1001 Indygo Nights - makijaż mineralny
Wreszcie przyszedł czas pobawić się cieniem mineralnym, który ostatnio ubarwił życie dwunastu zwycięzcom mojego ostatniego rozdania :)
Tym razem jest to propozycja głównie dla posiadaczek brązowych oczu, ale nie tylko - tak ciemny, nasycony granat równie pięknie podkreśli także niebieskie czy szare oczy. Oraz zielone ;)
Jest to taki odcień granatu, który nie jest zbyt krzykliwy - przydymione indygo, mieniące się delikatnie błękitnymi drobinkami.
To przecudny cień, który podczas rozcierania staje się prawie całkowicie matowy i grafitowy tworząc uroczy dymek jako zamknięcie całego makijażu.
I tym razem uznałam, że cały makijaż będzie się opierał wyłącznie na tym jednym cieniu. Postawiłam natomiast na nietypowe rozświetlenie.
W tym celu rozrobiłam mikę Starluster z płynem Duraline. Starluster mieni się bardzo silnym, perłowym blaskiem, przez co daje naprawdę silne, zimne rozświetlenie.
Starluster
Drobnym pędzelkiem namalowałam po trzy świetliste kropeczki w wewnętrznych kącikach oczu, a potem jeszcze tak z kilkadziesiąt tuż przy nosie, aż pod brwi.
Nie mogłam się oprzeć tandetnemu skojarzeniu z rozgwieżdżonym, nocnym niebem - stąd też nazwa makijażu.
Mężczyzna pokiwał i mruknął z aprobatą na jego widok. Wyraził także nadzieję, iż pomaluję się tak na jakąś imprezę ;) Cóż, makijaż do trudnych nie należy - jeden cień, kreska i trochę kropek - więc czemu nie.
Obejrzyjcie tutorial do tego makijażu:
A jak się spisuje ten cień u tych z Was, które go ostatnio wygrały? Stworzyłyście z jego pomocą jakieś makijaże? Jeśli tak, chętnie zobaczę jak wygląda cień w różnych makijażach.
Pozdrawiam Was gorąco
Arsenic