Chusteczki Jelid do zmywania paznokci - tragedii nie ma
Tak, ja również się na nie skusiłam :) Bo czemu by nie? Pomysł marki Flopharma aby stworzyć podręczne chusteczki do zmywania lakieru z paznokci jest bardzo dobry - szczególnie, jeśli planujecie wyjazd lub po prostu chcecie mieć awaryjnie w torebce poręczną pomoc "na wszelki wypadek". Opakowanie chusteczek znacznie łatwiej jest wrzucić do torebki niż całą butlę zmywacza, który dodatkowo śmierdzi niemiłosiernie. Chusteczki Jelid nie śmierdzą, nie zawierają acetonu a dodatkowo mają w składzie olej kokosowy, który pielęgnuje nasze paznokcie.
Pech chciał, że chusteczki te trafiły na naprawdę opornego zawodnika. Zwykle noszę na paznokciach czerń lub czerwień (względnie oczopląsowy róż), dodatkowo ozdobione jakimś brokatem. Zmywacz z BeBeauty, którego używam zazwyczaj, niekiedy nie radzi sobie dobrze z takim combo, zwłaszcza że pod warstwami lakieru i brokatu zwykle u mnie są dwie warstwy lakieru bazowego, a na tym wszystkim jeszcze jakiś top, dzięki czemu całość jest trwała i nie muszę sobie zawracać głowy paznokciami co drugi dzień.
W klasycznym sposobie zmywania paznokci nie ma chyba punktu, który bym lubiła - nie znosi też tego mój Mężczyzna, bo przez długi czas potem jeszcze w mieszkaniu czuć zapach zmywacza. Zwykle też do tej operacji zużywam sporą ilość papieru toaletowego lub chusteczek higienicznych - zresztą, wiecie jak to jest. Chcąc domyć paznokcie do czysta po prostu trzeba wziąć kolejny kawałek papieru, i kolejny...
Chusteczki Jelid są pakowane pojedynczo. Producent obiecuje nam, że jedna chusteczka wystarcza do zmycia 10 paznokci, czyli jedna podwójna saszetka teoretycznie załatwia sprawę mani- i pedicure.
Sprawdziłam - tak, jedna chusteczka jest w stanie zmyć jakiś delikatny, mało inwazyjny kolor bez brokatu z dziesięciu paznokci. Bez większych problemów zmyłam dzisiaj z paznokci u stóp szaraka z GOSH jedną chusteczką.
W przypadku combo składającego się z dwóch warstw lakieru bazowego, dwóch warstw czarnego lakieru z drobinami z Avon, jednej warstwy brokatu Catrice i bezbarwnego topa tej samej marki jednak miałam wątpliwości.
Cała rzecz polega na tym, że trzeba przełamać niechęć do zmywania paznokci brudną chusteczką. One świetnie wgryzają się w lakier i absorbują go, dzięki czemu nawet totalnie czarną od lakieru chusteczką nadal można zmywać paznokcie bez uciapania się lakierem po pachy. Ręce pozostają czyste! Jest to więc zupełnie co innego, niż to, co znamy z tradycyjnej metody, gdzie brudny od lakieru kawałek papieru brudzi wszystkie palce po kolei, zamiast zmywać lakier.
Niemniej, czarny lakier z brokatem wymagał użycia dwóch chusteczek, aby domyć z lakieru wszystkie dziesięć paznokci. A to i tak niezły wynik, bo byłam nastawiona raczej sceptycznie gdy wyjęłam z opakowania pierwszą chusteczkę i zobaczyłam jakie to jest maleństwo, w istocie niezbyt mokre od płynu, którym jest nasączone.
Ten olej kokosowy w składzie czuć naprawdę - i mam tutaj na myśli jego działanie na skórę i paznokcie. Skóra nie jest aż biała z wysuszenia, co znamy gdy zmywamy pazury silnymi, acetonowymi zmywaczami, lecz pozostaje miękka - to dobrze rokuje kondycji paznokci.
Jestem dość pozytywnie zaskoczona i kilka saszetek już wylądowało w moich torebkach, żeby były pod ręką w razie czego.
Dodatkowo, kupując te chusteczki - jak i inne produkty marki Flopharma - wspieracie fundację Wcześniak Rodzice Rodzicom, o czym dowiedziałam się dosłownie przed chwilą, googlując nazwę marki.
Mieliście? Używacie? Jak wrażenia?
Ściskam
Arsenic
tragedia jest z opakowaniem hahahaha :D ale produkt mało korzystnie wychodzi, wolę już swój zmywacz z essence :D W podróż bym jednak zabrała :)
OdpowiedzUsuńNie no, te saszetki są całkiem wygodne.
OdpowiedzUsuńale w domu to jednak wolę zwykły zmywacz, wychodzi korzystniej :)
OdpowiedzUsuńJasne, że tak - ja też w domu jednak wolę tradycyjny zmywacz. Jednak ten z bebeauty mi nie podchodzi, a ten z essence wspominam bardzo źle wręcz. Masz może coś godnego polecenia poza tymi dwoma?
OdpowiedzUsuńKiedyś używałam z Sally Hansen w tej dużej butelce, ale od jakiś 2 lat używam essence (ten fioletowy) i dla mnie jest rewelka :) Bebeauty, ani żaden inny mi nie służył...
OdpowiedzUsuńDzięki, spróbuję Sally Hansen w takim razie. Essence oczywiście pomyliłam z Eveline! ;) Miałaś go? Tragedia, zmywacz, który niczego nie zmywał.
OdpowiedzUsuńEssence świetny, serio. Eveline okropny - masz rację! Zaadaptowałam sobie jedynie opakowanie z pompką od niego :)))
OdpowiedzUsuńmam te chusteczki, ale jeszcze dobrze się z nimi nie zapoznałam :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że faktycznie jest to fajny gadżet w jakiejś podróży, w domu stawiałabym jednak raczej na tradycyjny zmywacz :)
OdpowiedzUsuńRównież dostałam te chusteczki, jak zobaczyłam ich wielkość to się załamałam, ale jednak dają radę!
OdpowiedzUsuńMnie faktycznie zaskoczyły i to bardzo pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńHej przez przypadek natrafiłam na twojego bloga i muszę przyznać, że bardzo mnie zaciekawił. Widać, że masz pojęcie o czym piszesz i już kilka pomysłów znalazłam, które mam zamiar wprowadzić w swoje życie ;) Zastanawiałam się natomiast, czy próbowałaś może olejku rokitnikowego jako dodatku do kosmetyków? W sieci jest mnóstwo postów o jego cudownych właściwościach, ale w sumie bez konkretów odnośnie stosowania zewnętrznego, a posiadam taki olejek i zastanawiam się jak go stosować, żeby faktycznie przynosił efekty. Gdybyś miała już z nim do czynienia, albo zdecydowała się go przetestować, to byłabym wdzięczna za stosowną notkę, a tymczasem zabieram sie za poprzednie posty ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei używam zmywacza z Isany (taki zielony, dostępny w Rossmannie) i jestem bardzo zadowolona. Dobrze zmywa, a i cenowo jest okay :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei używam zmywacza z Isany (taki zielony, dostępny w Rossmannie) i jestem bardzo zadowolona. Dobrze zmywa, a i cenowo jest w porządku :)
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że właśnie znalazłam twój post o paście do zębów z rokitnikiem, ale interesuje mnie bardziej jego zastosowanie na cerę i/lub włosy. Do czego go dodawać, jak często używać i na co faktycznie pomoże.
OdpowiedzUsuńKochana, trafiłaś dobrze, bo rokitnik - jako roślina w całości - to mój absolutny ulubieniec i zawsze jestem bardziej skłonna sprawdzić działanie kosmetyku, jeśli ma on w składzie również olej lub ekstrakt z rokitnika. Takiego mam prywatnego bzika po prostu :)
OdpowiedzUsuńCo do oleju rokitnikowego w czystej postaci - z uwagi na jego barwę jak i zdolność nadawania tej barwy wszystkiemu, czego dotknie, raczej poleca się stosować go jako dodatek niż solo. W jakim stężeniu - to już zależy od Ciebie, od tego ile jesteś w stanie znieść :)
Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że olej ten ma najlepsze działanie na skórze przede wszystkim dojrzałej i/lub narażonej na działanie UV czy dymu papierosowego. W pozostałych przypadkach działanie - owszem, będzie - lecz nie tak spektakularne.
Proponuję dodać go do swojego kremu, nawet na bieżąco, na dłoni mieszając odrobinę kremu z paroma kroplami oleju. Ewentualnie możesz zastosować moją ulubioną metodę łączenia olejów w pielęgnacji z żelem hialuronowym lub borowinowym - na dłoni mieszam w równych proporcjach olej ze wspomnianym żelem, jednym lub drugim. Powstanie lekka emulsja, którą wklepuję w twarz wykonując lekki masaż.
Na włosy go jeszcze nie stosowałam, ale bardzo, ale to bardzo byłoby mi go szkoda nakładać na całą długość włosów i zapewne stosowałabym go jedynie do masażu skóry głowy - na czym zresztą i same włosy lepiej skorzystają z uwagi na bogactwo witamin i minerałów w tym oleju.
Dziękuję bardzo, zaraz zabieram sie za czytanie :) A co do stosowania na włosy, to ja przez jakis czas dodawałam kilka kropli olejku do maski, ale potem przeczytałam gdzieś, że może on wysuszać włosy (chociaż wcześniej czytałam, że właśnie nawilża), więc przestałam, dlatego pytałam, bo nie stosowałam go długo i nie zauważyłam wtedy żadnych zmian w stanie moich włosów. A sam olejek jest bardzo tani w atekach na Ukrainie (ok. 2.50 w przeliczeniu na nasze), więc jeśli jest choć w połowie wspaniały jak wszyscy o nim mówią, to nic tylko korzystać. Wkażdym razie, jeszcze raz dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam te chusteczki i jestem z nich zadowolona. Rzadko noszę brokaty, więc obietnice producenta znajdują u mnie pokrycie. Jedna chusteczka usuwa emalię z 10 paznokci. Początkowo miałam problem, żeby przełamać się i dalej używać brudnej, czerwonej chusteczki. Bałam się, że pozostawi ona na skórze czerwone plamy, tymczasem nic takiego się nie stało.
OdpowiedzUsuńciekawe ciekawe :P
OdpowiedzUsuńHej, piszesz że zmywasz lakier za pomocą chusteczek, To chyba najmniej wygodny sposób o jakim słyszałam. Chusteczki (papier) bardzo nasiąkają, szybko schną a na dodatek się rwą. Może warto byłoby spróbować po prostu zmywać paznokcie wacikiem kosmetycznym albo po prostu kawałkiem waty (choć ta na brokatach gorzej się sprawdza i lubi zostawiać dużo kłaczków). Papier to był na prawdę jeden z najmniej satysfakcjonujących mnie sposobów.
OdpowiedzUsuńPróbowałam wacikami, ale dla mnie to było jakimś koszmarem - te kłaczki włażące i przyczepiające się wszędzie... brrr!
OdpowiedzUsuńChusteczki i papier się rwą, ale tylko jeśli trę paznokcie zbyt długo/intensywnie. Jeśli tylko je przykładam do paznokci i odczekuję aż lakier łaskawie zejdzie - jest ok. Z brokatem radzę sobie w ten sposób, że maluję go warstwą bezbarwnego topa. Gdy brokat nie jest ostatnią, wierzchnią warstwą na paznokciu, znacznie łatwiej jest mi go zmyć. Oczywiście, mówimy o sytuacji gdy z kolei pod brokatem również coś jest, jakiś lakier lub baza. Długo trwało nim do tego doszłam :)
po przeczytaniu Twojego Bloga zaczęłam się rozglądać za tymi wacikami i znalazłam je w aptece. Kupiłam 2 szt na spróbowanie i moim zdaniem są na prawdę w porządku. Zainwestowałam jeszcze w 6 szt i noszę je w każdej torebce na wszelki wypadek :)
OdpowiedzUsuń