Porównanie filtrów SPF 50 Eco Cosmetics i Ziaja



Będzie to typowy post z cyklu: drogie vs tanie i dodatkowo oba kremy z filtrem są produktami tonującymi.
Wiecie, że filtrów używam dużo, kupuję zarówno te droższe jak i tańsze, nie pogardzę również takim prezentem - bo to jest jedna z tych rzeczy, które zużyję na pewno. Jeśli nie sprawdzi się u mnie na twarzy, z pewnością zużyję na ciało. 
Choćby to był najgorszy bubel o drażniącym zapachu, wściekle złotych drobinkach i ze składem, który zadziwiłby Mendelejewa i Skłodowską-Curie razem wziętych. Filtry cenię wysoko.




Jakiś czas temu pisałam Wam o tym, czym chronię się w roku pańskim 2013: KLIK! 
Avon już wykończyłam, pozostałe nadal są w użyciu, gdyż każdy charakteryzuje się nieco innymi właściwościami, odpowiednimi dla różnej pogody, czy innego makijażu. Czy kaprysu.
W użyciu dość intensywnym był również wspomniany tam krem z Eco Cosmetics z Organeo, o którym dziś opowiem więcej. Udało mi się bowiem go już niemalże zużyć do końca.

A tuż po tym poście, na warszawskich Igraszkach Kosmetycznych zostałam obdarowana aż czterema dodatkowymi kremami z filtrem, w tym trzema marki Ziaja. Zachwyt i zadowolenie to mało powiedziane - siatka pełna filtrów to dla mnie lepszy prezent niż cała reszta kosmetyków, ze wszystkimi 9w1 łącznie.

Mam oczywiście zamiar zużyć je wszystkie, ale na pierwszy ogień poszedł krem tonujący. Pomyślałam sobie wtedy, patrząc na produkty Ziaja, że dobrym pomysłem będzie post porównawczy.
Jakąś tam początkową opinię już sobie bowiem o kremie z Eco Cosmetics wyrobiłam, byłam więc ciekawa takiego porównania - tym bardziej, że Ziaja była drugim w mojej karierze kremem tonującym z filtrem. 

Kolor




I... nie wiem, czy się ogólnie do tego typu produktów przekonałam. Zamierzenie było chyba takie, że barwnik miał ukryć bielenie dwutlenku tytanu. Niestety, o ile działa to znośnie w przypadku Ziaji, tak w Eco Cosmetics mamy do czynienia z bieleniem pomimo zawartości pigmentów brązowych i beżowych. Nie chodzi o to, że krem ten jest dla mnie zbyt jasny, ale o to, że biel dwutlenku tytanu odcina się i "wyłazi" na wierzch pomimo tego, że krem powinien być tonujący. Po roztarciu go na twarzy nie zostaje nic z jego "tonowania". Może po prostu jest w nim zbyt mało pigmentów? 

Z kolei Ziaja mnie wkurza odcieniem, który jest dla mnie zbyt żółty. Na zdjęciach tego nie widać dobrze, m.in. dlatego że i dłonie mam bardziej opalone od twarzy, ale na tejże twarzy jednak Ziaja odcina się dość wyraźnie. Mam też wrażenie, że po pewnym czasie ciemnieje. Nie przyłapałam jej na tym ewidentnie, ale coś tak czuję, że ten kolor po paru godzinach to nie jest to, co możemy podziwiać na swatchu poniżej. Pod tym względem krem z Eco Cosmetics zdecydowanie odpowiada mi bardziej - ma chłodny, jasny odcień beżu.




Oczywiście, na potrzeby zdjęć moje dłonie przyozdobiłam nadmiarem produktu. Takich ilości nie nakładam na twarz, można je też całkiem fajnie wpracować w skórę tak, aby były niemalże niewidoczne (pomijając świecenie czy różnice w kolorze). 

Konsystencja

Coś, o czym trudno mówić w przypadku filtrów, bo one zawsze mają trudną konsystencję. Jednak niektóre potrafią mieć wybitnie trudną i do takich kremów niewątpliwie należy Eco Cosmetics. 
Jest niezwykle gęsty, treściwy i tłusty. Jeśli bierzecie sobie do serca wskazania, aby na twarz nakładać odpowiednią ilość (bodajże 2 czy 3 ml) kremu z filtrem - bez obaw, z Eco Cosmetics Wam się to uda na pewno, głownie z tego względu, że krem jest tak gęsty iż trudno jest go po prostu rozsmarować mniej. 
Nie zastyga, więc przykleja się do twarzy wszystko, dopóki jej nie przypudrujecie. Jeśli któraś szuka męża, jest szansa, że przyklei się odpowiedni kandydat (wodyyy! Suchar aż skrzypi!).
Niemniej, dla mnie nie jest to praktycznie żadną wadą. Ja jestem dziwakiem, ja lubię gęste i tłuste kremy z filtrem. Pisałam chyba Wam już o tym gdzieś przy jakiejś okazji - jeśli krem z filtrem nie bieli, nie śmierdzi, lub ostatecznie nie jest gęsty jak ulepek, to ja nie czuję, aby mnie chronił właściwie ;) 




