Lawendowa pielęgnacja na jesień - Dworzysk, Biolaven i nowa marka: Wooden Spoon



Nigdy specjalnie nie przygotowuję się do jesieni, jeśli chodzi o zmianę makijażu czy pielęgnacji. Być może chętniej wówczas noszę tzw. killery wśród perfum, które w upały zdecydowanie są mniej fajne. Nieszczególnie też lubię jesień i nie mam ustalonego "rytuału przejścia" ani motywu przewodniego. A tymczasem okazuje się, że w tym roku, zupełnie nieświadomie, zaczęłam gromadzić wokół siebie kosmetyki - ale nie tylko - pachnące lawendą. Przeczytajcie o cudownie rozpieszczającej pielęgnacji włosów, ciała i zmysłów z lawendowym motywem przewodnim. W bonusie kilka słów o nowej, bułgarskiej marce produkującej naturalne kosmetyki - Wooden Spoon.

Zioło na jesienną deprechę - lawenda! :)
DIY: Magiczne mydełko shea o zapachu lawendy, imbiru i jałowca
DIY: Lawendowa mgiełka do włosów z olejem jojoba
Al Haramain Black - piękne tło dla lawendy i bergamoty

Szampon Biolaven już kiedyś miałam i byłam z niego zadowolona. Dobrze myje, pieni się jak trzeba, jest bardzo łagodny a przy tym wydajny. Brałam go więc jako pewniak i rzeczywiście nic się w tej kwestii nie zmieniło. Ale już pod prysznicem uderzyła mnie jednak pewna subtelna zmiana: zapach! Pamiętacie jak linia Biolaven wchodziła na rynek i wszyscy spodziewali się, że kosmetyki te będą pachniały lawendą? A pamiętacie ten jęk zawodu kiedy okazało się, że - owszem - pachną ładnie, ale bardziej winogronowo niż lawendowo? Cóż, wygląda mi na to, że marka ponownie posłuchała opinii ludu i coś tam pokombinowała z kompozycją zapachową. Teraz zarówno szampon jak i odżywka Biolaven pachną nieco bardziej lawendowo niż pierwotnie. I ta zmiana bardzo mi przypadła do gustu!



Szampon ma konsystencję lekkiego, ale nie wodnistego, żelu. Dzięki takiemu rozwiązaniu jest po prostu mega wygodny w użyciu - nie spływa między palcami, łatwo go można spienić i wmasować w skórę głowy. Skład bardzo prosty, elegancki, oparty na łagodnych detergentach, z dodatkiem oleju z pestek winogron,  pantenolu oraz protein z owsa. Bardzo go lubię, ponieważ nigdy mnie nie skrzywdził, pięknie domywa wszelkie moje olejowe eksperymenty a teraz jeszcze dodatkowo pięknie pachnie lawendą. A przy tym jego wydajność jest zadowalająca. No, nie mam zastrzeżeń. 

Odżywka z tej serii jest dla mnie nowością. Przyznaję, że w kwestii pielęgnacji włosów w pewnym momencie poszłam z rezygnacją na łatwiznę, widząc że i tak nic nie daje zadowalających efektów. Moje włosy na przestrzeni 2-3 ostatnich lat przeszły niesamowitą metamorfozę. Z prostych, gładkich, jędrnych i ciężkich drutów, których mogłam nie myć tygodniami i nadal wyglądały świetnie, zmieniły się w mocno skręcone z wysuszenia, puszące się, matowe i szorstkie piórka. Tak, wszystko to przy tej całej mojej zaawansowanej pielęgnacji, przy olejowaniu, maskach, ziołach, itd. Dało mi to zresztą do myślenia, że może jednak faktycznie sama pielęgnacja, same kosmetyki to w istocie czubeczek góry lodowej, a za faktyczny stan naszej skóry, włosów i - ogólnie - za młody wygląd odpowiadają po prostu hormony oraz szeroko pojęte zdrowie. 



Cukier w odżywce do włosów - a na cóż on tam jest?
Szampon lawendowy Bentley Organic i zestaw ratunkowy do włosów
DIY: zielony majonez na włosy

Swati - nowa marka Indygo i olejów do włosów

W którymś momencie więc poszłam na łatwiznę, kupiłam litr Kallosa, później kolejny i następny, i postanowiłam się nie przejmować więcej kwestią odżywek do włosów. Nic się nie zmieniło w kwestii mojej rutyny pielęgnacyjnej - nadal włosy regularnie olejowałam, nakładałam maski, piłam ziola, a odżywkę trzymałam na włosach nie przez 30 sekund, tylko - grzecznie - co najmniej 10-15 minut, cierpliwie wówczas rozczesując moje nowe, skręcone strąki pokryte odżywką. I wiecie co? Po kilkunastu miesiącach musiałam przyznać, że Kallosy niczego mi nie dają. Absolutnie zero różnicy, poza tym, że z Kallosem na włosach w ogóle mogłam je rozczesać. Nawilżenia zero. I co mi po niskiej cenie i gigantycznej pojemności?
Teraz pewnie spodziewacie się peanów na cześć odżywki Biolaven, ale ja nadal podchodzę do tej kwestii bardzo ostrożnie, z dystansem. Owszem, włosy wydają się być znacznie bardziej nawilżone i - jak to się  mówi - dociążone, czyli mniej się puszą. Owszem, skład jest bardzo ładny, taki jak trzeba. W zasadzie jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, będzie to niekompatybilność konsystencji tej odżywki z pompką w butelce. Działa dość opornie z uwagi na wysoką gęstość produktu, często więc po prostu odkręcam butelkę i wytrząsam sobie hojną porcję odżywki wprost na dłoń. Wydajność jest niezła, choć ja używam naprawdę ogromnych ilości tego produktu licząc na magię. Wiem, że to tak nie zadziała i moje włosy nie wrócą do stanu sprzed czterech lat tylko dlatego, że użyję jakiegoś zajedwabistego produktu, ale to silniejsze ode mnie. Poza tym, jak wspomniałam, rozczesuję włosy na mokro, z nałożoną nań odżywką - inaczej i tak nie ma sensu - więc te ilości się mnożą. 



Jestem ostrożna z wydawaniem opinii, bo zawiodłam się na paru produktach, ale też i dlatego, że z przykrością wspominam czasy gdy naprawdę niczego nie musiałam z włosami robić aby wyglądały pięknie. Jestem świadoma, że żadna odżywka i żaden olej nie sprawią, iż nagle znów zaczną tak wyglądać, stąd mój dystans. Ale rzeczywiście, ta odżywka robi różnicę, moje włosy są gładsze i puszą się zdecydowanie później. I zapach lawendy na nich zostaje przez jakiś czas, naprawdę! :) To bardzo miłe. 
Pozostając przy pielęgnacji włosów, muszę pokazać Wam olej, który ostatnio bardzo poprawia mi humor. Jest to mieszanka olejów: arganowego, z pestek moreli, ze słodkich migdałów, macadamia i - rzecz jasna - olejku lawendowego marki Wooden Spoon. Jest to nowa marka, z którą wcześniej nie miałam styczności, a i niewiele jest o niej informacji w polskich internetach. Pochodzą z Bułgarii i szczycą się bardzo prostymi, naturalnymi składami swoich kosmetyków. W sklepie Matique znajdziecie wszystkie ich produkty, w tym również dwa, o których dzisiaj Wam opowiem: lawendowe masło do ciała oraz wspomniany wyżej lawendowy olej do masażu, który sprawdza się również na włosach.



Dzięki temu olejowi lawendowy zapach na moich włosach utrzymuje się bardzo długo. Stosuję go tak jak inne oleje przeznaczone do włosów: do obfitego olejowania przed myciem (tak, każdym!) jak i kilka kropli już po umyciu wmasowując w same końcówki. I działa. A zresztą - czemu miałby nie działać? Olej arganowy, który jest bazą tej mieszanki, sprawdza się u mnie od wielu lat. Zawsze daje wspaniałe efekty, wygładza włosy i nadaje im blasku. 
Mieszanka olejów od Wooden Spoon nadaje się zresztą nie tylko do pielęgnacji włosów. Jest to genialna oliwka do wieczornego, relaksującego masażu ciała. Nie ma nic lepszego wieczorem po ciężkim dniu niż kojący dotyk i zapach lawendy :)
Wszystkim kręcącym własne kosmetyki polecam tę mieszankę jako niemalże gotową fazę tłuszczową o pięknym, lawendowym zapachu i z już dodaną witaminą E. Osobiście bardzo też lubię stosować ten olej w połączeniu z żelem siarczkowym, borowinowym, aloesowym czy hialuronowym zamiast kremu. Wiecie - dwie krople żelu, kropla oleju i jazda. 

Hypoalergiczny żel siarczkowy Sulphur Busko Zdrój
Hypoalergiczny żel borowinowy Sulphur Busko Zdrój
Żel borowinowo-solankowy Dr Duda Buskofarm
Odmładzający żel hialuronowy z Kolorowka.com
Moje ulubione żele kosmetyczne



Do maseł kosmetycznych, stosowanych jako balsam do ciała, nigdy nie byłam specjalnie optymistycznie nastawiona. To znaczy - owszem, lubię oliwki i oleje, ale perspektywa wbijania palców w twarde masło i konieczność roztapiania go w dłoniach przed wysmarowaniem się, nieszczególnie mnie przekonuje. Oleje zwykle też mają tę przewagę nad typowymi masłami, że mogę je sobie wylać z butelki na dłoń. Po masła natomiast muszę sięgnąć paluchami wprost do opakowania, a tego nie lubię. Nie, żebym miała brudno w mieszkaniu, ale no kurczę, zawsze jakieś paprochy tam zostaną. Włos się zawieruszy, czy kocia sierść. Poza tym kwestia zakręcania blaszanego opakowania tłustymi palcami też nie jest zbytnio pociągająca. Marudzę? Już przestaję, bo masełko samo w sobie jest cudne. Poza tym, że pachnie przepiękną, naturalną, lekko drzewną, wytrawną lawendą, to naprawdę porządnie pielęgnuje skórę. Jak stwierdziła Natalia, która przez chwilę u mnie była i używała tego masełka: "Czuję się nawilżona do dzisiaj" :D
Lawendowe masełko Wooden Spoon również dostaniecie w drogerii Matique. 



Lawendowe zestawienie zamykają cudowne, pięknie pachnące lawendą świece z naturalnego wosku z Dworzysk. Kupiłam je na próbę na ostatnich targach Ekotyki i na pewno kupię je ponownie gdy tylko będę miała okazję. Ja nie wiem o jaką magię chodzi, ale jednak świece stearynowe nie dają tego czegoś. Rozumiecie? :) 
Palą się bardzo długo, pachną intensywnie woskowo-lawendowo, nie dymią i są po prostu ładną ozdobą. No, dobra, nie mówię o tych podgrzewaczach, ale te proste, woskowe formy z ozdobą w postaci gałązki lawendy bardzo do mnie przemawiają. Na próbę kupiłam tę najmniejszą świeczkę, ale mam już chrapkę na większe. 



Pole lawendowe Dworzysk produkuje również kosmetyki: sole i kule do kąpieli, oleje, peelingi, mydła i hydrolat - wszystko pachnące piękną, naturalną lawendą i z dobrymi składami. Polubiliście ich już na Facebooku? :) Dość często organizują warsztaty, warto być z nimi na bieżąco. Ja jestem ich ogromną fanką, identyfikuję ich produkty jako magiczne ;)

Pozostając w temacie lawendy... nalewka lawendowa, moi mili. Jeśli nastaw ma kolor ciemnozielony, to wiedz, że czeka Cię duuuużo, dużo i jeszcze raz dużo rozcieńczania i kombinowania :D

Miłego dnia!
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger