DIY: Złocisty czyścik w proszku - skóra tłusta, mieszana i wrażliwa
Przychodzę dziś do Was z pomysłem na serię przepisów na tego typu czyściki do twarzy w proszku - dla różnych rodzajów cery. Pomysł wpadł mi do głowy gdy zastanawiałam się nad tym, co najmocniej przeszkadza mi w używaniu tego typu samorobionych czyścików. Wiecie o co chodzi - mieszamy glinkę z ziołami i tym myjemy twarz. Pomysł przedni, ale w praktyce wychodzi topornie: duże cząstki ziół nie trzymają się skóry i pełnią jedynie fuknkcję "wkurzacza" podczas mycia wanny, glinka nie chce się gładko rozsmarowywać i albo odpada grudami dołączając do paprochów ziołowych, albo wręcz przeciwnie, spływa z twarzy i cieknie po rękach gdy dodamy zbyt wiele wody. Formuła tego typu czyścików zwykle więc nie pozwala na porządne oczyszczenie twarzy czy zrelaksowanie się, postanowiłam więc przepis ten udoskonalić.
No i jak to u mnie - bazuję na prostych rozwiązaniach i na tym, aby nie było w składzie wypełniaczy. Inaczej mówiąc, każdy składnik jest tym aktywnym.
Poniższy przepis na żółciutki, słoneczny czyścik dedykowany jest przede wszystkim cerom tłustym i mieszanym, ale takim, które borykają się często z podrażnieniami. Świetnie sprawdzi się również na tzw. cerze palacza - gdy skóra jest szara, zmęczona, ewidentnie potrzebująca ożywienia, dodania blasku.
Czyścik ten, regularnie stosowany, bardzo ładnie wygładza fakturę skóry, poprawia jej koloryt i gasi wszelkie podrażnienia, reguluje też pracę gruczołów łojowych, dzięki czemu cera mieszana zaczyna wyglądać całkiem normalnie, a tłusta może nieco odetchnąć.
Ale przede wszystkim, produkt ten wspaniale "karmi" naszą cerę dzięki bogactwu minerałów zawartych w żółtej glince.
Skład złocistego czyścika w proszku (ok 10 gramów):
- Glinka żółta – 7,8 g
- Suszone kwiaty nagietka – 1 g
- Sodium Cocoyl Isethionate – 1 g
- Bromelaina – 0,2 g
- korund – opcjonalnie nawet do 50% (pół na pół z glinką, po 3,9 g)
Wszystkie składniki Wam podlinkowałam bezpośrednio do sklepów, z których pochodzą aby było łatwiej je odnaleźć. Nagietek można dostać już nie tylko w aptece, ale teraz już w niemal każdym sklepie spożywczym. Nie dam sobie ręki uciąć, ale możliwe, że mój pochodzi z Lewiatana lub Biedronki. Nagietek doskonale regeneruje skórę, pomaga uporać się z niemal wszystkimi jej niedoskonałościami – zaskórnikami, trądzikiem, łuszczeniem się, przeciwdziała rozstępom. Likwiduje szorstkość skóry, nawilża i zmiękcza. Działa też wygładzająco i ochronnie dzięki właściwościom antyoksydacyjnym.
Korund jest składnikiem całkowicie opcjonalnym. Bez niego czyścik nadal czyści i jest wspaniały :) Jest to opcja po prostu dla osób lubiących porządne złuszczanie. Ale i bez niego czyścik ładnie złuszcza, dzięki dodatkowi bromalainy, o której rozpisywałam się tutaj: KLIK!
Ponadto w składzie mamy kokoiloizetionian sodowy - detergent w proszku, który sprawia, że używanie czyścika jest bajecznie przyjemne i proste. Dzięki niemu nasz czyścik po kontakcie z wodą zamienia się w delikatną, lekko pieniącą się maź, doskonale trzymającą się skóry.
Co więcej, sprawia on, że czyścik faktycznie czyści i pomaga także spłukać problematyczną glinkę wraz z kwiatami z twarzy.
Jak zrobić? Cóż, przygotujcie się bo to będzie ekstremalnie skomplikowane - wszystkie odważone składniki mieszamy i wrzucamy do ładnego słoiczka. Gotowe. Jeśli nie macie wagi, można ważyć "na oko" :) Czyli dwie saszetki nagietka (koniecznie zmielić w młynku! Bez torebek jednakowoż...), tyle samo detergentu, opakowanie 10 g żółtej glinki a bromelainą oprószyć trochę całość. Serio, to też jest dobry przepis ;)
Dlaczego w proszku? Ano dlatego, że od jakiegoś czasu kombinuję właśnie nad wrzuceniem bromelainy do jakiejś receptury, ale blokuje mnie to, że ona po 15 minutach kontaktu z wodą traci swoje właściwości i staje się bezużytecznym wypełniaczem.
Również dlatego, że to jest wygodne - taki czyścik robi się w dwie minuty (w tym minuta na przekopanie szafki w poszukiwaniu glinki!) i używa równie bezstresowo: ot, na zwilżone dłonie wysypujemy odrobinę proszku i rozrabiamy (tymi mokrymi łapkami) na piankę, którą następnie nakładamy na twarz.
Również dlatego, że to jest wygodne - taki czyścik robi się w dwie minuty (w tym minuta na przekopanie szafki w poszukiwaniu glinki!) i używa równie bezstresowo: ot, na zwilżone dłonie wysypujemy odrobinę proszku i rozrabiamy (tymi mokrymi łapkami) na piankę, którą następnie nakładamy na twarz.
Czyścik jak najbardziej może i powinien być stosowany jako maseczka! A więc nakładamy i zostawiamy (lub masujemy!) na twarzy przez ok. 10-15 minut, po czym spłukujemy letnią wodą.
Jeśli zdecydujecie się na opcję czysto enzymatyczną i bez korundu, wówczas polecam na maseczkę położyć zwilżoną gazę, ponieważ ma ona tendencję do dość szybkiego wysychania na twarzy - a to ani przyjemne ani korzystne dla wrażliwej cery nie jest.
Jeśli macie w czyściku korund, przez 10-15 minut trwania zabiegu polecam delikatnie twarz masować.
Po spłukaniu twarz jest wyraźnie gładsza - chwalmy bromelainę! I jędrniejsza, jakaś taka zdyscyplinowana bardziej. Okrutnie podoba mi się fakt, że można dzięki niemu jednocześnie czerpać korzyści z żółtej glinki i bromelainy - to jest fakt nie do przecenienia i rozumie to każda z Was, która lubi i często robi maseczki ale ma wieczny dylemat: co teraz? Zwłaszcza gdy cera woła o wszystko.
No a poza wszystkim - czyścik czyści. Nie aż tak, że skóra skrzypi, ale jest czyściutka, zaskórniki znikają z pola widzenia, pory przestają być aż tak widoczne. Ponownie, tak trochę nieśmiało, promienieję z dumy, że stworzyłam tak fajny przepis, dlatego się dzielę - prosty jest, dacie radę, więc korzystajcie! :)
Ściskam mocno i zapraszam już na kolejne odcinki - niech no tylko dorwę te zioła, które sobie upatrzyłam ;)
Arsenic