Eco Cosmetics, przypudrowany pudrem bambusowym z Biochemii Urody, sprawuje się u mnie wyśmienicie. Oczywiście, ja również czasami pasowałam i sięgałam po lżejsze kremy, ten wykorzystując do ochrony dekoltu i ramion - podczas naprawdę dużych upałów gęsty krem na twarzy to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę.
Jeśli drażni Was bielenie, możecie się pudrować np. Primerem Satin z Kolorówki - jest on lekko tonujący i to w tym prawdziwym sensie, więc przy okazji nieco wyrówna koloryt.

Minerały również trzymają się na Eco Cosmetics nieźle, aczkolwiek nie zdało to wszystko egzaminu podczas tych egipskich upałów.
Warto dodać, że jest to filtr wodoodporny, może stąd tak trudna konsystencja? Na pewno warto się przemęczyć z nim na buźce planując wakacje nad wodą. 

Konsystencją Ziaja może przypasować nieco bardziej tym z Was, które dziwakami nie są i jak ludzie zupełnie normalni gęstych ulepków nie lubią. Nie oznacza to jednak, że wchłania się do matu i w ogóle jest bezproblemowa - przykro mi, takich filtrów SPF 50 nie ma. 
Odnoszę wrażenie, że Ziaja zastyga nieco bardziej niż Eco Cosmetics, co może być wadą gdy się nią smarujemy o 7 rano i potem w tramwaju uczynna Kuna Domowa poślinionym paluchem próbuje nam to rozetrzeć. Trzeba po prostu uważnie ją nakładać i wklepywać, masować aż przejdzie w tryb stealth.
Niestety, u mnie nigdy do końca w ten tryb nie przechodzi z uwagi na kolor - niby jest ok, ale jednak ją u mnie widać.




Zapach

Jest to u mnie kwestią drażliwą, bo nie znoszę limonenu, geraniolu i linalolu dodawanych do niemal wszystkich kosmetyków w Europie. To raz. A dwa, że filtry zwykle mają dość specyficzny zapach, który czasami wyklucza je z użycia w okolicy oczu. I co wtedy? To w okolicach oczu właśnie najczęściej pojawiają się przebarwienia słoneczne. Nie ma co się cackać i liczyć na to, że okulary przeciwsłoneczne wystarczą, bo doświadczenie nauczyło mnie już, że nie wystarczą: KLIK!
Wtedy szukamy po prostu innego filtra.

W obu omawianych przypadkach jednak jest całkiem znośnie. W kremie Eco Cosmetics wyraźnie czuć geraniol, ale okazuje się to zapach całkiem przyjazny... Owszem, nudny i płaski po pewnym czasie, ale nie drażni mnie na tyle, aby smarować nim odległe od twarzy partie ciała.
Ziaja pachnie nieco inaczej, tu chyba bardziej przebijają się "Parfum" niż "Limonene" ;) Jest to zapach delikatny i taki, no, kobiecy :)
Mimo wszystko, preferuję filtry bezzapachowe. Jest to ta cecha, którą uważam za kompletnie zbędną w przypadku tego typu produktów. Z wiekiem coraz bardziej skłaniam się ku pielęgnacji pozbawionej zapachu lub z delikatnym, naturalnym aromatem wynikającym z użycia konkretnych ekstraktów w składzie.

Pojemność i opakowanie




Tu się trochę różnią i to zdecydowanie na plus dla Eco Cosmetics. Przede wszystkim: dobrze, że oba produkty są w tubce, choć rzecz jasna wolałabym butelkę typu air-less, ale nie kręcę nosem. Ale skoro tubka, to tylko i wyłącznie klips, prztyczek, czy jakkolwiek to nazwiecie - a nie zakrętka! Wiecie, ile choler przy okazji odkręcania Ziaji poleciało w świat? Dużo. Zwłaszcza, gdy tę zakrętkę wydobywałam mopem spod wanny wraz z zamieszkującymi tam pająkami i fragmentami pajęczyn. 
Nie w tym sensie bynajmniej, że pająki mi pomagały w wyciąganiu zakrętki, co to, to nie. One nie miały wyboru i na bezczela sobie urządziły mop-surfing kosztem mojego obrzydzenia.

Eco Cosmetics ma prztyczka (weźcie mnie uświadomcie jak to-to się nazywa! Bo mi głupio) i to jest jedyne słuszne rozwiązanie w przypadku tłustego filtra w tubce. 

Jeśli chodzi o pojemność - Ziaja to 50 ml, natomiast Eco Cosmetics to 75 ml. Cenowo sprawy mają się zgoła zupełnie inaczej i tu tkwi pies pogrzebany. 

  • Ziaja kosztuje 17 zł za 50 ml, czyli 25,50 zł za 75 ml 
  • Eco Cosmetics kosztuje 90 zł za 75 ml, czyli 60 zł za 50 ml.



Dodam jeszcze, że oba opakowania są porządne - w tym sensie, że nic się nie wytarło, napisy pozostały na miejscu a prztyczek się nie urwał, a wiem, że prztyczki lubią to robić. 
Dozowanie produktu w obu przypadkach jednak prowadzi do usyfienia tubek, pomimo iż jestem dość pedantyczna w tym względzie - nie da się uniknąć wyciekania produktu w obu przypadkach. Zarówno prztyczek jak i zakrętka są więc usyfione kremem.

Zobaczmy więc, skąd ta różnica w cenie i czy w ogóle jest czymkolwiek poparta. Zajrzyjmy nareszcie do składów obu kremów! 


Składy

Przedstawię Wam je pokrótce, nie będę rozpisywała każdego składnika osobno, bo post miałby długość Chińskiego Muru. Wymienię na pewno wszystkie składniki aktywne obu kremów jak i zawartość filtrów.

Ziaja:

Aqua, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate (Uvinul A Plus), Ethylhexyl Methoxycinnamate, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Polymethyl Methacrylate (Tinosorb S), C12-15, Alkyl Benzoate, Cyclomethicone, Glycerin, Triethylhexanoin, Dimethicone, Potassium Cetyl Phosphate, Titanium Dioxide, Ethylhexyl Triazone, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Hydrogenated Dimer Dilinoleyl/Dimethylcarbonate Copolymer, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Carbomer, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Ethylparaben, Parfum, Citronellol, Limonene, CI 77492, Silica, CI 77491, CI 77499 (18.06.2013.)

Woda, filtr UVA, Parsol – filtr UV, filtr UVA, filtr UVA, emolient pochodzenia chemicznego, silikon lotny, gliceryna, emolient, dimetikon, emulgator, dwutlenek tytanu, filtr UVB, alkohol cetylowy – emulgator, emolient i emulgator, emulgator, stabilizator emulsji, prowitamina B5, witamina E, guma ksantanowa – zagęstnik, stabilizator i zagęszczacz, dalej konserwanty,  krzemionka, zapachy i barwniki.

Eco Cosmetics:

Aqua, Glycine Soja Oil*, Titanium Dioxide, Caprylic/Capric Triglyceride, Polyglyceryl-2 Dipolyhydroxystearate, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Butyrospermum Parkii Butter*, Glycerin, Olea Europaea Fruit Oil*, Olea Europaea Leaf Extract*, Punica Granatum Extract*, Glyceryl Oleate, Canola Oil, Hippophae Rhamnoides Oil*, Rosa Moschata Oil*, Simmondsia Chinensis Oil*, Oenothera Biennis Oil*, Oryza Sativa Bran Oil, Macadamia Ternifolia Oil, Glycyrrhiza glabra Extract, Lecithin, Tocopherol, Bisabolol, Magnesium Sulfate, Mica, Tocopheryl Acetate, Alcohol, Stearic Acid, Aluminium Hydroxide, Parfum, Limonene, Linalool, Citronellol
Składniki oznaczone * pochodzą z kontrolowanych upraw ekologicznych.


Woda, olej sojowy, dwutlenek tytanu, trójglicerydy, emulgator i nawilżacz, emulgator, masło shea, gliceryna, oliwa z oliwek, ekstrakt z liści oliwnych, ekstrakt z granatu, emolient i emulgator, olej canola, olej z rokitnika,olej z róży rdzawej, olej jojoba, olej z nasion wiesiołka, Olej z otrąb ryżowych, olej macadamia, ekstrakt z korzenia lukrecji, lecytyna, witamina E, olejek eteryczny rumiankowy (syntetyk identyczny z naturalnym), stabilizator emulsji, mika, witamina E, alkohol, kwas stearynowy – emulgator, emolient i regulator lepkości, zapachy





Co się rzuca od razu w oczy porównując te składy to zawartość wyciągów i olejów w kremie z Eco Cosmetics, których brak w kremie Ziaja. 
Na drugi rzut oka widzimy już, że skład Eco Cosmetics jest znacznie przyjaźniejszy dla naszej skóry, jeśli chodzi o ilość "dziwnych substancji" - widzimy tam prawie wyłącznie ekstrakty i oleje... ale zastanawiam się czy to wystarczy, aby krem dawał porządną ochronę. 

Eco Cosmetics bazuje na dwutlenku tytanu, który jest filtrem fizycznym, tj. dopóki jest na twarzy (najlepiej grubości sernika), dopóty chroni zadowalająco. 
Wiele z zawartych w nim natualnych substancji, jak oleje czy ekstrakty również posiada naturalne właściwości odbijające promieniowanie ultrafioletowe, co jest świetnym uzupełnieniem dla filtru mineralnego. 
Jest to więc kosmetyk bardzo naturalny, certyfikowany - wiele z tych wyciągów pochodzi z upraw ekologicznych. Warto go wklepywać w cerę w mniejszej ilości, nawet nie licząc na ochronę przeciwsłoneczną - po prostu dla pielęgnacji.

Będą z niego zadowolone te z Was, które boją się stosować chemiczne fitry i cenią sobie naturalną ochronę. Trzeba jedynie być dość skrupulatnym, jeśli chodzi o aplikację i jej ponawianie w ciągu dnia, jeśli zależy nam na porządnej ochronie. A wierzę, że osobie wybierającej filtr SPF 50 na tej wysokiej ochronie zależy.

Z kolei krem Ziaja bazuje na filtrach chemicznych, w tym na samym początku mamy kilka filtrów chroniących w zakresie promieniowania UVA. Dwutlenek tytanu, a więc filtr mineralny, mamy gdzieś w środku składu i jest jedynie podporą dla chemicznej ochrony.
Co ciekawe, skład ten również zawiera wiele substancji nawilżających - emolientów oraz witaminy. Nie jest to więc stricte chemiczny skład potrzebujący dodatkowo kremu nawilżającego pod spód, ale też pielęgnacja sama w sobie - choć, rzecz jasna, nie wymagajmy aż takiego działania pielęgnującego jak krem z Eco Cosmetics obfitującego w oleje i ekstrakty.

Może w tym wszystkim nieco rozczarowywać zawartość silikonów w składzie, które dadzą wrażenie wygładzenia skory. Pod palcami będzie się wydawała jedwabiście gładka, co przyciągnie na pewno osoby szukające tzw. "szybkiego efektu". Po zmyciu kremu efekt jednak mija, delikatne zmarszczki wracają na swoje miejsce, podobnie jak rozszerzone pory. I choć do silikonów nic nie mam osobiście, to wiem, że czytają mnie również ich radykalne przeciwniczki.

Na pewno wybiorą go osoby szukające konkretnej ochrony, mało bojaźliwe w stosunku do obco brzmiących nazw chemicznych związków, którym ekologiczna, naprawdę wypasiona pielęgnacja jest w sumie obojętna i zadowalają się podstawową. Podobnie jak w przypadku Eco Cosmetics, trzeba być skrupulatnym jeśli chodzi o aplikację tego kremu, jeśli zależy nam na porządnej ochronie - filtry chemiczne łatwo się destabilizują, dlatego dobrze, że w składzie mamy kilka różnych filtrów, o różnych właściwościach.

Okazuje się, że trudno jest w ogóle oba te kremy do siebie porównywać - każdy z nich jest kompletnie inny i pełni różne funkcje, zadowoli też inne osoby. Mają zupełnie inne składy, bazują na różnych sposobach ochrony przeciwsłonecznej. 
Cena kremu z Organeo jest w zupełności usprawiedliwiona, widząc ten przebogaty skład. Dla porównania - nikt nie kręci nosem płacąc 60 czy 70 zł za 50 ml Antheliosa, a przecież nie ma on nawet 30% tego, co ma w składzie Eco Cosmetics. A w przeliczeniu na ml cenowo wychodzi tak samo. 

Ja wyrobiłam sobie zdanie na temat obu produktów i co Wam powiem, to Wam powiem - UVA jest zawsze i wszędzie z nami - no, może poza porą nocną. Przenika przez szyby i przez ubranie, i to ono jest odpowiedzialne za starzenie się naszej skóry. Przywykłam już do noszenia filtrów przez cały dzień i kilka razy w ciągu dnia (2-4 razy), zwłaszcza w bardzo słoneczne dni, zmywam "starą" warstwę i nakładam nową. 
Warto jest w ciągu dnia opierać się jednak na tej chemicznej ochronie - jeśli tylko nie jesteście jej przeciwni. W moim odczuciu jest ona pewniejsza niż sam dwutlenek tytanu, który spływa bardzo łatwo.
Na wieczór jednak, jak również w dni pochmurne wybieram zdecydowanie Eco Cosmetics. Nie tylko ze względu na niesamowitą pielęgnację, jaką mi daje, ale też z wygody - w chłodniejsze dni i pory dnia jest mi łatwiej nosić tak tłusty krem, niż w egipskie upały.

Krem Eco Cosmetics jest do kupienia tutaj: KLIK!
Natomiast serii przeciwsłonecznej Ziaja szukajcie w aptekach.

Ściskam i buziam
Arsenic

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger