składzie:





Jest to taki rodzaj serum, jakie lubię najbardziej - cztery drogocenne oleje + skwalan. Taki produkt można mieszać na dłoni ze wspomnianymi wcześniej żelami siarczkowym lub borowinowym, albo z żelem hialuronowym tworząc potężnie nawilżającą emulsję do masażu. 
Zwróćcie uwagę na cenę - niektóre marki za taki skład liczą sobie ponad stówkę!
Serum świetnie będzie się uzupełniało z lekkim kremem rokitnikowym z Sylveco.

Ściskam i pozdrawiam
Arsenic

29 komentarzy:

  1. Kupiłam niedawno i czeka aż skończę krem z aloesem z iHerb :) Aż się doczekac nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja z sylveco uzywam "ciezkiego" kremu brzozowo- nagietkowego i jestem z niego bardzo zadowolona. Na lato pewnie zdecyduje sie na ktoras z lekkich opcji :)
    Bardzo mi sie podoba ze producent nie obiecuje cudow na kiju w stylu -10 lat w miesiac itd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię te ich lekkie kremy, są świetne ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam ten kremik, moja cera bardzo go lubiła. Bardzo dobrze się wchłaniał i nie pozostawiał na skórze żadnej warstwy. Świetny kosmetyk i do tego niedrogi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kupię w końcu sobie ten sylveco, kupię. Tłusty, betulinowy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię rokitnikową serię Sylveco, a ten kremik jest najlepszy z tych trzech lekkich :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie faktycznie zbyt tłuściutki, dlatego mieszałam go z żelem aloesowym:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Po wielu pozytywnych recenzjach skusiłam się na Sylveco - ale lekki krem brzozowy :) pierwsze zetknięcie z jego zapachem trochę mnie otumaniło, ale generalnie jest OK :) na półce widziałam również Twojego dzisiejszego bohatera :) ale postawiłam na brzozę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To ja jeszcze dodam na pokuszenie, ze od 29/11 do 02/12 w SYLVECO dni darmowqej dostawy, dla zamówien od 20zł:-)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety rokitnik nie przeszedł jednego z najtrudniejszych testów moich kosmetyków - testu długiego nosa małżonka. Cytuję:
    "Zauważyłaś może kiedyś, że zapach biegunki ma taką kwiatkową składową. I tę składową ma właśnie ten krem."
    Uroki życia z człowiekiem o naprawdę wyczulonych zmysłach. Brzozowy bez rokitnika zyskał akceptację.

    OdpowiedzUsuń
  11. Polityka marketingowa Sylveco bardzo mi odpowiada - ot, robią dobre produkty i dają klientkom szansę przekonać się o tym samodzielnie, nie wciskając kitu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Takie proste, a takie fajne :) Też je uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie lekka warstewka jest, ale to żaden problem. Moja skóra go uwielbia!

    OdpowiedzUsuń
  14. Też go mam, najwyższy czas wyjąć i zużyć na te zimowo-kwasowe okazje ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Żel aloesowy to też świetna metoda!

    OdpowiedzUsuń
  16. Haha, cóż, na szczęście chociaż brzozowy zyskał aprobatę - też jest świetny!

    OdpowiedzUsuń
  17. u mnie póki co w obrotach pomarańczowy krem fitomed, ale sylveco na 100% będzie następny, to kwestia tygodni. nie wiem czy wybiorę wersję z rokitnikiem (bo podobno może zostawiać pomarańczową poświatę na skórze....?) czy z nagietkiem, ale na pewno na zimę wybiorę bardziej treściwą wersję w słoiczku :)

    poza tym, do kremów dodaję ostatnio żel borowinowy sulphur i muszę Ci przyznać rację, bo faktycznie wszystko się szybciej wchłania :) dzięki za ten patent!

    OdpowiedzUsuń
  18. No ba, każdy olej z tym żelem wygląda ładnie na cerze, w ten sposób zużywam nawet nietrafione i nielubiane produkty ;)
    U mnie krem ten nie zostawia żadnego koloru na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  19. a miałaś też wersję słoiczkową z rokitnikiem?
    do cery mieszanej ale wrażliwej, z suchymi plackami i zimą często odwodnionej lepszy będzie rokitnik, nagietek czy po prostu betulinowy? bo w końcu nie wiem od którego zacząć :)

    OdpowiedzUsuń
  20. miałam tłuściocha i też o nim pisałam :) Jeśli męczy Cię tylko przesusz, to każdy z nich będzie dobry ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. właśnie podobno kremy sylveco fajnie odżywiają, natłuszczają i działają jako bariera na skórze, ale z samym nawilżaniem różnie bywa... mogłabyś polecić coś fajnego, dogłębnie nawilżającego? do wszystkiego już dodaje krem hialuronowy, d-panthenol, aloes, kombinuję z żelem borowinowym i inne takie.. a jak suche skórki były tak dalej są. peelingi enzymatyczne tez nie ogarniają. mam krem siarczkowy busko i szału nie ma (choć AZS na powiece wyleczył w kilka dni!). jestem naprawdę trudnym przypadkiem jeśli chodzi o nawilżenie i co bym nie zrobiła to i tak kończę z suchą skórą, ew. w bonusie z pryszczami. jeśli znasz jakieś cudo, które mogłoby mi pomóc to podpowiedz, proszę... :)

    OdpowiedzUsuń
  22. A próbowałaś toniku z glukonolaktonem? Jeśli on nie nawilży, to nic Ci nie pomoże :P :P

    OdpowiedzUsuń
  23. nie próbowałam! poczytałam już trochę i brzmi świetnie, nie wiem jak to się stało że glukonolakton umknął mojej uwadze, może to przez tą dziwną nazwę :) na pewno spróbuję, dziękuje Ci za pomoc :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Za to mojemu chyba nie podoba się zapach betuliny, bo nie ważne, którego użyję zawsze słyszę, że pachnę jak wymiociny. No cóż, będzie się musiał przyzwyczaić ;]

    OdpowiedzUsuń
  25. Też mam problem z suchymi skórkami i powiem Ci, że to niekoniecznie problem nawilżenia :/ Miła Pani zbadała mi kiedyś poziom nawilżenia takim urządzonkiem i wyniki były bardzo wysokie, zaskoczyłam samą konsultantkę. Teraz w okresie zimowym jest trochę gorzej (kaloryfery + mróz + klima WSZĘDZIE <3). Jednak suche skórki to nie wina złego nawilżenia! Mam alergię, często trę okolice nosa - może to to? Dermatolog stwierdziła u mnie "alergię na zimno" czyli, jak to określiła "upośledzenie w rogowaceniu naskórka", było to dawno, nie wgłębiłam się w temat i...teraz nie wiem, może tak to się objawia na twarzy? Chyba też się skuszę na tego gluta, który poleca Arsenic ;) Aktualnie używam toniku z małą ilością kwasu jabłkowego (polecany jako wstęp do kuracji kwasami), bo chciałam sprawdzić czy moja wrażliwa cera udźwignie takie złuszczanie no i nie wiem, twarz mam czerwoną i piekącą przez kilka godzin po użyciu (choć nie zawsze).
    Jeden trop odrzucony, ale gdzie szukać dalej?

    OdpowiedzUsuń
  26. Ta warstewka która pozostaje na skórze trochę mnie przeraża. Nie lubię tego typu produktów;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Na tego typu kosmetyki zostawiające warstewkę polecam, jeśli tego nie lubisz, sprawdzić moc żelu borowinowego lub siarczkowego. Najbardziej tłusty krem zmieszany 1:1 z tym żelem wchłania się do matu. Sprawdzone na tłustych kremach z Sylveco i na olejach.
    http://arsenicmakeup.blogspot.com/2013/01/hypoalergiczny-zel-borowinowy-sulphur.html
    http://arsenicmakeup.blogspot.com/2013/06/hypoalergiczny-zel-siarczkowy-do-ciaa.html
    Nie twierdzę, że od razu masz biec i kupować krem z Sylveco oraz któryś z żeli, ale jest to opcja, o której warto pamiętać, gdy wpadnie Ci w ręce coś tłustego, co trudno Ci będzie zużyć a nie lubisz wyrzucania i marnotrawienia kosmetyków.

    OdpowiedzUsuń
  28. U mnie lepiej sprawdził się krem brzozowy, bardzo lubię Sylveco:)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger